Wiara na wycieraczce

Wiara na wycieraczce
(fot. shutterstock.com)

Przed laty modne było wśród krajowych polityków obejmujących rozmaite funkcje i urzędy deklarowanie, że partyjne legitymacje zostawiają na portierni, w szatni, a nawet na wycieraczce. Miało to dowodzić ich bezstronności przy podejmowaniu decyzji leżących w zakresie kompetencji, którymi dysponowali. Miało też być podkreśleniem, że w żadnej mierze nie zamierzają w swych działaniach dbać szczególnie o interesy ugrupowania politycznego, do którego należą. Przyłapałem się na tym, że im bardziej ktoś zapewniał, tym większą nieufność we mnie budził. I nie tylko we mnie. "Jak mam ufać człowiekowi, który przekraczając próg urzędu nagle przestaje mieć poglądy?" - pytała mnie wówczas pewna nastolatka.

Są w Polsce miejsca, gdzie katolicy nie stanowią 95 procent mieszkańców. Zdarza się, że przedstawiciele różnych wyznań rywalizują między sobą o to, którzy z nich prowadzą lepsze, bardziej chrześcijańskie życie. W jednym z takich miejsc usłyszałem anegdotę o katoliku, który "dla dobra wiary zaparł się wiary". Bohater historyjki wracał późnym wieczorem na rowerze z gospody, w której za kołnierz nie wylewał. Mocno pijany nie zdołał się utrzymać na drodze i wpadł do rowu, odnosząc przy tym poważne kontuzje. Gdy został znaleziony, krzyczał podobno "Nie jestem katolikiem! Nie jestem katolikiem!". Nie chciał, aby jego upadek (w sensie dosłownym i przenośnym) zaszkodził opinii całej wspólnoty wiary, do której należał i którą reprezentował.

Obydwie przytoczone wyżej opowieści kojarzą mi się z sytuacją, jaka powstała ostatnio wokół prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Ten znany prawnik otrzymał wysokie papieskie odznaczenie. Nie dość, że je przyjął, to jeszcze zrobił to publicznie, nie chowając tego faktu przed mediami. Mało tego. "Jestem szczęśliwy, bo jestem Polakiem, chrześcijaninem i katolikiem. To Kościołowi zawdzięczamy w dużej mierze to, że po latach zaborów i totalitaryzmów możemy mówić i myśleć po polsku" - skomentował całe wydarzenie. Nie trzeba było długo czekać. Zaraz posypały się na niego gromy, inwektywy i oskarżenia, że przyjęcie kościelnego medalu wpłynie na jego bezstronność.

DEON.PL POLECA

Nie trzeba było długo czekać, by pojawiło się w przestrzeni publicznej pytanie: "Czy prezes Trybunału Konstytucyjnego ma prawo być katolikiem?". Dokładnie tak zostało sformułowane. Aż się prosi je rozszerzyć. Czy ma prawo być katolikiem Prezydent RP, premier, każdy minister? Ale też czy ma prawo być katolikiem na przykład burmistrz, w którego gestii leżą różne decyzje dotyczące miejscowej parafii?

Biorąc pod uwagę nasilającą się tendencję do radykalizowania nie tyle postaw, ile żądań, można się spodziewać postulatu, by ludzie obejmujący ważne funkcje i urzędy byli prześwietlani pod kątem swojej wiary i religijności. A jeśli należą do Kościoła albo innej wspólnoty, niech w obecności świadków z nich występują i publicznie wyrzekają się wiary. W imię tolerancji, niezawisłości i niezależności.

Tylko na pozór brzmi to absurdalnie. Czasy, gdy przyznawanie się do wiary uniemożliwiało obejmowanie wyższych, decyzyjnych stanowisk, wcale nie minęły. Nie tak znowu dawno pewien deklarujący się jako praktykujący katolik włoski polityk nie został unijnym komisarzem do spraw sprawiedliwości, ponieważ postawiono w wątpliwość jego zdolność do podjęcia działalności politycznej w sferze praw obywatelskich. Ile trzeba, aby podobny mechanizm przenieść do naszego kraju?

Wyznawanej wiary nie da się zostawić w szatni, na portierni czy wycieraczce. Człowiek wierzący ma obowiązek się nią kierować nie tylko w życiu prywatnym, ale również zawodowym. Stawianie w wątpliwość prawa człowieka do postępowania według jej wskazań, gdy obejmuje się jakiś urząd albo funkcję, może doprowadzić do bardzo groźnych skutków. Dlatego nie można lekceważyć wydarzeń, które mają miejsce wokół prezesa Trybunału Konstytucyjnego po przyjęciu przez niego koleśnego medalu i publicznym wyznaniu "Jestem Polakiem, chrześcijaninem, katolikiem". Chociaż niektórzy chętnie zrównaliby ich rangę z memami wyśmiewającymi poświęcenie fastfoodu w Żywcu albo windy w budynku mieszczącym Urząd Miejski i starostwo w Brzesku. W tej pierwszej kwestii chodzi o principia. W drugiej chyba jednak głównie o ozdobniki.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wiara na wycieraczce
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.