Obserwując różne debaty światopoglądowe, także te w przestrzeni religijnej, odnoszę wrażenie, że w wielu z nich nie chodzi już o drugiego człowieka, o pokazanie mu innej perspektywy, innej możliwości, nie chodzi nawet o dyskusję, ale o udowodnienie sobie, swojej grupie i ewentualnie (ale niekoniecznie) innym "najlepszości" swoich poglądów.
Obserwując różne debaty światopoglądowe, także te w przestrzeni religijnej, odnoszę wrażenie, że w wielu z nich nie chodzi już o drugiego człowieka, o pokazanie mu innej perspektywy, innej możliwości, nie chodzi nawet o dyskusję, ale o udowodnienie sobie, swojej grupie i ewentualnie (ale niekoniecznie) innym "najlepszości" swoich poglądów.
{{ article.published_at }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}
{{ article.description }}