"Nie jesteśmy niewolnikami", "Nie - wyzyskowi" - skandowali uczestnicy demonstracji, głównie pochodzący z Afryki Subsaharyjskiej. Manifestanci wyruszyli rano z obozu, w którym mieszkają, tzw. wielkiego getta, by dotrzeć do leżącej około 10 km dalej Foggii. Według agencji Reutera w marszu wzięło udział 200 osób.
Agencja AFP zauważa, że w okresie letnim w Apulii przy zbiorach pracują tysiące migrantów - nie tylko z Afryki, lecz także z Polski, Bułgarii czy Rumunii. Choć prawie wszyscy z nich mają pozwolenie na pobyt we Włoszech, niewielu z nich może cieszyć się warunkami pracy oraz wynagrodzeniem, jakie teoretycznie gwarantuje włoskie prawo. Wielu z nich jest zmuszonych do mieszkania w bardzo złych warunkach; bywają również wykorzystywani przez pośredników, którzy nierzadko mają powiązania mafijne.
Protestujący w rejonie Foggii skarżą się, że ich praca nie jest w żaden sposób uregulowana, na czym żerują pozbawieni skrupułów pracodawcy. Pracownicy nie mają umów, upychani są w furgonetki i wożeni od jednej do drugiej plantacji. Mówią, że choć traktowani są jak niewolnicy, nie ma dla nich innej pracy.
W sobotę i poniedziałek w rejonie Foggii doszło do dwóch prawie identycznych wypadków drogowych; ciężarówki przewożące pomidory zderzyły się furgonetkami, którymi jechali migranci wracający z plantacji. W wyniku obu kolizji zginęło 16 migrantów, a czterech odniosło poważne obrażenia.
Jak mówił we wtorek szef włoskiego MSW oraz wicepremier Matteo Salvini, "jest to problem mafii". "W prowincji Foggia występuje przestępczość mafijna, którą chcę wyeliminować ulica po ulicy, miasteczko po miasteczku, wszelkimi legalnymi środkami" - dodał. Reuters podkreśla, że choć włoski rząd zapewnił w tym tygodniu, że będzie walczył z łamaniem praw pracowniczych, poprzednio podobne obietnice nie były spełniane.
Skomentuj artykuł