Nasza Przewodniczka w wierze

(fot. Leandro Alvarez/flickr.com/CC)

Kim jest dla nas Maryja? Czy jest kimś, kim być może i powinna? Czy kwestia Jej kultu w Polsce wystarczy, aby udzielić na to pytanie pozytyw­nej odpowiedzi? Czy zgodzimy się, że o ile kult jest ważną częścią religii, o tyle jeszcze ważniejszy i pierwotny dla kultu powinien być kształt życia wspólnoty i jednostki?

Ta, która szła w pielgrzymce wiary

W adhortacji apostolskiej Marialis cultus z 1974 roku Paweł VI, przed­stawiając wytyczne Kościoła w kwestii kultu maryjnego, stwierdził, że powinien on być oparty na Biblii, poprawny liturgicznie, ekumeniczny i osadzony w antropologii. Dziesięć lat wcześniej na Soborze Watykań­skim II kwestia maryjna ujawniła ostre różnice w podejściu do tego za­gadnienia. Chyba najzagorzalszy bój wśród Ojców Soborowych toczył się między zwolennikami dwóch skrajnych poglądów dotyczących miejsca Maryi w Kościele. Pierwszy, maksymalistyczny, bliski był przedstawiania Maryi jako autorytetu na równi z Chrystusem. Drugi widział w Niej jednak także biorczynię łaski. W sporze tym chodziło konkretnie o to, czy rozprawa o Maryi ma być osobnym dokumentem, czy powinna zostać włączona do soborowego dokumentu o Kościele. Czy postać Maryi jest częścią Kościoła, czy stoi Ona ponad nim?

Podczas gdy wyrażający poglądy swojej grupy zwolennik nurtu maksy-malistycznego użył między innymi argumentu, że w praktyce pastoralnej brak osobnego dokumentu mógłby być odczytany jako umniejszenie roli Maryi, zwolennik włączenia rozprawy o Maryi do dokumentu o Kościele uważał to za krok w kierunku oczyszczenia kultu, podkreślenia pierwszo­rzędnej wagi chrystologii i pneumatologii oraz powrotu do źródeł biblij­nych. Gdy doszło do głosowania nieznaczną większością głosów (1114 do 1074) zatwierdzono decyzję o niewyłączaniu nauki o Maryi do osobnego dokumentu. W następstwie ostatni, ósmy rozdział Konstytucji dogmatycznej o Kościele "Lumen gentium" poświęcony został Matce Bożej, która "szła naprzód w pielgrzymce wiary".

W liście apostolskim z 1997 roku, z okazji przyznania św. Teresie z Li-sieux tytułu Doktora Kościoła, Jan Paweł II refleksje Świętej nad tajemnicą i życiem Maryi zaliczył do najbardziej oryginalnych aspektów duchowej nauki Teresy, wyprzedzającej Sobór o kilka pokoleń. Stwierdził, że konklu­zje karmelitanki są bardzo zbliżone do nauczania Soboru Watykańskiego II zawartego we wspomnianym rozdziale Lumen gentium oraz do tego, co sam napisał w encyklice Redemptoris Mater z 25 marca 1987 roku.

Teresie wyraźnie nie podobały się kazania przedstawiające Maryję wy­sublimowaną, oddaloną poprzez cudowność i wyjątkowość. Wyobrażała sobie Jej "życie całkiem zwyczajne. Nie to wszystko, co przypuszczają!". Stała na stanowisku, że nie należy opowiadać o rzeczach nieprawdopodob­nych lub o których nic nie wiadomo. Za czysty -wymysł uważała na przykład twierdzenie, że Matka Boża nie znała cierpień fizycznych. Nie sądziła, by jako trzyletnie dziecko poszła do Świątyni "ofiarować się Bogu w uczuciach płonących miłością i nadzwyczajną gorliwością". Przypuszczała natomiast, że Maryja udała się tam po prostu z posłuszeństwa dla swoich rodziców. Do­mniemywała, że gdyby prowadzenie zwykłego życia przez Józefa i Maryję nie było zamysłem Bożym, zamiast uciekać do Egiptu, w cudowny sposób zostaliby tam przeniesieni. Dowodziła, że Matka Boga narażona była na wszelkie życiowe trudy.

Maryja jest dla Teresy Matką, ale równocześnie ukochaną przewod­niczką, mistrzynią. Maryja żyje "bez zachwytów, cudów, ekstaz" i staje się prototypem wspólnej drogi, drogi Ewangelii, którą można z Nią kroczyć i po której Maryja prowadzi "przybrane" dzieci do Jezusa. W swoim poe­macie Dlaczego kocham Cię, Maryjo! Teresa zawarła dowartościowanie zdziwienia, niepewności, wątpliwości będących częściami składowymi wiary. Szczególnie zastanowiły ją fragmenty Ewangelii św. Łukasza uka­zujące ludzką słabość: Oni jednak nie rozumieli tego, co im powiedział (Łk 2, 50); A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono (Łk 2, 33). Zgubienie Jezusa w drodze do Jerozolimy staje się okazją do wersu: "O Matko, Syn Twój pragnął, byś była przykładem". Takie podejście było dla Teresy pociechą w jej własnych zmaganiach z trudnościami wiary, które przeżywała w ostatnich miesiącach życia. Warto dodać, że sformu­łowanie: "szła naprzód w pielgrzymce wiary" - a owa pielgrzymka ludzka obfituje w "doświadczenia i uciski" - podjął Jan Paweł II w Redemptoris Mater, gdzie słowa te odniósł do Maryi.

Wzór dla wszystkich

Niezwykle znamienne i warte podkreślenia jest to, że w przywołanej na wstępie adhortacji apostolskiej Marialis cultus za fakt godny podkreślenia Paweł VI, idąc śladem Soboru Watykańskiego II, uznał, że Maryja jest wzorem "dla wszystkich", przez co zdyskredytował dualistyczny podział utrwalany przez wieki - mężczyźni mają naśladować Chrystusa w Jego czynnym działaniu, kobiety cichość i pokorę Maryi w życiu ukrytym. Napisał bowiem otwarcie, że Maryja stanowi "wzór doskonałego ucznia Chrystusowego, który jest twórcą państwa ziemskiego i przemijającego, a zarazem zdąża do niebieskiego i wiecznego; ucznia, który jest rzeczni­kiem sprawiedliwości wyzwalającej uciśnionych i miłości przychodzącej z pomocą potrzebującym, a zwłaszcza jest czynnym świadkiem miłości budującej Chrystusa w duszach ludzkich".

W dokumencie tym Paweł VI utrwalonemu w sztuce i pobożności ludo­wej wypaczonemu wizerunkowi Maryi przeciwstawiał program konkretny, doskonale odpowiadający specyfice naszych czasów, w których zmieniła się sytuacja kobiety. Zauważmy, jak autor podchodzi do zalecanej kobiecie bierności i uległości: "Maryj a z Nazaretu bez wątpienia całkowicie posłuszna woli Bożej nie była ani kobietą biernie dźwigającą sprawy i koleje życia, ani kobietą ulegającą jakiejś wyobcowującej religijności. Była raczej tą, która odważnie obwieściła, że Bóg jest obrońcą ludzi słabych i uciskanych i że składa z tronu mocarzy świata. [...] Maryja, która «zajmuje pierwsze miejsce wśród pokornych i ubogich Pana», może być uważana za tę dziel­ną niewiastę, która doświadczyła ubóstwa i cierpień, pośpiesznej ucieczki i wygnania. Te koleje losu nie uchodzą zapewne uwagi tych, którzy wiedzeni duchem Ewangelii popierają wysiłki każdego człowieka i całej społeczności na rzecz uwolnienia się od tego rodzaju sytuacji życiowej".

Historyczne realia życia Miriam z Nazaretu Paweł VI uważa za "przedaw­nione", czyli nieaktualne dla współczesnego człowieka żyjącego w innych warunkach społeczno-ekonomicznych. Aktualne jest jednak zawierzenie Bogu, "wypełnione miłością życie słowem Bożym i wolą służenia. Wiemy, że sam Jezus podkreślał etos służby i wagę cichości, wcale nie przypisując obu tych wskazań wyłącznie kobietom. Kierował je do wszystkich i wszystkim stawiał siebie za przykład.

Wzór wiary, nadziei i miłości

We wspomnianym opartym na stereotypach "męsko-damskim" duali­zmie Paweł VI dostrzega "trudności" w dzisiejszym podejściu do proble­mu maryjnego i nie waha się związać ich "z pewnymi cechami ludowego i literackiego obrazu Maryi". Otóż w tym ludowym i literackim ujęciu Maryi przypisano litościwe, ciepłe i macierzyńskie oblicze Boga, pojmo­wanego jako sędzia surowy i trudny do zjednania. Czy w tej sytuacji nie jest znamienny fakt, że to właśnie z Polski - jakby dla skorygowania kultu maryjnego pod hasłami "serdeczna Matko..." - wyszło orędzie miłosierdzia Bożego "Jezu, ufam Tobie"?

Maryja z dawnych modlitw jest przede wszystkim potężną pośredniczką wobec władcy bardzo odległego i napawającego przerażeniem, jak w spo­łecznych systemach niewolniczych i feudalnych. Stąd też w starożytnych modlitwach do Maryi znajdujemy odbicie stosunków społecznych czasów, w których one powstawały. Wiele dawnych modlitw mówi o tym, co ma dla nas uczynić Maryja, pomijając nasze zadanie jako ludzi wiary. Ona ma za nas działać, ma być orędowniczką, pocieszycielką, ma usunąć cierpienia. Maryja, pojmowana wyłącznie jako Matka, czyni z nas wieczne dzieci, niepomne, że przychodzi pora na dojrzałość. Na przykład w modlitwie do Matki Boskiej Częstochowskiej, przerobionej z minimalnymi zmianami z modlitwy do Matki Bożej Szkaplerznej, czytamy: "A więc Maryjo! Błagam Cię powstań i użyj swej potężnej mocy, rozpraszając wszystkie cierpienia moje, wlewając błogi balsam do mej zbolałej duszy". Z reguły o tym, że Maryja może i powinna być inspiracją do działania, do wzrostu - mowy nie ma. Nie może więc dziwić, że Jan Paweł II w czasie swojego pontyfikatu pouczał, że celem pielgrzymowania do sanktuariów maryjnych nie powinno być tylko wyproszenie łask ziemskich, lecz także darów ducha, które prze­łożą się na "braterskie współżycie, uczciwość, odnowę moralną, szacunek dla każdego z braci, zaangażowanie w sprawy ojczyzny".

Dopiero dziś pojawiają się w modlitwach maryjnych takie litanijne wezwania: "Módl się za nami. Matko i Siostro nasza, Mistrzyni życia du­chowego, Trwająca mężnie w mroku wiary, Doskonała uczennico swojego Syna, Towarzysząca nam w pielgrzymce wiary". Maryja staje się więc powoli wzniosłym przykładem wiary, nadziei i miłości. Jest modelem idealnym, ale zarazem - przez swoje człowieczeństwo i właśnie ową podkreślaną dziś czę­sto zwyczajność życia w trudach i cierpieniu - może być realnym wzorem. Podkreśla się, że pierwszym ewangelicznym momentem wprowadzającym Maryję w historię zbawienia jest Jej bezgraniczne zawierzenie Bogu, któ­remu pozostaje wierna w sposób czynny i odznaczający się "wyobraźnią miłości" na każdym kroku życiowej pielgrzymki.

Jak Abraham w Starym Testamencie, tak w Nowym Testamencie Ma­ryja uosabia wielką wiarę antycypującą najważniejsze wydarzenia historii zbawienia, powierzenie się na dobre i na złe Temu, dla którego nie ma nic niemożliwego (Łk 1, 37). Podkreślmy: anioł nie ujawnia przed Maryją szczegółów tajemnicy, a Ona wierzy, ufa i zawierza. Podejmuje ryzyko z tym związane, nie upiera się przy swoim planie życiowym, gotowa na zmianę. My czytamy opis Zwiastowania z naszą wiedzą o Jezusie Chrystusie. Ta młoda uboga Dziewczyna w zakamarku zniewolonego świata nie miała absolutnie żadnej wiedzy.

O wierności, wszechmocy i miłosierdziu Boga, przymiotach, na których opiera się ufność, mówi kantyk Maryi Magnificat, do którego, nawiasem mówiąc, sięga się obecnie częściej niż czyniono to do tej pory.

Wzór zaangażowania

Dziś Maryja nie jest wzorem tylko dla wybranych - dziewic konsekro­wanych, zakonnic, mniszek oddanych w ukryciu i cichości kontemplowa­niu Boga w codziennej bliskości Chrystusa Eucharystycznego. Podejście to powoli ulegało zmianom. Oto przykład już sprzed kilkudziesięciu lat. Na usilne prośby misyjnego amerykańskiego zgromadzenia kard. Dennis Dougherty zabiegał o to, by siostry mogły pracować jako położne, co było zakazane przez prawo kanoniczne. Gdy podczas niezbyt pomyślnej w tej kwestii audiencji u Piusa XI, papieża w latach 1922-1939, Dougherty nagle zapytał Ojca Świętego, kto był przy narodzinach i odebrał Jana Chrzciciela. Pius XI odrzekł: "Matka Najświętsza, oczywiście". "Świetnie - odparował tryumfalnie kardynał. - Powinna więc być wzorem dla zakonnic". Tym samym dopiął swego i niedługo potem otwarto pierwsze kliniki ginekolo­giczne, w których pracowały siostry.

Rozszerzenie wzoru maryjnego postępuje dalej. Dziś Maryja jest wśród zwykłych ludzi na ich wszystkich drogach "prawdziwą naszą siostrą". Zmieniają się akcenty, głos zabierają chrześcijańskie teolożki i "szeregowe" kobiety. Ponieważ to nie bezpośrednio z Ewangelii, ale w tradycji zrodziły się kolejne przywileje i dogmaty maryjne - niepokalane poczęcie, niena­ruszone dziewictwo, Wniebowzięcie - dziś, wsłuchując się w głos kobiet, dostrzega się inne akcenty w interpretacji postaci Maryi.

Równoczesne dziewictwo i macierzyństwo stawiają Maryję poza za­sięgiem możliwości każdej kobiety. Maryja nie może być wzorem pod względem biologicznego macierzyństwa ani w kwestii swoich rozlicznych przywilejów. Sam Jezus nie pozostawia zresztą cienia wątpliwości co do tego, że wiarę stawia wyżej niż biologiczne macierzyństwo, bo ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten jest Mi bratem, siostrą i matką (Mt 12, 50). Niepokalane poczęcie ma podkreślić, że wszyscy jesteśmy otoczeni pierwotną łaską Boga. Dziewictwo Maryi jest znakiem Jej samo­stanowienia o sobie, wniebowzięcie każe myśleć o ludzkim przeznaczeniu. Wszystkie te cechy zapowiadają pełną wolność. Henri Nouwen wspomina francuskiego zakonnika, który powiedział mu kiedyś, że patrzeć na Maryję to widzieć pierwotny plan Boga dla ludzkości.

Maryja, czujna życzliwością wobec wszystkiego, co się wokół Niej dzieje, powinna być dziś wzorem zaangażowania. Czyż Jej postawa nie przemawia za pełnym włączeniem się chrześcijanki w sprawy apostolstwa, w pracy, w domu, w parafii? Dzisiaj chodzi o uczestnictwo w życiu wiary, a nie o bierne trwanie w religijnej rzeczywistości. Nie o afirmację "Panie, Panie..." i zadowolenie z przynależności grupowej. Nawet nie tylko o przestrzeganie obowiązków moralnych. Przez całe swoje życie, a zwłaszcza od historycznego Fiat, Maryja czuwała przepełniona miłością do Boga. Panna mądra, najmądrzejsza. A czuwanie to bycie odważnym, aktywnym, wytrwałym, otwartym i pełnym miłosierdzia współpracownikiem Boga w tym świecie.

Joanna Petry Mroczkowska (ur. 1948), krytyk literacki, eseistka, tłumaczka. Opublikowała między innymi: Amerykańska wojna kultur; Siedem grzechów głównych dzisiaj; Niepokorne Święte; Feminizm - antyfeminizm. Kobieta w Kościele.


"Każdą z bohaterek tej książki chciałbym spotkać. Od Brygidy Szwedzkiej uczyć się mistycyzmu praktycznego, który nawet w czasie objawień przypominał jej o tym, by zamiast biegać po kolejnych sanktuariach wyuczyła się wreszcie porządnie łacińskiej gramatyki " Szymon Hołownia.

Chcę przeczytać tę książkę >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Nasza Przewodniczka w wierze
Komentarze (14)
P
pg
12 lipca 2014, 20:51
Ostatnio jakaś Pani w programie powiedziała, że nie wie czy idzie koniec świata, że Bozia to wie. Gdyby ta Pani czytała Ewangelię to by wiedziała, że Matka Boska tego nie wie.
12 lipca 2014, 20:54
Istotne jest też to, co miała na myśli mówiąc "Bozia"... Np. co niektórzy własnym dzieciom wpajają tego rodzaju błędne rozumienie, i tym mianem określają po prostu Pana Boga... 
12 lipca 2014, 20:16
@XsaweryRicci  Wedle mej osobistej oceny, łaska niepokalanego poczęcia jest nie do uproszenia, a zwyczajnie pozostaje w niepojętym, nieodgadnionym zamyśle Bożym, i już li tylko od Boga Trójjedynego zależy. Ponadto uważam, że takiego zaszczytu, wyróżnienia, doświadczyła i doświadczy już jako jedyna li tylko Matka Najświętsza, za sprawą Jej absolutnie wyjątkowego, uświęconego macierzyństwa...  Nie sądzę, by łaskę poczęcia bez grzechu pierworodnego moglibyśmy np. komukolwiek wyjednać.  To zaś sprowadza nas ku jednemu. Jeśli nie doświadczysz łaski poczęcia bez grzechu pierworodnego, jak Maryja, to Ona i tak będzie przez sprawą tą zawsze przed tobą w świętości, ta Jej droga i tak pozostanie zawsze nie do końca doścignioną.  ;))
Paweł Tatrocki
12 lipca 2014, 20:49
Możliwe, że masz rację, jednak to dopiero czas pokaże czy rzeczywiście jest tak jak piszesz, czy łaska niepokalanego poczęcia jest rzeczywiście unikalna. Człowiek w raju ją miał jak darmową łaskę, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby Bóg ją dawał i innym ludziom. Pytanie tylko czy to możliwe i co należy robić, aby na taką łaskę zasłużyć. Ponadto pozostaje możliwość taka, że nie rodząc się bez grzechu pierworodnego, grzesząc w życiu i tak prześcignę Matkę Boską w świętości, tzn. wyproszę sobie łaskę bezgrzesznego życia i w końcu osiągnę taki stan życia, który będzie świętszy od stanu Matki Boskiej w chwili wzięcia do Nieba. Jak czytałem taki wyścig świętości jest dopuszczalny, tzn. mogę tego chcieć, pytanie tylko, czy Bóg to da. Formalnie dogmatu o byciu najświętszą przez Matkę Boską nie ma, więc przynajmniej dogmatycznie sprawa jest otwarta. Natomiast to co piszę jest sprzeczne z nauczaniem zwykłym, które głosi, że jednak Matki Boskiej nie da się w świętości prześcignąć. Cóż na szczęście jest sprawa Kopernika, Darwina, gdzie to Kościół musiał dostosować się do przemożnych faktów. Więc głowa do góry.
12 lipca 2014, 21:00
Dlatego ja uznaję, że w tego rodzaju przypadkach, nie mówimy już o aspekcie uproszenie przez człowieka konkretnych łask, ufnej modlitwy do Pana, ale już ściśle i naprawdę stricte o niepojętym li tylko zamyśle Bożym. Osobiście uważam, że tylko Bóg, niezależnie od usilnychm, choćby niesłychanie, próśb człowieka, takich łask może udzielić, bo jest wszechmocny. Ale jestem jednak zdania, i chyba tak pozostanie, że mimo wszystko ta łaska została unikatowo dana jedynie Matce Najświętszej dla podkreślenia jesj szczególnej misji w dziele Zbawienia. Grzech pierwszych rodziców poczynił  wg. mnie nieodwracalne w tym względzie, określone skutki... Natomiast, co do tego "wyścigu świętości". Nie sądzę, by było to możliwym, właśnie przez wzgląd na Niepokalane Poczęcie Matki Bożej, a że jestem konsekwentny, że Bóg nie udzieli nikomu poza Nią takowej łaski, by Ją w ten sposób jako Matkę Swego Syna wyróżnić, to myślę, że Maryja i tak zawsze ma ten "1 punkt" nad Tobą. Bo ta łaska jaką Ją Bóg obdarzył, również i dla tego "wyścigu świętości" będzie miała jednak przemożne znaczenie. I tak będzie wedle mojej oceny ;)) 
Paweł Tatrocki
12 lipca 2014, 21:01
Jednak podobnie się zmieniało nauczanie zwykłe Kościoła odnośnie powszechnego powołania do świętości czy roli laikatu w życiu Kościoła. I nawet chyba Y. Congar (o ile mi wiadomo) nie mógł na kilka lat publikować przed SW II swoich prac w tym zakresie. Ponadto jest taki dogmat wspierający to co piszę. Otóż głosi on, że jeśli jest możliwy jakiś stan bliskości z Bogiem to jest możliwy stan jeszcze bliższy. Tak więc dogmatycznie wszystko wydaje się w porządku. A w takim razie do dzieła.
Paweł Tatrocki
12 lipca 2014, 21:37
Na szczęście dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Jest to wyłącznie kwestia Jego woli co komu da. Zatem nie pozostaje mi nic innego jak ufna modlitwa do Jego nieskończonego Miłosierdzia.
12 lipca 2014, 21:39
Ja, na bazie zapisów ewangelicznych, oraz wielowiekowej nauki Kościoła świętego, nie zaś wątpliwej jakości dogmatów, które oficjalnie uznanymi nie zostały, stwierdzam, że jednak jest to niemożliwe, awykonalne...  Ale... Nie bardzo rozumiem Twoje podejście do kwestii osiągnięcia życia wiecznego. Czy dobrze zrozumiałem?? Ty naprawdę zamierzasz ścigać się z Matką Najświętszą w świętości?? Uważaj, byś pysze nie uległ, bo wówczas możesz zakończyć swój bieg szybciej niż Ci się wydaje, w objęciach duchów piekielnych.  Ona ma być Ci, Bracie, wspomożycielką, orędowniczką i najlepszą MATKĄ, nie zaś "rywalem"...  Wg. mnie  - bezsensowene, wypaczone i herezją trącące podejście.  Ale... rób jak uważasz. Ostatecznie Chrystus przecież na nowo nam Bramy Niebios poprzez swą zbawczą Ofiarę otworzył, co nie oznacza, że wszyscy musimy przez nie przejść...  +++ 
Z
zaniepokojona
13 lipca 2014, 00:21
A o co się Pan chce modlić do Miłosierdzia?
Paweł Tatrocki
13 lipca 2014, 00:36
Oczywiście o bycie świętszym od Najświętszej Maryi Panny. Człowiek w raju miał bezgrzeszną naturę podobnie jak Najświętsza Maria Panna, którą utracił, więc moim zdaniem tylko modlitwa do Bożego Miłosierdzia jest w stanie ten stan przywrócić, stan pierwotnej bezgrzeszności. I to jest piękne, że dzięki Boskiej wszechmocy Ducha Świętego człowiek grzeszny może być świętszy od Najświętszej Maryi Panny. Jest to trochę prowokacyjna prośba, ale dogmatycznie się broni.
Z
Zaniepokojona
13 lipca 2014, 00:45
Ale po chce Pan być świętszym od Matki Najświętszej? A czy to jest możliwe, moim zdaniem nie. To co ją wyróżniało do cichość i pokora. W tych cnotach nie jest niedościgniona.
Paweł Tatrocki
13 lipca 2014, 09:10
Po co chcę być? Żeby być szczęśliwszym niż Matka Boska w niebie. Jest to wpisane w moją naturę jako człowieka dążenie do szczęścia a Matka Boska jest symbolicznym progiem szczęścia w niebie. Chcę zajść w świętości dalej niż Matka Boska, podobne pragnienia miał św. Maksymilian Maria Kolbe. Poza tym Najświętsza Maria Panna wyróżniała się wieloma cnotami np. miłością, mądrością, posłuszeństwem, czystością (w sensie nie tylko czystości seksualnej ale wolności od wszelkiego grzechu, miała taką łaskę), ubóstwem. Czy w takim razie człowiek grzeszny jakim jestem może sobie wyprosić świętość większą od Matki Boskiej o tym dyskusja powyżej, moim zdaniem może.
Paweł Tatrocki
13 lipca 2014, 09:21
I taką jest orędowowniczką, wspomożycielką, najlepszą, najłaskawszą Matką i nie jest rywalką. Moim zdaniem Kościół powinien się nieustannie rozwijać a tak drepce w miejscu i to może mieć dla Kościoła bardzo przykre konsekwencje. Zatem również w trosce o Kościół starama się o taką świętość a nie z pychy, egoizmu czy fałszywie pojętej rywalizacji albo jakiegoś nadęcia, zazdrości świętości Matce Bożej. Nic z tych rzeczy. A dogmaty cóż są i jak widać są pożyteczne. Ja je w pokorze przyjąłem i staram się zrobić z nich użytek dla duszy. Tak mogą robić i inni.
Paweł Tatrocki
12 lipca 2014, 19:57
To czy niepokalane poczęcie Maryi i Jej rozliczne łaski są poza zasięgiem zwykłej kobiety a także mężczyzny to się dopiero okaże, bo może nie są tylko nie znamy sposobów, aby łaskę bezgrzesznego życia sobie wyprosić. Możliwe, że nie jest to tylko kwestia łaski, ale i dzieł jakie są możliwe do spełnienia przez człowieka, tylko na razie są mu nieznane. Tak więc może to być kwestia modlitwy o poznanie tego co należy robić, aby być tak świętym jak Matka Boska w żaden sposób nie umniejszając Jej ani nie ujmując należnej czci jako naszej Matki i Królowej. Tak więc czas Ducha Świętego dopiero nadejdzie.