Czy chrześcijanin cierpi inaczej niż buddysta?

(fot. shutterstock.com)
ks. dr Krzysztof Niedałtowski

Tajemnica cierpienia. Każdy z nas się z nią styka, choć zrozumieć ją jest niesłychanie trudno. Jakie są jego przyczyny? Czy w cierpieniu tkwi jakiś sens?

Cierpienie towarzyszy naszemu życiu nieustannie. Zdaje się, że nikt nie jest od niego wolny. Czy jednak podejście do cierpienia jest identyczne w różnych religiach? Buddyzm wskazuje ośmiostopniową ścieżkę prowadzącą do pozbycia się cierpienia, która wymaga wielkiej dawki samodyscypliny. Chrześcijaństwo natomiast nadaje cierpieniu sens ofiarodawczy, to w nim jest cena naszego zbawienia.

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Czy chrześcijanin cierpi inaczej niż buddysta?
Komentarze (2)
A
andrzej
15 kwietnia 2015, 00:18
Cierpienie jest chyba pewną tajemnicą tego wymiaru, w którym żyjemy. Przez cierpienie powstajemy, rozwijamy się, zdobywamy wiedzę i świadomość oraz uczymy się je ofiarowywać za innych. Buddyzm uczy jak wyzwolić się z cierpienia, jak go omijać, jak się stać dla niego nie widzialnym. Zaś Jezus uczy, że jest ono integralną częścią ziemskiego wymiaru, jest jak krzyż, który powinniśmy wziąć i dźwigać, aby się tutaj poprzez niego doskonalić ku ostatecznemu wymiarowi - wiecznego szczęścia; tzw. nieba. Buddyzm już nie jest taką tajemnicą jak niegdyś i stąd wiadomo, że istotą która oświeciła Buddę był niegdyś anioł niosący światło, lecz potem upadł lub został strącony z anielskich wymiarów i stał się lucyferem (to tylko jedno z jego wielu imion). Żyje również w wymiarze cierpienia, tylko jeszcze gorszego niż my. Dlatego upadli i demony tak chętnie wchodzą w ciała człowiecze, aby się ukryć przed cierpieniem, przed wymiarem cierpienia i tego samego uczą ludzi.  Stąd beztroskie życie na ziemi jest zapowiedzią o wiele większego cierpienia niż doświadczamy tu na Ziemi. Dlatego Chrześcijaństwo jest tak stygmatyzowane cierpieniem, które w bliższym kontakcie z Bogiem staje się łagodniejsze i łatwiejsze do zniesienia. Gdybyśmy chcieli pojąć czym jest cierpienie to wydaje się słusznym porównanie nas do skarbu, niczym diamentu, który aby posiadł swoją wartość musi być poddany procesom obróbki. W przypadku duszy jest to ogień,  a w przypadku duszy gospodarującej w ciele jest to właśnie cierpienie. Krzyż Chrystusa miał większy sens, niż możemy to pojąć. Pan Jezus odjął nam bardzo wiele cierpienia z tego wymiaru, ale również wynagrodził nasze grzechy, abyśmy mieli dostęp do nieba, no i w piekle zburzył bramy, a więc uchylił również te najgorsze cierpienia dla dusz.
A
andrzej
15 kwietnia 2015, 00:19
c.d. To chyba tyle co możemy pojąć, ale zapewne jest tego jeszcze więcej i składa się to na wiedzę, którą być może pojmiemy dopiero w ostatecznym wymiarze naszej boskości zrodzonej z Boskości Boga. Tak należy rozumieć nasze dziedzictwo, które otrzymaliśmy od Boga.  I gdybyśmy mogli pojąć o czym dokładnie mówił Pan Jezus opisując Dom swego Ojca to byśmy z ochotą przyjmowali to ziemskie cierpienie , aby stać się tym diamentem jak najszybciej. Niestety ten wymiar jest, jaki jest, a my jesteśmy jacy jesteśmy. A więc cierpienie będzie nam towarzyszyć i niestety musimy nauczyć się z nim żyć. To chyba najtrudniejsza lekcja wiary, która prowadzi do życia, o którym nie mamy pojęcia. Wiary, która wymaga pewnej dojrzałości w ujęciu właściwej świadomości do dalszego wzrastania w Bogu, bo wiara bez żywego Boga staje się martwą; nie rozwija nas w ujęciu duszy i nie ewoluuje ku wzbogacaniu nas „wewnętrznie”. To jedyny „bagaż”, zasób, który po śmierci możemy zabrać w tamten wymiar lub wymiary.