Miłosierdzie nie jest słabością, lecz cnotą

Paul Zulehner

Najlepszą szkołą cnoty miłosierdzia jest sam Bóg. Taki właśnie był zamiar Jezusa, gdy opowiadał przypowieści o Bożym miłosierdziu. Chciał przez to nie tylko usprawiedliwić swoje działanie, ale też skłonić słuchaczy, by mieli takie samo miłosierdzie jak On, czyli sam Bóg. Do błogosławionych zaliczył pełnych miłosierdzia. Jest to ten sposób życia, który pozwala dostać się do nadchodzącego królestwa Bożego: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5, 7).

Podstawą cnoty miłosierdzia jest określona postawa duchowa, wewnętrzna. Z niej wypływają czyny miłosierdzia albo, jak je nazywa tradycja, uczynki miłosierne. Postawa duchowa to bycie, uczynki to działanie. Ma tu zastosowanie stara łacińska reguła: agere seąuitur esse - działanie wynika z bycia.

DEON.PL POLECA

Jak zatem rodzi się człowiek pełen miłosierdzia? Mówiąc krótko: potrzeba najpierw postawy wewnętrznej, a z niej powstaną odpowiednie czyny.

Spotkało mnie miłosierdzie;

miłosierdzie, którego nie jestem wart.

Uważam to za coś cudownego,

moje dumne serce nigdy tego nie pragnęło.

Teraz już, to wiem i cieszę się

i sławię miłosierdzie.

Nie zasłużyłem na nic innego niż gniew

i mogłem liczyć tylko na Bożą łaskę.

Bóg pojednał mnie ze sobą

i oczyścił przez krew swojego Syna.

Skąd to się wzięło, dlaczego tak się stało?

To nic innego niż miłosierdzie.

Philipp Friedrich Hiller Lierd

Kto sam jest w potrzebie, temu trudno praktykować miłosierdzie. Dlatego w swoich przypowieściach Jezus zakłada, że król, właściciel winnicy czy ojciec czerpią z pełnego, mogą okazywać miłosierdzie, dając z nadmiaru. Nie ma tu mowy o sprawiedliwości w tym sensie, że mieliby oni prawo odzyskania pożyczonego. Tu widać, że słowo „sprawiedliwość" (cedaąah) ma wiele znaczeń już nawet w Piśmie Świętym. Podczas gdy w Starym Testamencie dominuje znaczenie ratowania ludu izraelskiego i poszczególnych ludzi, w Nowym Testamenciepunkt ciężkości przesuwa się w kierunku znaczenia „miłosierdzie". Sprawiedliwość praktykuje ten, kto jest „sprawiedliwy" wobec konkretnego człowieka. W tradycji biblijnej dotyczyło to przede wszystkim stosunków wewnątrz ludu Bożego; ta biblijna etyka nie miała zastosowania jako podstawa prawna (świeckiego) państwa.

Takie miłosierdzie może praktykować tylko ten, kto sam uznaje się za bogato obdarowanego. Jest to łatwo zrozumiałe w przypadku ziemskiego bogactwa materialnego. Czy zatem miłosierdzie to cnota tylko bogatych?

Kiedy bierze się pod uwagę przypowieść Jezusa o królu i jego skorumpowanym słudze, pojawia się inna forma „bogactwa". Jest to doświadczenie bycia w naszym ubóstwie obdarowanymi bogato (więcej, w wielkiej obfitości) przez Boga, uprzedzająco w stosunku do naszych czynów. I z tego uprzedzającego miłosierdzia Bożego płynie do nas wymaganie okazywania podobnego miłosierdzia „na sposób Boży": Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą? (Mt 18, 32n).

Być przez Boga już z góry obdarowanym: czy to znaczy uczestniczyć w Boskim nadmiarze? Według chrześcijańskiej tradycji to doświadczenie, że Bóg daruje się nam w swej pełni, jest - i to nie tylko w tym doczesnym czasie - podstawą pewnych zaskakujących (w naszym społeczeństwie) form życia.

Ewangeliczna rada ubóstwa, jedna z trzech rad wcielonych w życie w ślubach zakonnych, żyje właśnie z tego doświadczenia bycia obdarowanym. Człowiek nie musi opierać swojego poczucia wartości na nagromadzonych dobrach, gdyż to sam Bóg gwarantuje wartość i godność każdej osoby. Uczestnicząc w Boskim bogactwie, człowiek może być „biedny" i nie mieć wymagań, i jednocześnie być zarówno solidarnym z innymi, jak i pełnym miłosierdzia wobec nich. Nic już nie zmusza go do (charakterystycznego dla naszych czasów) stylu życia kurczowego samopotwierdzania się, ale może być wolny do solidarnej i miłosiernej miłości.

Pewne przeczucie bogactwa ubogiego życia zawiera się w coraz szerszym dziś zainteresowaniu tzw. duchowością lessnessi simplify your life. Żyć prościej i mieć mniej: to czyni człowieka niezależnym od tego poczucia własnej wartości, które czerpie on z zewnątrz, i umacnia to poczucie własnej wartości, które nosi w sobie, jako ukochany przez Boga. Jednak tej wartości istniejącej wewnątrz nie ma człowiek sam z siebie, lecz jest mu ona podarowana. Ten, kto jest bogaty wewnętrznie, nie potrzebuje bogactwa zewnętrznego. Umożliwia to zrodzenie się duchowości otwartych oczu i zaangażowanych rąk, a więc duchowości miłosierdzia.

Duchowość miłosierdzia to duchowość otwartych oczu i uszu. W społeczeństwie, które raczej odwraca oczy od nędzy biedaków, niż się jej przygląda, taka duchowość ma wielkie znaczenie polityczne i społeczne. Dowiadywać się uważnie, jak się innemu powodzi. „Być okiem i uchem" dla nędzy wyzyskiwanych i uciśnionych, tak jak Stary Testament mówi wyraźnie o Bogu: Dostrzegłem, zaiste, dostrzegłem nędzy: mojego ludu w Egipcie; usłyszałem, zaiste, usłyszałem głośną skargę na jego ciemięzców. Znam jego niedolę (Wj 3,7).

Jest to wyróżnik ludzi miłosierdzia, że kierują oczy na niedolę innych, a nie odwracają ich od niej. Do tego spojrzenia należy jednak nie tylko zwykłe, powierzchowne zauważenie, ale również próba znalezienia przyczyn nędzy i ubóstwa. Nie przypadkiem Kościoły europejskie organizują dzieła pomocy (w Niemczech Renovabis, Adveniat, Misereor, Brot für die Wek, Bruder in Not itp.), które nie tylko pomagają, ale też uczą patrzenia i odkrywania przyczyn biedy oraz uświadamiają je ludziom.

Odczuwam tak straszny ból, kiedy patrzę na cierpienia bliźnich;

odbijają się w sercu moim wszystkie cierpienia bliźnich,

ich udręczenia noszę w sercu swoim, tak że mnie to nawet fizycznie wyniszcza.

Pragnęłabym, aby wszystkie bóle na mnie padały, by ulżyć bliźnim.

św. Faustyna Kowalska

Spojrzenie to pierwszy krok. Wczucie się w sytuację biednych to drugi. W biblijnych tekstach jest mowa o wewnętrznym poruszeniu w „trzewiach", w głębi osoby. „Współczucie" czy „litość" na jego oznaczenie to - w świetle zwyczajowego użycia tych słów - zbyt słabe określenia. Bo współczucie można rozumieć tak, że ktoś sobie siedzi w fotelu przed telewizorem, ogląda niedolę bośniackich uciekinierów i wyciąga swoją książeczkę czekową, żeby tylko ci uciekinierzy nie przyszli do nas i żeby nie miał z nimi konkretnie nic do czynienia. Takie współczucie przeszkadza współ-czuciu, a przecież właśnie o nie chodzi. Współczucie jako górnolotny wykręt od osobistego zaangażowania?... Oczywiście nie chcę przez to wypowiadać się przeciw materialnym darom, bo przecież pieniądze też są potrzebne. Ale człowiek miłosierdzia nie jest człowiekiem (tylko) książeczki czekowej, ale przede wszystkim tym, kto ofiarowuje swoje serce.

Z powodu utraty siły wyrazu przez słowo „współczucie" teolog Johann B. Metz wprowadził do użytku angielskie pojęcie compassion. W języku angielskim to słowo zawiera w sobie rdzeń passion - cierpienie, żal, niedola. Można je tłumaczyć czasownikowo jako „współcierpieć", rzeczownikowo jako „współcierpienie".

Różnicę między współczuciem a współcierpieniem można ukazać na przykładzie dwóch biblijnych obrazów. Oba pochodzą z drogi krzyżowej, którą Jezus, poza murami Jerozolimy, idzie na Golgotę. W pewnym momencie przechodzi obok płaczących kobiet. Stoją one na obrzeżu drogi krzyżowej i wypowiadają swój żal. To współczucie. Ewangeliści piszą też o człowieku z Cyreny imieniem Szymon. Zostaje on zmuszony wziąć krzyż i dźwigać go z Jezusem, idąc Jego drogą. To współcierpienie.

W tzw. duchowości Kościołów ubogich rozwinięto dla wyrażenia owego compassion pewne doświadczenia i odpowiadające im obrazowe określenia. Wszystkie one mają jedno wspólne: że człowiek włącza się jako współuczestnik w cierpienie innych. Innym słowem jest immersion: „zanurzenie się" w cierpieniu ubogich. W niektórych częściach Kościoła powszechnego powstały w ostatnich latach „rekolekcje solidarności" jako dopełnienie „rekolekcji codzienności", które preferują w większym stopniu duchową pracę nad sobą. W rekolekcjach solidarności splatają się mistyka i polityka, kontemplacja i akcja, „zanurzenie się" w Bogu i (wraz z Nim) „wynurzenie się" obok ubogich.

Celem takich duchowych ćwiczeń i sensem fundamentalnej postawy compassion nie jest jednak jakiś stan uczuciowy, wewnętrzne wzruszenie, lecz wypływający stąd czyn miłosierdzia. Dzieła są w jakimś stopniu ujawnieniem postawy wewnętrznej. Nie mogą to być jednak dzieła samousprawiedliwienia, a już w żadnym razie człowiek nie może się przez nie czuć usprawiedliwiony przed Bogiem. Chodzi raczej o czyny, które sprawiają, że postawa wewnętrzna staje się widzialna. List św. Jakuba napomina w tym względzie w sposób całkowicie jednoznaczny:

Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: „Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!", a nie dacie im tego, czego potrzebują koniecznie dla ciała, to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. Ale może ktoś powiedzieć: „Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków". Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz - lecz także i złe duchy wierzą i drżą. Chcesz zaś zrozumieć, nierozumny człowieku, że wiara bez uczynków jest bezowocna? Czy Abraham, ojciec nasz, nie z powodu uczynków został usprawiedliwiony, kiedy złożył syna Izaaka na ołtarzu ofiarnym? Widzisz, że wiara współdziałała z jego uczynkami i przez uczynki stała się doskonała. I tak wypełniło się Pismo, które mówi: „Uwierzył przeto Abraham Bogu i poczytano mu to za sprawiedliwość", i został nazwany przyjacielem Boga. Widzicie, że człowiek dostępuje usprawiedliwienia na podstawie uczynków, a nie samej tylko wiary. Podobnie też nierządnica Rahab, która przyjęła wysłanników i inną drogą odprawiła ich, czy nie dostąpiła usprawiedliwienia za swoje uczynki? Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków (Jk 2, 14-26).

Fragment książki: Bóg jest większy od naszego serca (1 J 3, 20).Teologia i duszpasterstwo miłosierdzia, Wydawnictwo Homo Dei

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miłosierdzie nie jest słabością, lecz cnotą
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.