Śledzenie historii ruchów antyfeministycznych pozwoliło mi przekonać się, że jednym z najbardziej wyświechtanych argumentów przeciw uznaniu kobiet za równe mężczyznom, jest fakt posiadania przez nie hormonów, które to mają wywoływać niestabilność emocjonalną. Ciekawe, że mimo rozwoju nauki - i raczej łatwego dostępu do wiedzy - wciąż zdarzają się wykształcone osoby, które posługują się tego typu retoryką.
Śledzenie historii ruchów antyfeministycznych pozwoliło mi przekonać się, że jednym z najbardziej wyświechtanych argumentów przeciw uznaniu kobiet za równe mężczyznom, jest fakt posiadania przez nie hormonów, które to mają wywoływać niestabilność emocjonalną. Ciekawe, że mimo rozwoju nauki - i raczej łatwego dostępu do wiedzy - wciąż zdarzają się wykształcone osoby, które posługują się tego typu retoryką.