Boża miłość i bezstronność - rozważanie

Trzeba stracić wszystko i głębiej oddać siebie, by rozpoznać miłość Boga jako podstawę wszystkiego
Jacek Bolewski SJ

Doszliśmy do wniosku1, że ignacjańskie pojęcie indiferentia lepiej oddać po polsku jako "bezstronność", unikając budzącej nieporozumienia "obojętności". Wspomnieliśmy także za św. Ignacym o "stopniach" bezstronności, pozostawiając otwartą kwestię, jak je rozróżnić w świetle Ćwiczeń. Końcowe rozważania sygnalizowały tajemniczą bezstronność Boga w świetle Ewangelii (Mt 5, 45-48; Łk 6, 36), otwierając się zarazem na jej mistyczny wymiar. Obecnie spróbuję to wszystko częściowo choćby rozwinąć.

Stopnie bezstronności

Jak pisałem wcześniej, Ignacy raz użył określenia "bezstronność [indiferentia] drugiego stopnia" w miejsce "drugiego stopnia pokory", rozważanego w Ćwiczeniach. Nie znaczy to jednak, że właśnie trzeci stopień pokory odpowiada wyższemu stopniowi bezstronności. Trzeba szukać w innym kierunku.

Skorzystam z uwag Wacława Królikowskiego SJ, który nawiązuje do hiszpańskiego znawcy Ćwiczeń - Ignacego Casanovasa SJ: ignacjańska obojętność "może mieć różne stopnie. Obojętny jest ktoś, kto pomimo odczuwania w sobie jakichś nieuporządkowanych potrzeb i pragnień, nie ulega im i ich nie zaspokaja. Wyższym stopniem obojętności jest wykluczenie wszelkich upodobań nieuporządkowanych i ukierunkowanie woli na wybieranie w stałej wolności serca. Jednak najbardziej obojętni duchowo jesteśmy wówczas, gdy potrafimy, ćwicząc się duchowo z pomocą łaski Bożej, kształtować także nasze najgłębsze uczucia, wyciszając własne preferencje instynktowne i niechciane emocje. «Jeśli chcemy zatem, aby nasza obojętność była doskonała, stała i skuteczna - pisze Ignacy Casanovas SJ - należy się starać, aby taka była na poziomie postaw, potrzeb i uczuć. Nie zdołamy osiągnąć takiego stanu, dopóki nasza dusza, wsparta łaską Bożą, nie usunie z siebie wszystkich uczuć nieuporządkowanych, pozwalając swobodnie zamieszkać w sobie miłości Bożej i miłując stworzenia jedynie w Nim i dla Niego»"2.

W pierwszej chwili to rozróżnienie przekonuje. Na pierwszym stopniu istnieją jeszcze w ludzkim wnętrzu nieuporządkowane przywiązania, człowiek jednak im nie ulega. Na drugim stopniu takich przywiązań już nie ma, ale istnieją uczucia nieuporządkowane, preferencje czy emocje, którym nadal należy się przeciwstawiać, ponieważ dopiero na trzecim stopniu człowiek staje się od nich wolny. Kolejne stopnie, zwłaszcza trzeci, są osiągane z pomocą łaski Bożej, która wspiera wysiłek "wykluczania" i "wyciszania" nieuporządkowania. Powyższe refleksje zakładają słusznie, że przywiązania wynikają z uczuć i naturalnych preferencji, więc uporządkowanie ludzkiego wnętrza wymaga działania na głębszym poziomie. Pozostaje wszakże pytanie, jak owo działanie może być efektywne. Na czym ma polegać "usunięcie" nieuporządkowanych uczuć z wnętrza, by "swobodnie zamieszkała" w nim Boża miłość?

Łaska Boża, która pomaga "usuwać" uczucia, hamujące jej działanie, to nic innego jak Boża miłość, która powołała człowieka do życia. Ta miłość działa w nas nie tylko u początku życia jako "bezpośrednie" działanie Boga, stwarzającego ludzką "duszę duchową", czyli to, co w nas najgłębsze (por. KKK 366). Boża miłość nieustannie podtrzymuje nasze życie. W świetle słynnego hymnu św. Pawła każdy człowiek może przyjąć: bez miłości byłbym niczym (por. 1 Kor 13, 1-3). Skoro nie jestem niczym, to jestem - miłowany, czyli jest we mnie miłość, oznaka stworzenia przez Boga, który jest miłością. Jednak obok tej początkowej miłości, działającej w nas od poczęcia jako łaska pierworodna3, działa też grzech pierworodny i jego skutki, przejawiające się właśnie w nieuporządkowaniu naszego wnętrza.

Jeśli przeto ludzkie działanie ma coraz pełniej otwierać się na Bożą miłość, konieczne jest, aby mocą tej miłości przeciwstawiać się temu wszystkiemu, co w naszym wnętrzu jej się opiera. Wymaga to dwojakiego wysiłku: z jednej strony - poddawania się działającej w nas Bożej miłości, z drugiej - opierania się nieuporządkowaniu, które wciąż usiłuje nas odwrócić od oddania siebie Bogu.

W tej perspektywie staje się jaśniejsze, jak możemy osiągać i jak przejawiają się trzy stopnie bezstronności wobec tego, co dzieje się w naszym wnętrzu. To trzy fazy naszego poddawania się Bożej miłości. W pierwszej dominuje ludzki wysiłek, aby nie poddawać się temu, co nas oddala od Boga. W drugiej fazie wysiłek ustępuje spokojnemu trwaniu przy Bogu, któremu już nie przeszkadzają przeciwne poruszenia - nie muszą one ustać całkowicie, bo wystarcza, że jako bardziej powierzchowne nie naruszają głębszego pokoju - daru Bożej miłości. Trzecia, najgłębsza faza przejawia się jako tak przemożne działanie Bożej miłości, że prowadzi także do działania całkowicie jej poddanego: może to być z jednej strony mistyczne "pochwycenie", w którym całe ludzkie działanie jest "oglądaniem" Boga, albo z drugiej strony - kontemplacja w działaniu, gdzie mistyczne doświadczenie, zamiast odrywać człowieka od codziennego działania, całkowicie je przenika w bliskiej Ignacemu postawie in actione contemplativus.

Oddanie siebie Bogu

Powyższa wizja stopni bezstronności wyłania się także z Ćwiczeń duchownych św. Ignacego. Pierwszej fazie odpowiada ludzkie działanie określone jako agere contra, czynne przeciwstawianie się przywiązaniom. Przejście do drugiej i trzeciej fazy wiąże się z rosnącym znaczeniem modlitwy. Najpierw ma to być prośba do Boga, żeby "poruszył moją wolę i uświadomił mi, co powinienem uczynić" (Ćd 180). Owocem modlitwy będzie zrozumienie, że miłość skłaniająca do wyboru danej rzeczy pochodzi "z miłości Bożej"; dlatego mam "odczuwać przede wszystkim w sobie samym, że ta miłość do rzeczy wybranej, większa lub mniejsza, skierowana jest tylko i wyłącznie ku Stwórcy i Panu" (Ćd 184).

Nie jednak "odczuwanie" Bożej miłości jest najważniejsze, lecz otwarcie się na nią - w postawie oddania siebie. Ten ostatni, decydujący krok ukazuje wieńcząca Ćwiczenia Kontemplacja pomocna do uzyskania miłości (Ad amorem), gdzie możliwość "oglądania" Bożego działania we wszystkim wypływa z modlitwy, która stanowi serce kontemplacji: "Zabierz, Panie, i przyjmij" - i w tej postawie człowiek oddaje Bogu całego siebie, prosząc o: "miłość Twoją i łaskę, bo to mi wystarcza" (Ćd 234)4.

Dodatkowe światło na ignacjańską bezstronność jako oddanie siebie Bogu znajdujemy w refleksji największych teologów XX wieku, a zarazem dogłębnych znawców i komentatorów ignacjańskiej duchowości: jezuity Karla Rahnera i Hansa Ursa von Balthasara, który także był członkiem Towarzystwa Jezusowego przez ponad dwadzieścia lat (1929-1950).

Rahner odróżnia w indyferencji dwa wymiary5: z jednej strony jej "naturalną i nadprzyrodzoną" podstawę, wpisaną w konkretne ludzkie życie, z drugiej strony realizowanie tej "podstawowej struktury" na drodze działania, przez które człowiek ma "stawać się indyferentny". Zatem to, co dane, pozostaje zarazem zadane: "to, czym jesteśmy jako istoty świadome, dysponujące sobą w sposób wolny, jest także zadaniem naszego życia. Mamy usposobić się do indyferencji, stać się indyferentni". Potrzeba wzrastania w indyferencji wiąże się z nieuporządkowaniem, w którym przejawia się głęboki, radykalny egoizm ludzkiej natury skażonej przez grzech pierworodny.

Ten egoizm musi być przezwyciężony w codziennym umieraniu pośród naszego życia, w oddaniu swego życia i siebie na wzór wcielonego Syna Bożego, który jest "czystą receptywnością, czystym przyjmowaniem od Ojca i czystym powrotem do rzeczywistości Ojca". Dlatego indyferencja, "na pozór tylko filozoficzna, u korzeni naszego życia objętego łaską i jako zadanie naszej wolności, jest udziałem w życiu Chrystusa" - w Jego oddaniu siebie we wszystkim Ojcu, Bogu bogatemu w miłosierdzie.

 

Oddanie siebie jako jedyny sposób, aby poddawać się nie egoizmowi miłości własnej, tylko miłości Boga, wiąże się w oczach Rahnera z pokorą, w której nie chodzi o "heroizm, ale o uśmiechniętą, uprzejmą postawę, bez przydawania sobie ważności". Pod koniec życia wielki teolog opisywał tę postawę jako "cierpliwość wobec siebie"6: człowiek "cierpliwy jest oddany" (gelassen). Godzi się ze swoją niedoskonałością, z ciągle nieudanymi próbami jej przezwyciężenia, które budzą jego niecierpliwość. On jednak pozostaje cierpliwy także "wobec swej niecierpliwości, rezygnuje tak oddany i prawie pogodny z ostatecznego pogodzenia z samym sobą". Nie wie, "skąd właściwie pochodzi to jego oddanie [Gelassenheit], w którym oddaje siebie samego". W swej cierpliwości "jest oddany [der Gelassene] i w ten sposób wolny".

Znamienne, że rozważania von Balthasara, przy wszystkich różnicach dzielących obu teologów, są w odniesieniu do indyferencji podobne. Również on odwołuje się do pojęcia "oddania" (Gelassenheit), w którym widzi zgoła niemiecki odpowiednik łacińskiej indifferentia. Gdy więc rozróżnia trzy formy indyferencji, mówi wprost o trzech formach oddania7. Znajdujemy tu rozróżnione wyżej trzy stopnie bezstronności, choć ich związek z oddaniem siebie Bogu jest opisany w odmienny sposób.

Pierwsza forma to według Balthasara bezstronność u ludzi, którzy jako poczęci z grzechem pierworodnym muszą do niej dążyć - od strony negatywnej przez uwalnianie się od nieuporządkowania, zaś od strony pozytywnej - przez otwieranie się na Bożą miłość, i to nie tylko jako stwarzającą, ale jako stanowiącą odwieczne przeznaczenie człowieka. W sensie pozytywnym idzie więc o fundamentalny wybór miłości, objawiającej się nam osobiście w Chrystusie: "To Chrystus wybiera; my wybieramy to, co On wybiera dla nas". Albowiem: "Zostaliśmy stworzeni dla tej rzeczywistości, która została dla nas odwiecznie wybrana przez Boga; wybierając wybór Boga, realizujemy naszą własną ideę tak, jak istnieje ona w Bogu, i to jest najwyższą wolnością".

Mamy zatem oddać Bogu "swoje przywiązania w taki sposób, że nie determinuje ich skłonność ani do zachowania, ani do niezachowania uzyskanych rzeczy". To zostawienie czy oddanie (lassen) będzie zawsze trudne dla "człowieka naturalnego, i dlatego dla uzyskania prawdziwego «oddania» (Gelassenheit) należy «prosić»" Boga nie tylko o to, by "pozbawił mnie uzyskanych rzeczy", ale w postawie całkowitego oddania siebie Jemu. Na tej drodze dokonuje się "wyjście człowieka z siebie dla «wielbienia Boga, oddawania Mu czci i służenia». Tylko w tym transcendowaniu siebie człowiek «zbawia swoją duszę»".

Druga i trzecia forma wiąże się z oddaniem siebie u Maryi oraz Jezusa, wolnych od grzechu. Wspólne jest to, że Syn i Matka nie mają potrzeby "walczyć, aby się uwolnić od nieuporządkowanych przywiązań". Oboje są nieustannie oddani woli Bożej, ale różnica przejawia się w tym, że człowieczeństwo Maryi miało "charakter czysto stworzony" - w odróżnieniu od Jezusa, w którym człowieczeństwo uczestniczyło w odwieczności Jego boskości. Dlatego, zdaniem Balthasara, oddanie siebie Maryi nie wykluczało "niezrozumienia" tajemnicy misji Syna, z którą On - jako Syn Boży - utożsamiał się od samego Wcielenia.

To niezrozumienie towarzyszyło Matce "aż do krzyża", choć jednocześnie Jej akceptacja woli Bożej "obejmuje to niezrozumienie". Dlatego modlimy się do Niej w Ćwiczeniach, aby nas "doprowadziła do właściwego punktu wyjścia - uwolnienia od wszystkich «nieuporządkowanych przywiązań», postawy indiferencia bezwarunkowego mówienia «Tak» służebnicy Pana - do punktu, który Ona dobrze zna, gdyż wyszła z niego wcześniej od wszystkich innych".

Postawa oddania siebie jako Gelassenheit, w której i Rahner, i Balthasar upatrują sens indyferencji, prowadzi do celu, jakim jest oddanie się w pełni Bożej miłości. Jezus i Maryja wskazują spełnienie dążenia, trwającego u pozostałych ludzi do końca życia. Średniowieczni mistycy niemieccy, poczynając od Mistrza Eckharta i Jana Taulera, wskazywali właśnie na Gelassenheit jako postawę, która już obecnie daje człowiekowi przeżycie tego, co dopełni się w otwarciu się na Bożą miłość, oglądaną w niebie twarzą w twarz (por. 1 Kor 13, 12). Wtedy pojmiemy bez reszty tajemnicę bezstronności Bożej miłości.

Bezstronna miłość

Przypomnijmy: Boża miłość objawia się w Ewangelii w sposób bezstronny wobec różnicy, czy ludzie są dobrzy, czy źli, gdyż: On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mt 5, 45). I Jezus dodaje: Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny (Łk 6, 36). Słynna Simone Weil komentowała te słowa: "Tak więc ślepa bezstronność [indifférence] bezwładnej materii, ta nieubłagana prawidłowość porządku świata, absolutnie nieczuła na przymioty ludzi i przez to tak często oskarżana o niesprawiedliwość - właśnie ona przedstawiona jest duszy ludzkiej jako wzór doskonałości. Jest to myśl o tak wielkiej głębi, że nie jesteśmy dziś nawet zdolni do jej uchwycenia"8.

W innym miejscu dodawała: Chrystus "wzywa nas, abyśmy patrzyli na tę właśnie obojętność [indifférence] jako na najistotniejszy wyraz doskonałości naszego Ojca niebieskiego i naśladowali ją. Naśladować tę obojętność, to po prostu zgadzać się na nią, aprobować istnienie wszystkiego, co istnieje, włącznie ze złem, z wyjątkiem tej tylko cząstki zła, do której możemy i winniśmy nie dopuścić"9. I jeszcze: "Wcielenie. Bóg jest słaby, bo jest bezstronny. Zsyła promienie słońca zarówno dobrym, jak złym. Tej obojętności Ojca odpowiada słabość Chrystusa"10.

Chrystusowa "słabość" objawia się na drodze Krzyża jako moc miłości, po ludzku niepojętej, skoro zamiast ukarać tych, którzy Go krzyżowali, wcielony Bóg okazuje miłość, modląc się za nich, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34). Kontemplując Ukrzyżowanego, w ostatnim akcie ziemskiego życia oddającego siebie Ojcu - Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego (Łk 23, 46) - widzimy również Ojca, zgodnie ze słowami Syna: Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca (J 14, 9). Nie tylko, jak uważała Weil, "obojętności Ojca odpowiada słabość Chrystusa", ale głębiej: oddaniu siebie Syna jako najwyższej miłości odpowiada miłość Ojca, dająca w Synu siebie samego. To, co sprawia wrażenie bezstronności Boga wobec złego, jawi się jako "stronnicza" miłość, obejmująca grzeszników i dlatego budząca zgorszenie tych, którzy jako sprawiedliwi liczyli na to, że raczej oni zasłużą na wyróżnienie. Jednak i ta "stronnicza" miłość ostatecznie jawi się jako bezstronna, skoro nie tylko przygarnia syna marnotrawnego, grzesznego, lecz i drugiego zapewnia: Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do ciebie należy (Łk 15, 31). Daje do myślenia to, że trzeba stracić wszystko czy głębiej oddać siebie, by rozpoznać miłość Boga jako podstawę wszystkiego.

Przypisy

1. Por. J. Bolewski SJ, Boska bezstronność. Przeciw obojętności, "Życie Duchowe", 60/2009, s. 98-105.

2. W. Królikowski SJ, Duchowy rozwój. Dynamika "Ćwiczeń Duchowych" św. Ignacego Loyoli, Kraków 2005, s. 26.

3. Por. J. Bolewski SJ, I-lustracja Niepokalanej, Niepokalanów 2007, s. 238-239, 262.

4. Polskie przekłady niepotrzebnie wstawiają "tylko" miłość i łaskę, jakby Boża miłość "wykluczała" pozostałe dary, zamiast - jak jest naprawdę - je obejmować.

5. Por. K. Rahner SJ, Meditations on Priestly Life, London 1974, s. 30-37.

6. Dalej opieram się na: K. Rahner SJ, Über die intellektuelle Gedult mit sich selbst, [w:] K. Rahner SJ, Schriften zur Theologie, t. XV, Zürich 1983, s. 303-314.

7. H. U. von Balthasar, Drei Formen der Gelassenheit (1981). Korzystam dalej z włoskiego przekładu: Tre forme di abbandono, [w:] H. U. von Balthasar, Homo creatus est. Saggi teologici - V, Brescia 1991, s. 33-40.

8. S. Weil, Zakorzenienie i inne fragmenty, Warszawa 1961, s. 313.

9. S. Weil, Świadomość nadprzyrodzona. Wybór myśli, Warszawa 1986, s. 118.

10. Tamże, s. 90. Zauważamy, że polscy tłumacze Simone Weil stosują zamiennie "bezstronność" i obojętność"; nie muszę dodawać, że jako odpowiednik indifference w sensie ignacjańskim preferuję pierwsze pojęcie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Boża miłość i bezstronność - rozważanie
Komentarze (4)
PW
Paweł W.
21 maja 2012, 15:42
O. Jacek Bolewski to był wielki i dobry człowiek, gigant ducha. Jezuici mogą być z niego dumni. Oby takich było więcej.
A
Alu
3 grudnia 2011, 19:41
" Kochaj, miluj i rob co chcesz"( za sw. Augustynem ).
Grażyna Urbaniak
3 stycznia 2011, 16:23
  Pan jedynie jest godzien wszelkiej chwały Amen. A któż jak nie godzien wszelkiej chwały Pan ustanowił Ją Królową nieba i ziemi. A co ze świętymi? Nie można ich prosić o orędownictwo?
B
Bogusław
3 stycznia 2011, 16:10
 "Dlatego modlimy się do Niej w Ćwiczeniach, aby nas „doprowadziła do właściwego punktu wyjścia – uwolnienia od wszystkich"- człowieku czy Ty Boga się nie boisz, powiedz mi gdzie jest w Biblii napisane, żeby do Marii modlić się. Pan jedynie jest godzien wszelkiej chwały Amen.