Jest to opowieść o dwóch Braciach Albertach - Jerzym Marszałkowiczu i Adamie Chmielowskim. Wspólny mianownik to ich spojrzenie, które ciężko unieść, za którym nie nadążamy - jego ewangeliczny zasięg w pierwszej kolejności irytuje, aby ostatecznie przyznać, że po prostu nas przerasta. Niewiele słów, ogromna inteligencja i radykalność w naśladowaniu Chrystusa; radykalność, której nie rozumiemy, która nas onieśmiela i zawstydza, ale nigdy nie poniża. Bez patosu, z ogromnym szacunkiem, bardzo nam bliscy, szczególnie, kiedy ogrzewamy się ciepłem pochodzącym nie tyle z prowadzonych przezeń ogrzewalni, ale "skrojonym" z ich powszedniości.
Jest to opowieść o dwóch Braciach Albertach - Jerzym Marszałkowiczu i Adamie Chmielowskim. Wspólny mianownik to ich spojrzenie, które ciężko unieść, za którym nie nadążamy - jego ewangeliczny zasięg w pierwszej kolejności irytuje, aby ostatecznie przyznać, że po prostu nas przerasta. Niewiele słów, ogromna inteligencja i radykalność w naśladowaniu Chrystusa; radykalność, której nie rozumiemy, która nas onieśmiela i zawstydza, ale nigdy nie poniża. Bez patosu, z ogromnym szacunkiem, bardzo nam bliscy, szczególnie, kiedy ogrzewamy się ciepłem pochodzącym nie tyle z prowadzonych przezeń ogrzewalni, ale "skrojonym" z ich powszedniości.