W.Brytania: "Financial Times" poparł torysów

Lider brytyjskich konserwatystów David Cameron (fot. PAP/EPA FELIPE TRUEBA)
PAP / zylka

Na dwa dni przed wyborami w Wielkiej Brytanii renomowany "Financial Times" poparł konserwatystów, wyrażając przekonanie, że właśnie partia Davida Camerona jest zdolna do przeprowadzenia zmian, których kraj tak pilnie potrzebuje.

"FT" nie popierał torysów od 1987 roku. Obecnie zmienił zdanie, choć wskazał też na wątpliwości, jakie budzi eurosceptycyzm dotychczasowej opozycji. Niemniej torysi są - zdaniem dziennika - "najlepszą opcją", jeśli chodzi o poprawę warunków gospodarowania. Natomiast laburzystom przyda się przejście do opozycji, aby partia ta mogła się "zregenerować".

Poparcie dla torysów zadeklarowały już wcześniej inne brytyjskie media, m.in. "The Economist", "The Times" i tabloid "The Sun". Konserwatyści mają też po swojej stronie "Daily Telegraph", a laburzystów popiera "The Mirror". Sprzyjający zwykle laburzystom "Guardian" tym razem poparł liberalnych demokratów.

W większości sondaży przed czwartkowymi wyborami przodują konserwatyści, na drugim miejscu są liberałowie, zaś laburzyści zajmują dopiero trzecie miejsce. Nie wyklucza się jednak, że żadna z partii nie zapewni sobie bezwzględnej większości w Izbie Gmin.

Liberałowie są jak dżoker w talii kart

Nie mamy pojęcia, kto wygra czwartkowe wybory do Izby Gmin, ponieważ "w talii kart jest dżoker" - powiedział komentator "The Independent" Michael Brown nawiązując do dobrych notowań partii Liberalnych Demokratów.

Brown, który był konserwatywnym posłem w latach 1979-97, nazywa lidera Liberalnych Demokratów Nicka Clegga "outsiderem, który w sytuacji, kiedy żadna z partii nie będzie miała bezwzględnej większości może przesądzić o tym, kto będzie premierem, lub nawet sam nim zostać".

Największe trudności w znalezieniu wspólnego języka z wyborcami ma zdaniem publicysty premier Gordon Brown, ponieważ jest "XX-wiecznym politykiem w XXI wieku", "politykiem analogowym w cyfrowym świecie", "ofiarą własnej polityki i ofiarą własnej osobowości", jak go nazywa obrazowo  komentator "The Independent"

Camerona charakteryzuje jako "polityka, którego wielu wyborców lubi, ale wątpi w to, czy ma to, co trzeba, by pokierować państwem".

- Żaden rząd nie był równie niepopularny, co obecny. Rząd zmaga się z najgłębszą recesją od dziesięcioleci, a tymczasem przewaga Camerona nad laburzystami zamiast sięgać 20 proc. sięga 5-7 proc. - zaznaczył.

Te stosunkowo słabe notowania Michael Brown tłumaczy niezdolnością Camerona do dotarcia do wyborców ze zwięzłym i czytelnym przesłaniem, zdolnym ich zainspirować:

- Margaret Thatcher, gdy zostałem posłem Izby Gmin, powiedziała mi, że polityk musi przekazać wyborcom swoje treści w nie więcej niż stu słowach i nie dłużej niż w minutę. Najwyraźniej Cameronowi trudno się tak wysłowić - wyjaśnił.

- Wyborcza kampania ma tylko jeden wątek: kontynuacja, bądź zmiana. Laburzyści mówią wyborcom: zostańcie z nami, bo jeśli nie my, to w nasze miejsce przyjdzie ktoś gorszy, zaś konserwatyści i liberalni demokraci argumentują, że zmiana jest niezbędna. Pytanie, na które nie ma odpowiedzi dotyczy tego, kto będzie rzecznikiem zmiany - Cameron, czy Clegg? - wskazał publicysta.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W.Brytania: "Financial Times" poparł torysów
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.