Internet jest dla nas miejscem spotkania

(fot. facebook.com/PrzyjacieleSiostryTadeuszyDominikanki)
s. Tadeusza Frąckiewicz OP

O Internecie, który może być narzędziem skuteczniejszej pracy na misjach, z s. Tadeuszą Frąckiewicz OP rozmawia o. Marcin Wrzos OMI.

Marcin Wrzos OMI: Czym jest dla ciebie Internet?

S. Tadeusza Frąckiewicz OP: Wydaje mi się, że nie mogę już żyć bez Internetu (śmiech).

DEON.PL POLECA

Wiele dobra, które otrzymuję i które dzieje się na misjach, dzieje się dzięki Internetowi. Szczególnie pochwalam portale społecznościowe, na których mogę w krótkim czasie udostępnić zdjęcie, wrzucić film, czy podzielić się jakąś informacją z wieloma odbiorcami naraz.

Nie jest to możliwe za pomocą tradycyjnego listu czy przez e-mail. One trafiają raczej do jednego odbiorcy. No chyba że jest się biskupem w Polsce, wtedy listów muszą słuchać wszyscy (śmiech).

Oczywiście do indywidualnego kontaktu używam poczty e-mail. Jednak muszę uważać, bo niektórzy mają potem pretensje, że nie piszę tylko do nich. Zupełnie inaczej jest, gdy ktoś pisze do mnie na tematy prywatne.

Ale Internet obdziera trochę z prywatności. Nie chcesz mieć sfery życia zarezerwowanej tylko dla siebie?

Nie mam niczego do ukrycia (śmiech). Za to Internet jest bardzo pomocny.

Ostatnio, dla przykładu, udostępniłam na Facebooku mój plan pobytu w Polsce. Dzięki tej platformie udało się z moimi przyjaciółmi i znajomymi dopiąć wszystkie szczegóły, takie jak transport, noclegi itd. Pobytu, bo to nie jest urlop (śmiech). Zresztą na Facebooku mi napisano, że to żaden urlop. Bo na pewno w Polsce nie wypocznę.

Czy Internet pomaga w działalności misyjnej?

Oczywiście. Bez niego nie udałoby nam się tak wiele dobra robić w Kamerunie. Jeśli jest się wiarygodnym i publikuje rzetelnie informacje, to można liczyć na wsparcie innych osób. Ten, kto nie korzysta z tego narzędzia, nie może dziś wiele zrobić.

Niedawno tego doświadczyłam: osoby, które nie widziały mnie nigdy na oczy, same zgłosiły się z chęcią pomocy, organizując dzień misyjny w parafii. Ponadto wielu ludzi spotyka się z dyrektorami szkół, władzami swoich miast, zaprasza mnie i wspiera materialnie, podejmuje się adopcji na odległość, wysyła paczki na misje czy składa ofiary.

Paczki?

To dłuższa historia. Pewna kobieta poznana na Facebooku zobowiązała się, że będzie do mnie co miesiąc wysyłać paczki z różną pomocą. Dochodziły bardzo punktualnie. Tę panią spotkałam dopiero teraz.

Na Facebooku szukałaś też wolontariuszy misyjnych.

Z twoją pomocą (śmiech). Po dwóch godzinach zgłosiły się dwie osoby, które najprawdopodobniej wyjadą na rok do Kamerunu. Nie znalazłabym ich bez Internetu. Chyba nie muszę cię do niego przekonywać?

Mnie na pewno nie. Jednak rozmawiam teraz z jedyną siostrą zakonną, która ma swój fanpejdż na Facebooku. Jak to się stało?

Otrzymywałam mnóstwo zaproszeń od różnych osób. Liczba moich znajomych bardzo szybko rosła, dochodząc do pięciu tysięcy. Skutkowało to narzuceniem pewnych ograniczeń przez portal społecznościowy.

Postanowiłam więc założyć fanpejdż, aby każdy mógł mieć dostęp do treści, które publikuję. Zatem mam swój profil prywatny, gdzie przyjmuję autentycznie bliskich znajomych i przyjaciół oraz profil fanów. Jednak w miarę możliwości staram się pisać do każdej z tych osób kilka słów podziękowania.

Misje kojarzą nam się przede wszystkim z Afryką, Azją, Arktyką. Czy Internet może być przestrzenią do ewangelizowania?

Zdecydowanie. Wiele osób ma opory, by udać się do księdza czy siostry zakonnej, z którymi mają bezpośredni kontakt, ale wolą odezwać się do kogoś, kogo nie znają.

Wydaje mi się, że łatwiej jest im się otworzyć przed nieznajomym niż przed bliskim. Dużo osób kontaktuje się ze mną - siostrą z dalekiego kraju - z prośbą o modlitwę czy pomoc w kwestiach duchowych.

Czyli będąc w Kamerunie, ewangelizujesz przez Internet Polaków?

Ludzie piszą do mnie o swoich radościach, smutkach i żalach. Dostrzegają mój profil i odzywają się. W trakcie rozmów czasem rodzi się chęć spotkania, nawiązania bliższego kontaktu, i wiele osób dziwi się "siostro, to siostra nie jest w Polsce, gdzie siostra pracuje?", a ja wtedy odpowiadam, że będę za rok czy za dwa (śmiech).

Gdy widzą na filmiku uśmiechniętą, pełną energii siostrę pędzącą na motorze po afrykańskich bezdrożach, czy z dzieciakami w szkole, zwrócą uwagę. Potem nabierają odwagi i piszą.

Dla wielu ludzi, którzy dzisiaj oddalili się od Kościoła, Internet jest przestrzenią, w której poprzez rekolekcje, zamieszczone fragmenty Pisma Świętego czy rozważań, mogą zachować choć małą łączność z Panem Bogiem.

Internet to ogromna przestrzeń, w której jest mnóstwo ludzi zniechęconych i zrażonych, nieuczestniczących w regularnym życiu Kościoła, a jednak te rozważania czy rekolekcje z zaciekawieniem obejrzą, by świadomie pozostać blisko Boga i Kościoła, choć niezobowiązująco.

Uważam, że jest wielka potrzeba obecności nas, wierzących, w wirtualnym świecie. Jeśli zaniedbamy tę przestrzeń, to bardzo wiele stracimy.

Czy w Kamerunie jest powszechny dostęp do Internetu?

Już tak. Przede wszystkim jest on dostępny poprzez telefony komórkowe i moi uczniowie cały czas pozostają ze mną w kontakcie, nie dając mi spokoju kiedy jestem na urlopie w Polsce (śmiech). Pamiętam, że jeszcze z pięć lat temu Kameruńczycy byli raczej sceptyczni, ale to się błyskawicznie zmieniło.

Globalizacja służy wymianie informacji, ale też łatwo można zweryfikować czyjąś wiarygodność…

Wielu sceptyków przestrzega mnie przed publikowaniem informacji, ale myślę że jeśli ktoś nie wstydzi się swoich działań i nie ukrywa tego przed innymi, to jest osobą prawdziwą i wiarygodną.

W ubiegłym roku przy okazji adopcji na odległość odezwała się do mnie pewna pani, która wątpiła w prawdziwość mojego profilu na Facebooku. Poprosiłam ją o zweryfikowanie informacji na stronie mojego zgromadzenia, gdzie znajdują się moje dane i zdjęcie.

Zdaję sobie sprawę, iż wiele kont jest fikcyjnych, dlatego rozumiem i zachęcam wszystkich do stosowania zasady ograniczonego zaufania i w miarę możliwości weryfikowania informacji, ponieważ Internet daje nam i tę możliwość.

I pytanie, które się mocno narzuca. Masz czas na zwykłą prace misjonarki, skoro jesteś tak aktywna w Internecie?

Wyjdzie na to, że ciągle siedzę w Internecie, ale tylko o to pytasz. Chodzi o równowagę.

Internet pomaga mi w skuteczniejszej ewangelizacji misyjnej, jest narzędziem, a nie celem.

S. Tadeusza uważa, że Internet jest miejscem spotkania. Paradoksalnie dzięki dużym odległościom i pewnej anonimowości kontaktują się z nią osoby potrzebujące porady i wsparcia duchowego. Z kolei ona dzięki szybkości przekazu informacji organizuje pomoc dla misji, na których pracuje.

S. Tadeusza Frąckiewicz OP (ur. 1957) - wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr św. Dominika. Od 16 lat pracuje w Kamerunie. Zajmuje się katechezą i edukacją religijną.

Siostra Tadeusza prowadzi popularną na facebooku stronę: Przyjaciele Siostry Tadeuszy Dominikanki

Z tego profilu pochodzą zdjęcia zamieszczone w niniejszym artykule.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Internet jest dla nas miejscem spotkania
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.