Jak przebaczać?

(fot. alberto as/flickr.com/CC)

Chcesz, żeby ci Bóg przebaczył? Najpierw przebacz bliźniemu. Dziwne. Bo wydaje się, że nasze zachowanie wyznacza standardy dla zachowania Boga…

"I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".

Istnieje ścisły związek między przebaczeniem okazywanym przez nas bliźnim, a przebaczeniem uzyskanym ze strony Boga. Tylko w tym przypadku w całej modlitwie "Ojcze nasz" prośba do Boga połączona jest z naszym działaniem. Coś musimy zrobić, aby otrzymać przebaczenie Ojca. Jezus wyraźnie podkreśla to jeszcze raz po wyłożeniu tekstu modlitwy: "Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski, jeśli nie przebaczycie ludziom, to i Ojciec wam nie przebaczy" (Mt 5, 14)

DEON.PL POLECA

Zadziwia również to, że modlitwa "Ojcze nasz" sugeruje, jakoby przebaczenie okazane innym było dla nas łatwiejsze, bo jedyne, o co mamy prosić, to o przebaczenie Boga względem nas. Nie prosimy bowiem: "I pomóż nam przebaczyć naszym winowajcom". A wiemy, że przebaczenie łatwe nie jest. Przebaczenie to chyba najtrudniejsza forma miłości.

Chcesz, żeby ci Bóg przebaczył? Najpierw przebacz bliźniemu. Dziwne. Bo wydaje się, że nasze zachowanie wyznacza standardy dla zachowania Boga… A przecież to Bóg pierwszy wychodzi naprzeciw, kocha, nie stawiając warunków. No to jak to jest? Miłosierdzie Boga jest warunkowe czy nie?

Kilka tygodni temu przeczytałem następującą modlitwę:

"Panie, pamiętaj nie tylko o ludziach dobrej woli, ale również o tych złej woli. Nie pamiętaj jednak o wszystkich cierpieniach, jakich nam przysporzyli. Pamiętaj o owocach, jakie przynieśliśmy właśnie dzięki tym cierpieniom. Wzrosła w nas dyspozycyjność, lojalność stała się bardziej przejrzysta, pokora głębsza, odwaga powiększyła się wraz ze szlachetnością. I kiedy oni staną przed Tobą, by zostać osądzeni, pozwól, by owoce, jakie przynieśliśmy, stały się dla nich przebaczeniem".

Tę modlitwę zapisała na skrawku papieru pewna anonimowa kobieta, która spędziła parę lat w obozie koncentracyjnym w Ravensbruck. Ten tekst nie daje mi spokoju. Cóż takiego wydarzyło się w życiu tej kobiety, że zdobyła się na taką modlitwę? I to w samym sercu ludzkiego piekła? Doszło do zmiany w jej patrzeniu. Ta więźniarka zaczęła inaczej patrzeć na świat, na zło, na krzywdzicieli, na siebie i na Boga.

Przede wszystkim, twierdzi ona, że krzywda, którą wyrządzili jej inni, stała się dla niej narzędziem wzrostu. Ona nie widzi już bólu, ale dobre owoce. To niesamowite, zwłaszcza w takim miejscu jak obóz.

W tej kobiecie nie ma śladu użalania się. Ona nie mówi, jaka to jest biedna, że jest nic niewarta. Przeciwnie, bardzo jasno i konkretnie nazywa dobro, które w niej dojrzało: większa pokora, odwaga, wierność, szlachetność. Moglibyśmy się zapytać, czy to nie pycha? Czy można sobie przypisywać takie pozytywne cechy?

Ta kobieta nie wylewa swoich pretensji do Boga, że ją to wszystko spotkało. W pewnym sensie nawet jest wdzięczna. Można się złościć, że na świecie są, np. dzieci niepełnosprawne, rozważać dlaczego tak się dzieje, szukać filozoficznych odpowiedzi, obrażać się na Boga, że wszystko tak fatalnie poukładał. Można też bez końca rozdrapywać własne rany, niepowodzenia i rozpaczać, że nie tak powinno być. Szukać winnych, najczęściej poza sobą. Można tak. I często taki etap musimy w życiu przejść. Ale w ten sposób traci się mnóstwo energii, czasu i zdrowia. Człowiek gorzknieje i zamyka się w sobie. Albo można przyjąć inne rozwiązanie: zaakceptować, że tak jest, przeboleć rzeczywistość i starać się pomóc dzieciom niepełnosprawnym, okazać im miłość, czyli zrobić, ile się da. Można też pogodzić się ze swoją krzywdą i zacząć od nowa.

Znam pewną parę małżeńską, która nie może mieć biologicznych dzieci. Zaadoptowała więc dwóch chłopaków. Obaj są chorzy. Jeden ma poważne ADHD, gwałtowne zmiany nastroju, wybuchy agresji, ale uczy się, chodzi do szkoły. Drugi cierpi na syndrom poalkoholowego porażenia mózgu, bo jego biologiczna matka piła w czasie ciąży. Ostatnio ich adopcyjna mama opowiedziała mi, że ten drugi syn, który skończył 6 lat, nareszcie przestał nosić pampersa. Zaczął też wymawiać pojedyncze słowa. Jaka radość zapanowała w domu! Po 4 latach troski, zdjąć pampersa. Taka prosta rzecz, dla wielu ludzi drobnostka. Dla tej rodziny przełom. Można powiedzieć, cóż to za wyczyn? Ale tak właśnie patrzy się na świat z Bożej perspektywy: nagle zaczyna się zauważać i cieszyć z drobnych rzeczy, ale w tym kontekście niezwykle ważnych. W naszym świecie, gdzie efektywność doznaje niemalże boskiej czci, to rzecz coraz bardziej niezrozumiała.

Zauważmy jeszcze jedną rzecz w tej modlitwie: Ta kobieta nie przekreśla sprawiedliwości: mówi o Bożym sądzie, ale prosi, żeby podczas sądzenia Bóg uwzględnił paradoksalne zasługi krzywdzicieli, które sobie "zdobyli" na krzywdzeniu, chociaż o tym nie wiedzą.

Spójrzmy na samo słowo "przebaczyć". W języku polskim składa się ono z dwóch słów: "przestać" i "baczyć", czyli "przestać patrzeć na, nie zważać na coś"

Polskie słowo "przebaczyć" wskazuje, że przebaczenie ma związek z patrzeniem, w sensie dosłownym i przenośnym, z koncentracją uwagi i decyzją. Kobieta z Ravensbruck przestała patrzeć wyłącznie na zło. Krzywdzicieli nadal nazywa krzywdzicielami, ale nie koncentruje swojego spojrzenia na bólu, dlatego widzi znacznie dalej i głębiej. Przebaczenie jest niezwracaniem przesadnej uwagi, niepatrzeniem na coś, co jednak nadal istnieje.

Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu mamy taką tendencję, by najpierw dostrzegać braki, to, czego nie mamy, a co powinniśmy byli otrzymać: miłość, czułość, spełnienie różnych oczekiwań. Nie widzimy wtedy tego, co otrzymaliśmy, bo braki bardziej przyciągają uwagę.

I ta przypadłość tkwi w nas od początku ludzkości. Już w raju diabeł w podobny sposób skusił Ewę i Adama. Bóg umieścił ich w raju i powiedział: "Z wszystkich drzew tego ogrodu jeść możecie według upodobania, tylko z drzewa poznania dobra i zła nie wolno wam jeść". Co tutaj uderza? Pierwsi ludzie mieli znacznie więcej możliwości niż tego, czego nie mogli zrobić. Bóg daje hojnie, ale stawia też pewne granice. A co robi diabeł? Pyta Ewę: "Czy to prawda, że Bóg powiedział: "Nie jedzcie ze wszystkich drzew tego ogrodu"? Niewinnie, niby drobna modyfikacja, a jednak zmienia perspektywę patrzenia. Ewa odpowiada, że w zasadzie to mogą jeść wszystko, ale jedno drzewo obłożone jest zakazem, a nawet nie wolno go dotykać. I tak raj pełen drzew przestaje być rajem. W centrum zainteresowania pojawia się jedno drzewo. Nagle najważniejsze jest nie to, co mamy do dyspozycji, ale to, czego nam brakuje. Zauważmy, te inne drzewa, których mogło być mnóstwo, wcale nie przestały istnieć. Nadal można z nich jeść. One zniknęły z pola widzenia, ze świadomości Ewy i Adama. Cała ich uwaga skupia się na jednym drzewie. W zawężonym spojrzeniu na świat tkwi istota grzechu. Zwłaszcza kiedy nam coś doskwiera, zaczyna się uruchamiać następujący mechanizm: patrzymy na wycinek, nie na całość. Tak jak przy bólu zęba. Tylko ten ból istnieje. Inne rzecz znikają. Kiedy dochodzi do takiego zawężenia spojrzenia na drugą osobę, na małżeństwo, państwo, społeczeństwo, to znak, że daliśmy się wciągnąć inteligentnej pokusie złego ducha.

Przebaczenie jest częścią codziennej modlitwy. Obok chleba powszedniego, uchronienia od zła i od tego, byśmy się nie załamali w chwilach prób i pokus, Boże przebaczenie jest dobrem, którego najbardziej potrzebujemy.

Dlatego św. Tomasz z Akwinu pisze w swoim komentarzu: "Wszyscy, nawet święci ludzie, powinni odmawiać modlitwę "Ojcze nasz". Przeto wszyscy wyznają i uznają, że są grzesznikami, czyli dłużnikami". Dlatego "gdybyśmy po chrzcie mieli gwarancję, że nie zgrzeszymy, nie powinniśmy się w ogóle uczyć tej modlitwy".

I dodaje, że ta modlitwa ma podtrzymywać w nas nadzieję. Bo my chrześcijanie, nawet w najgorszych warunkach i sytuacjach, jak chociażby ta kobieta z obozu, nigdy nie możemy tracić nadziei, że już jesteśmy straceni, że nie da się już nic zrobić, że Bóg o nas zapomniał. Św. Tomasz pisze: "Zawsze żyjemy w nadziei, bo choć jesteśmy grzesznikami, nie powinniśmy rozpaczać. Bo choćby nie wiem jak wielkim grzesznikiem był człowiek, to jednak powinien ufać, że Bóg odpuści mu grzechy".

Fundamentem przebaczenia jest właśnie to, że Bóg patrzy na każdego z nas inaczej niż my. Bóg dostrzega w nas cząstkę siebie, widzi dobro, nawet w najbardziej okrutnym człowieku. Nie widzi w nas tylko zła i grzechu, naszych niepowodzeń, upadków, tego, co nam nie wyszło. Bo to jeszcze nie jest cały człowiek.

Boga grzech nie obciąża, nie zniekształca Jego widzenia, nie zamazuje tego, co najważniejsze. To w nas działa grzech. Nie pozwala nam patrzeć jak należy. W ogóle przebaczenie jest możliwe, jeśli uznamy, że żaden człowiek nie jest złem, grzechem, porażką, zawodem. Trudno czasem uwierzyć, że Bóg ciągle wierzy w naszą dobrą wolę, nawet jeśli my w nią już nie wierzymy. Bo to siła grzechu sprawia, że nie chcemy już prosić o przebaczenie.

Jezus często powtarza w przypowieściach, że Jego Ojciec zawsze jest gotów przebaczyć, ale brak przebaczenia innym zamyka nas, czyni nas niezdolnymi do przyjęcia Jego miłosierdzia. I w tym tkwi problem. Możemy być niegotowi, może nie być w nas miejsca na przyjęcie miłosierdzia.

Co się dzieje w człowieku, gdy nie potrafi przebaczyć?

Mnie się taki stan najpierw kojarzy z ogromnym bólem, urazą, zranieniem, zaabsorbowaniem. Taka mieszanina uczuć i ciągłego kręcenia się wokół bólu. Skąd ten ból? Zraniona zostaje nasza duma, godność, poczucie własnej wartości, szacunek do siebie. Nawet jeśli ktoś rani tylko nasze ciało, cierpi i dusza.

Stan nieprzebaczenia izoluje, czyni samotnym i smutnym. Rodzi często gorycz, czasem obsesję, że ktoś ciągle próbuje mnie zranić, drażliwość, podejrzliwość. Nieprzebaczenie podcina skrzydła. Wzywa ciągle do odwetu, do nieufności. Wyczerpuje też psychicznie i fizycznie, bo człowiek ciągle o tym myśli. Nie można się wówczas dobrze modlić. Dlaczego? Bo człowiek jest zajęty sobą, analizowaniem. A potem zniechęceniem i bezsilnością. Trudno jest wtedy wśliznąć się miłosierdziu Boga do naszego serca, bo jesteśmy obudowani wysokim murem i drutem kolczastym. A wewnątrz na dodatek panoszy się jeszcze pożar.

Skoro mam miłować bliźniego swego jak siebie samego, to najpierw muszę przebaczyć samemu sobie. Wiele osób patrzy na siebie w sposób surowy, okrutny, wymagający. Potępia się we własnych oczach, bo dostrzega tylko braki, grzechy, słabości. Nie widzą tego, co otrzymali. Tylko zakazane drzewo i to, co brakuje staje w centrum uwagi. Można też bez końca rozpaczać, że nie jestem taki, jakim, moim zdaniem, powinienem być.

Pierwszą oznaką przebaczenia sobie samemu jest myślenie o sobie z życzliwością i wyrozumiałością, bycie cierpliwym wobec swoich pogmatwanych uczuć i tego, nad czym nie mam kontroli. Człowiek pojednany z sobą nie karze się w myślach, a czasem i dosłownie za to, co mu nie wyszło. Dla przykładu, sporo ludzi karze się za niepowodzenia, używając do tego swojej seksualności. W przyjemności seksualnej szukają ucieczki od przykrych uczuć, ale potem katują się poczuciem winy, wyrzucają sobie, że są beznadziejni, bo stali się niewolnikami pewnego mechanizmu. Zamknięci są w zaklętym kręgu, również z powodu nieprzebaczenia sobie.

Przebaczyć sobie oznacza też przyjąć własną bezsilność. Bo to jest zasadniczo dobra rzecz, przypominająca, że jestem stworzony, nie jestem wszechmocny, idealny, nie wszystko zależy ode mnie.

Przebaczyć innym to najpierw przyjąć siebie z tym, co we mnie piękne i szkaradne.

>> Dariusz Piórkowski SJ - Słowo w naczyniach glinianych

Książka przeznaczona jest przede wszystkim dla osób, które zamierzają przeżyć owocnie okres Wielkiego Postu, otwierając się na mądrość płynącą z codziennych czytań. Stanowi również cenną inspirację dla tych, którzy chcieliby lepiej poznać siebie, obserwując własne uczucia i postawy przez pryzmat Słowa Bożego. "Słowo w naczyniach glinianych" z pewnością zachęci czytelnika do regularnej lektury Pisma Świętego oraz do odnowienia w sobie zdolności do uważnego słuchania.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak przebaczać?
Komentarze (6)
A
Andrzej
30 marca 2014, 22:48
c.d. Umiejętność przebaczenia poprzedza umiejętność kochania. Kochać tak mocno, aby chcieć wybaczyć nawet zdradę. Jezus ukazał tą umiejętność poprzez Apostoła św Piotra. Jezus wybaczył Piotrowi i nauczył go i również nas jak mamy wybaczać innym. Te cenne lekcje zapisane na kartach PŚ powinny być wyryte w każdym chrześcijańskim sercu, bo kochać Boga miłością agape i obdarzać innych ludzi tą miłością jest darem bożym. Wręcz wyjątkowym darem Boga, za którym idą łaski o których próżno pisać, bo nie pojmą tego serca nieznające miłości agape. Przeżywamy obecnie wyjątkowy czas. Jezus wciąż czeka, na każdego z nas i przemawia do nas poprzez karty PŚ w trakcie każdej Mszy Świętej. Ofiarowuje niezliczone łaski i drogi osiągnięcia stanu świadomości godnego do ich przyjęcia. Nie zamykajmy się w sobie, otwórzmy się na Słowo Boga i zaufajmy Jego Synowi, a jeśli to dla nas za trudne, prośmy Jego Matkę o pomoc oraz jakże licznych świadków Boga w postaci świętych. Oni żyją w wymiarze Boga, aby nieść pomoc nam tu żyjącym. Porzućmy iluzje tego świata i zanurzmy się w wymiarze Boga; wymiarze miłości, miłosierdzia, pokoju i szczęścia. Pozostawmy sprawiedliwość Bogu, bo tylko on jest jej ojcem.
A
Andrzej
30 marca 2014, 22:48
Noszenie urazy boli wewnętrznie, a nierzadko prowadzi do wewnętrznego pożaru nienawiści, który bardziej niszczy zranionego niż sprawcę tejże rany. Sam nie raz miałem styczność z ludźmi, którzy cierpieli na chroniczny gniew wobec wszystkich i wszystkiemu dookoła. Okazało się, że oni kiedyś byli zwykłymi ludźmi, mieli poukładane życie i nagle jeden mały epizod wystawił ich serca na próbę. Tą próbą było właśnie przebaczenie. Niestety piekielny gniew zawładnął ich umysłem, tak iż nie potrafili poprawnie wyciągać wniosków z faktów, a odrzucać fałszywych doradców oraz puste plotki. Co gorsza, życie przecież zwykle toczy się dalej i wymaga ciągłego podejmowania decyzji. Niestety w przypadku osób o których mowa, wszystkie ich kolejne decyzje były błędne i krzywdziły coraz liczniejszą grupę ludzi. Po wielu miesiącach, a nawet latach przyszło opamiętanie i ci ludzie dostrzegli obraz zniszczeń, jakich sami dokonali. Żal na nic się nie zdał, bo znowu zabrakło przebaczenia. Gorycz i nienawiść zwyciężyły rzucając cień na kolejne ich lata życia. Brak umiejętności przebaczenia można porównać do naładowanego karabinu w domu pełnym dzieci. Nie wiadomo kiedy ktoś go odbezpieczy i tragedia gotowa, Bóg ukazuje nam czym jest miłosierdzie na przykładzie swojego Syna, On nam Go wręcz ofiaruje wraz z całym jego bóstwem. Syn Boga stał się naszym przyjacielem, lekarzem (a właściwie cudotwórcą), nauczycielem, mistrzem i w końcu samym Bogiem.  On uczy nas i uzdalnia do nauki tego co trudne i niezbędne, byśmy stawali się coraz doskonalsi i odporniejsi na zranienia tego świata.
B
baska
30 marca 2014, 09:55
O. Dariusz jest tylko pouczającym ale nie jest świadkiem, na deonie, tego co naucza.  Jeżeli pisze prawdę - to czytajcie (ale jak sprawdzić że pisze tylko prawdę?) ale jego postępowania nie naśladujcie, przynajmniej postępwania dotyczącego deonu, bo tyle tu na deonie juz dotąd nasiano zamętu i zgorszenia
J
Jan
30 marca 2014, 09:44
Znowu kolejna reklama samego siebie? Czy to nie wstyd szefie deonu tak ciągle SIEBIE reklamować? Mimo braku zaufania do nauczania duszpasterskiego autora, przez liczne niezbyt chwalebne artykuły i komentarze na deonie, szef deonu idzie w zaparte i dalej siebie promuje? Czy to w stylu papieża Franciszka?
jazmig jazmig
30 marca 2014, 10:01
Przestań hejterzyć. Skoro nie masz konretnych zarzutów do tekstu, to siedź cicho i nie zaśmiecaj dyskusji.
I
iga
30 marca 2014, 17:44
Jazmig, nie przejmuj się. Tu już wszyscy znają tę Panią lub Pana i wiedzą, że ma poważne problemy ze sobą. Trzeba to po prostu ignorować i nie czytać.