Czy powołanie zależy od talentu? - rozważanie

(fot. nimbu/flickr.com)
Stanisław Biel SJ

Z powołaniem wiąże się określony kierunek i specyfika misji. Kierunek powołania zależy w znacznej mierze od talentów, zdolności, możliwości… Oddaje to dobrze przypowieść Jezusa o talentach (Mt 25, 14-30).

Każdy otrzymuje od Boga specyficzne talenty, dary, które umożliwiają wybór i realizację powołania. Ilość i jakość talentów zależy od planu Boga wobec nas. Wobec każdego człowieka Bóg ma inne oczekiwania, plany i dlatego każdego obdarza innymi specyficznymi talentami, darami.

Oprócz darów najbardziej dostrzegalnych, które narzucają się spontanicznie, automatycznie, istnieją dary pośrednie, które mają wpływ na kształt powołania (np. dom rodzinny i jego atmosfera, środowisko wzrastania i życia, poziom etyczny, kulturalny, ludzie postawieni obok nas).

Są też dary trudne, niezrozumiałe, które niszczą i krzyżują nasze plany, oczekiwania, ambicje, np. nieprzezwyciężalne trudności, niepowodzenia, konflikty, cierpienie. Bóg w swojej mądrości nie tylko szanuje, ale również wplata te pośrednie ogniwa w nasze powołanie i swoje plany.

DEON.PL POLECA

Księga Sędziów zawiera ciekawą alegorię opowiedzianą przez Jotama (Sdz 9, 8-15). Jest to rodzaj bajki z morałem. Drzewa postanowiły w sposób demokratyczny dokonać wyboru króla, którym zwykle jest cedr libański. Zaproponowały tę posadę oliwce, fidze, krzewowi winnemu i w końcu krzewowi cierniowemu. Wszystkie drzewa jednak odmówiły. Przyjęcie funkcji królewskiej, choć dawało przywileje, wiązało się z pewnymi wyrzeczeniami. Oliwka musiałaby się wyrzec oliwy, która służy czci bogów i ludzi, figa musiałaby zrezygnować ze słodyczy i wybornego owocu, krzew winny musiałby się wyrzec soku rozweselającego bogów i ludzi. Jedynie krzew cierniowy byłby skłonny przyjąć funkcję królewską, ale również realnie wskazuje na trudności.

Ta bajka, abstrahując od egzegezy, podkreśla, że każdy jest jedyny i niepowtarzalny. Ta jedyność i niepowtarzalność wyznacza kierunek powołania.

Kim jestem? Oliwką? Figą? Krzewem winnym czy cierniowym? Jakie jest moje miejsce w życiu? Jaki jest mój cel i sens życia? Czy mam służyć Bogu i ludziom - jako oliwka? Czy mam rozweselać serca innych - jak winny krzew? Czy moim zadaniem jest przynosić wyborny owoc jak figa? Czy też kołysać się nad innymi, dając im cień - jak cedr libański?

Odkrywanie swoich talentów, swego miejsca i powołania rodzi się z akceptacji siebie, swego miejsca w życiu i właściwie rozumianej miłości siebie. Na tej drodze pojawiają się jednak dwie skrajne trudności. Z jednej strony egoizm, narcyzm, kontemplacja siebie. Efektem jest zwykle niepewność siebie, szukanie dowartościowania za wszelką cenę, skłonność do depresji, poddawanie się manipulacji innych…

Druga trudność wypływa z niewłaściwej interpretacji Ewangelii. Deprecjonuje się wówczas miłość siebie, jako wartość sprzeczną z nauką Jezusa o zaparciu się siebie i dźwiganiu krzyża. Zapomina się przy tym, że akceptacja i miłość siebie to konsekwencja bycia dzieckiem Boga, bycia kochanym przez Boga. Zaparcie siebie dotyczy natomiast tego, co niszczy nasze życie, a więc grzechu i namiętności. Zaprzeć się siebie oznacza przesunąć centrum życia z siebie samego na Jezusa.

Pierwszym krokiem do miłości innych i siebie jest zawsze pozytywna samoocena. Zarówno ten, kto ma zbyt wysokie mniemanie o sobie (jest cierniem, a uważa się za cedr), jak i ten, kto gardzi sobą, nie docenia siebie, czy przyjmuje fałszywą pokorę (jest cedrem, a uważa się za cierń), nie może być dobrym przyjacielem siebie. Podobnie, jak człowiek, który nosi zbyt szerokie lub ciasne ubranie i nie czuje się dobrze ani wewnętrznie, ani wobec innych.

Przypowieść o talentach i alegoria Jotama wskazują na kryteria oceny siebie. Kryterium oceny siebie nie leży poza nami, nie leży w innych, w świecie zewnętrznym, ale w nas, we mnie. Jest skutkiem miłości Boga i akceptacji darów, jakie od Niego otrzymuję.

Wiele cierpienia i kompleksów, a w konsekwencji niewłaściwego wyboru i realizacji powołania wynika z braku akceptacji siebie i porównywania z innymi. Jeśli jestem oliwką nie mogę porównywać się z cedrem ani cierniem. Gdy będziemy porównywać się z cedrem, grożą nam kompleksy, uczucie bezwartościowości, zniechęcenie, frustracje, pretensjonalność, zazdrość, zawiść, bądź agresja. Gdy porównamy się z cierniem, odezwie się w nas pycha, lekceważenie, pogarda wobec innych…

Pytania do refleksji i modlitwy:

Jakie są moje specyficzne talenty? Do czego czuję się powołany? Co Bóg chce powiedzieć poprzez mnie i zdolności, jakimi, mnie obdarował?

Czy potrafię zaakceptować dary trudne?

Co czynię z talentami otrzymanymi od Boga? Czy odkrywam je, dziękuję za nie Bogu, cieszę się nimi? Czy je rozwijam i pozwalam, by przynosiły owoce? Czy też zakopałem swój talent głęboko i nie troszczę się o jego rozwój?

Czy moja samoocena wynika z akceptacji mego życia, powołania i talentów jako darów Boga? Czy jest konsekwencją miłości Boga?

Czy nie ma we mnie tendencji do skrajności: pycha lub fałszywa pokora?

Więcej w książce: Ścieżkami wiary i miłości

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy powołanie zależy od talentu? - rozważanie
Komentarze (11)
W
Weronika
11 stycznia 2014, 13:03
O co chodzi z tymi 'trudnymi darami'?
P
polecam
18 stycznia 2013, 00:52
Pytania do refleksji i modlitwy - na końcu.
G
Grace
13 lipca 2012, 05:32
Zrozumienie "talentow" wcale nie jest rzecza latwa /wg mnie/. Talentem sa laski otrzymane od Boga ale rowniez talentem jest brak czegos. Talentem jest bycie zdrowym ale rowniez moment choroby jest takze talentem. Talentem sa powodzenia zyciowe jak rowniez ciagle sytuacje powodujace napiecia, stresy, klotnie w rodzinie. Talentem jest dar modlitwy jak rowniez calkowite zniechecenie do modlenia sie.  Jesli czlowiekowi modlitwa sprawia trudnosc i powie: a to nie bede sie modlic, nie chce mi sie, to jest to zakopanie talentu, ale jesli bedzie szukal Boga i staral sie modlic mimo zniechecenia to jest to srodek do uswiecenia czlowieka. Z ewangelicznego punktu widzenia wszystkie niepowodzenia sa najcenniejszym skarbem, ktorego najchetniej chcielibysmy by nie zaistnialy a to jest pytanie skierowane od Boga "co z tym zrobisz, na co przekujesz swoj talent".
F
farmazonu?
3 lipca 2012, 08:24
Andrzej Ciekawy jest Twój wpis... Czy mógłbyś wyjaśnić o co chodzi z tym złym kwalifikowaniem się? bo nie rozumiem. I z tymi darami trudnymi (też chyba nie za bardzo) Ja trochę inaczej rozumiem...powołanie. Raczej może-odwrotnie. To talenty zależą od powołania. Sęk w tym, żeby załapać o co tu idzie. A jak się już załapie, to później już mniej ważne jest miejsce(albo stan)-choć możemy wybrać-ale bardziej sens. To kim jestem, i kim mogę być. I nie tylko ja, ale też inni z którymi się spotykam. Nie, że "muszę" wiele dać. Ale że chcę przekazywac coś, co nie jest moje(talenty) że nie zakopię tego, ale będę pomnażać. I jeszcze cieszyć się z tego, że to idzie dalej. Ale chyba może być trudność w tym "załapywaniu" Bo tak coś mi się wydaje, że to nie jest jakaś stałość, ale właśnie to "poletko" które mamy do pielęgnowania. A reszta, to już nie nasza "działka" ;)
M
maja
2 lipca 2012, 20:05
 tekst fajny i jakże dla mnie na czasie,ale niewiele wnosi bo doo tej pory zastanawiam się CO  powinnam w zyciu, robić, chociaż już wiele,wliele lat pracuję to mam wrażenia( może mylne) że nie dość wiele daję światu :-(
A
Andrzej
2 lipca 2012, 15:42
Bardzo dobre, przydałoby się rozwinąć temat i dołączyć kilka świadectw osób które źle się kwalifikowały. Ciekawy jest też temat darów trudnych. Są one nie do zaakceptowania przez wielu i ta nieakceptacja powoduje poczucie nieszczęścia, pecha, odrzucenia. Dywagacje na temat darów trudnych, ale bez zbytniego mentorstwa, pomogłyby wielu wydobyć się z niskiej samooceny.
AC
Anna Cepeniuk
2 lipca 2012, 09:23
Świetny tekst i warty zatrzymania.......... Szczególnie dlatego, że niestety najczęściej poczucie własnej wartości mylone jest ( szczególnie w kazaniach) z pychą............ i stąd chyba ciagłe przypominanie i grzeszności i otym, że ciągle do czegoś nie dorastamy...... Ot tak po prostu, byle byśmy się dobrze nie poczuli....... ani sami ze sobą........ a tym bardziej po usłyszeniu tego co nam wytykają w kościele........ No cóż słowa już św. pamieci księdz Rufusa Pereira: " Nikt nie wpuszcza w poczucie winy tak jak własna matka i kościół katolicki", ciagle są aktualne........ Choć jak widać......... coś się zmienia......... I za to Bogu niech będą dzięki...... Pozdrawiam
AC
Anna Cepeniuk
2 lipca 2012, 09:22
Świetny tekst i warty zatrzymania.......... Szczególnie dlatego, że niestety najczęściej poczucie własnej wartości mylone jest ( szczególnie w kazaniach) z pychą............ i stąd chyba ciagłe przypominanie i grzeszności i otym, że ciągle do czegoś nie dorastamy...... Ot tak po prostu, byle byśmy się dobrze nie poczuli....... ani sami ze sobą........ a tym bardziej po usłyszeniu tego co nam wytykają w kościele........ No cóż słowa już św. pamieci księdz Rufusa Pereira: " Nikt nie wpuszcza w poczucie winy tak jak własna matka i kościół katolicki", ciagle są aktualne........ Choć jak widać......... coś się zmienia......... I za to Bogu niech będą dzięki...... Pozdrawiam
15 września 2011, 08:55
Hm...Św. proboszcz z Ars "ledwie" zdołał zostać księdzem w związku z wyraźnym brakiem talentu do nauki. Dodatkowo, rodzicami często zostają ludzie tak bardzo się do tego nie nadający, że aż trudno mówić w takich przypadkach o powołaniu do rodzicielstwa. Oczywiście, jasne jest, że talenty bardzo ułatwiają pójście w określonych kierunkach.
K
kate
15 września 2011, 08:41
Gdyby to było takie łatwe - ot, odpowiedzieć na pytania z końca artykułu i już człowiek wie. Niestety niekiedy nie starcza życia by znaleźć swoje powołanie - świat jest w ciągłym ruchu i my też, choć może się niekiedy wydawać, że latami stoimy w miejscu i nic się nie zmienia
B
Bieda
25 listopada 2010, 09:33
Bezmyśl. Do czego doprowadziło mnie myślenie?