Ewa Liegman
Codziennie pytam siebie, czy wierzę w życie wieczne. Bo jeśli tak, to czemu tak bardzo boję się śmierci? Co mnie zniewala, trzyma kurczowo, przed czym uciekam, z czym nie chcę się mierzyć? Z wielkim szacunkiem myślę o świętości, nie mam wątpliwości, że jest niepozorna jak ziarnko gorczycy wrzucone w ziemię lub jak dziecko żyjące parę minut.
Codziennie pytam siebie, czy wierzę w życie wieczne. Bo jeśli tak, to czemu tak bardzo boję się śmierci? Co mnie zniewala, trzyma kurczowo, przed czym uciekam, z czym nie chcę się mierzyć? Z wielkim szacunkiem myślę o świętości, nie mam wątpliwości, że jest niepozorna jak ziarnko gorczycy wrzucone w ziemię lub jak dziecko żyjące parę minut.
Ewa Liegman
Od sześciu lat codzienność spędzam w hospicjum dziecięcym, na granicy śmierci i życia i wciąż zadaję sobie pytanie: czy jestem za życiem i co to znaczy? Dziś nie mam wątpliwości, że uczymy się tego przez całą naszą wędrówkę po świecie, a poprzeczka jest bardzo wysoka.
Od sześciu lat codzienność spędzam w hospicjum dziecięcym, na granicy śmierci i życia i wciąż zadaję sobie pytanie: czy jestem za życiem i co to znaczy? Dziś nie mam wątpliwości, że uczymy się tego przez całą naszą wędrówkę po świecie, a poprzeczka jest bardzo wysoka.
"W hospicjum stajemy się kolekcjonerami chwil – każdego śladu, oddechu, odciśniętych stópek i rączek dzieci, które na chwilę przyszły na świat" - mówi Ewa Liegman, pracująca w Hospicjum Pomorze Dzieciom.
"W hospicjum stajemy się kolekcjonerami chwil – każdego śladu, oddechu, odciśniętych stópek i rączek dzieci, które na chwilę przyszły na świat" - mówi Ewa Liegman, pracująca w Hospicjum Pomorze Dzieciom.