Milczenie oczyszcza słowo

(fot. sxc.hu)
Zdzisław Kijas OFMConv

Chrześcijanin to człowiek słuchający. Rodzi się on z milczenia i słuchania Słowa, które go powołuje, umacnia, ożywia, raduje, wskazuje drogę i daje nadzieję. Ono mówi mu o miłości Boga do niego, o tym, że Bóg go wspiera, że jest mu bliski w trudnościach, że obdarza go potrzebną mocą, że jest z nim także wtedy, kiedy inni go już opuścili. Przyjmuje postawę psalmisty, który w Psalmie 119 (118) woła:

W sercu swym przechowuję Twą mowę, by nie grzeszyć przeciw Tobie (w. 11).

Będę rozmyślał o Twych postanowieniach i ścieżki Twoje rozważał.
Będę się radował z Twych ustaw: słów Twoich nie zapomnę (w. 15-16).

DEON.PL POLECA

Naucz mnie, Panie, drogi Twoich ustaw, bym strzegł ich aż do końca.
Pouczaj mnie, bym Prawa Twego przestrzegał, a zachowywał je całym sercem (w. 33-34).

Słuchanie tylko pozornie wydaje się czynnością pasywną, bierną. Przeciwnie, poznając jego wewnętrzną dynamikę, łatwo zauważyć, że jest zajęciem niezwykle aktywnym, nad wyraz dynamicznym. Od tego, kto słucha, wymaga ono uważnej obecności i gotowości zaangażowania całej energii w to, co się wykonuje, kogo się słucha, z kim się prowadzi rozmowę, co pragnie się drugiemu zaoferować. Powiemy, że właściwe słuchanie jest szczególnym rodzajem obecności, obecności aktywnej i pokornej. Jest szczególnym sposobem bycia obok drugiej osoby w pragnieniu przebywania z nią i udzielenia jej ewentualnej pomocy, jeżeli tylko zaistnieje taka konieczność.

Prawdziwe słuchanie męczy. Przyczyn tego zmęczenia jest bardzo wiele. Jego źródłem jest niewątpliwie zaangażowanie emocjonalne; uczestniczenie w emocjach drugich osób, nierzadko różnych od naszych; problemy niezależne od naszych i zarazem niełatwe do szybkiego rozwiązania i wiele innych kwestii. Dobre, aktywne słuchanie, pełne wrażliwości na drugiego, który jest obok i z którym dzielę pewien odcinek drogi życia, wymaga ode mnie osobistego wyciszenia, nieustającej rozmowy z samym sobą, próby pełnego wczucia się w sytuację mówiącego, odkrycia powiązań między faktami, które się jawią, aby znaleźć czy zasugerować ewentualne rozwiązanie powstałej sytuacji. Zdarza się także, że osoba, której słucham, odsłania trudności, które są moimi trudnościami, których być może nie znam lub skrupulatnie je ukrywam. Wzbudza we mnie przeżycia (także negatywne), o których zapomniałem lub chciałem zapomnieć. Teraz natomiast jawią się z nową jasnością i z nową siłą. Wzrasta tym samym ciężar bagażu, jaki wnosimy w słuchanie, wzrasta zmęczenie, potęguje się zniecierpliwienie, pokusa zerwania z nim staje się coraz silniejsza. Zmusza mnie ona do przerwania słuchania i zabrania głosu.

Słuchać autentycznie znaczy dać pierwszeństwo drugiemu człowiekowi. Wyzwolić siebie z obsesji samych siebie, uwolnić się nieco z własnego ego, aby zrobić miejsce drugiemu, aby mógł powiedzieć, co uważa za istotne, i aby zostało to przyjęte/usłyszane. Chodzi o przyjęcie postawy, której przykładem jest Samuel.

Samuel spał w przybytku Pańskim, gdzie znajdowała się Arka Przymierza. Wtedy Pan zawołał Samuela, a ten odpowiedział: Oto jestem. Potem pobiegł do Helego, mówiąc mu: Oto jestem: przecież mnie wołałeś. Heli odrzekł: Nie wołałem cię, wróć i połóż się spać. Położył się zatem spać. Lecz Pan powtórzył wołanie: Samuelu! Wstał Samuel i poszedł do Hele-go, mówiąc: Oto jestem: przecież mnie wołałeś. Odrzekł mu: Nie wołałem cię, synu. Wróć i połóż się spać. Samuel bowiem jeszcze nie znał Pana, a słowo Pańskie nie było mu jeszcze objawione. I znów Pan powtórzył po raz trzeci swe wołanie: Samuelu! Wstał więc i poszedł do Helego, mówiąc: Oto jestem: przecież mnie wołałeś. Heli spostrzegł się, że to Pan woła chłopca. Rzekł więc Heli do Samuela: Idź spać! Gdyby jednak kto cię wołał, odpowiedz: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha. Odszedł Samuel, położył się spać na swoim miejscu. Przybył Pan i stanąwszy, zawołał jak poprzednim razem: Samuelu, Samuelu! Samuel odpowiedział: Mów, bo sługa Twój słucha. Samuel dorastał, a Pan był z nim. Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię (1 Sm 3, 3b-10.19).

Samuel zrozumiał w końcu, że Pan chce, aby podarował Mu swój czas. Samuel zgodził się, aby Bóg zajął jego umysł, serce, ducha, aby wszedł w jego codzienność, ponieważ bardzo potrzebował rozmowy. Bóg potrzebował rozmowy z człowiekiem! Samuel zgotował gościnność Bogu w swoim sercu, to znaczy dał Najwyższemu swój czas. Odtąd chciał już dzielić z Nim swoją codzienność, układać życiowe plany, być dyspozycyjnym. W zamian Pan darował mu nowe życie, albo przeżywanie go na nowy sposób, na nowej drodze, dotychczas niebranej przez niego pod uwagę. Słuchanie zmienia człowieka, jak zmieniło życie Samuela. Jest nieodzownym etapem każdego prawdziwego dojrzewania wewnętrznego - duchowego i intelektualnego. Jest wzbogacaniem się o nowe, nieznane dotąd doświadczenia. Przede wszystkim jednak jest ono szczególną formą przyjmowania w moje życie, w moje wnętrze tego, kto mówi, kto kieruje do mnie słowo. Odtąd więc ten, kto słucha, przestaje odczuwać samotność. Wie, że jest wysłuchiwany i odtąd coś nowego zaczyna się dokonywać w jego życiu. Bardziej potrzebujemy kogoś, kto nas wysłucha, niż jedzenia.

Istotą modlitwy jest słuchanie głosu drugiej osoby, tj. Chrystusa. Lecz równie ważną sprawą jest gotowość i umiejętność słuchania każdego napotkanego człowieka, przez którego Chrystus się do mnie zwraca. Jego głos słyszę w każdym ludzkim głosie, a Jego oblicze jest różne, jak różne są twarze moich braci i sióstr, które spotykam. Modlitwa, która rodzi się w milczeniu/słuchaniu, poszukuje obecności Chrystusa i rozpoznaje ją w każdej ludzkiej twarzy, w każdym głosie, który do mnie mówi, w każdej historii, o której słyszę w rozmowie z drugim.

Milczenie oczyszcza słowo. Uwalnia je z estetycznego fałszerstwa, z bylejakości. Jest niczym węgle płonące, wzięte z ołtarza przez serafina, które dotknęły warg Izajasza, oczyszczając je z tego, co nie było Boże: Oto dotknęło to twoich warg: twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech (Iz 6, 7). Oczyszczenie podaje w wątpliwość puste słowa, mówione bez miłości, bez odpowiedzialności.

Współczesność przeżywa niemal neurotyczny lęk przed milczeniem. Wzdryga się również przed słuchaniem, jak gdyby obawiała się, że zostanie zdemaskowana jej duchowa pustka, wewnętrzna nuda, życie bez treści. Człowiek współczesny, w tym także wierzący, z dużą trudnością jest w stanie pozostać sam na sam ze sobą. Nie wytrzymując ciężaru milczenia, ucieka przed nim, zanurza się, niczym pływak w wodę, w hałas muzyki, gwaru odgłosów, niewiążących rozmów, pustych przekazów. W efekcie również mowa staje się nieuporządkowana, hałaśliwa, przekazująca niewiele treści, pusta. A co czyni milczenie? Można powiedzieć, że sprawuje ono władzę nad treścią i formą mowy. Kontroluje je. Stoi na straży, aby słowo, które wychodzi z moich ust, było zdrowe, a zasiane przyniosło właściwy plon w odbiorcy. Milczenie jest skarbcem słów jeszcze niewypowiedzianych, słów, które są jeszcze pełne tajemnicy gotowej objawić się w czasie i sprawić radość.

Tajemnica osnuta jest milczeniem. Milczenie nie przeczy bynajmniej słowu, nie ukrywa go, ale staje się miejscem jego narodzin. W milczeniu słowa odpoczywają, dojrzewają, nabierają właściwej wartości, znaczenia, potrzebnej mocy. Stają się one słowami wiary, wiary w Boga, wiary w człowieka i wiary w pośrednictwo słów. Słowo, które wychodzi z moich ust, poprzedzone modlitwą, medytacją, poczuciem odpowiedzialności, jest słowem pełnym Boga i pełnym Jego miłości. Słowo takie nie odpycha, nie więzi, nie wystawia na śmieszność, ale wiąże, tworzy intymne więzy jedności, przyjaźni, poczucia bliskości, komunii. Słowo, wypowiedziane z miłością, które rodzi się z kontemplacji Bożej obecności w świecie, odwołuje się do czegoś doskonałego w człowieku, co stanowi jego autentyczne piękno i głębię. Autor Listu do Kolosan zachęcał swoich adresatów do takiej właśnie troski o słowo:

Jako więc wybrańcy Boży - święci i umiłowani - obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko [przyobleczcie] miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni! Słowo Chrystusa niech w was przebywa z [całym swym] bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach (Kol 3, 12-16).

Słowa oczyszczone i napełnione serdecznym miłosierdziem, dobrocią, pokorą, cichością, cierpliwością jaśnieją światłem, dają ciepło. To sprawia, że bardzo dobrze czuję się w obecności prawdziwie świętych, ludzi modlitwy, skupienia. Czuję się przyjęty, a ich słowa, może niekiedy nawet ostre, nie są nieprzyjemne dla mnie, nie odrzucają mnie. Odkrywam bowiem, że ich skupienie, milczenie jest ich formą otwarcia się na mnie, przyjęcia na siebie ciężaru, który niosę. Cytowany teolog prawosławny słusznie zauważał:

Skupienie otwiera duszę ku niebu, lecz także ku innym ludziom. Zycie kontemplacyjne czy życie aktywne - ten problem jest poniekąd sztuczny - powiada święty Serafin. Prawdziwy problem polega na wymiarze serca. Zdobądźcie pokój wewnętrzny, a wielu ludzi znajdzie przy was swe zbawienie.

Skupienie jest inną formą milczenia i słuchania. Jest ono koncentracją na Tym, który jest najważniejszy, który wszystko może, będąc jedynie godnym miłości. Skupienie jest powolnym procesem utożsamiania się ze Słowem, poślubiania Go, świadomie podjętą decyzją, aby Ono zadomowiło się w moim życiu, udzieleniem Mu pozwalania, aby dowolnie zaczęło posługiwać się moim słowem, aby stawało się coraz bardziej obecne w słowie, które wypowiadam i którym kocham bliźniego.

W konsekwencji czas, który nie jest przygotowaniem do spotkania z drugim w słowie, jest w istocie czasem pustym, czasem pozbawionym sensu. Nic dobrego się w nim nie rodzi. Ważne jest więc, aby pomagać światu odzyskać wielką wartość milczenia.

Rozważanie pochodzi z książki: Znalazłem perłę

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Milczenie oczyszcza słowo
Komentarze (12)
14 listopada 2014, 11:55
Artykuł dedykować można wszystkim, a w szczególności nadaktywnym w sferze mediów, internetu:-) Kultura Zachodu uczy hałaśliwości, gadania-gadania-gadania, talk-talk-talk. Cenię w kulturach Wschodu dbałość o słowa, o nie szastanie na prawo i lewo ich potokiem, pustosłowiem. Dawaniem innym szansy na wypowiedzenie się, a nie zakrzyczaniem innych. Liczenie się z wypowiadanymi słowami, braniem za nie pełnej odpowiedzialności. Waga zawieranych umów słownych równa, albo i wyższa podpisywanym kontraktom w kulturze Zachodu. Zbytnia skąpość słowna może jednak dziś nie wystarczyć, bo wymagania coraz bardziej skomplikowanego, pędzącego świata determinują wzrost zapotrzebowania na omówienie coraz większej ilości rzeczy. Może np. w Polsce, kraju na styku (pod wieloma względami) Zachodu i Wschodu, dotrze się kiedyś właściwa proporcja operowania słowami?:)
W
wer
14 listopada 2014, 15:10
Słuszna wzmianka o Wschodzie wszak medytacja to wschodni wynalazek na wiele wieków przed Chrystusem. Buddyzm i Taoizm to wyciszanie ego, które zawsze ma tony słów do powiedzenia. To z buddyzmu i taoizmu przyszedł mistycyzm czyli doświadczanie Boga bez słów. Kościół ciagle za mało czerpie ze Wschodu. Zaniedbane są ćwiczenia fizyczne i oddechowe, które usprawniają ciało, żeby mogło pełniej doświadczyć Boga. Szkoda, ze tak się boimy dobrych rzeczy.
14 listopada 2014, 15:51
W religie Dalekiego Wschodu nie wchodzę, bo się nie znam:) A Wschód – mam na myśli nie tylko Daleki, ale też Bliski, ale też kaukazki, czy nawet w wydaniu wschodnich Europejczyków. Pewna kultura, gdzie czas inaczej biegnie. Gdzie: gość w dom, Bóg w dom. Gdzie się szanuje i słucha najstarszych. Itd. W tym wypowiadanie i traktowanie słów też znalazło swój porządek. Zachód pociąga nowoczesnością, postępem, ale się powoli zatraca. Wschód – zwłaszcza w wydaniu islamskim – potrafi być zacofany. Nie brać z nich złych rzeczy, a nauczyć się mądrze czerpać z dobra Zachodu i Wschodu – mógłby powstać polski gejzer w środku Europy:-)
W
Wer
14 listopada 2014, 16:15
Całkowicie się zgadzam :)
S
slowo
14 listopada 2014, 20:26
Ja jestem prawda, droga i zyciem :) - Jezus. Jesli pokażesz mi moment w którym Jezus medytuje lece medytować:) Skoro nie ma nawet najmniejszej wzmianki o tym to znaczy, że do zbawienia nie potrzebuje medytki tylko modlitwy tak jak czynił Jezus, życia dziekczynnego, życia służącego, pełnego miłości i wzajemnej troski o siebie i swoich bliskich jak i dalekich. Mamy oddac swoje zycie dla tej sprawy:) Nie jestem przeciwnikiem medytacji bo nie wiem czy jest zła czy dobra, ale wiem że i bez niej idąc z Jezusem, za Jezusem, jak Jezus mam możliwość osiągnąć zbawienie. Zaś jeśli jej sprobuje nie wiedzac czy jest dobra czy zła juz podejmuje ryzyko bo nie wiem jak na "to" w ostatecznym dniu bedzie patrzyl Ojciec. Czy jak na" bałwana" (1 przykazanie) czy tez normalnie
W
Wess
15 listopada 2014, 01:42
Jeżeli znasz angielski to polecam ci film na YouTube " jesus was a buddist monk" . Jest to film BBC, w którym zupełnie wiarygodnie udowadnia się, ze lata o których ewangelie milczą, Jezus przebywał w buddyjskim klasztorze w Indiach. Tam nauczył się jak dokonywac cudów i uzdrowień, których indyjscy guru potrafią dokonywać do dzisiaj. Na krzyżu nie umarł, ale po zregenerowania z ran uszedł do Indii, gdzie dożył ponad 80. Myśle, ze medytacja nie była mu obca. A ze ewangelie o niej nie wspominają? Myśle, ze ewangelie o wielu rzeczach milczą. KK w pewnym momencie zadecydował, ze te ewangelie nie inne są dobre, te wierzenia prawidłowe a nie inne a tych co myśleli inaczej zwyczajnie wykosił ieczem.
S
slowo
15 listopada 2014, 14:43
Czy nie uwazasz, że żeby była to droga do zbawienia,czynienia cudow, uleczen etc Jezus sam by jej nauczał? Skoro Jezus nie mówi mi kładz sie leż wsluchuj sie w swoj oddech, ogladaj wizje, ani nie mowi idz ogarnij kundalini i zacznij leczyc, ani nie mowi o zdobywaniu czerwonej gwiazdy (budda - zrozumienie rzeczywistosci) ale za to nawołuje do zycia tak jak on sam zyl, do czynienia jak on, do przyoblekania się w Jezusa no to wlasnie chyba to mam w zyciu czynic. Przyoblekając sie prawdziwie naprawde maxymalnie w Jezusa (będac jego prawdziwym uczniem) mam wszelką władze w jego imie wypedzac wszelkie zle duchy ,mam takze wladze uzdrawiac w jego imie. Nie potrzebuje do tego zadnych medytek,kundalini etc. Nad nimi jest Jezus - Słowo Boga (rządzi nimi bo ono je stworzylo ono moze rozkazywac, decydowac, zmieniac wszystko, chociazby chorego w zdrowego). Co on powie to się stanie. Nie potrzebuje zadnych paktow z czyms co mi obiecuje gory i rzeki. Potrzebuje słowa Boga, które uczyni wszystko o co sie pomodle. Uzdrowi, oczysci, ochroni i sprawi, że rozumiesz sprawy, które wychodza za ludzki tok rozumowania.
E
Everest
15 listopada 2014, 15:32
Myśle, ze Jezus nie mówił o Kundalini, bo ludzie, którzy go otaczali nie zrozumieli by o czym mowa. Obecnie ludzkość jest na wyższym stopniu rozwoju i nie ma z tym problemu. Stad wielkie parcie na Wschód, stad popularność Dalai Łamy i New Age. Ludzie sa przygotowani aby poznać więcej. Nic w tym złego. Przy okazji: wschód uznaje chrześcijaństwo jako jedna z dróg do Boga i dobrze o nim mówi. To tylko Katolicy widza we wschodzie diabła. Ale współczesny człowiek pozostaje otwarty Na prawdę. Stad może fakt, ze papież ma na FB milion lajkow a Dalai Lama 10 mln ;)
N
Nimbo
14 listopada 2014, 10:27
Medytacja chrześcijańska jako uważne skupienie i pozostawanie w ciszy wobec Boga. Piękny tekst.
G
GrzeH
14 listopada 2014, 09:56
10/10 !!!
G
gosc
22 stycznia 2013, 10:13
podpisuje sie pod tym tekstem. Jest super, duzo do przemyslenia i otwiera nieco nam slabym oczy.
S
Słaba
21 stycznia 2013, 16:17
Bardzo piękny, dobry i prawdziwy tekst.