Jak przebiega modlitwa pięciu kluczy?

(fot. Connor Tarter / flickr.com)
Aleksandra Mrowińska

Do Domu Miłosierdzia w Łodzi puka kolejna osoba, by prosić o modlitwę uwolnienia. Na twarzy widać lekkie zdenerwowanie. Na początek proponujemy więc ciepłą herbatę i wygodny fotel.

Pierwszym pytaniem, jakie zazwyczaj pada z ust osoby, która do nas przychodzi jest: A jak będzie wyglądać ta modlitwa? Osoba prowadząca przedstawia wstawiennika, oraz wyjaśnia, jak technicznie będzie ona wyglądać. Osoba prowadząca modlitwę - jak sama nazwa mówi - odpowiada za przebieg modlitwy, rozeznaje, także kierując się wskazówkami - rozeznaniem - od wstawiennika. Wstawiennik - w czasie całego spotkania, modli się wstawienniczo osłonowo, prosi o światło i dobre rozeznanie dla osoby prowadzącej modlitwę, o otwartość dla osoby omadlanej i sam też słucha poruszeń.

Osoba odpowiadająca za spotkanie, wyjaśnia, dlaczego w trakcie modlitwy będzie robić notatki. Dotyczą one dwóch punktów: przebaczenia i wyrzeczenia. Mają one pomóc uporządkować wydarzenia wymagające przebaczenia oraz nazwanie duchów, których będzie wyrzekać się osoba omadlana. Wszystkie zapiski trafią do niej po modlitwie.

Lider spotkania przybliża przebieg samej modlitwy, która składa się z następujących pięciu kluczy:

DEON.PL POLECA

1. Wyznanie wiary
2. Przebaczenie
3. Wyrzeczenie się złych duchów
4. Złamanie mocy złych duchów
5. Błogosławieństwo Boga Ojca.

Rozpoczyna się modlitwa, czyli spotkanie osoby omadlanej z Jezusem. Posługujący temu spotkaniu jedynie towarzyszą, wspierając swoją modlitwą i rozeznaniem.

Zanim przejdziemy do wywiadu, krótko wspólnie modlimy się o jedność między nami. Sam wywiad trwa około czterdziestu pięciu minut, w czasie których osoba prosząca o modlitwę odpowiada na pytanie, dlaczego uważa, że potrzebuje modlitwy o uwolnienie. Posługujący zadają pytania dodatkowe, mające pomóc w zdemaskowaniu strategii działania zła w konkretnym życiu tej konkretnej osoby. Dlatego w czasie całego spotkania najwięcej mówi osoba omadlana, to modlitwa jej życiem.

Osoby posługujące modlitwą o uwolnienie, podkreślają często, że największy ciężar tej modlitwy nie jest skumulowany na punkcie trzecim - wyrzeczeniu złych duchów, ale na punkcie drugim - przebaczeniu. To tutaj człowiek, często kolejny raz, musi wejść w swoje najgłębsze zranienia, a odsłonięcie tego, co boli, najwięcej kosztuje. Tutaj też można zobaczyć, na ile ufamy Bogu i z Nim współpracujemy w naszym życiu. Tutaj często dokonuje się uwolnienie.

Czasami ludzie pytają, co zrobić kiedy w sercu nie czuć przebaczenia? I to jest moment, aby zaprosić do tego zranienia Jezusa słowami: "Panie, choć sam nie czuję tego przebaczenia, to proszę cię, abyś wziął ten moment mojego życia w swoje ręce i pomógł mi przebaczyć".

Zwykłe, proste słowa wypowiadane tak jak dyktuje nam serce - otwierają drogę do działania naszemu Panu. W tym punkcie też Bóg odsłania i pokazuje, w czym tak naprawdę jesteśmy słabi. Czego mamy się wystrzegać, aby nie pozwolić się kolejny raz zranić. I dlaczego te słabości pojawiły się w naszym życiu. To tutaj możemy zobaczyć ogrom miłości Boga - Jezus nie tylko chce uwalniać, ale również uczy, jak się bronić.

Kiedy w człowieku dokonuje się przebaczenie - widać ulgę na jego twarzy. Wyrzeczenie się złych duchów nie wydaje się już tak trudne, choć nadal jest to czas głębokiego zasłuchania. Kończy się ono jednym zdaniem, wypowiedzianym przez osobę prowadzącą modlitwę, łamiącym moc złych duchów.

Nie ma żadnych fajerwerków. Jest tylko cisza i pokój w sercu osoby omadlanej. Ale Bóg na tym nie poprzestaje - przychodzi z wolnością i błogosławieństwem.

Po to, aby osoba omadlana wyszła z Domu Bożego Miłosierdzia nie tylko wolna, ale również obdarowana - osobiście przez Niego. Bóg wyznacza nową drogę, nowy cel w życiu tej osoby. Na ile człowiek to przyjmie i zacznie realizować - zależy wyłącznie od niego.

Więcej informacji znajdziesz na stronie łódzkiego Domu Miłosierdzia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak przebiega modlitwa pięciu kluczy?
Komentarze (27)
MW
Maciej Wolny
19 maja 2017, 02:55
Pamiętajmy jednak, że to jest jeden z wielu sposobów modlitwy o uwolnienie. W wielu wspólnotach robi sie to inaczej od opisanego schematu.  Bardzo boli mnie fakt, że  polska Odnowa w Duchu Świętym niemal "dogmatyzuje" swoje sposoby modlitwy i całą duchowość. Czasem spotykam się z bardzo sztywnymi schematami, które często są niezrozumiałe nawet dla stasujących je. A gdyby próbowac nieco inaczej niż oni się nauczyli to zaraz oskarżają o "niewłaściwe" sposoby modlitwy. Odnowa w Duchu na poczatku  swego istnienia przyniosła wolność i spontaniczność w modlitwie. Tymczasem po latach tak obrosła w specyficzne schematy, pseudoteologię, że niektórym chrześcijanom trudno juz sie w tym zmieścić. Więcej tam prawa niż Ducha. Dlaczego tak się stało? Podejrzewam, że to przez mentalność jaką wnieśli niektórzy księża wychowani bardziej na prawie kanonicznym, zwyczajach ze swoich środowisk bardzo sklerykalizowanych niż na wolności Ewangelii. W ten sposób poczatkowa "dobra rada" stała się obowiązującym prawem. Np. Ze zdania "Odnowa w Duchu powinna miec swojego księdza-opiekuna" - szybko przekształciło się w "Żadne spotkanie Odnowy nie powinno sie odbywać bez księdza, pod jego przewodnictwem".  Toz to niezgodne z nauczaniem Kościoła. Bo niekoniecznie ksiądz musi być obecny na kazdej modlitwie i być prowadzącym czy liderem. Klerykalizacja to kierunek błędny. Ksiądz we wspólnocie Odnowy ma swoje miejsce ale nie jest ono automatycznie przywódcze ale uzaleznione od posiadanego charyzmatu. Oczywiście swoją drogą ksiądz na sprawować sakramenty, co nie oznacza dominacji wspólnoty. Dlatego, Odnowo, wróć do swych źródeł i "odnów się". 
A
Agata
17 czerwca 2014, 22:48
Kilka lat temu uczestniczyłam w modlitwie uwolnienia. Jest to dla mnie niesamowite doświadczenie bliskości Boga. Podczas modlitwy czułam jak ciężary ze mnie spadają i zostaję napełniona Duchem Świętym. Było to dla mnie oczyszczenie z całego zła, które nagromadziłam w sobie przez lata. Osoby prowadzące modlitwę towarzyszyły mi w modlitwie i przypominały wydarzenia z mojego życia, o których ja nie pamiętałam w danym momencie, choć widzieliśmy się pierwszy i ostatni raz. Bóg mocno działa podczas tej modlitwy, dlatego zachęcam do niej.
A
Adalbertus82
17 czerwca 2014, 16:31
Mogę się podzielić wrażeniami, ponieważ jestem po modlitwie uwolnienia w Domu Miłosierdzia w Łodzi. Ta modlitwa uświadomiła mi, że każdy człowiek na mocy łaski chrztu świętego może zostać uwolnionhy od złych duchów, nękań, zwodzeń, klątw i czarów...jeżeli się ich wyrzeknie o odda je Jezusowi... Tak najprościej można opisać cały schemat modlitwy. Po tej modlitwie poczułem wewnętrzną wolność.Osoby które się ze mną modliły, miały obrazy z mojego życia które w 100% pokrywały się rzeczywistością..oczywiście w dniu modlitwy widziałem tych ludzi pierwszy raz...Jezus Chrystus chce naszej wolności..Polecam tym wszystkim którzy się wahają.
17 czerwca 2014, 16:29
Jako osoba również prowadząca modlitwy uwolnienia w łódzkim Domu Miłosierdzia, podzielę się swoim doświadczeniem w tym temacie. Wszystkie 5 kluczy ma swój logiczny sens, zaakceptowany przez Kościół. Ja najbardziej lubię 3 z nich: Pierwszy z nich – wyznanie wiary. Z przeogromną radością obserwuję, jak wielu z omadlanych po raz pierwszy uczy się zwracać bezpośrednio do Jezusa Chrystusa, a nie do jakiegoś Boga, gdzieś tam daleko, ponad chmurami. Pomaga w tym duży obraz Jezusa Miłosiernego (inspiracja rewelacyjnym „Dzienniczkiem” św. Faustyny) naprzeciwko omadlanego. Drugi – przebaczenie. Kluczowa sprawa, odgarnianie głazów nieprzebaczenia nagromadzonych w życiu, urazów, przykrości. Przebaczenie jest istotne, żeby otworzyć się samemu na otrzymanie tego najlepszego przebaczenia, Boga. Piąty – błogosławieństwo Boga Ojca. Piękna kulminacja całego spotkania, zamyka sprawę w Duchu Św. A właściwsza nazwa modlitwy uwolnienia to moim zdaniem „modlitwa wolności (w Chrystusie)”. Tak zostało przetłumaczone kiedyś i tak zostało, nieobeznanym w temacie może sugerować niepotrzebnie jakieś egzorcyzmy. Tymczasem człowiek wychodzi w poczuciu, że zrzucił jakiś ciężar, przede wszystkim, że nawiązał niesamowitą osobistą więź z Jezusem Chrystusem i że to On będzie mu przez następny czas pomagał, w wolności, kroczyć dalej po tym padole ziemskim. @Olu – pozdrowienia:)
A
anonim
17 czerwca 2014, 17:27
Każdy może sobie napisać nawet najdziksza bzdurę i dopisać do niej wytłuszczonym drukiem, że jest ona zaakceptowana przez Kościół! A więc podaj KONKRETY! Kto, gdzie, kiedy, konkretnie do czego i w jaki sposób wyraził tą rzekomą akceptację Kościoła?
17 czerwca 2014, 21:42
Skoro nie jestem dla Ciebie żadnym autorytetem, to dlaczego zadajesz to pytanie mi? Proszę o minimum konsekwencji.
A
anonim
18 czerwca 2014, 07:03
Właśnie dlatego, że nie jesteś dla mnie żadnym autorytetem, proszę abyś podał KONKRETNIE: kto, gdzie, kiedy, konkretnie do czego i w jaki sposób wyraził tą rzekomą akceptację Kościoła? A jeśli nie uważasz że Rafał Borowski już z mocy samego imienia i nazwiska powinien być przez wszystkich uznawany za nieomylny autorytet, to proszę o minimum konsekwencji i nie wypowiadanie się w formie orzeczeń dogmatycznych lecz podawanie uzasadnienia i źródeł przekazywanych informacji.
18 czerwca 2014, 09:28
Piszę na podstawie autorytetu mojego świadectwa, które jest prawdziwe. Spójrz, piszesz tu anonimowo. Nie wiem kim Ty jesteś, skąd, z jakim środowiskiem jesteś związany itd. Jeszcze jak ktoś występuje pod jednym nickiem, ok, nie chce odkrywać swojej prawdziwej tożsamości. Lecz śledząc szereg wpisów tak zidentyfikowanego forumowicza, można sobie po pewnym czasie wyrobić jakieś zdanie na temat jego światopoglądu, różnych kwestii. Ty się nawet podpisujesz jako „anonim”. Tymczasem ja występuję jawnie, pod swoją prawdziwą tożsamością. Na dodatek, wielokrotnie wskazywałem na forum Deon z jakim środowiskiem w polskim Kościele Katolickim jestem związany na bieżąco. Moje podstawowe założenie pisania na forum Deon jest: pisać prawdę, tylko prawdę i zawsze prawdę. Czy myślisz, że z licznego środowiska, które wskazywałem, nie znalazłaby się choć jedna osoba, która do tej pory obnażyłaby moje ewentualne kłamstwa? Nie mam też zapewne samych sprzymierzeńców w różnych sprawach, bo to środowisko na moje obserwacje jest tak samo różnorodne, jak cały Kościół w Polsce. A w tym nikt nie podważył faktów, które przytaczam. Poza tym Deon ma ponad 80 tys. polubień na Facebooku – dodatkowo wystawiam się, że natknąłby się na mnie jeszcze ktoś inny z tak szerokiego grona i wykazał jakiekolwiek moje łgarstwa. Wskazując miejsce, z którym jestem związany wystawiam się również na strzały w realu: ktoś może mnie bez problemu namierzyć, podejść do mnie, wyzwać mnie, napluć mi twarz. Zestaw to teraz z Twoim całkowicie anonimowym zabieraniem głosu w poważnych dyskusjach na Deonie. Ponieważ potwierdziłeś moje przypuszczenie pisząc, że faktycznie nie jestem dla Ciebie żadnym autorytetem, to chyba mnie nie uważasz za 15-o letniego chłopca? Odebrałeś mi najmniejszą motywację, żeby udzielać Tobie jakichkolwiek dalszych wyjaśnień. Z litości już tylko podpowiem, cobyś nie zamartwiał się nocami - toż bulwersuje Ciebie ten temat na całego - sprawdź u źródła odpowiedź na Twoje pytanie. To nie jest trudne.
A
anonim
18 czerwca 2014, 10:25
Piszę na podstawie autorytetu mojego świadectwa, które jest prawdziwe. --- Musisz być bardzo zarozumiały skoro tak jawnie orzekasz, że dowodem prawdziwości ma być autorytet Twojego świadectwa, i jeszcze sformułowaniem swojej wypowiedzi nawiązujesz do wypowiedzi Jezusa. Przypomnę Ci więc jej kontekst (J 5,31-32): "Gdybym Ja wydawał świadectwo o sobie samym, sąd mój nie byłby prawdziwy. Jest przecież ktoś inny, kto wydaje sąd o Mnie; a wiem, że sąd, który o mnie wydaje, jest prawdziwy." Jak widać, nawet Jezus stwierdza, że powoływanie się na siebie samego jest nic nie warte. Św. Augustyn stwierdził nawet: "autorytet ma taką wartość jaką mają argumenty przez niego użyte" - a biorąc pod uwagę zero argumentów, nie dziw się że Twój autorytet ma wartość zerową. Już pisałem, ale powtórzę. Każdy może napisać najdziksze bzdury i oznajmić, że to jest prawda, a zapytany o uzasadnienie/udokumentowanie oznajmić, że potwierdzeniem prawdziwości jest autorytet jego świadectwa. Spójrz, piszesz tu anonimowo. Nie wiem kim Ty jesteś, skąd, z jakim środowiskiem jesteś związany itd. [...] --- A co to ma do rzeczy kim jestem? Czy prawdziwość tego co piszemy ja czy Ty zależy od tego kim jestem? Do dowodzenia czy jest akceptacja Kościoła chcesz wykorzystywać argumentację ad personam zamiast merytorycznej? cdn
A
anonim
18 czerwca 2014, 10:27
cd Tymczasem ja występuję jawnie, pod swoją prawdziwą tożsamością. Na dodatek, wielokrotnie wskazywałem na forum Deon z jakim środowiskiem w polskim Kościele Katolickim jestem związany na bieżąco. --- I znowuż, na mocy autorytetu Twojego świadectwa, które jest rzekomo prawdziwe mam dokonać aktu wiary, że występujesz jawnie pod swoją prawdziwą tożsamością i na dodatek budowałeś na forum Deon swój prawdziwy obraz? I powinno być mi wiadome, że wypowiedzi Rafała Borowskiego mają wiarygodność równą wypowiedziom Urzędu Nauczycielskiego KK? Może zamierzasz też mocą swojego autorytetu dowodzić, że niemożliwe jest aby jako Rafał Borowski zarejestrował się ktoś nie będący Rafałem Borowskim? Moje podstawowe założenie pisania na forum Deon jest: pisać prawdę, tylko prawdę i zawsze prawdę. --- To wprost powalający "dowód" Twojej prawdomówności - zapewne gdybyś nie miał zamiaru pisać prawdy to byś oznajmił: uwaga, a teraz będę pisał nieprawdę... A przy okazji wychodzi dogmat o nieomylności Rafała Borowskiego - bo skoro Rafał Borowski deklaruje że zamierza pisać tylko prawdę, to oznacza to, że wszystko co tylko napisze jest prawdą, i obrazą Boską byłoby domagać się uzasadnienia innego niż na mocy jego autorytetu, bo Rafał Borowski jest przecież nieomylny... cdn
A
anonim
18 czerwca 2014, 10:28
cd Odebrałeś mi najmniejszą motywację, żeby udzielać Tobie jakichkolwiek dalszych wyjaśnień. --- Udzielać mi dalszych wyjaśnień?!? Jakich dalszych wyjaśnień?!? A czy udzieliłeś mi jakiegokolwiek wyjaśnienia?!? Oprócz tego, że piszesz na podstawie autorytetu Twojego świadectwa, które jest prawdziwe?!? Z litości już tylko podpowiem, cobyś nie zamartwiał się nocami - toż bulwersuje Ciebie ten temat na całego - sprawdź u źródła odpowiedź na Twoje pytanie. To nie jest trudne. --- Gdybyś prawdziwie litował się nade mną, to zwyczajnie udzieliłbyś mi prostej odpowiedzi, zamiast wypisywać eleborat mający dowodzić że powinienem wierzyć Ci na słowo bo Twoja nieomylność i uczciwość jest powszechnie znana. Twój brak odpowiedzi uznaję więc jako świadectwo nie istnienia żadnej akceptacji Kościoła, a zalecenie mi abym sam sobie ją poszukał odbieram jako wyraz Twojej obrażonej pychy nie będącej w stanie tego przyznać.
A
andrzej
17 czerwca 2014, 16:21
Poczytajcie o pierwszym Kościele Chrześcijańskim. Tam nie było biskupów, kardynałów, kapłanów, czy  diakonów. Jednak przystąpienie do tamtego Kościoła nie było takie łatwe jak obecnie. Najpierw świdomie trzeba było podjąć decyzję przystąpienia do wspólnoty, następnie powierzało się swój dobytek na potrzeby tej wspólnoty i zwykle w całości. Dopiero wówczas wierzący wkraczał na drogę apostolstwa, aby stać się ostatecznie Apostołem z darami Charyzmatycznymi. Taki Apostoł wykonywał wszelkie posługi, bez rozdzielania na mniejsze czy większe, no chyba że okoliczności umożliwiały podział obowiązków pośród innych. Jaka nauka z tego jest dla nas obecnie żyjących w róznych odłamach Chrześcijaństwa? W różnych mieszkamy domach, ale palimy w piecach jednym i tym samym ogniem. I choć nasze domy, chaty, bloki odmiennie wyglądają to życie czerpiemy z tego samego ognia i zarazem źródła. Powinniśmy więc ściślej współpracować, a jeżeli ta praca budzi w nas spory, winniśmy się żarliwiej modlić się do Boga o wspomożenie naszych wysiłków na rzecz usunięcia barier i podziałów pomiędzy wszystkimi Chrześcijanami. Podejrzewam, że jedynym istotnym źródłem tych podziałów są pieniądze. I to jest upakarzające dla wszystkich którzy chcą wzrastać w Bogu, a nie chcą zrzucić zasłony chciwości ze swych oczu. Przecież, to że mieszkamy w różnych domostwach nie powinno dla nas stanowić istoty podziałów, lecz wręcz zachęcać do wpólnych prac na rzecz Boga. Módlmy się za nas wszystkich do Boga, by nas wspomagał w naszych dialogach i pracach, bo jakże ułomne jest dostrzegać błędy cudze i dzielić tym samym owczarnię Pana, ku radości wilców.
A
autor
17 czerwca 2014, 17:59
Głupstwa wypisujesz... Na początku nie było biskupów czy prezbiterów lub diakonów bo byli apostołowie, a chrześcijan było niewielu. Gdy apostołów ubywało to powoływano na ich miejsce biskupów. A gdy chrześcijan przybywało to powoływano prezbiterów i diakonów oraz kolejnych biskupów. Nie da się też twierdzić, że na początku było tak trudno przystąpić do Kościoła skoro Biblia podaje przykłady przystępowania do chrztu wystkich domowników. Wcale też nie było wymogu by najpierw oddać swój majątek na potrzeby wspólnoty. I co to za brednie z tym wkraczaniem na drogę apostolstwa, aby stać się ostatecznie Apostołem z darami Charyzmatycznymi?!? Nie było i nie ma czegoś takiego jak wkraczanie na drogę apostolstwa! Natomiast tytuł apostoła przysługiwał wyłącznie tym uczniom którzy zostali osobiście wybrani i powołani przez Jezusa!
G
gal
18 czerwca 2014, 05:42
1. Powodem powoływania diakonów i diakonis nie był bezpośrednio wzrost liczby wiernych, ale potrzeba zajęcia się ubogimy wdowami (zob. Dz. Ap.); 2. Określeniem"apostoł" opisywano albo osobiście wybranych uczniów Chrystusa, albo innych wiernych "wysłanników" (zob. Andronik).
A
anonim
18 czerwca 2014, 07:46
ad. 1. A skąd pojawiła się potrzeba zajęcia się ubogimi wdowami? Nie dlatego że przybywało wiernych? Dz 6,1: "Wówczas, gdy liczba uczniów wzrastała, zaczęli helleniści szemrać przeciwko Hebrajczykom, że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano ich wdowy." ad. 2. To nie tak, że jakichś wysłanników nazywano apostołami. Wysłannik to po grecku apostoł - każdy polski apostoł to grecki wysłannik. Więc jest tu pewien drobny niuans. Każdy wysłany będzie po grecku nazywany określeniem wysłannik, ale tylko uczniowie którzy zostali osobiście wybrani i powołani przez Jezusa byli obdarzani tytułem wysłannik.
JK
Jerzy Kluge
17 czerwca 2017, 08:34
- ~andrzej, nie wiem kto naopowiadał ci takich bajek, w które wierzysz. - To Jezus Chrystus wybrał z pośród uczniów "tych których sam chciał" i uczynił ich apostołami, Mk 3:13-15 "Potem wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki, i by mieli władzę wypędzać złe duchy. - Z 12 wybrał Szymona - Piotra na pierwszego, Mt 16:18  "Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą." - Poczytaj sobie Dzieje apostolskie, tam opisany jest początek Świętego Jezusowego Kościoła, są tam kapłani i diakoni, bispup to kapłan nazywany starszym, kierujący wspólnotą wiernych. - Msza Święta była nazywana "łamaniem chleba". - Bez pomocy Ducha Świętego nie zrozumiesz. - Jezu Chrystus wiedział co robi, wie co jest dla nas dobre. - Niech cię Bóg błogosławi.
S
Survival
17 czerwca 2014, 14:37
Ależ tego nie wymyślili protestanci, tylko może częściej stosują posługę charyzmatyczną. Duch Święty udziela charyzmatów, niestety KK trochę podchodzi do tego jak pies do jeża. Posługa charyzmatami jest bardzo cenna, bo jest istotą wspólnoty Kościoła i służy do jego budowania. Wymaga jednak rygorystycznej kontroli i rozeznania co jest wymagające.
A
anonim
17 czerwca 2014, 16:02
Skoro twierdzisz że to nie protestanci wymyslili to czemu nie podajesz kto to wymyślił? Ale co mają do tego charyzmaty i posługa charyzmatyczna?!? Próbujesz wciskać kit, że jest taki charyzmat jak uwalnianie bliźnich od złego?!? Jak sam przyznajesz, posługa charyzmatami wymaga rygorystycznej kontroli i rozeznania. Czemu więc stawiasz zarzut, że KK podchodzi do chatyzmatów jak pies do jeża? Takie kwiatki jak ten z absurdalną doktryną tzw. modlitwy uwalniania wg Lozano świadczą wręcz o tym, że KK podchodzi zbyt mało rygorystycznie.
A
Alfista
17 czerwca 2014, 13:50
Czy to nie ma przypadkiem korzeni zielonoświątkowych?
MW
Maciej Wolny
19 maja 2017, 02:34
Przypisywanie obecności charyzmatów w KK wpływom zielonościetkowym jest jakimś wielkim nieporozumieniem. Charyzmaty były od początku w Kościele gdy jeszcze nie było na świecie zielonoświatkowców. To sam Bóg zdecydował o wylaniu charyzmatów na chrześcijan w XX wieku. I to niezaleznie od wyznania.  Obawiam się, że walcząc z chryzmatami niektórzy zaczynaja walkę z działaniem samego Ducha Świętego. A to skazane jest na wielką klęskę. Przede wszystkim klęske osobistą - sprzeciwienie się Duchowi Świętemu. Uważajcie!
A
anonim
17 czerwca 2014, 13:11
Że też ta zaimportowana od protestantów zaraza tak się pleni :-(
S
Survival
17 czerwca 2014, 12:28
Przy czym, pierwsze 3 punkty mogą przeprowadzić wierni świeccy, natomiast dwa ostatnie kapłan lub diakon. W punkcie 3 konieczne jest wyrzekanie się konkretnych praktyk których penitent się podejmował ( wróżby, okultyzm, spirytyzm, satanizm, bioenergoterapia etc). Poza ezorcystą nikt nie ma uprawnień do rozkazów bezpośrednio do konkretnego demona skierowanych, ani do wdawania się się z nim w dialog, jeżeli się odzywa.
A
anonim
17 czerwca 2014, 13:10
W tekście nie ma mowy ani o konieczności kapłana czy diakona, ani tym bardziej egzorcysty. I najwyraźniej są oni im niepotrzebni. Bo jest natomiast mowa własnych "hierarchach" o osobie prowadzącej, wstawienniku i liderze spotkania.
P
praktyk
17 czerwca 2014, 13:29
nie ma mowy o egzorcystach bo WYRZEKA się osoba "omadlana" osobiście a nikt z prowadzących nie rozkazuje i nie wyrzuca złych duchów '
S
Survival
17 czerwca 2014, 14:29
Własnie dlatego napisałem, bo tu wygląda że każdy może sobie takie rzeczy prowadzić bez nadzoru i przygotowania. A tak nie jest
A
anonim
17 czerwca 2014, 15:29
Tyle tylko że w artykule powiedziane jest: "Kończy się ono jednym zdaniem, wypowiedzianym przez osobę prowadzącą modlitwę, łamiącym moc złych duchów." Na czym w takim razie polega to łamanie mocy złych duchów jak nie na rzekomym rozkazywaniu i wyrzucaniu złych duchów? W opisie rekomendowanej książki pt. "Modlitwa uwolnienia" jej autor (Lozano) podaje: "Pisząc ją skupiłem się na uwolnieniu od złych duchów [...]. [...] Być może nigdy nie przyszło im do głowy, że mogą potrzebować uwolnienia. Mam nadzieję, że ta książka przyczyni się do przywrócenia zrównoważonego, bezpiecznego i pełnego wiary podejścia do posługi uwalniania." A więc  nie pisze ani o uwalnianiu przez Boga, ani o uwalnianiu siebie samego. Pisze że ludzie mogą potrzebować uwolnienia i w związku z tym posługi uwalniania. A niby na czym miałaby polegać ta posługa uwalniania jak nie na uwalnianiu? I w tym właśnie problem, że sama modlitwa z prośbą o uwolnienie byłaby znacznie mniej atrakcyjna, pełnienie rzekomej posługi rzekomego uwalniania brzmi znacznie lepiej.
A
anonim
17 czerwca 2014, 15:34
No niezupełnie. Bo tak nie powinno być ale właśnie tak jest. Odbywa się to bez nadzoru Kościoła i bez odpowiedniego przygotowania przez Kościół, po "przygotowaniu" w zaczadzonej wspólnocie, pod "nadzorem" zaczadzonych liderów.