Jak to jest z jezuickim posłuszeństwem?

(fot. Katarzyna Klimek)

"Pojedziesz do Irlandii". Taką dyspozycję od swojego prowincjała usłyszałem przeszło dwa lata temu. Obiektywnie nic wielkiego, wielu by chciało pojechać, doświadczyć czegoś nowego. Spieraliśmy się długo. Ostatecznie wylądowałem w naszym dublińskim domu. Przeżyłem tam jedne z najtrudniejszych czterech miesięcy mojego życia.

Każdy z nas jezuitów przeżył coś takiego. Przełożeni objawili mu swoją wolę, którą każdy z nas odbiera jako wolę Boga. I zazwyczaj jest tak, że kiedy patrzy się na takie "trudne" decyzje z zewnątrz, wcale takimi się nie wydają. A jednak, kiedy decyzja spotka się z określonym człowiekiem, sytuacją życiową, może stać się sprawą "nie do pokonania".

Jezuickie posłuszeństwo, osnute różnymi historiami, w rzeczywistości jest dla każdego z nas - naśladowców św. Ignacego - codzienną drogą, która wyznacza nam trasę do celu, jakim jest praca dla naszego Pana i Kościoła.

Wśród nas jest wielu indywidualistów. Nie wynika to z jakiegoś przerostu ambicji, raczej z faktu, że jesteśmy mężczyznami, którzy z natury są "samotnymi wilkami". Trudność ślubu posłuszeństwa polega na tym, by to, co w nas naturalne i wcale nie złe, poddać zdaniu kogoś drugiego. By ostatecznie zrezygnować z samodecydowania, bo kiedyś zrobiło się przed-założenie, że wierzę Bogu, który działa przez ludzi.

DEON.PL POLECA

Z biegiem lat, to właśnie ze ślubem posłuszeństwa jezuita może mieć najwięcej problemów. Nie chodzi tu tylko o wykonywanie poleceń, ale o coś, co Ignacy nazywał posłuszeństwem serca. Wykonanie jest zewnętrzną stroną czegoś, co dokonuje się w sercu. Wola mojego przełożonego ma stawać się moją wolą. Tak, to jest w jakimś sensie łamanie siebie, swojej woli i serca. Tak, w dzisiejszym świecie, podkreślającym nadrzędne prawo do samodecydowania, tym bardziej to kosztuje.

Sprawą ważną w posłuszeństwie, której nie widać na "pierwszy rzut oka", jest kwestia polegająca na tym, że godząc się na decydowanie o swoim życiu przez innych, godzisz się na "całokształt". Zaczynasz być uczestnikiem (i współodpowiedzialnym) czegoś większego - kościoła, zakonu, swojej konkretnej wspólnoty. Jest przecież mnóstwo takich sytuacji, które są całkowicie od ciebie niezależne, a za które musisz się "tłumaczyć".

A jednak, pomimo tego wszystkiego posłuszeństwo staje się niesamowitą przygodą polegająca na tym, że nie ty decydujesz o swoim życiu. Ostatecznie możesz nagle znaleźć się w rzeczywistości, która nie była twoim marzeniem. W pierwszym momencie, to może przerastać, podcinać poczucie pewności siebie, a jednak po jakimś czasie zauważasz, że uczysz się nowych rzeczy, poznajesz nowych ludzi i robisz większe dobro niż do tej pory.

Jezus powołuje ludzi, którzy są słabi, często zalęknieni. Te dwie rzeczywistości wielu z nas paraliżują przed podejmowaniem wyzwań. Posłuszeństwo uczciwie praktykowane, daje jezuicie "coś", co sprawia, że nie skupia się on na brakach, ale na zadaniu, wyrywa go z myślenia o sobie i niedoskonałościach i niejako "przymusza" do podjęcia zadania. Tak naprawdę, zalęknionemu chłopcu daje siłę i odwagę do stawania się mężczyzną.

Wróciłem z Irlandii ponad rok temu. Pracuję, robię sporo dobrych rzeczy. Ciągle jednak jest we mnie jakaś rana spowodowana tamtym wyjazdem. Nie chodzi o żal. Chodzi o to, że mocno to złamało jakąś część mojego serca. I choć już wtedy, podczas pobytu w Irlandii widziałem i wiedziałem, że dzieją się dobre rzeczy, że to był czas, w którym miałem tam być, to jednak do dziś wiem, że posłuszeństwo musi kosztować. To jest ten moment, o którym wspominam List do Hebrajczyków (5,8), kiedy mówi o Jezusie: "A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał". To, że idzie się za Bogiem, nie sprawia, że wchodzi się w sielankowe życie. Wręcz przeciwnie. Jednak wiara sprawia, że posłuszeństwo jest sposobem dojrzewania i dorastania do męskości.

Zapraszam na rekolekcjepowolaniowe.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak to jest z jezuickim posłuszeństwem?
Komentarze (34)
Grzegorz Kramer SJ
17 listopada 2013, 17:29
Kramer, co robisz dobrego poza Deonem? ...Zapytaj moich Przełożonych.  Dobrego dnia. 
V
v
15 listopada 2013, 10:54
Kramer, co robisz dobrego poza Deonem?
3 listopada 2013, 09:23
ad "TomaszL" Widocznie mylisz posłuszeństwo kościelne z poddaniem się swawolnej tyranii. W modernistycznej sekcie V2 można a nawet trzeba być nieposłusznym nauce wiary, zasadom moralności, i w ogóle Tradycji Kościoła, a gdy ktoś ma czelność sprzeciwić się tej przewrotności ten jest "nieposłuszny" i zostaje suspendowany. To jest perwersja posłuszeństwa kościelnego, a nie prawdziwe posłuszeństwo! ... Pozwole sobie zacytować: 14Posłuszeństwo to jednak tylko wówczas jest Bogu przyjemne i miłe ludziom, jeśli polecenie spełnimy nie wahając się, nie ociągając, nie ozięble, bez szemrania,* bez słowa sprzeciwu. 15Posłuszeństwo bowiem okazywane przełożonym zwraca się do Boga. On sam przecież powiedział: Kto was słucha, Mnie słucha (Łk 10,16). 16Trzeba również, by posłuszeństwo uczniów było pogodne, gdyż radosnego dawcę miłuje Bóg (2 Kor 9,7 za Prz 22,8 LXX). 17Jeśli uczeń słucha niechętnie i protestuje nie tylko słowem, lecz także buntuje się w sercu, 18to choćby nawet rozkaz wypełnił, nie może podobać się Bogu, który widzi jego zbuntowane serce. 19Taki czyn nie przyniesie mu żadnej łaski, a wręcz przeciwnie może ściągnąć na niego karę za szemranie*, jeśli nie poprawi się szybko i za błąd swój nie zadośćuczyni.
P
poldek
1 listopada 2013, 17:56
ad sacdio """Posłuszeństwo kościelne nie jest rezygnacją ze swojej woli na rzecz woli przełożonego, lecz na rzecz woli Bożej. To jest istotna różnica."" Ja pisałem o innym posłuszeństwie - o posłuszeństwie ślubowanym w życiu zakonnym. Miesza Pan porządki. Zaś posłuszeństwo Katolika polega na wiernosci Jezusowi a więc Ewangelii. Kościół zaś nie uczy niczego innego jak Jezusa. Bo Jezus to Sedno Kościoła" Jezus Zmartwychwstały obecny w EUCHARYSTII. Pan zaś zdaje się, używa słowa sekta nie mając pojęcia co owo pojęcie oznacza
Grzegorz Kramer SJ
1 listopada 2013, 14:23
To dopiero Kościół... ktoś coś napisze, podzieli się, a wszyscy po nim jadą. Już pędzę do takiego kościółka! Gratuluję wspólnoty nic tylko pozazdrościć! Życzę dalszych sukcesów w "ewangelizacji" i "nawracaniu" tylko pomyślcie ludzie czy sami tego nie potrzebujecie. ...Niewierzący, wierz mi, ze komentarze na DEON'ie to tylko niewielka ilość ludzi. Rzeczywistość jest o wiele piękniejsza:-)  Dobrego świętowania. 
C
Cogito
1 listopada 2013, 12:57
Sacdjo, gadasz o czymś o czym nie masz pojęcia – zapraszamy do jakiegoś zakonu. W teorii tak to pięknie brzmi. W praktyce, wszyscy jesteśmy ludźmi. Nikt. NIKT nie ma linii telefonicznej z sekretariatem niebieskim Wola Boża. Rozeznawanie wspólne - przełożonego i podwładnego wygląda tak, że rozmawiają, obie strony mówią jak widzą problem, modlą się dużo, ale ostatecznie zawsze decyzja i ostatnie słowo należy do przełożonego. Jeśli masz mniej szczęścia to masz tak, jak pisze Karol652. Historia zna wiele przypadków - zakaz dla o. Pio, w XX w. zakazy dla takich teologów jak: Rahner, Danielou, Lubac, De Chardain, Baltazar, Congar.... Dzienniczek św. Faustyny Kowalskiej również długo czekał na imprimatur. Pozwól lepiej zakonnikom mówić co znaczy posłuszeństwo, bo swoją pobożną, ale oddaloną o realiów perspektywą nie wnosisz nic do dyskusji.
K
karol652
1 listopada 2013, 12:27
Byłem klerykiem u Misjonarzy CM w Krakowie. Przełożonemu wolno było traktować mnie jak śmiecia. Nie musiał się wcale z nikim liczyć. Krytyka oczywiście zabroniona, nawet zadawanie pytań było uznawane za "nieposłuszeństwo". Posłuszeństwo nie jest niewolnictwem. Pozdrawiam ks Zygadłę CM
M
Miś
1 listopada 2013, 11:52
? Posłuszeństwo...wolę indywidualizm i nie karanie siebie za to, że byłam nieposłuszna.. Taka rzeczywistość: nie zgodzę się na posłuszeństwo zakonne, duchowne, kościelne. Zgodzę się nqa posłuszeństwo, ba! na niewolnictwo, firmowe, wobec szefa, na niewolnictwo polityczne łącznie z przeobrażeniem siebie w głupca działającego na szkodę własną i swoich bliskich. Wszystko za to, żeby coś tam zyskać materialnego, nie narazić się na wypierniczenie z roboty, z szeregu partyjnego.Nie wiem czy sprzedawczykostwo polskie jest jeszcze w innym kraju porównywalne.
P
poldek34
1 listopada 2013, 11:05
Posłuszeństwo staje się dziś preżytkiem gdyż "bożkiem" współczesnego czlowieka jest mit samorealizacji. A do tego niepotrzebny jest przełożony a czasami staje się wręcz zawadą.. . Idea posłuszeństwa wynika z pokory wobec Boga gdy człowiek rezygnuje ze swojej woli na rzecz woli przełożonego. Jest to szczególny rodzaj ofiary i ascezy. Jeśli nie jest przeżywany w sposób mistyczny - w zjednoczeniu z Jezusem staje się on krzyżem ponad siły. Jezus powiedział do Piotra: "kiedyś pódziesz dokąd nie chcesz...".  Jeśli chce ktoś kierować przełożonym zamiast go słuchać wypacza ideę posłuszeństwa nie tylko wobec przełożonego ale i Boga. Wszak pierwszy grzech jest skutkiem nieposłuszeństwa. Nie wiem jaką rotę przysięgi wieczystej mają Jezuici. Franciszkanie za przestrzeganie ślubów: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa mają obietnicę życia wiecznego.  Skoro aż tak wielka nagroda dlaczego miała by być taka "tania". Droga ku szczytom wiąże się z wysiłkiem i ofiarą. Tak jak droga posłuszeństwa zakonnego.  Ale czy w dzisiejszych czasach można odnaleźć taką Wiarę w posłuszeństwo..??? Właśnie to jest sednem problemu = brak wiary i spłycenie duchowości życia zakonnego.
Z
Zakonnica
1 listopada 2013, 10:52
do fx Ten tekst poniższy co to ma być?Coś obrzdliwego i wulgarnego.Jak mozna coś takiego napisać,to jest przekroczenie wszlekich granic.    jesteś zwykły śmieć ........ zagranicznik..... ty masz braki w zwykłej ludzkiej kulturze........ śmieciu.... ...
N
Niewierzący
1 listopada 2013, 10:05
To dopiero Kościół... ktoś coś napisze, podzieli się, a wszyscy po nim jadą. Już pędzę do takiego kościółka! Gratuluję wspólnoty nic tylko pozazdrościć! Życzę dalszych sukcesów w "ewangelizacji" i "nawracaniu" tylko pomyślcie ludzie czy sami tego nie potrzebujecie.
MI
mieszkanka irlandii
1 listopada 2013, 09:54
"Ciągle jednak jest we mnie jakaś rana spowodowana tamtym wyjazdem. Nie chodzi o żal. Chodzi o to, że mocno to złamało jakąś część mojego serca" ale mamy księży... i mężczyzn... tyle w temacie.
1 listopada 2013, 06:50
PPosłuszeństwo przełożonemu w zakonie jest zapewne najtrudniejszym z elementów życia zakonnego. Szczególnie we współczesnym świecie, gdzie słowo "posłuszeństwo" staje się anachronizmem, pieczołowicie usuwanym z procesu wychowawczego i życia społecznego. Mówienie o posłuszeństwu dzieci wobec rodziców, uczniów wobec nauczycieli jest skrupulatnie piętnowane przez współczesnych ideologów "wolności" i indywidualizmu. Dodatkowo nieposłuszeństwo wobec zakonnego przełożonego czy wobec swojego biskupa jest przecież nagradzana przez świeckie media i liczną grupę świeckich komentatorów. Brak zrozumienia "posłuszeństwa" widać też w komentarzach na Deonie, choćby tych domagających się publicznej "spowiedzi" przełożonego, lub wyrażających oburzenie i sprzeciw wobec personalnych działań przełożonych zakonnych, czy biskupów.
F
fx
1 listopada 2013, 03:39
Po pierwsze popraw bledy. Po drugie przestan juz sie wynaturzac publicznie, albo zrob to na onecie, wtedy juz wszyscy beda wiedzili jaki to Kramer jest zagubiony, polamany i w ogole. Nie trzeba udawac, ze tego czasu nie bylo, ale gorszym jest ciagle tego roztrzasanie i trzymanie mimo wszystko zalu. masz braki rowniez inteletualne, ale taki zakon wybrales wiec albo sie podciagnij i rownaj szereg albo wystap. pozdrawiam. jesteś zwykły śmieć ........ zagranicznik..... ty masz braki w zwykłej ludzkiej kulturze........ śmieciu....
M
m
1 listopada 2013, 00:40
:-)
A
Adamira
1 listopada 2013, 00:38
Gratuluję wyjazdu do Irlandii - niektórzy pseudo-jezuici, jak im się nie spodoba kierunek "wycieczki" wyznaczonej przez przełożonego, wyjeżdżają na stałe z zakonu do wspaniałego świata świeckiego, a potem przenoszą swoją niedojrzałość do zakładanych na starość rodzin... To jest dopiero żal!
C
Cogito
1 listopada 2013, 00:38
Drogi Janie, ja się do ojca biologicznego zwracam, nie wołam i używam "tato". Króluj Ci Panie Jezu Chryste
J
jezuita
1 listopada 2013, 00:34
~współbrat Ignacy pisał o 3 rodzajach poszłuszeństwa - rozumu, woli i serca.
B
basia
31 października 2013, 20:09
Ojcze ciekawy głos, pisanie o sobie pewnie kosztuje. Niech się Ojciec nie przejmuje głupimi wpisami, co niektórych. Wiele zawdzięczam jezuitom, uważam że jesteście ok. tak trzymajcie.
L
Leon
31 października 2013, 20:08
Po II soborze nie tylko jezuici maja z tym problem. No ale moze tak troche konsekwencji? w koncu kiedy dokonywaliscie wyboru byliscie dorosli, a ów wybor byl swiadomy, nieprawdaz??
P
partenos77
31 października 2013, 20:01
Bardzo pozytywnie odbieram ten artykuł, choć jeśli chodzi o fragment: "Ciągle jednak jest we mnie jakaś rana spowodowana tamtym wyjazdem. Nie chodzi o żal. Chodzi o to, że mocno to złamało jakąś część mojego serca" - trochę "poleciałeś, ojcze Grzesiu. :) No, ale cóż. Każdy ma inną odporność na ból i co dla innych wydaje się wakacjami, ktoś może odbierać jako katusze. Więc nie mniej oceniać... Ja sama jestem uparta i lubię wszystko robić po swojemu, więc podziwiam każdego, kto dobrowolnie ślubuje posłuszeństwo. Z drugiej strony takiemu ślubującemu może łatwiej wyuczyć się pokory, bo ma silniejszą motywację (nakaz przełożonego) i pomoc w postaci formacji i ćwiczeń duchowych. Takiej jak ja pozostaje samotne mocowanie się z własną upartością i brakiem pokory... co nie znaczy, że nie wolno mi podjąć ćwiczeń duchowych, jednak - przyznajmy - bez odgórnej motywacji ciężko się za takie cwiczenia zabrać... Pozdrawiam serdecznei autora i współkomentatorów.
Z
Zakonnica
31 października 2013, 19:53
Posluszeństwo jest wtedy bolesne aż po krzyż  kiedy  go wypełniasz i wiesz,ze jest to najbardziej krzywdząca decyzja jak mogla Cie spotkać,wynikająca z ludzkich plotek i osądów,zawiści i urazów,a jednak jesteś posłuszny,milczący i modlący się .To jest prawdziwa wielkość i wartosć człowieka.
L
lol
31 października 2013, 19:30
Jak to jest z jezuickim posłuszeństwem? Ano wszyscy mogliśmy zobaczyć jaka była (i jest) recepcja Summorum Pontificum w Towarzystwie Jezusowym - brak Mszy, brak zainteresowanych księży. Smutek i żal.
W
współbrat
31 października 2013, 19:26
Ignacy nie pisał o posłuszeństwie serca, ale o posłuszeństwie rozumu. A tutaj to jakaś odrealniona poezja. Aż przykro.
J
Javer
31 października 2013, 19:22
~zniesmaczona No właśnie, dramat utraty pracy, rozwalająca się rodzina, śmierć najbliższych - to są nasze sprawdziany. W Irlandii, Grecji, Niemczech, Anglii są setki tysięcy Polaków, z których wielu zostało oszukanych, pobitych, wykorzystanych, wielu się sprzedało, rozpiło, straciło rodziny - to są prawdziwe dramaty, którym trzeba stawić czoło. Jezuici mieli kiedyś twardą szkołę, wielu wyjeżdżało na misje w rejony gdzie nie było białego człowieka, nikt nie znał języka, można było zachorować, albo być ugotowanym w kotle przez plemię Bunga Bunga. Dzisiaj rozczulają się, bo przez parę miesięcy pobytu za granicą w luksusowych warunkach nikt ich otoczył wystarczającą życzliwością. Obciach. Proszę nie porównywać się z samotnym wilkiem. No może z kurczaczkiem.
SZ
siostra zakonna
31 października 2013, 19:01
Dla mnie te tekst nie jest o jezuitach, ale o wszystkich którzy weszli na drogę życia zakonnego.Parafrazując, przecież każdej z nas (z osób zakonnych) przełożeni objawiają swoją wolę, którą odbieramy jako wolę Boga (a przynajmniej się staramy).Dla wszystkich nas posłuszeństwo jest "codzienną drogą, która wyznacza nam trasę do celu, jakim jest praca dla naszego Pana i Kościoła". Jestem prawie pewna, że dla większości z nas "trudność ślubu posłuszeństwa polega na tym, by to, co w nas naturalne i wcale nie złe, poddać zdaniu kogoś drugiego" oraz tego, że "z biegiem lat, to właśnie ze ślubem posłuszeństwa możemy mieć najwięcej problemów". Uważam również, że "posłuszeństwo uczciwie praktykowane, daje (niekoniecznie) jezuicie, ale na pewno zakonne "coś", co sprawia, że nie skupia się człowiek na brakach, ale na zadaniu, wyrywa go z myślenia o sobie i niedoskonałościach i niejako "przymusza" do podjęcia zadania"itd, itd... "Jezuickie posłuszeństwo" to zwyczajne zakonne posłuszeństwo, dla nas wszystkich, jest takie samo... Pozdrawiam
W
wolnomyśliciel
31 października 2013, 19:00
ksiądz nie napisał co takiego wydarzył się w tej Irlandii, że spowodowało ranę w sercu. Bo chyba nie o zawiedzioną miłość do kobiety chodzi.  Jeśli ktoś decyduje się na zakon, to chyba wie na czym to polega. Będąc człowiekiem świeckim , sami podejmujemy decyzje i sami za nie odpowiadamy. natomiast w zakonie wykonuje się ślepo polecenia, bo w przeciwnym razie dostaje się suspenzę i zakaz wypowiedzi. Każdy wie na co się decyduje. Osobiście nie wyobrażam sobie takiego życia. 
K
Kas
31 października 2013, 18:59
No jak to błyskawicznie powstał artykuł o posłuszeństwie... taki zbieg okoliczności... na tapecie helloween. Mistrzowskie uderzenie w ks. Posackiego... złożone działania... pogratulować...
Z
zniesmaczona
31 października 2013, 18:44
Wróciłem z Irlandii ponad rok temu. Pracuję, robię sporo dobrych rzeczy. Ciągle jednak jest we mnie jakaś rana spowodowana tamtym wyjazdem. Komuś tu się za dobrze wiedzie i od tego mu się w d... przewraca. Ojej! Niegojąca się rana - bo musiał pobyć w Irlandii parę miesięcy. Ciekawe czy by się wylizał z ran jakby go wysłali na bruk z padającego zakładu, nie miałby na czynsz, żona by mu przyprawiała rogi, a dzieci kombinowały z narkotykami. I nieprawdą jest, że dyscyplina i posłuszeństwo są obce męskiej naturze. W końcu wojsko to od zawsze była męska sprawa.
T
tak
31 października 2013, 18:37
Bardzo interesujące i daje do myślenia. Też mi się wydaje, że pokora w sklad której wchodzi przecież posłuszeństwo pomaga w dojrzewaniu człowieka. Wbrew pozorom. Ale to trzeba samemu doświadczyć.
T
trollownik
31 października 2013, 18:13
Po pierwsze popraw bledy. Po drugie przestan juz sie wynaturzac publicznie, albo zrob to na onecie, wtedy juz wszyscy beda wiedzili jaki to Kramer jest zagubiony, polamany i w ogole. Nie trzeba udawac, ze tego czasu nie bylo, ale gorszym jest ciagle tego roztrzasanie i trzymanie mimo wszystko zalu. masz braki rowniez inteletualne, ale taki zakon wybrales wiec albo sie podciagnij i rownaj szereg albo wystap. pozdrawiam.
H
helga
31 października 2013, 18:08
Tekst fajny....ale ja siebie nie widzę w zakonie, z różnych powodów. Między innymi ze względu na bycie posłuszną- tu nie wiem komu sobie, przełożonym czy Bogu? Posłuszeństwo...wolę indywidualizm i nie karanie siebie za to, że byłam nieposłuszna..
B
belfer
31 października 2013, 18:01
Ojcze Grzesiu, dobry teskt. Ale i tak oberwiesz za nazwisko autora :) Założę się, że w pierwszych 5 wpisach :) Pozdrowienia ... No cóż... Każdy publicysta sam pracuje na swoje "nazwisko". I zbiera co posiał. Ale ode mnie oberwie za zdanie:"I chodź już wtedy, podczas pobytu w Irlandii ..." Powinno być "choć"
C
Cogito
31 października 2013, 17:04
Ojcze Grzesiu, dobry teskt. Ale i tak oberwiesz za nazwisko autora :) Założę się, że w pierwszych 5 wpisach :) Pozdrowienia