Mamy dziś w Kościele naprawdę sporo wydarzeń dla małżonków, organizowanych po to, by pomagać umacniać więź małżeńską czy przezwyciężać kryzysy. Problem jest jednak taki, że potrzebujący wsparcia małżonkowie dowiadują się o nich z internetu. Albo od znajomych. Nie z kazania, nie z konfesjonału, nie od księdza. Gdyby za płomiennymi kazaniami o nierozerwalności sakramentalnych małżeństw poszły też komunikaty o dobrych praktykach i miejscach oraz wspólnotach, które małżeństwa wspierają, byłaby większa szansa, że Kościół zacznie się ludziom kojarzyć z miejscem, w którym można uratować swoje małżeństwo.
Mamy dziś w Kościele naprawdę sporo wydarzeń dla małżonków, organizowanych po to, by pomagać umacniać więź małżeńską czy przezwyciężać kryzysy. Problem jest jednak taki, że potrzebujący wsparcia małżonkowie dowiadują się o nich z internetu. Albo od znajomych. Nie z kazania, nie z konfesjonału, nie od księdza. Gdyby za płomiennymi kazaniami o nierozerwalności sakramentalnych małżeństw poszły też komunikaty o dobrych praktykach i miejscach oraz wspólnotach, które małżeństwa wspierają, byłaby większa szansa, że Kościół zacznie się ludziom kojarzyć z miejscem, w którym można uratować swoje małżeństwo.