Na którym miejscu jest Bóg?

(fot. shutterstock.com)
Stanisław Biel SJ

Fragment dzisiejszej mowy Jezusa zawiera kilka paradoksów. Najpierw Jezus "przeciwstawia" miłość Boga i miłość rodziny.

Nie jest godnym być Jego uczniem, kto bardziej kocha ojca lub matkę, syna lub córkę. Jezus odwołuje się do pierwszego przykazania, które na początku stawia miłość Boga: Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił (Pwt 6, 5).

Bóg nie może być na końcu kolejki naszych wartości. Bóg zawsze jest pierwszy i tylko On jest Panem naszego życia. Dlatego nie powinniśmy Go kochać jedynie miłością sentymentalną, uczuciową, dewocyjną. Bóg pragnie, byśmy Go kochali miłością totalną, całkowitą - całym sercem, całym wnętrzem, duszą, umysłem, całą osobą, całym życiem. Prawdziwa miłość oddaje wszystko. Nie zatrzymuje niczego dla siebie.

Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na właściwym miejscu - mawiał św. Augustyn. Jeśli Bóg nie jest "pierwszą miłością", Jego miejsce zajmą inni. Rodzina, dzieci stają się wówczas bożkami, przed którymi klękamy i które adorujemy.

W naśladowanie Jezusa wpisany jest również krzyż. Uczeń Jezusa naśladuje Mistrza w całym Jego życiu, a więc nie może wykluczyć ostatecznej konsekwencji swego posłannictwa - krzyża i śmierci męczeńskiej. Ojcowie Kościoła nadali słowom Jezusa sens bardziej duchowy. Podjąć krzyż, oznacza afirmować cierpienie, które nas w życiu spotyka. Już sama realizacja miłości jest cierpieniem, bo miłość bez cierpienia jest iluzją. Cierpieniem jest codzienne życie i trud wzrastania w cnotach, w dobrem; pokonywania siebie i własnych wad. Cierpieniem jest życie we wspólnocie i rany, jakie zadaje drugi człowiek. Cierpieniem jest wszystko, co krzyżuje nasze plany, pragnienia, co dzieje się wbrew naszej woli. Cierpieniem jest również życie na co dzień Ewangelią, zwłaszcza w środowiskach nieprzychylnych, zlaicyzowanych…

Gdy przyjmujemy drogę Jezusa, napotykamy krzyż. Gdy go podejmujemy z Jezusem prowadzi nas do prawdziwej, bezinteresownej miłości. Budzi i podnosi do nowego życia.

Jezus podkreśla również wagę misji uczniów. Są oni "przedłużeniem Jego rąk"; reprezentują Jego samego, a przez to Boga Ojca. Stąd życzliwe przyjęcie uczniów Jezusa (i przede wszystkim Ewangelii, którą głoszą) jest przyjęciem samego Boga. Nie pozostanie bez nagrody. Jezus utożsamia się ze słabymi narzędziami, jakimi są Jego uczniowie, a nawet z każdym najmniejszym (por. Mt 25, 40). Stąd nie jest najważniejsze, czy uczeń jest "wykwalifikowany", inteligentny, sympatyczny… ale czy jest "narzędziem w ręku Boga".

Jaka jest moja hierarchia wartości? Które miejsce zajmuje w niej Bóg? Jak wygląda moja miłość do Boga? Jakie są moje relacje rodzinne (z rodzicami, dziećmi)? Czy ktoś z ludzi nie stał się moim bożkiem? Co jest moim codziennym krzyżem? W jaki sposób go podejmuję i przeżywam? Czy z Jezusem? Jak odnoszę się do dzisiejszych wysłanników Jezusa - kapłanów? Czego od nich oczekuję? Co cenię, a co krytykuję?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na którym miejscu jest Bóg?
Komentarze (2)
KJ
k jar
2 lipca 2017, 13:16
Problemem współczesnych chrześcijan jest subtelna,czasem prawie niezauważalna, utrata łączności z Bogiem. Bóg nie tyle przesuwa się na jakieś dalsze miejsca,ale zupełnie zatraca: jakby wysiadł z autobusu naszego życia, a myśmy go nie zatrzymali. Towarzyszy nam zaś przeświadczenie, że skoro Bóg nas kocha, to zjawi się jak za działaniem czarodziejskiej różczki na każde nasze zawołanie: modlitwę czy poryw serca. Nie towarzyszy nam natomiast obawa,że może się nie zjawić wogóle (tak, chodzi o tą wyszydzaną bojaźń Bożą, która stale nas trzyma przy Bogu, bo albo jest Miłość, albo jest Śmierć). Raczej trzeba głośno krzyczeć do ludzi: nie infantylizujcie Boga i nie bagatelizujcie jego obecności we własnym życiu. Bóg opuszczony i odrzucony w swej Miłości wcale nie musi do nas przyjść. Możemy naprawdę się z nim nie zobaczyć! Płakać i zawodzić będziemy, a to nic nie da. Casus panien głupich powinien być dla nas ostrzeżeniem.
AA
a a
3 lipca 2017, 07:31
"Problemem współczesnych chrześcijan jest subtelna,czasem prawie niezauważalna, utrata łączności z Bogiem. Bóg nie tyle przesuwa się na jakieś dalsze miejsca,ale zupełnie zatraca:" Sugeruję Pani aby zaczeła jeszcze raz studiowanie Biblii bo niedorzeczności jakie pani napisała są nie do przyjęcia. Brzmi to tak jakby np prodiż elektryczny sam się wyłączył od zasilania i grzał dalej. Ciało ludzkie jest CAŁY CZAS W MOCY STWÓRCY. Kiedy zasilanie ustaje ciało to umiera. Zatem pisanie, że "Bóg nie tyle przesuwa się na jakieś dalsze miejsca,ale zupełnie zatraca" jest co najmniej niedorzeczne.