W Kijowie była kolejna noc zamieszek
Na ulicy prowadzącej do dzielnicy rządowej w Kijowie przez całą noc ze środy na czwartek demonstranci bronili barykady z płonących opon, którą milicjanci próbowali ugasić za pomocą armatek wodnych. Całą noc trwało też wzmacnianie barykad wokół Majdanu.
Słup czarnego dymu z palonych opon unosił się nad centrum Kijowa. Barykada z opon oddzielała grupę kilku tysięcy demonstrantów od sił milicji broniących dostępu do znajdujących się przy ulicy Hruszewskiego siedzib rządu i parlamentu.
Zebrali się tam najbardziej radykalni, w większości młodzi demonstranci uzbrojeni w pałki i pręty; na głowach mieli kaski budowlane, narciarskie lub motocyklowe. Wielu z nich było w maskach przeciwgazowych. Młodzi ludzie przez całą noc rzucali w kierunku sił milicyjnych kamienie i petardy. Odpalali też race i sztuczne ognie.
Milicjanci, których przez gęsty dym prawie nie było widać, próbowali ugasić płonące opony strumieniami wody z armatek wodnych. Demonstranci nie pozwolili jednak ugasić ognia, dorzucając do niego kolejne opony. Kilkunastu z nich bez przerwy uderzało drewnianymi pałkami w beczki i kawałki blachy. Hałas mieszał się z odgłosami wybuchów.
Noc na Majdanie, na którym przebywało kilka tysięcy ludzi, minęła względnie spokojnie. Wielu manifestantów pracowało przy wzmacnianiu barykad wokół placu, dokładając do nich kolejne worki wypełnione śniegiem i lodem.
W antyrządowych zamieszkach w Kijowie zginęło dotąd pięciu demonstrantów. Do starć z oddziałami specjalnymi milicji Berkut dochodzi od niedzieli w rejonie dzielnicy rządowej.
Skomentuj artykuł