"Zakazane słowo „śmierć” załomotało do naszych ekranów i monitorów, a pandemia odkryła w ludziach ogromne pokłady lęku. Dzięki temu doceniliśmy życie i zatęskniliśmy za zmartwychwstaniem."
"Mieszkania stały się świątyniami, a słowo Domowy Kościół nabrało dosłownego znaczenia!" - zauważa Marcin Jakimowicz w swoim felietonie w kontekście ostatniej niedzieli, podczas której pierwszy raz tylu katolików uczestniczyło w Eucharystii za pośrednictwem internetu i telewizji. Wskazuje, jak mocno może w takiej sytuacji wybrzmieć Słowo Boże i przytacza werset z czytania, które było wtedy w liturgii („Czy Pan jest rzeczywiście wśród nas, czy też nie?”).
"Był. Jest. Będzie" - odpowiada redaktor.
Zauważa też, jak - paradoksalnie - obudziła się w nas wdzięczność. "Ostatnio słowa «Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni» (2 Tm 6, 6-8) nabrały nowego znaczenia" - pisze. Wskazuje, jak dużo ludzi zaczęło doceniać najprostsze, najbardziej podstawowe rzeczy spożywcze.
"Kilku kaznodziejów zapowiada: «Przygotowaliśmy dla was wielkopostne rekolekcje». Na to odzywa się w Niebie Bóg: «My również…»"
A co, jeśli ogarnia nas lęk? Albo dopadają myśli, że pandemia to rodzaj kary Bożej?
"Nie trzeba było długo czekać. W sieci pojawiło się mnóstwo nauczań, komentarzy wywołanych lękiem. Lęk nie jest językiem Boga. I jest najgorszym doradcą z możliwych" - pisze w innym tekście Marcin Jakimowicz.
Opowiada historię starotestamentalnego Naamana, który był chory na trąd. Gdy przybył do proroka Elizeusza, ten polecił mu, żeby siedem razy zanurzył się w Jordanie. Niechętnie - ale wykonał jego polecenie. Co robić, gdy zaufanie się kruszy i gdy lęk zaczyna wygrywać? Przytacza słowa o. Raniero Cantalamessy, kaznodziei Domu Papieskiego, z rekolekcji adwentowych dla papieża Franciszka i pracowników Kurii Rzymskiej: „Kiedy w naszym życiu czujemy się źle, przeżywamy duchowe ciemności czy nawet rozpacz, powtarzajmy za św. Franciszkiem z Asyżu: »Bóg istnieje i to wystarcza«!”
Skomentuj artykuł