Święto bezimiennych świętych

(fot. Daniele D'Andreti / Unsplash)

Oprócz tych oficjalnie wyniesionych do chwały, są również i tacy, którzy nigdy formalnie nie zostali ogłoszeni świętymi, ale nimi są. Dzisiejsze święto, jest przede wszystkim ich świętem.

Konstytucja Dogmatyczna o Kościele Soboru Watykańskiego II jasno potwierdza prawdę o powszechnym powołaniu wszystkich do świętości. Bóg nas stworzył dla siebie i chce nas mieć u siebie w domu. Bóg pragnie zbawienia nas wszystkich, On jest Ojcem wszystkich, źródłem naszego życia i szczęścia. Bóg nikogo nie wyklucza, nie ustanawia konkretnej liczby osób, którzy mogliby się "załapać" do nieba. My ludzie, owszem, w naszym egotycznym rozumowaniu, takie liczby chętnie byśmy widzieli i najchętniej widzielibyśmy siebie w gronie zbawionych, a naszych nieprzyjaciół na zgoła przeciwnym biegunie. Pamiętam w czasie moich studiów na KUL-u wynajmowaliśmy z grupa kolegów mieszkanie od jednej ze starszych pań, która pod wyraźnym wpływem nauczana Świadków Jehowy, wiedząc, że jesteśmy studentami katolickiej uczelni, często prowokująco zadawała nam pytanie, "ile osób będzie zbawionych"? Po czym nie czekając na naszą odpowiedź cytowała dzisiejszy fragment z Apokalipsy o 144 tysiącach zbawionych, i zaraz dodawała, "i co panowie na to”? Próbowaliśmy jej tłumaczyć, że to liczby symboliczne, oznaczające po prostu wielość, ale żadne argumenty do niej nie docierały. 144 tysiące i ani jeden więcej, ani jeden mniej, kropka!

Kościół ukazuje nam przed oczami świętych, którzy zostali oficjalnie wyniesieni do grona świętych i błogosławionych. Ich życie zostało dokładnie przebadane, a to, co powiedzieli i napisali - dokładnie przeanalizowane pod kontem poprawności ortodoksyjnej. Wymagane były zeznania świadków potwierdzających świętość ich życia łącznie z najważniejszym świadkiem - Bogiem samym, który poprzez cud ostatecznie potwierdzał ich świętość. Wyniesieni na ołtarze są dla nas przykładem do naśladowania, ale nie tylko. Są oni naszymi patronami i orędownikami. Ich szczęściem w niebie jest czynić dobro na ziemi (św. Teresa od Dzieciątka Jezus), dlatego możemy ich prosić o pomoc i o modlitwę za nami. Wyniesieni do chwały ołtarzy świecą przykładem. Są światłem na świeczniku, które świeci wszystkim. Nie osiągnęli świętości od razu. Trzeba było czasu, a niejednokrotnie potu i krwi, by ostatecznie potwierdzić swoją wierność Bogu i miłość do człowieka. Prawda o świętych obcowaniu niesie ze sobą pocieszające przesłanie dla nas o tym, że nie jesteśmy sami w naszej wędrówce do świętości. Kościół zbawionych uczestniczy aktywnie w życiu kościoła pielgrzymującego na ziemi. 

Oprócz tych oficjalnie wyniesionych do chwały świętych w Kościele, są również i tacy, którzy nigdy formalnie nie zostali ogłoszeni świętymi, ale świętymi są. Dzisiejsze święto, jest przede wszystkim ich świętem. To ci, którzy swoim życiem potwierdzali swoją miłość do Boga i w służbie człowiekowi ukazywali oblicze Jezusa, który nie przyszedł, aby mu służono, ale aby służyć i oddać swoje żyje za okup za wielu (Mk10,45). Ich życie było najczęściej ciche, niepozorne i zwyczajne a jednak nabrzmiałe świętością.

Pamiętam jako duszpasterz akademicki pracujący w Ośrodku „Xaverianum” w Opolu, mogłem co roku być świadkiem uroczystości ku czci św. Franciszka Ksawerego, podczas której nagradzane były osoby czyniące dobro dla innych w sposób bezinteresowny. Kiedyś do nagrody wytypowane zostały dwie starsze panie na emeryturze, które ze swoich skromnych dochodów przygotowywały codziennie zupę dla kilkunastu bezdomnych. Ktoś by powiedział, "wielka rzecz. Są przecież inni, którzy dają miliony na cele charytatywne". Owszem, ale czy w logice ewangelicznej nie chodzi bardziej o małe rzeczy czynione z wielką miłością niż spektakularne dobro czynione w blasku fleszy i społecznościowych like’ów? W tym miejscu przychodzi na myśl scena ewangeliczna, w której Pan Jezus chwali bardziej ubogą wdowę, która wrzuciła grosik do skarbca świątyni, niż tych, którzy wrzucali wiele z tego, co im zbywało (Łk21,1-4).

O pokornych świętych, czyniących małe rzeczy z wielką miłością mówi Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii. To są błogosławieni, a więc szczęśliwi, gdyż żyli błogosławieństwami, które stanowią swoisty moralny manifest chrześcijańskiego życia. Jeśli popatrzymy na 8 błogosławieństw, które Pan dziś wygłasza, to one wszystkie mają jedną cechę wspólną. One mówią o tych, dla których Bóg był najważniejszy, dla których Bóg był wszystkim.

"Błogosławieni ubodzy w duchu..." - a więc ci, którzy wiedzą, że wszystko jest darem, niczym się nie chełpią jako swoją własnością i z pokorą przeżywają dzień po dniu w głębokim poczuciu obdarowania. Do nich należy królestwo niebieskie, gdyż w niebie nie ma ludzi pysznych, ale pokorne i wdzięczne dusze trwające w nieustannym uwielbieniu Boga za Jego dobroć. "Błogosławieni, którzy się smucą..." to ci, którzy są smutni dlatego, że Bóg nie jest poznany i kochany. Oni będą pocieszeni, gdy kiedyś zobaczą triumf Bożego Miłosierdzia i wszelkie kolano zgięte pokornie przed miłosiernym i dobrym Bogiem. "Błogosławieni cisi..."- a więc ci, którzy Boga biorą za swojego obrońcę. Nie szarpią się z innymi i nie dochodzą swoich praw na siłę, ale wznoszą swój wzrok ku Temu, który ma moc, by ich wziąć w obronę i doprowadzić do ziemi obiecanej. "Błogosławieni, którzy pragną i łakną sprawiedliwości...", to ci, którzy cierpią niesprawiedliwość i wyrządzana jest im krzywda, ale nie złorzeczą i nie odpowiadają tym samym. Oni ujrzą dzień, kiedy zniknie wszelka niesprawiedliwość i Bóg będzie wszystkim we wszystkim. "Błogosławieni miłosierni....", to ci, którzy czynią miłosierdzie, służą ubogim, w nich dostrzegając obecność Chrystusa i przez dobroć próbują kruszyć twarde i uparte serca ludzkie. Oni dostąpią miłosierdzia. "Błogosławieni czystego serca..." to ci, którzy pozwolili na to, by Bóg wypełnił całe ich życie, którzy nie czynią sobie bożków i nie oddają czci rzeczom stworzonym. Oni będą oglądać Boga, znajdą się w Nim i w Nim trwać będą na wieki. "Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój..." to ci, którzy wierzą, że najskuteczniejszą drogą do zmiany tego świata nie jest przemoc i siła, ale miłość i dobro. To ci, którzy zło dobrem zwyciężają i nie dają się wciągnąć w diabelską logikę odwetu i zemsty. Oni będą nazwani Synami Bożymi. "Błogosławieni, którzy są prześladowani dla Chrystusa..." to ci, którzy naśladują Pana w Jego uniżeniu, upokorzeniu i odrzuceniu. Oni otrzymają mieszkanie na wieki w królestwie Boga.

Święci są prawdziwie błogosławieni, czyli szczęśliwi. Świętymi powinni być wszyscy chrześcijanie. Na początku chrześcijaństwa, kiedy Paweł pisał swoje listy do gmin chrześcijańskich, wyznawców Chrystusa nazywał świętymi. Paweł pisał do świętych, którzy są w kościele. Wtedy być chrześcijaninem oznaczało być po prostu świętym. Trudno było w ogóle pomyśleć o chrześcijanach, którzy by nie byli świętymi. Czy my dzisiaj możemy tak powiedzieć o sobie? Niech święci zapalą w nas pragnienie podążania drogami Ewangelii, abyśmy wszyscy osiągnęli świętość i oglądali Boga w wieczności.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Święto bezimiennych świętych
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.