Czy nie modlę się za mało?

(fot. shutterstock.com)

Niektórzy chrześcijanie doświadczają specyficznego poczucia winy, że zbyt mało czasu poświęcają Bogu, bo troszczą się o dom i ciężko pracują w firmie.

"W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie"( Łk 10, 38-39)

Spotkanie Jezusa z Martą i Marią w Betanii pojawia się w ciekawym kontekście w Ewangelii według św. Łukasza. Pomiędzy opowieścią o miłosiernym Samarytaninie a sceną, kiedy Jezus wdraża apostołów w modlitwę "Ojcze nasz", bo sami Go o to proszą: "Panie, naucz nas modlić się". Jeśli Chrystus odpowiada Marcie, że jej siostra, Maria, zajęła właściwą postawę, czyli słuchała i patrzyła na Pana, to trudno się dziwić, że tuż po tej scenie Ewangelista ukazuje nam uczniów, którzy chcą modlić się tak jak Jezus. A więc chodzi o naukę, o wejście na drogę. Całe życie jesteśmy uczniami. Musimy się nauczyć jak kochać czynami, a nie tylko w słowach, ale także, jak się modlić, by nasze czyny nie były zwykłą bieganiną i kręceniem się wokół siebie.

DEON.PL POLECA

Tę scenę szczególnie upodobali sobie Ojcowie Kościoła, kaznodzieje i mistycy. Dlatego doczekała się wielu interpretacji. I wciąż nie przestaje intrygować. Najczęściej widziano w dwóch siostrach Łazarza dwa modele chrześcijańskiego życia: kontemplację i działanie. Niestety, przez wieki w Kościele niektórzy autorzy wynosząc życie mnisze i celibat na piedestał, przesadnie wyostrzali różnice między życiem czynnym, czyli poświęconym służbie bliźniego, pracy i codziennym obowiązkom a życiem modlitwy, gdzie człowiek w spokoju oddaje się "cały" Bogu. Prawdziwe życie duchowe miało realizować się głównie podczas modlitwy i w oderwaniu od ludzi, a przyziemne zajęcia, których uosobieniem rzekomo jest Marta, odciągały od jego istoty.

Życie duchowe biblijnie

Marta i Maria są siostrami. Różnią się, ale nie można ich radykalnie oddzielać od siebie. Tworzą między sobą pewnego rodzaju pomost łączący służbę bliźniemu z modlitwą, ściślej ze słuchaniem Pana. Marta i Maria to dwa zawiasy życia duchowego. Jeśli jeden się oberwie, to po pewnym czasie, runie cała reszta.

Sobór Watykański II na powrót włącza to, co "przyziemne" w obręb chrześcijańskiej doskonałości, przypominając, że "ani troski rodzinne, ani inne zadania doczesne nie powinny pozostawać poza sferą życia duchowego" (Apostolicam actuositatem, 4) Życie duchowe to modlitwa, kult, praca i dom. Wszystkie elementy różnią się między sobą, ale nie wykluczają. Bo chrześcijanin jest człowiekiem, który cały żyje w Duchu. Zdarza się, że jeszcze dzisiaj życie duchowe utożsamiamy głównie z modlitwą, sakramentami i nie kojarzymy go z codziennymi obowiązkami, pracą i relacjami. Stąd pojawia się w nas rozdwojenie. A niektórzy doświadczają specyficznego poczucia winy, że zbyt mało czasu poświęcają Bogu, bo muszą troszczyć się o dom i ciężko pracują w firmie.

Ale święci myśleli inaczej. Na przykład, św. Teresa z Avili twierdzi, że Marta i Maria mieszkają w każdym chrześcijaninie: "Chcąc dobrze ugościć Pana i zatrzymać Go u siebie, potrzeba by Marią z Marta zawsze szły w parze".

W codzienności odzywają się w nas dwa pragnienia: służenia bliźnim i modlitwy. Gdzieś w głębi serca chcemy być pomocni bliźnim, nawet jeśli czasem nam się nie chce. Tęsknimy również za modlitwą i wyciszeniem, chociaż z różnych powodów ich unikamy.

Ewangelia mówi wyraźnie: problemem jest nie tyle brak tych pragnień, co fakt, że często nie wiemy, jak je realizować w konkretnej sytuacji życiowej, aby nie popaść w jakieś skrajności lub zaniedbania. Nie zawsze wiemy, jak pogodzić pracę z modlitwą, a czasem gubimy się w ustaleniu, co ma być pierwsze, a co drugie. Myślę, że to dobry punkt wyjścia: uznać, że jestem uczniem w tej dziedzinie. Dobry uczeń musi chcieć, ale niekoniecznie musi wszystko od razu umieć. Ewangelista chce więc powiedzieć, że opowieść o Marcie i Marii jest próbą odpowiedzi na te pytania, jak uczyć się łączenia służby z modlitwą, aby zachować pokój i równowagę w życiu.

Jezus przyparty do muru

Popatrzmy najpierw na Martę. Panie się tutaj częściej odnajdują, ale lepiej potraktować Martę jako pewną postawę, która dotyczy także mężczyzn niż koncentrować się na jej kobiecości. W Marcie kumuluje się natłok zajęć i miesza z pewną gwałtownością.

Św. Łukasz pisze, że Marta uwijała się wokół rozmaitych posług. "Uwijać się" to tłumaczenie greckiego słowa "perispao" pochodzącego od "spao", które oznacza, na przykład, szybkie dobycie miecza z pochwy. Przedrostek "peri" to nasze "zewsząd", "wkoło". Z kolei "perispao" dosłownie można oddać jako "rysowanie wokół", a w przenośni bycie rozproszonym, ciągniętym we wszystkie kierunki. Krzątanina Marty jest naznaczona nerwowością i rozproszeniem. Trochę Martę rozumiem. Nagle w jej domu pojawiło się przynajmniej 13 mężczyzn, bo Jezus przyszedł tam razem z uczniami, którzy byli z nim w drodze do Jerozolimy. Kobieta się przejęła. Chciała jak najlepiej. Nie chodzi więc o to, żeby ją potępiać czy uznawać, że jej starania są niepotrzebne.

W pewnym momencie w Marcie się zagotowało. A problemem głównym, według Marty, jest... Maria. Marta ma jakąś ukrytą pretensję do Marii, swojej siostry. Bezczynność Marii drażni Martę, ale przy okazji obrywa się też Jezusowi: "Czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu?" Marta nie mówi wprost do Marii, lecz chce załatwić problem, odwołując się do autorytetu Jezusa. Próbuje wzbudzić w Jezusie poczucie winy, że pozwala Marii na taką beztroskę: "Czy Ci to obojętne? Nie zauważasz tego? Taki jesteś nieczuły? Nie widzisz, że sama się staram, a wy sobie tam siedzicie i gadacie?". Wciąga Jezusa w swój wewnętrzny chaos i nakazuje Mu: "Powiedz jej, żeby mi pomogła". Namiętność skupiona na sobie sprawia, że to nie gość jest ważny, lecz "ja" Marty i jej problemy.

Ten zarzut Marty jest niegrzeczny wobec Jezusa. Nota bene, widać, że jest między nimi jakaś głębsza zażyłość, skoro Marta zdobywa się na takie bezpośrednie pytania. Ale czego oczekuje Marta? W dobrej wierze chce, żeby Maria zostawiła Jezusa i zajęła się swoją siostrą, chociaż oczywiście wszystko z myślą o Panu.

Wojna w głowie

Czy coś takiego często nie rozgrywa się w naszych głowach? Wewnętrzne dyskusje: "Jak mam się modlić, skoro nie mam czasu, bo taki jestem zajęty? Może bym się i pomodlił, ale kto za mnie zrobi to czy tamto? To przez innych nie potrafię się skupić. Tyle rzeczy mam na głowie, nikt mi nie pomaga, to jak można sobie bezczynnie siedzieć". Często wciągamy w te wewnętrzne walki samego Boga, który staje się adresatem pretensji, jak Jezus dla Marty. Tak właśnie objawia się brak wewnętrznego pokoju.

Jezus nie krytykuje Marty za jej praktyczne podejście do życia, za staranie, ale mówi jej z życzliwością, choć stanowczo: "Marto, robisz za wiele". Jezus uświadamia jej, że się troszczy i niepokoi o "wiele", a nie potrzeba aż tyle w tym momencie. Problem nie tkwi w Marii czy w Jezusie, ale w głowie Marty. Ona jest przekonana, że tyle musi zrobić. Tak sobie to wykoncypowała. Jezus podkreśla, że człowiek pokoju rozeznaje, nie może robić wszystkiego, nawet jeśli są to dobre rzeczy. Musi patrzeć na to, co się dzieje na zewnątrz, ocenić właściwie potrzeby, ale też patrzeć, co się dzieje wewnątrz, w umyśle i uczuciach. Jeśli jest czegoś za "wiele", nawet w dobrej wierze, to na pewno zrodzi się niepokój, pretensje i rozdrażnienie. A potem jeszcze poczucie winy, że nie mam już siły i czasu na modlitwę.

W ramach wielkopostnych ćwiczeń można się przyjrzeć, jakie troski wywołują we mnie niepokój. Co jest moim "wiele"? Nie oceniajmy od razu, tylko się przypatrzmy, bo spora część tych trosk może być konieczna. Zauważmy raczej, gdzie doświadczamy takiego nadmiaru trosk i natłoku? Kiedy zaczyna w nas wrzeć? Kiedy czujemy się przytłoczeni, pozostawieni sami sobie, pod presją różnych obowiązków? Kiedy czujemy, że nie jesteśmy zauważeni i mamy o to pretensje do bliskich czy współpracowników?

Postawa Marii jest w tej scenie totalnym przeciwieństwem nastawienia Marty. Maria siedzi, patrzy i słucha. Nic nie mówi. Nie reaguje na zaczepki Marty. To jest jedno z kryteriów pokoju w sercu, kiedy człowiek zdolny jest do słuchania i patrzenia, zwracania uwagi na drugiego człowieka, okazywania zainteresowania. Marta kręci się wokół siebie, swojego niepokoju. A Jezus mówi, że "Maria wybrała lepszą cząstkę". Zwróćmy uwagę na słowo "wybrała" od greckiego "eklegomai". To jest słowo, które pojawia się wtedy, gdy Pan wybiera apostołów spośród uczniów, gdy Bóg wybiera uczniów spośród pogan. Kiedy wybieram kogoś lub coś przestaję koncentrować się na sobie. Bóg przedkłada jednych na drugich, ale nie twierdzi, że ci niewybrani są gorsi. Postawa Marii nie jest lepsza od Marty w tym sensie, że służba jest gorsza, ale w tym konkretnym momencie jest bardziej zgodna z wolą Boga, bardziej właściwa.

Działacz czy miłośnik ciszy

Czasem warto też przyjrzeć się, do jakiego aspektu życia duchowego mam z natury większe predyspozycje. Do czego mnie bardziej ciągnie, bo pewnych barier nie przeskoczę. Św. Tomasz z Akwinu pisze w Sumie teologicznej: "Spośród ludzi jedni są bardziej usposobieni do życia czynnego, a to z powodu niespokojności ducha, przejawiającej się w naporze do działania i wzmożonej popędliwości czy uczuciowości. Grzegorz Wielki tak o tym pisze: "Niektórzy ludzie są tak niespokojni, że bardziej czują się zmęczeni, gdy nie mają nic do roboty, bo im więcej mają wolnego czasu na myślenie, tym gorszy cierpią zamęt w duszy". Innych ludzi z natury cechuje czystość i spokój ducha, dzięki czemu są raczej usposobieni do kontemplacji. Takim wyrządzono by wielką szkodę, gdyby ich skierowano całkowicie do działalności".

Ale, z drugiej strony "niektórzy ludzie z usposobienia swego ducha nie są ludźmi czynu, wolą spokój; i gdyby ich rzucono w wir zajęć zewnętrznych, wykończyliby się ledwo zacząwszy tę działalność".

Bardzo ważne jest, aby wiedzieć, w którą stronę przeważa we mnie szala życia duchowego. Bo to że nie byłbym w stanie wysiedzieć parę godzin w ciszy niekoniecznie jest czymś złym. Może jestem bardziej praktykiem, działaczem, muszę rozwiązywać ciągle jakieś problemy, a nie być tylko teoretykiem, kimś kto myśli i lubi ciszę. Jedno z drugim musi się jednak jakoś uzupełniać. Marta i Maria w nas nie mogą żyć w totalnej separacji. Zarówno Jezus jak i święci uczą, że codzienność ma nas prowadzić i przygotować do modlitwy, i na odwrót z modlitwy ma płynąć nasza odpowiednia służba wobec bliźnich. Wtedy będzie w nas więcej pokoju.

Polecam gorąco książkę napisaną przez czeskiego karmelitę, który umiejętnie pokazuje, jak łączyć w sobie postawę Marty i Marii, jak odnaleźć równowagę między pracą a modlitwą, jak uczyć się prawdziwie biblijnego podejścia do życia duchowego, które nie przeciwstawia pracy i codzienności modlitwie i pobożności.

Vojtěch Kodet - Marta i Maria. Jak żyć z Bogiem w bezbożnym świecie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Czy nie modlę się za mało?
Komentarze (14)
S
Słaba
22 lutego 2015, 22:19
Bardzo dobry tekst do osobistej refleksji dla mnie. Dziękuję! Świetne jest to zdanie: Tęsknimy również za modlitwą i wyciszeniem, chociaż z różnych powodów ich unikamy. Jak się zastanowić, to te powody uników okazują się naprawdę "ciekawe"...
E
edu
22 lutego 2015, 20:20
Prezes PiS podkłada bombę. Dariusz Piórkowski SJ 04.05.2012  Jarosław Kaczyński stanął w obronie uwięzionej i głodującej Julii Tymoszenko. Szczytny i godny pochwały cel, tyle że środki do jego osiągnięcia niewłaściwe. Ponieważ storpedowanie mistrzostw na Ukrainie przyniosłoby więcej szkody niż pożytku i Polsce, i Ukrainie. Nie sposób bowiem uniknąć wrażenia, że w wystąpieniu Prezesa PiS ciągle powtarza się ten sam scenariusz. Jeśli prezydent i rząd powiedzą "tak" - nieważne w jakiej sprawie - to Jarosław Kaczyński niemal z automatu musi powiedzieć "nie". Bo, jego zdaniem, z definicji opozycja w niczym nie może się zgodzić z ekipą rządzącą, jakby nie istniało nic, w czym można by przynajmniej przez chwilę współpracować dla dobra Polski. To smutne, jednak ostatnio takie rozgrywki stały się standardem w naszej rodzimej polityce. Nie mam wątpliwości, że Prezes PiS po raz kolejny udowadnia, że bardziej skłonny jest do niszczenia niż do budowania. Wzywanie polskiego rządu do bojkotu Euro 2012 na Ukrainie na pięć tygodni przed rozpoczęciem mistrzostw to wysoce nieprzemyślana taktyka. Może Kaczyński ma i dobre chęci, w sumie chodzi o los konkretnej osoby - Julii Tymoszenko, która jest ważną symboliczną postacią. Jednak sposób i moment uzewnętrznienia chęci Prezesa pasuje jak pięść do nosa. Wygląda to tak, jakby chciał on podłożyć bombę i ją zdetonować, ale nie martwi się już co będzie potem. RESZTA CYTOWANEGO ARTYKUŁU DO POCZYTANIA NA DEONIE - FAJNY TEN KSIĄDZ PIÓRKOWSKI
N
Niedziela
22 lutego 2015, 19:29
Z apelem o nawrócenie i zerwanie z grzechami osobistymi i społecznymi zwrócił się w wielkopostnym liście pasterskim abp Stanisław Gądecki. – Do aktualnych grzechów społecznych należy nasze ustawodawstwo przeciwne życiu i obyczajom, akceptacja in vitro, pigułka „dzień po”, konsekwencje moralne ustawy o tzw. przemocy – zauważył przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. List pasterski został odczytany we wszystkich kościołach archidiecezji poznańskiej w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu. Jego tematem są słowa „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”, stanowiące hasło programu duszpasterskiego Kościoła w Polsce w kolejnym roku przygotowania do świętowania jubileuszu 1050. rocznicy chrztu naszego narodu. „Mamy się z czego nawracać, a dotyczy to najpierw grzechów osobistych. We właściwym znaczeniu grzech jest zawsze aktem osobistym, jest dziełem konkretnej osoby, jest aktem wolności poszczególnego człowieka” – pisze abp Gądecki.
8
8224
22 lutego 2015, 19:50
Jak dobrze, że nie mieszkam w diecezji biskpa Gądeckiego. U nas było niezłe kazanie, a nie nudny list. A jeśli już biskup napisał list i zauważył aktualne grzechy, jak in vito i pigułki, ustawy o przemcy, to szkoda, zę niezauwałył rozwodów i par nieureguowanych. Mowiono, że na synodzie biskp zabrał głos w takich sprawach, ale w liście iniewspomnaął.
E
ed
24 lutego 2015, 07:34
wyuczony przez deonowych jezuitów jesteś? kontestowanie nauki biskupów i postmodernizm
SI
Sluchac i slyszec
22 lutego 2015, 19:16
Marta byla zakrzatana codziennoscia, Maria zyciem duchowym i uwaznie sluchala Jezusa..... ..."A Maria wziela funt czystej, bardzo drogiej masci nardowej, namascila nogi Jezusa i otarla je swoimi wlosami, a dom napelnil sie wonia masci. ..... Ewangelia sw.Jana ...12,3....
A
andrzej
22 lutego 2015, 17:18
Bardzo ciekawy artykuł i temat. Jakiś czas temu sam byłem tą Martą i nie dostrzegałem możliwości na znalezienie czasu spokoju, aby zanurzyć się głębiej w modlitwie. Owszem były epizody, ale to było za mało. Dzisiaj stałem się Marią i rozkoszuję się kontemplacją Słowa Bożego na kartach Pism Świętych. Bycie więc Martą i Marią może wymagać czasu, aby poznać od środka obie osobowości i doświadczyć ich esencji w swoim życiu. Z tego wypływa wniosek, że bycie chrześcijaninem to zaprawa do różnych zawodów i jakże odmiennych czynów. Czy można być zarówno gościem jak i pomocnikiem gospodarza? Ta Ewangelia tego nie ukazuje, jednak gdy Jezus zamienia wodę w wino  trakcie wesela staje się włąśnie Martą i Marią w jednym.
N
non
22 lutego 2015, 19:34
Ks. Piórkowski to ani teolog ani prawdziwy godny zaufania duszpasterz - znany głównie z poprawnych i postmodernistycznych deonowych pisanin. Czy może pisać wiarygodne ewangelizacyjne teksty?  Można go czytac ale czy mozna postepwać tak jak autor robi sam lub radzi? 
A
andrzej
22 lutego 2015, 21:49
Non,  przyjrzyj się uważnie postaciom Świętych, poczytaj ich biografie, jak zaczynali. Zapewniam, że w niektórych przypadkach będziesz zaskoczony! Istota ludzka nie jest doskonała, często błądzi, poddaje się iluzjom tego świata lub po prostu chodzi po omacku. I nie jest to takie szpetne jak by się wydawało. Chciałbyś, aby za wszystkimi co głoszą Słowo Pana , budują jakieś fundamenty do wzrostu wiary innych, szły również osobiste świadectwa bez żadnej skazy. Ja też bym chciał i Bóg zapewne również, ale z nami się tak nie da. Wyrośliśmy z jakiejś ziemi i korzenia rodzinnego, a więc ciągną się za nami jakieś słabości, które mamy już wrodzone. A takich słabości bardzo trudno się pozbyć i wielu świadomych ludzi wciąż walczy z nimi, aż do chwili własnej śmierci. Być może wszystkich się nigdy nie pozbędziemy lub ze wszystkich nas Bóg nie wyzwoli. Będzie to nasz Chrystusowy Krzyż, na którym będziemy testowani conajmniej z naszej wiary i miłości. Perspektywa Boga na te nasze słabości myślę, że też jest wyjątkowa, a czasem indywidualna. On zagląda do naszego serca i widzi jak bardzo Go kochamy. Dla Boga Miłość bywa wszystkim czego oczekuje od niektórych z nas. Problem w tym, że wielu z nas jeszcze nie zna prawdziwej Miłości Boga, bo jest ona inna, niż tą którą poznajemy żyjąc pośród ludzi. Tej Miłości musimy się uczyć od Boga i pilnować, aby jej gdzieś nie zatracić na ścieżkach naszego życia. A tak w ogóle sam sobie zadaj pytanie jak bardzo kochasz Jezusa? Poproś Boga o test swojej miłości.  Tylko On może ci ją pokazać i jej nauczyć. Żaden człowiek tego nie potrafi, bo nie ma kluczy do ludzkiego serca.
AC
Anna Cepeniuk
22 lutego 2015, 11:28
Bardzo dziękuję za ten tekst.... i pokazanie jak żyć w "napieciu" pomiędzy,.... a nie w separacji.... i odnajdywać własną drogę... Wsłuchiwanie się we własne serce.... nie zawsze jest łatwe... Pozdrawiam wszystkich, którzy podejmują kroki prowadzące do pokoju... we własnym sercu...
E
eni
22 lutego 2015, 17:27
A cóż może napisać Effa o ks. Piórkowskim? Zawsze może liuczyć na jej pochwałę. Żenada
W
wierny
22 lutego 2015, 11:07
Szef deonu ks. Piórkowski, mimo że nie może być godny zaufania po licznych deonowych artykulikach czy komentarzykach, znowu poucza i oczywiście poleca wybrane przez siebie książki. Czy może być wiarygodny? Co może napisać wiarygodnie szef dysydenckiego, poprawnego i postmodernistycznego deonu - tylko wg. swojego rozumu bo doktoracik podobno mu niepotrzebny? A te próby egzegezy czy sa wiarygodne ? Co prawda powołuje się na świętych ale  zbyt ogólnikowo i nie wiadomo czy nie manipuluje wybierając tylko to co mu pasuje? I nie wiadomo czy tam gdzie nie podaje a sam tłumaczy - czy to pene i czy nie prowadzi nas tymi deonowymi drogami?
B
brudna-owieczka
22 lutego 2015, 14:43
O matko, o-co-Ci-chodzi???????
W
wierny
22 lutego 2015, 17:31
deon wygwiazdkował słowo które im nie pasuje? to może puści słowo kontestującego KEP i biskupów Chodzi o to co napisane - pooglądaj deonowe artykuliki i komentarze ks. PIórkowskiego. Ale najważniejsze to jest samo założenie i prowadzenie takiego postmodernistycznego i poprawnego portalu. Kto na nim pisze i co... sama zobacz teksty np. Sawickiego czy Żyłki albo ks. Siepsiaka albo ks. Kramera i innych...