Zamach w Bostonie. "To mógł być czarny proch"

(fot. EPA/Arno Burgi)
PAP / drr

Ładunki wykorzystane do zamachu w Bostonie mogły być skonstruowane z czarnego prochu lub z kiepsko sporządzonego anfo, czyli rodzaju amonitu; świadczy o tym m.in. duża ilość białego dymu - ocenił ekspert Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas Grzegorz Cieślak.

Podkreślił, że w tej chwili trudno jest odpowiedzieć na pytanie, kto może być odpowiedzialny za poniedziałkowy atak na uczestników maratonu w Bostonie. - To najtrudniejsze z pytań. W tej chwili trudno jest mówić, czy mamy do czynienia z terroryzmem, czy z terrorem związanym z masowym zabójstwem - powiedział Cieślak.

- Rozgraniczam to dlatego, że jeżeli sprawca działał z pobudek irracjonalnych, to będziemy mieli do czynienia z czymś, czego nie klasyfikuję jako terroryzm, ponieważ nie ma tutaj celu politycznego czy światopoglądowego w tle - dodał ekspert.

W jego ocenie pomimo że wybuchy raniły ponad sto osób, to ładunek był ładunkiem słabym. - To może wynikać z tego, że komuś nie powiodła się konstrukcja tego ładunku, ale też z chęci ograniczenia ofiar, jeśli zamach miałby być gestem politycznym, czyli uderzeniem w administrację Baracka Obamy - powiedział Cieślak.

Przypomniał, że 19 kwietnia przypada 18. rocznica zamachu w Oklahoma City. Sprawcą zamachu bombowego, w którym zginęło 168 osób był Timothy McVeigh. - To było zdarzenie, które ewidentnie jest elementem tego terroryzmu wewnętrznego w Stanach Zjednoczonych, który opiera się na swoistej nienawiści do administracji federalnej - powiedział ekspert.

Nie wykluczył, że za zamachem w Bostonie może stać zagraniczna komórka terrorystyczna, która działa na obszarze USA. - Materiały wybuchowe, którymi się posłużono, to nie są materiały, które dość trudno byłoby przemycić z zagranicy. To też jest cecha organizacji, które próbują działać w Stanach Zjednoczonych - powiedział Cieślak. - Dzisiaj bliżej chyba jest nam do oceny, że mamy do czynienia ze sprawcą, który pochodzi i mieszka w Stanach Zjednoczonych - dodał.

W ocenie eksperta przy skonstruowaniu ładunków, które następnie raniły ponad 100 osób, sprawca mógł się posłużyć anfo, czyli rodzajem amonitu lub prochem czarnym. - Wynika to między innymi z dość dużej ilość białego dymu, który pojawił się bezpośrednio po wybuchu - wyjaśnił. Podkreślił, że "kula płomienia, którą obserwowaliśmy, choć pojawiła się na dość dużym przestrzennie obszarze, nie spowodowała niszczące fali kruszącej, która przy wojskowych materiałach (wybuchowych) doprowadziłaby do śmierci pewnie setki osób".

Do dwóch niemal równoczesnych wybuchów doszło w Bostonie w poniedziałek po południu tuż obok mety słynnego maratonu bostońskiego, kiedy jego uczestnicy kończyli bieg; trzy godziny po tym, jak metę przekroczyli zwycięzcy. Zginęły co najmniej 3 osoby - w tym 8-letnie dziecko, a ponad 140 zostało rannych.

Zamachy mogą być dziełem prawicowego ekstremisty

W ocenie brytyjskiego eksperta od terroryzmu Richarda Barretta zamachy bombowe w Bostonie wyglądają na zamach rodzimych, amerykańskich ekstremistów, a nie na atak międzynarodowej organizacji, jak np. Al-Kaida.

Cytowany przez Press Association ekspert wskazuje na stosunkowo niewielkie ładunki wybuchowe oraz na to, że zamachów dokonano w dniu obchodzonego m.in. stanie Massachusetts patriotycznego święta - Patriots’ Day na pamiątkę pierwszych bitew z wojskami brytyjskimi podczas amerykańskiej wojny o niepodległość w 1775 roku.

0 Na chwilę obecną wygląda, że atak ze strony prawicowego terrorysty jest bardziej prawdopodobny niż atak dokonany z inspiracji Al-Kaidy. Za tą hipotezą przemawiają wstępne oznaki, takie, jak np. typ ładunków wybuchowych (stosunkowo niewielkich rozmiarów) - zaznaczył.

- Zamachów dokonano w dniu Patriots' Day. To także dzień, w którym w USA upływa termin rozliczeń podatkowych za poprzedni rok finansowy. A Boston to symboliczne miasto - dodał. W przededniu amerykańskiej wojny o niepodległość w mieście sformułowano postulat, że kolonialna brytyjska metropolia nie może zwiększać zakresu opodatkowania bez przyznania miejscowemu społeczeństwu większej politycznej reprezentacji.

Barrett jest dyrektorem katarskiej międzynarodowej akademii studiów nad terroryzmem (QIASS), a w przeszłości był koordynatorem grupy ONZ zajmującej się monitorowaniem działalności Al-Kaidy i talibów. Pracował też dla brytyjskich służb specjalnych i MSZ i uchodzi za jednego z największych ekspertów od terroryzmu.

Pakistańscy talibowie: to nie nasz zamach

Największe ugrupowanie pakistańskich talibów Tehrik-e-Taliban (Talibski Ruch Pakistanu - TTP) oświadczyło, że nie ma nic wspólnego z poniedziałkową eksplozją ładunków wybuchowych w trakcie maratonu w Bostonie - donosi brytyjski "Daily Telegraph" z Islamabadu.

Gazeta powołuje się we wtorek na wypowiedź rzecznika TTP Ehsanullaha Ehsana, który zapowiada wydanie szczegółowego komunikatu, gdy sprawcy wybuchów ujawnią się.

W innej wypowiedzi dla agencji AFP rzecznik pakistańskich talibów przyznał, że jego ugrupowanie popiera zamachy wymierzone w USA, ale zapewnił, że zamachów w Bostonie nie dokonano z jego inspiracji.

TTP twierdzi, że stało za udaremnionym atakiem na Times Square w Nowym Jorku 1 maja 2010 r. i że ma związki z Al-Kaidą. W związku z próbą ataku na dożywotnie pozbawienie wolności skazany został pakistański imigrant Faisal Shahzad.

Do podłożenia ładunków na trasie maratonu bostońskiego, z których dwa eksplodowały zabijając co najmniej trzy osoby, nikt jak dotąd się nie przyznał.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zamach w Bostonie. "To mógł być czarny proch"
Komentarze (2)
S
Survival
16 kwietnia 2013, 14:43
Gdyby USA walczyło o prawa człowieka, a nie o swoje interesy paliwowe, to może do takich sytuacji by nie dochodziło. Sami finansowali terrorystów, kiedy było to dla nich korzystne. A cierpią i giną  jak zwykle niewinni ludzie. To smutne.
J
jacek
16 kwietnia 2013, 14:25
ostrzeżenie z północnej korei