I
Postanowienie
Klamka zapadła. Zgrzeszę.
Zanim podjąłem decyzję, otrzymałem ostrzeżenia, że droga, na którą chcę wejść, skończy się śmiercią. Czytałem przecież o podobnych sytuacjach, widziałem wiele porażek innych ludzi, podobnych do mnie.
A jednak wszedłem na nią. Ja przecież jestem silniejszy od innych, jestem bardzo wierzącym człowiekiem, mam wyrobione sumienie i znam się dobrze na moralności. Wiem też doskonale, co zrobić, by później poradzić sobie z grzechem i jego skutkami.
II
Skutki
Konsekwencje mojego grzechu przytłaczają mnie. Przecież miało być tak dobrze. Obiecywałem sobie, że po tym wydarzeniu będę bogatszy o nowe doświadczenia, relacje, rzeczy... Okazało się, że jest jeszcze gorzej, że nie mam żadnej nowej wiedzy, że wiem jeszcze mniej, a w moim sercu coś pali, coś mówi, że jestem głupcem.
To, co miało być uskrzydlającym doświadczeniem, stało się ciężarem obarczającym moje ramiona, ciężarem nie do zniesienia.
III
Leżę
Kiedy planowałem ten krok, myślałem, że później stanę przed znajomymi i powiem im o moich nowych, świetnych doświadczeniach. Ludzie mieli widzieć we mnie wzór odwagi do podejmowania decyzji niebanalnych.
A teraz leżę na ziemi. Wkoło wszyscy udają, że mnie nie widzą, problem jest mój. Coś, co miało być powodem do dumy, stało się powodem mojej bezsilności. Tak wielkiej, że zawiodły moje nogi. Ale nie upadek jest najgorszy. Najgorsza jest świadomość, że mój wróg stoi nade mną i to on pęka z dumy.
IV
Matka
W tle moich upadków jest jedna osoba, która nigdy mnie nie ocenia, nigdy nie staje w opozycji do mnie. Mama. Jej obecność, odkąd stałem się dorosły, jest niemą obecnością. Nie wtrąca się w moje wybory. Czasem tylko pyta, czy mógłbym postąpić inaczej.
Fizycznie niewiele może mi pomóc, ale świadomość jej obecności i tego, że jej na mnie zależy, daje silny impuls do tego, by znaleźć w sobie siłę do pójścia dalej.
V
Pomoc
Pomoc zazwyczaj przychodzi od tych, od których najmniej się tego spodziewam. Nie przychodzi od ludzi, którzy są we mnie wpatrzeni i widzą we mnie "wzór", kogoś do naśladowania. Oni zazwyczaj, po każdym moim upadku, gorszą się, mówią o grzechach przeciwko "maluczkim", a w rzeczywistości nie radzą sobie z pokładanymi we mnie wcześniej nadziejami.
Pomoc przychodzi od ludzi "spoza", ludzi, którzy doświadczyli własnej słabości i nie brzydzą się tym, który leży pod ciężarem swoich grzechów.
VI
Spotkanie
Ona bardzo mnie kocha. Zawsze kiedy powinie mi się noga, dyskretnie podchodzi. Jest kobietą, inaczej widzi świat, wszędzie próbuje zastosować swoją naturalną delikatność i czułość. Jej obecność, kiedy świat wydaje się walić, sprawia,że mogę znów złapać perspektywę, rodzi się nadzieja, że upadek nie jest w moim życiu ostatnim słowem.
Jej pojawienie się w tym momencie jest jak pocałunek, który mówi: jest ktoś, komu bardzo na tobie zależy, kto pójdzie z tobą nawet na śmierć.
VII
Znów leżę
Podniosłem się przecież. Wydawało mi się, że moje silne postanowienie, by drugi raz nie dać się nabrać tym samym sposobem, ma mocne umocowanie w moim doświadczeniu i woli. To, co miało być siłą do dalszego mądrego i dobrego życia, okazało się ciężarem, który znów rzucił mnie na ziemię.
Kolejny upadek jest trudniejszy, bo niszczy moją dumę i siłę, której źródło upatrywałem w sobie.
VIII
Doradcy
Na swojej drodze spotykam "dobrych doradców", tych, którzy zamiast pomóc, zajmują się udzielaniem mi tanich rad, co i jak powinienem zrobić. Zapominają, że sami mają problemy ze swoim życiem i swoimi słabościami. Owszem, doceniam to, że w ogóle mnie zauważają, ale lepiej by się stało, gdyby zajęli się swoimi grzechami i w ten sposób najpierw sobie pomogli być autentycznym w pomocy, której chcą udzielić mi i innym.
IX
I znów poległem
Po tym kolejnym razie czuję, że upadek jest wpisany w moją drogę, że muszę się w końcu nauczyć z jednej strony próbować się podnosić, z drugiej - pokochać swoją słabość, w tym też upadek. Ta droga pokazuje mi, że słabość jest częścią mnie, że muszę się zgodzić także na ten rodzaj umierania.
Tak naprawdę nie ma we mnie żadnego źródła siły. Potrzebuje kogoś większego od siebie, kogoś, kto nie zważa na moje przekonanie, że sam dam radę.
X
Nagość
Upadki sprawiły, że jestem nagi, że nie mam żadnego ubrania, maski, którą mógłbym nałożyć, aby nie pokazywać ludziom, jaki naprawdę jestem. To bardzo trudne stanąć przed ludźmi, którzy nie są moimi przyjaciółmi, nago, z odsłoniętą raną.
Jednak z drugiej strony czuję, że nagość jest czymś, na co czekałem całe lata. To możliwość pokazania swojego prawdziwego "ja".
XI
Bezruch
Moja pycha umarła. Moja nagość została odsłonięta. Teraz jestem całkowicie unieruchomiony. Wprawdzie ciągle czuję swoje ciało, krew we mnie płynie, mogę myśleć, ale nie mogę się poruszać. Zresztą każdy ruch w tym stanie kończy się niemiłosiernym bólem fizycznym, który sprawia, że czuję jeszcze większe psychiczne poniżenie.
Jeszcze "chwilę" temu zdawało mi się, że mogę wszystko, że jestem wolny, że mogę myśleć i robić, co tylko chcę. Nawet po upadkach wstawałem.
Czy kolejnym krokiem będzie moja śmierć?
XII
Śmierć
Okazuje się, że konsekwencją tej drogi jest śmierć. On umarł. Nie żyje. Jego ciało obumarło, stało się realnie nieżywe.
Ta ostateczna konsekwencja należała mi się, człowiekowi słabemu, który choć często nie chce, to jednak z lubością wchodzi w grzech.
Śmierć nie jest karą, nie jest koniecznością, jest moim wyborem. Wybrałem śmierć, a nie życie, już w momencie mojego pierwszego sprzeciwu. Śmierć wydaje się straszną perspektywą, ale razem ze mną idzie w nią Jego obietnica, że ziarno wprawdzie obumiera, ale z obumarłego wyrasta kłos, który daje życie.
Ten mecz jest ustawiony: choć wydaje się, że przegrywam, to jednak zwyciężę.
XIII
Uwolnienie
Nawet najtwardszy zawodnik musi po wysiłku odpocząć. On też musiał. Niewinna ofiara mojej grzesznej furii leży pod narzędziem zbrodni. Emocje oprawców opadły, rozpacz matki i przyjaciół sięgnęła zenitu.
Upadek (mój) doprowadził do destrukcji wiele niewinnych osób. One też muszą odpocząć ode mnie i moich wyskoków.
XIV
Czas
Nie zmartwychwstał od razu. Musiał dać mi czas na to, bym się oswoił ze skutkiem grzechu. To nie był tylko pobożny performance. To stało się naprawdę. Mam czas na to, by sobie wszystko przypomnieć, by zobaczyć, że On to przepowiedział, że zapowiadał, że ostrzegał o konsekwencjach, które ostatecznie nadeszły.
Ja przeżyłem, właśnie po to, by śmierć nabrała w końcu sensu. Dzięki Jego śmierci. Moja byłaby bezsensownym pokazem bezsilności.
Mam jeszcze czas.
Ostatecznie wszystko będzie dobrze. Wierzę, że tak będzie, bo On obiecał, że będzie ze mną, aż do końca.
Grzegorz Kramer SJ (ur. 1976), odpowiedzialny za kontakt z kandydatami do zakonu, duszpasterz młodzieżowy, koordynator wspólnot młodzieżowych MAGIS, autor bloga kramer.blog.deon.pl
Niezwykły zbiór, owoc pracy kilku jezuitów. Pomagali oni ludziom w modlitwie, jaką jest droga krzyżowa. Różnym ludziom.
Śmiało można powiedzieć, że podobnym do Ciebie i Twoich przyjaciół.
Możesz to po prostu przeczytać, możesz wybrać coś dla siebie i pójść jak za przewodnikiem, możesz tylko się zainspirować i stworzyć własną kompozycję, a możesz także pomóc innym we wspólnym kroczeniu za Tym, który dźwigał krzyż.
Skomentuj artykuł