USA: jeden z kandydatów na prezydenta zrezygnował

(fot. shutterstock.com)
PAP / kw

Były burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg ogłosił w poniedziałek, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich w USA, gdyż obawia się, że starując jako trzeci, niezależny kandydat wzmocniłby szanse na zwycięstwo Republikanina Donalda Trumpa.

Tym samym 74-letni miliarder i filantrop zakończył trwające od kilku miesięcy spekulację, że przygotowuje się do startu o fotel prezydenta USA w listopadowych wyborach jako kandydat niezależny.

W poście opublikowanym w poniedziałek na stronie internetowej Bloomberg View, były burmistrz Nowego Jorku wyjaśnił, że w trzyosobowym wyścigu prezydenckim (czyli kandydata nominowanego przez Partię Republikańską (GOP), kandydata Demokratów oraz kandydata niezależnego) najprawdopodobniej nikt nie zdobyłby wymaganej większości ponad 50 proc. głosów.

Wówczas zaś, zgodnie z zasadami, o tym kto zostanie prezydentem USA zdecydowałaby Izba Reprezentantów USA. A ponieważ jest ona pod kontrolą GOP, to najpewniej prezydentem zostałby kontrowersyjny miliarder Donald Trump lub jego najważniejszy rywal w trwających republikańskich prawyborach ultrakonserwatywny senator z Teksasu Ted Cruz.

DEON.PL POLECA


Zdaniem Bloomberga zwycięstwo magnata nieruchomości i także nowojorczyka Donalda Trumpa byłoby niebezpieczne dla kraju. Trump "prowadzi najbardziej demagogiczną i dzielącą kraj kampanię prezydencką od kiedy pamiętam, żerując na ludzkich uprzedzeniach i lękach" - ocenił Bloomberg.

Dodał, że niepokoi go antymuzułmańska retoryka Trumpa, który zagroził, że jeśli zostanie prezydentem USA to wprowadzi zakaz wjazdu do USA dla wszystkich muzułmanów, a także jego zapowiedzi prowadzenia wojen handlowych z Chinami czy Japonią. Wytknął też Trumpowi, że niezbyt długo zajęło mu odcięcie się od wspierającego go nacjonalisty i byłego członka Ku Klux Klanu Davida Duke'a, który powiedział, że byłoby "zdradą dziedzictwa", jeśli jakiś biały Amerykanin nie zagłosuje na Trumpa.

"To wszystko dzieli nas w kraju i kompromituje nasze moralne przywództwo zagranicą" - ocenił Bloomberg. Zwycięstwo Trumpa w wyborach prezydenckich mogłoby jego zdaniem "wzmocnić naszych wrogów i zagrozić bezpieczeństwu naszych sojuszników".

Ale Bloomberg nie szczędził krytyki także pod adresem kandydatów Demokratów: Hillary Clinton i jej rywala - przedstawiającego się jako socjalista senatora z Vermont Berniego Sandersa. Zarzucił im popadanie w ekstremizm, gdy krytykują w kampanii wolny handel oraz rynki finansowe.

Na decyzję Bloomberga najpewniej wpłynęły sondaże, które nigdy nie dawały mu większych perspektyw na uzyskanie poparcia Amerykanów. Zgodnie z najnowszym sondażem Reutersa i Ipsos, tylko 12 proc. wyborców zadeklarowało, że głosowałoby na Bloomberga, gdyby przyszło mu się zmierzyć w listopadowych wyborach z Trumpem i faworytką Demokratów, byłą szefową dyplomacji Hillary Clinton. Aż 41 proc. respondentów tego sondażu stwierdziło, że zagłosowałoby na Clinton, a 31 proc., że poparłoby Trumpa.

Bloomberg był początkowo Demokratą, potem odszedł z Partii Demokratycznej i przystąpił do Republikanów, ubiegając się w 2001 roku o urząd burmistrza Nowego Jorku; jednak porzucił również Republikanów, a w ostatnich latach stał się obiektem ich ataków jako zwolennik ograniczenia dostępu do broni.

Jak pisał kilka tygodni temu "New Jork Times", Bloomberg poważnie rozważał start w wyborach prezydenckich. Zamówił m.in. sondaż, aby sprawdzić, jakie mógłby zyskać poparcie wyborców, konkurując z Clinton i Trumpem, a także był skłonny przeznaczyć nawet 1 mld dolarów ze swej fortuny na kampanię prezydencką.

Majątek Bloomberga, który jest założycielem serwisu informacyjnego Bloomberg i szefem oraz właścicielem tej firmy, wyceniany jest na 41 mld dol. Jest on siódmy na liście najbogatszych Amerykanów magazynu "Forbes".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

USA: jeden z kandydatów na prezydenta zrezygnował
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.