Jaki jest poprawny obraz chrześcijański?

(fot. spbpda/flickr.com/CC)

"Bóg idealnie zaplanował ci całą twoją przyszłość. Ukrył jednak skrzętnie ten plan i twoim zadaniem jest w jakiś sposób odgadnąć o co Mu chodziło. Jeżeli się nie wstrzelisz idealnie w Jego plan, to przepadniesz i będziesz potępiony. Nigdy nie będziesz szczęśliwy."

Taki mit jest zmorą wielu chrześcijan, którzy próbują szczerze i dobrze znaleźć swoje miejsce w świecie. Niestety jest ślepą uliczką, która prowadzi do nikąd, o czym pisałem tydzień temu. Jaki, w takim razie, jest poprawny obraz chrześcijański? Jakie wskazówki rzeczywiście daje nam Bóg?

DEON.PL POLECA

>> Część I: Sprawdź, czy też wierzysz w mit chrześcijański

To, co Bóg rzeczywiście chce od Ciebie, to twoja radość i szczęście. I chce, żebyśmy byli z Nim. To tyle. Nie zaplanował ścieżki, na której mamy to osiągnąć. To jest Twoje zadanie! Bóg dał Ci rozum i uczucia, dał Ci cały świat w TWOJE posiadanie i w TWOJE zarządzanie. Nie mówił Adamowi, jak ma ponazywać wszystkie zwierzęta na ziemi. Dał mu całkowitą swobodę, a ten, mało bystry swoją drogą, ponazywał je wszystkie "istota żywa". Ty jesteś zarządcą swojego życia, rodziny, przyszłości i poszczególnych wypadków. Ty działaj, Ty planuj, Ty decyduj! Bądź kreatywny, szukaj, patrz, rozglądaj się, rób co chcesz i uważasz. A Bóg? Bóg będzie Ci błogosławił. Będzie po twojej stronie, bez względu na to, czy włożyć welon biały czy czarny.

OK. Ale w takim razie jak mam rozpoznać swoje miejsce w świecie? Co mam robić? Są dwa podstawowe kierunki, które mogę i powinienem szybko podjąć. One są fundamentem. Jeżeli nie będę się rozwijał w tę stronę, to będę źle decydował i faktycznie schrzanię swoje życie. I, o zgrozo, tylko z własnej winy! Tu nie ma wymówek w postaci "taka była wola Boża". To moja niekompetencja, zaniedbanie i naiwność będą powodem kiepskiego obrotu spraw. Wiara w mit jest jednak bezpieczniejsza, bo zawsze mogę winę zrzucić na Boga i tylko cicho cierpieć. Ale to nie jest dojrzałe chrześcijaństwo. Dwa kierunki, o których mowa, to samoświadomość oraz wolność wewnętrzna. Brzmią tajemniczo, natomiast są szalenie proste i oczywiste. Mimo to mało kto poświęca im uwagę.

>>Serdecznie zapraszamy na prowadzony przez jezuitów cykl rekolekcji powołaniowych!<<

Samoświadomość, czy świadomość siebie, jest prostą znajomością siebie samego. Wiem jaki jestem, znam swoje humory, ograniczenia i mocne strony. Rozumiem swoje zachowanie, uczucia i reakcje. Potrafię nazwać to, czego się boję. Umiem rozpoznawać w sobie różne natchnienia i inspiracje. Potrafię wskazać, które z nich są słomianym zapałem, które są poważne, a które pochodzą od Boga. Wiem, co mogę zaoferować światu i ludziom. Na świadomość siebie składa się wiele elementów, które mam zamiar opisać w kolejnym artykule.

Dlaczego to jest takie ważne, żeby znać siebie? Odpowiedź jest bardzo prosta. Jeżeli nie znasz instrukcji obsługi smartphone’a, to nie będziesz go wykorzystywać w 100% jego możliwości. Wiele użytecznych funkcji po prostu zmarnujesz lub zaniedbasz. Poza tym, przez nieodpowiednie użytkowanie, możesz szybko skrócić jego wytrzymałość, żywotność i sprawność. Dalej, niektóre operacje możesz wykonywać "na około" nadkładając niepotrzebnych operacji, tylko dlatego, że nie znasz pewnych skrótów. Jeżeli nie znasz swojego smartphone’a, to źle, niewydajnie i szkodliwie z niego korzystasz.

Jeżeli nie znasz swojej firmy i ludzi w niej pracujących, to nie możesz nią zarządzać! Każda decyzja będzie nietrafiona. Jeżeli nie znasz więc siebie, to dzieje się tak samo. Każda decyzja dotycząca twojego życia ma niskie prawdopodobieństwo bycia trafioną. Możesz zaniedbać swoje możliwości, albo zajechać się na śmierć. Nie pokierujesz swoim życiem, jeżeli nie roztoczysz dla niego pewnej wizji. A tej wizji nie roztoczysz, jeżeli siebie nie poznasz. Jeszcze raz. Bóg dał Ci rozum. Dał Ci w posiadanie ziemię, rodzinę, twoje życie, twoją przyszłość.

Teraz wolność wewnętrzna. Samoświadomość sprawia, że WIEMY co należy zrobić i w jaką stronę iść. Ale to nie wszystko. Wiedzieć to jedno, a zrobić to, to drugie. Myślę, że wielu z nas dobrze wiedziało, co zrobić w którymś momencie swojego życia. Ale jednak tego nie zrobili, lub uczynili coś zupełnie przeciwnego. Żeby dobrze pokierować sobą w swoim życiu, muszę uczyć się wolności wewnętrznej, tj. wolności od wszystkich czynników, które mnie krępują, osłabiają lub przywiązują mocno do poszczególnych miejsc, osób, pomysłów, rozwiązań, itd. Wolność wewnętrzna, podobnie jak samoświadomość, dotyczy również różnych czynników, które będę chciał opisać później.

Jeżeli nie staję wolny wewnętrznie, to w rzeczywistości nie ja prowadzę swoje życie. To nie ja zarządzam swoim życiem, to nie ja podejmuję decyzję. Wszystkie decyzje podejmuje za mnie życie, okoliczności, różni ludzie, moje lęki, itd. Ja tylko za nimi podążam, zgadzam się. Czasami, co bardziej pobożni, ubierają to jeszcze w teorię bycia posłusznym woli Bożej (znowu tragiczne konsekwencje mitu). To brzmi strasznie. W tym momencie wydaje mi się, że to jest jakaś straszna forma niewierności Bogu, wręcz grzechu. Bóg daje mi świat, życie, perspektywy, innych ludzi, daje mi wolność w decydowaniu i pole do bycia kreatywnym, a ja stoję bierny jak kołek i pozwalam,żeby decydowały za mnie uczucia i cały świat. Wierzę, że nie tego Bóg ode mnie chce. Wierzę, że On we mnie wierzy i mi ufa, że to ja wezmę inicjatywę i zacznę działać, tworzyć, decydować.

Samoświadomość i wolność wewnętrzna to kierunki, w których muszę podążać, żeby dobrze pokierować swoim życiem. To nie są umiejętności, które sobie wytrenuję w rok, czy dwa. To jest styl życia, sposób myślenia. Mam się coraz bardziej uwalniać wewnętrznie i stawać się coraz bardziej świadomym siebie. Im bardziej w tym postąpię, tym lepiej i śmielej będę decydował.

To nie są proste rozwiązania, bo nie dają i nie dadzą od razu odpowiedzi, jakiej byśmy oczekiwali. Myślę, że oczekiwanie na prostą odpowiedź bądź metodę jest dziecinne. Nie wierzę, że taka poważna sprawa, jak moje życie, które ma wpływać potem na cały świat, może być rozwiązana w prosty sposób. Nie ma co czekać na objawienie się cudownego znaku z nieba. Trzeba po prostu zabrać się za siebie i iść mozolnie do przodu, drogą poznawania siebie i wyzwalania się od przywiązań.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jaki jest poprawny obraz chrześcijański?
Komentarze (22)
M
Metody
6 maja 2014, 18:40
cd.: To wniosek, nie życzenie czy założenie. Niezbadane są Jego wyroki. Może być tak, że chciałby dla nas trudniejszej drogi, nie "pięknych" rozwiązań, czy naszego cierpienia - bo wie co czeka nas na później. Być może zechce posłużyć się Tobą by dotrzeć do kogoś innego. Znamy przecież historię Jonasza, który uciekał przed Bogiem i jego planem; który chciał wszystko po swojemu. Niektórzy mówią, że powołanie jest zapisane w sercu człowieka - w tym jaki jest jakie ma pragnienia, jaką historię. I Bóg właśnie do tego naszego małego życia przychodzi i zaprasza do czegoś pięknego - to poznania Jego - a co za tym idzie do innego życia - życia w Nim i dla Niego. "Ja bowiem znam zamiary jakie mam wobec was - wyrocznia Pana - zamiary pełne pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość jakiej oczekujecie. Będziecie mnie wzywać zanosząc do Mnie modlitwy, a Ja was wysłucham. Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie nie szukać z całego serca. Ja zaś sprawię , że Mnie znajdziecie" Jr 29,11-14
P
Przemek
24 maja 2014, 09:35
Pana Wyjaśnienie Metody bardziej do mnie przemawia i ma podstawy biblijne niż ignacjańskie baju baju. Mam wrażenie, że żyjemy w czasach, kiedy tak bardzo chcemy wszystko zracjonalizować, bo opieranie się na Objawieniu mogłoby nam zaszkodzić przypięciem jakiejś staromodnej "łatki". Zawsze w takim momencie przypomina mi się genialny cytat: "Wysławiam Cię Ojcze, Panie Nieba i Ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom" Łk 10, 21-24
M
Metody
6 maja 2014, 18:40
Zgadzam się co do fałszywości mitu opisanego we wstępie. Jednak nie należy wyciągać wniosków odwrotnych - to znaczy, że Pan Bóg nie ma dla mnie planu, lub, że jest mu wszystko jedno co będziesz robił/a byleby z nim. On jest wszechmogący. On zna przyszłość i wszystkie możliwe ścieżki wyboru. On znał mnie zanim poczałem się w łonie matki (por Jeremiasza 1,5). Zna moje pragnienia i myśli, moją dylematy i rozterki, moją przyszłość (zob. psalm 139) On zawsze wzywa po imieniu. On jest kreatywny, nieszablonowy, nie dający się umieścić w schematach. Nie można zatem mówić, że działa tak lub inaczej. Wiemy o Nim tyle na ile daje się nam poznać - w Słowie ST i Słowie - swoim Synu, który jest Jego odbiciem.  On nas bardzo kocha i chce naszego zbawienia, dlatego podstawowym powołaniem ("planem") jaki ma dla nas to poznać Go (J 17,1-3). Wszystko inne ma tu mniejsze znaczenie. Jednak nie oznacza to Bóg nie ma dla nas planu. Ma! I to najdoskonalszy jaki może być - ponieważ 1. zna przyszłość i wszysktie możliwości 2. kocha nas niesamowicie. cdn.
K
kokosza
3 maja 2014, 23:43
Ojojojoj cóż za buddyjska herezja...chyba się coś księdzu chrześcijaństwo z kursem samodoskonalenia pomyliło... "Trzeba po prostu zabrać się za siebie i iść mozolnie do przodu, drogą poznawania siebie i wyzwalania się od przywiązań." Co to w ogóle za sformułowania "zabrać się za siebie", "wyzwalania się od przywiązań"? Rzecz w tym, że to Chrystus ma w nas dokonać tego wszystkiego, a my sami poprzez wewnętrzne napinanie się - to jest moralizm, a nie Dobra Nowina.
M
Marcin
3 maja 2014, 19:17
Z tym wyrażeniem "rób co chcesz" byłbym osrożny. Raczej Bóg nie będzie nam błogosławił, kiedy będziemy czynić źle. Bądźmy po prostu dobrymi ludźmi i szanujmy siebie nawzajem, stawiajmy na pierwszym miejscu Boga, zaprośmy Go do swojego życia, a wówczas będzie nam znacznie łatwiej. Kiedy znajdziemy się w beznadziejnej sytuacji pomyślmy o tym, że Jezus cierpiał za nas nieporównywalnie bardziej.
A
anonim
3 maja 2014, 21:14
Oczywiście że należy to właściwie rozumieć, uwzględniać kontekst w którym pada takie stwierdzenie. A autor wpierw mówił iż każdy ma rozum i wolną wolę po to aby decydował i wybierał Św. Augustyn mówił róbta co chceta ;-) a dokładniej cytując mówił: "rób co chcesz", ale zaczynał od "Kochaj", a więc: "Kochaj, i rób co chcesz". Bo jeżeli człowiek kocha to chce dobra. A w 1 Kor, padają stwierdzenia: 1 Kor 6,12: Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. 1 Kor 10,23: Wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko wolno, ale nie wszystko buduje.
M
michał
3 maja 2014, 13:29
nareszcie ktoś to napisał!
M
Martin
26 kwietnia 2014, 09:54
Dziękuję za komentarze do moich komentarzy i pytań.
G-
grzegorz - nG
25 kwietnia 2014, 21:03
Prowokujący wstęp odbiega od dalszej treści. Dobrze, że przemogłem pierwszą niechęć i przeczytałem do końca.
A
Ania
25 kwietnia 2014, 19:07
Dziękuję za serię tekstów ojca :)
M
Martin
25 kwietnia 2014, 14:05
A tutaj z boku reklama "Kryzys szansą od Boga". To jak w końcu od Boga czy od ludzi, którzy coś źle zrobili i teraz mamy kryzys?
M
Martin
25 kwietnia 2014, 14:03
Też kiedyś uważałem, że nie ma przeznaczenia.. i może życie idealne nie było. Jest raczej powołanie, które należałoby odkryć. Czyli jeśli jest jakieś powołanie, coś co  Pan Bóg chce żebym zrobił i ja to robiłbym to jak tu nie mówić "taka wola"? Jak sobie tłumaczyć niegrzeszne zachowanie innych ludzi? Nie wiem jak było dawano dawno temu, ale dzisiaj to dużo rzeczy chyba jest pomieszanych.. łącznie z tym co wypada a co nie, co jest właściwe a co nie. A wystarczyłoby porządnie od ludzi wymagać w konfesjonale? Gdyby jeszcze wszyscy chcieli nie tylko od święta się spowiadać?
M
Makaroni
26 kwietnia 2014, 00:13
Nie zrozumiałeś chyba o czym jest ciąg tych tekstów. Nie chodzi tutaj o to czy jest coś takiego jak powołanie czy nie, ale o to czym to powołanie jest. Jeżeli uważasz, że jest ono tylko kaprysem Pana Boga wobec nas to masz skrzywiony obraz Pana Boga. Bóg jest miłością, a miłość nie szuka swego:)
M
Martin
25 kwietnia 2014, 13:50
Może tutaj ktoś odpowie: czy jeśli jakieś dziecko pocznie się przed ślubem to jest to z woli Boga skoro wolą Boga nie jest grzech czy nie? Czy może stawianie granicy ślubu to coś niepotrzebnego i małżeństwem stają się ludzie w momencie współzycia? A co myślicie o s. Faustynie? Pan Jezus miał plan, i Ona musiała się zgodzić na "wolę Boga", żeby ten plan Boży został zrealizowany? Czemu przez tyle lat ludzie możliwe że ufnie powtarzali "taka wola Boża", a teraz każe się inaczej myśleć?
K
Karlola
25 kwietnia 2014, 16:12
Bo ludzkość w wielu ważnych sprawach poszła po rozum do głowy, a Kościół chce mieć wizerunek niezmiennego od wieków, i trzeba to jakoś skleić ze sobą ;)
B
Bart
25 kwietnia 2014, 16:22
Martin ale s. Faustyna po pierwsze zdecydowała się na zakon, to była jej wola. Słucham codziennie Dzienniczka i nie ma co porównywać nas do s. Faustyny, która doświadczyła bardzo mocno Pana Boga i była w zakonie zamkniętym, bez kontaktu z ludzmi z zewnątrz, więc nie miała nic innego do wyboru jak poddać się planowi Bożemu. To było powołanie. Też często się zastanawiam nad tym, jak wypełniać tak skrupulatnie Wolę Bożą jak siostra Faustyna ale tutaj są zupełnie inne sytuacje. Myślę, że póki co Bóg na pewno chce ode mnie tego, abym był blisko Niego, pomimo częstych pustyń wiary i abym miłował bliźniego. Wola Boga jest zawarta w przykazaniach. To wiem na pewno i tak ja to widzę na dzień dzisiejszy. Ogólnie myślę, że ten temat jest przede wszystkim do naszego wewnętrznego rozważania w modlitwie...
M
Makaroni
26 kwietnia 2014, 00:31
Nikt nie kwestionuje istneinia woli Pana Boga i nie zabrania myśleć o niej. Wczytaj się w ten tekst i w poprzedni.  Jezus zaprosił siostrę Faustynę do takiego głoszenia jego królestwa ale ona nie musiała tego wybierać. Z tego co pamiętam to Pan Jezus powiedział jej nawet że jeżeli nie przyjmie tego zadania to On i tak będzie jej błogosłąwił jak wcześniej. Ważne jest tutaj to, że Ona wybrała realizację tego zadania nie tylko dlatego, że Pan jej każe ale dlatego bo go kocha i chce z nim w ten sposób współpracować. Innymi słowy nie była dla Pana Boga środkiem do realizacji jakichś Jego ukrytych celów. Współdziałała z nim w wolności. 
KK
Krzysztof Kochanowicz
25 kwietnia 2014, 13:05
Polecam wykład o rozeznawaniu powołania o. Adama Szustaka w 3 częściach: [url]https://www.youtube.com/watch?v=OYt9E9BDOew[/url] [url]https://www.youtube.com/watch?v=Pi7xhfK8cKE[/url] [url]https://www.youtube.com/watch?v=HGSE_OPxlMw[/url]
jazmig jazmig
25 kwietnia 2014, 12:57
Ja nie wierzę w taki mit, o jakim autor pisze, ani w poprzedni, o krótym pisał wcześniej. Dlatego ten artykuł mnie nie interesuje.
A
anonim
25 kwietnia 2014, 13:06
A co to kogo obchodzi w co wierzysz i co Ciebie nie interesuje
M
max
3 maja 2014, 19:53
Kretyn?
KK
Krzysztof Kochanowicz
25 kwietnia 2014, 12:32
Ten tekst do mnie trafił, sam kiedyś miałem wielkie dobre pragnienie, które zaniedbałem i pogubiłem się w niewłaściwym szukaniu woli Boga. Może jeszcze nie wszystko stracone :)