Samo w sobie nie jest grzechem, ale może stać się powodem niektórych uchybień wobec prawa miłości bliźniego, ponieważ stwarza atmosferę osamotnienia, nienawiści i wrogości.
Życie toczy się coraz szybciej. Im bardziej człowiek się rozwija, tym mniej chwil wytchnienia zapewnia mu jego styl życia. Dzisiejszy człowiek pokonuje dłuższe trasy niż jego przodkowie i jest bardziej od nich otwarty. Myśli szybciej i reaguje na bodźce z większym ożywieniem. Stwarza świat rosnącego nieustannie pośpiechu. Wystarczy tylko przyjrzeć się rozwojowi środków transportu. Przesiedliśmy się z konia na kolej żelazną, z kolei żelaznej do samochodu, z samochodu do samolotu i w końcu znaleźliśmy się w rakiecie. Podobne przyspieszenie daje się zauważyć w muzyce; wystarczy porównać rytm muzyki poważnej i coraz popularniejszej muzyki rozrywkowej. Szybkość następujących zmian nie byłaby sama w sobie zła, gdyby nie klimat, który stwarza, gdyby wyścig codziennego życia nie narzucał człowiekowi tempa, któremu coraz częściej nie może podołać. Nowoczesne życie z jego walką o chleb powszedni, o postęp, o sukces i władzę wymaga coraz większego zaangażowania. Dlatego współczesny człowiek znajduje się pod ciągłą presją pośpiechu.
Ta nazbyt wielka nerwowość zatruwa nasze życie. Świat stale żąda czegoś nowego, nie zostawiając wystarczająco dużo czasu na odpoczynek. Wzmaga to niezadowolenie. Nie mamy spokoju. Brak wytchnienia wpływa ujemnie na nasze kontakty międzyludzkie, ponieważ trudno jest dojść do porozumienia ze zdenerwowanym i spiętym człowiekiem.
Jako młody ksiądz musiałem pomagać w pewnej parafii. Proboszcz prowadził tak nerwowy tryb życia, że nigdy nie można było z nim spokojnie porozmawiać. Nawet nie miałem okazji pomówić z nim ani zapytać, czego ode mnie oczekuje. Pozdrawiał mnie przelotnie, usprawiedliwiał się i już go nie było. Dlatego spróbowałem zaobserwować, o jakiej porze dnia bywał bardziej wyciszony: był to czas po obiedzie. Wtedy właśnie można było z nim spokojnie porozmawiać. W ten sposób zdołałem dowiedzieć się, co należało do moich zadań. Porozumienie w tak prostej sprawie wymagało tylu zabiegów.
Człowiek spięty jest nieznośny i drażliwy. Nie słucha dokładnie i nie rozumie, co chcemy do niego powiedzieć. Boi się ataku, jest kłótliwy, atakuje pierwszy lub zamyka się. Ciągle coś rozpoczyna na nowo, by się ogłuszyć i uciec od siebie samego. Niektórzy mówią i mówią bez końca, nie szukają jednak zrozumienia, lecz chcą tylko sobie ulżyć. Nerwowe napięcie można uznać za przyczynę wielu grzechów. Samo w sobie nie jest grzechem, ale może stać się powodem niektórych uchybień wobec prawa miłości bliźniego, ponieważ stwarza atmosferę osamotnienia, nienawiści i wrogości.
Nerwowe napięcie także dlatego jest źródłem grzechu, ponieważ przerywa więź z Bogiem. Będąc w takim stanie, nie możemy się modlić. Przypuśćmy, że jakiś mężczyzna wraca po pracy do domu. W ciągu dnia miał utarczki z przełożonymi oraz kolegami z powodu różnicy zdań. Spędził osiem godzin w nieżyczliwym otoczeniu i sam przyczynił się do spotęgowania wrogości. W drodze do domu drażnili go pasażerowie w autobusie. Gdy już dotarł do domu, pokłócił się z żoną i zwymyślał dzieci. Wszędzie, gdzie był, siał swój nerwowy niepokój. Przypuśćmy teraz, że zaczyna się modlić. Nerwowo czyni znak krzyża: "W imię Ojca…". Jaka to może być modlitwa? Czy wyrecytuje zdawkowo kilka Ojcze nasz? Może zrzuci winę na innych, usprawiedliwi się przed Bogiem i będzie utrzymywać, że przepełnia go miłość do Niego? Czy będzie jeszcze miał ochotę na czytanie Pisma Świętego? Takie napięcie jest złem, ponieważ oddziela nas od Boga i bliźnich.
Dla mnie jest ono pierwszym i najbardziej podstawowym grzechem głównym. Nazywam je tak, ponieważ tak jak inne grzechy główne zdaje się nim nie być, chociaż jego skutki są bardziej od nich niszczące.
Napięcie jest wzburzeniem, które przenika całą naszą istotę. Przy jego powstawaniu ściśle współdziałają ze sobą trzy czynniki: środowisko oraz duchowy i fizyczny stan człowieka.
Gdy wchodzę do pomieszczenia, w którym kłóci się kilka osób, czuję ciężką atmosferę, zanim jeszcze coś powiedzą. Uciążliwy nastrój przenika mnie, może wprawić w krótkim czasie w takie samo napięcie. Musiałbym mieć ogromną wytrzymałość albo żyć w głębokim wewnętrznym pokoju, aby nie ulec wpływowi zdenerwowania. Albo musiałbym się wewnętrznie odizolować.
Ponieważ jednak komunikowanie się zakłada otwartość, będzie ono właśnie w takich okolicznościach poważnie zagrożone. Wiemy, że nieustannie napięta atmosfera w rodzinie może spowodować - szczególnie u dzieci - zakłócenia w nawiązywaniu kontaktów z otoczeniem.
Napięcie otoczenia oddziałuje na nasz stan duchowy, działa na nasze uczucia i myśli. Ów stan natomiast ma wpływ na ciało. Przypuśćmy, że przynosimy jakiemuś człowiekowi złą wiadomość, która sprawi mu wielką przykrość. Jego wzburzenie przenosi się natychmiast na całe ciało. Oddech staje się płytszy, serce bije szybciej, wzrasta temperatura ciała; dotknięta nieszczęściem osoba zaczyna się pocić; ręce, stopy i wargi drżą; oczy wypełniają się łzami; twarz przeszywa strach, znika jej blask. Do tego dołącza się szereg innych, niezauważalnych dla obserwatora z zewnątrz, cielesnych objawów.
Ciało odzwierciedla wzburzenie spowodowane zewnętrznymi okolicznościami. Do tego dochodzą jeszcze napięcia duchowe wywołane skłonnościami do introwersji i nadmiernego zagłębiania się we własnych przeżyciach. One także przenoszą się na ciało. Odbija się w nim każde doznane napięcie. Ciało podobne jest do akumulatora, który zbiera i gromadzi w sobie napięcia. Przyjmuje je przez całe dnie, tygodnie, miesiące i lata. Z czasem jakby nasycone traci elastyczność, aż w końcu staje się niezwykle pobudliwe, nerwowe i chore.
Magazynowanie napięcia w różnych częściach ciała jest naprawdę bardzo dziwne. Zmartwienie może u jednych ludzi rzucić się na wątrobę, a u innych spowodować wrzody żołądka. Zależnie od charakteru człowieka, kondycji jego ciała i rodzaju nieprzyjemności, która go spotkała, dotknięty zostaje raz ten, raz inny organ. Słyszy się, że smutek wpływa ujemnie na jelita, przeciążenie psychiczne powoduje skurcze pleców, jak gdyby ktoś stale kulił się w oczekiwaniu na uderzenie. Powstrzymywana silna agresja może spowodować biegunkę. Lęki powodują ucisk serca. Osoby o nadmiernej aktywności odczuwają nieustanne napięcie w ramionach i w rękach, mogą nawet stale chodzić z zaciśniętymi pięściami. Mówi się, że wiecznie obrażeni ludzie odczuwają skutki tego stanu w kościach. Przesadna samoanaliza i duchowy niepokój mogą wywoływać bóle głowy, a w szczególności duże napięcie oczu.
Wzajemne oddziaływanie na siebie duszy i ciała można w pewnych szczegółach naturalnie zakwestionować. Nie da się jednak zanegować samego powiązania między cielesnym stanem zdrowia a przeciążeniem psychicznym. Dzięki niemu człowiek może odbierać sygnały, które mówią mu, kiedy jego system nerwowy jest zanadto obciążony.
Po tym wszystkim, co przeczytaliśmy, postawmy pytanie: jak możemy pozbyć się napięcia?
Wielu ludzi myśli, że dzieje się to podczas snu. To mylne przekonanie. Z pewnością zdarzyło się już nam wszystkim, że obudziliśmy się po ośmiu godzinach snu bardzo zmęczeni. Kto zasypia, będąc spiętym, ten nie odpoczywa i budzi się wyczerpany. To tak, jakby zamknął na noc swój samochód, ale zostawił go z włączonym silnikiem. Pozostanie on - jak my we śnie - w bezruchu, ale następnego dnia odkryjemy, że ma pusty bak lub też zepsuty silnik. Zasypianie w stanie napięcia oznacza zmęczenie przy przebudzeniu.
Wspomnieliśmy już, że napięcia powstają w trzech obszarach i mogą potęgować się nawzajem: w środowisku społecznym, życiu duchowym i we własnym ciele. Aby usunąć napięcia, musimy ustalić ich powody. Oczywiście, trudno oczekiwać, że znikną natychmiast i bez śladu. Ale uczciwość i szczerość serca wobec siebie wymagają, żebyśmy podeszli do nich we właściwy sposób. Gdy szukamy odpowiedniego rozwiązania, ciało zachowuje się jak piorunochron lub akumulator. Musimy koniecznie nabyć umiejętności używania go do rozładowywania napięcia i odprężania. W przeciwnym wypadku może się zdarzyć, że jako akumulator osiągnie ono krytyczny punkt i nie będzie już mogło przyjąć następnych napięć.
Dlatego człowiek, który żyje w nerwowym i pełnym napięć środowisku, potrzebuje rocznie kilku tygodni urlopu, aby uwolnić się od stresu, niepokoju i wyczerpania.
Inną możliwością pozbycia się napięcia jest uprawianie sportu, a zwłaszcza pływanie. Dzięki wysiłkowi fizycznemu napięcie ustępuje, ponieważ ciało - mimo zmęczenia - ożywia się i odnawia. Prysznice i wizyty w saunie mogą mieć to samo działanie. W miejscowo zlokalizowanych napięciach ulgę mogą przynieść masaże.
Ale najdoskonalszym sposobem na pokonanie napięcia jest odprężenie. Jest to całkiem proste, naturalne i ludzkie postępowanie, które polega na świadomym i celowym usuwaniu napięcia. Tak jak możemy napiąć mięśnie dłoni, aby coś podnieść, w ten sam sposób możemy się odprężyć, aby odpocząć.
Napięcie nazywamy często nerwowością, ponieważ ma swój początek w nerwach, które przekazują impulsy z ośrodków mózgu do mięśni i różnych organów.
Nerwy albo pozostają "w gotowości", ale nie podają dalej żadnych rozkazów, albo są "w akcji" i przekazują polecenia. Oba stany szybko zmieniają się jeden w drugi; mogą także przyjąć dwie ekstremalne formy. Trwałe napięcie polega na bezproduktywnej gotowości nerwów oraz odpowiadających im mięśni i organów. Osłabia je to i wycieńcza, jakby wykonały rzeczywistą pracę. Jeżeli znaczna część nerwów znajduje się przez dłuższy czas w permanentnej gotowości, prowadzi to do nerwowego wyczerpania, a przynajmniej do rozdrażnienia i zmęczenia, ponieważ napięcie staje się zbyt duże i nie następuje żadna ulga. Taki stan nazywamy nerwowym napięciem, a osobę nim nękaną - nerwową.
W przypadku odprężenia nerwy przechodzą ze stanu gotowości do całkowitego spokoju. Wyłączają się, a zużycie tlenu zmniejsza się praktycznie do zera. Nerwy wypoczywają i regenerują się.
Ten stan można osiągnąć przez ćwiczenia odprężające. Gdy mięśnie są napięte, nie czujemy ich ciężaru; gdy słabną, zaczynamy go odczuwać. Dlatego po gorącej kąpieli jesteśmy ociężali i bez sił. Uczucie ciężkości jest oznaką odprężenia mięśni. Aby wywołać odprężenie, postępujemy odwrotnie, to znaczy wyobrażamy sobie, że czujemy na przykład ciężar rąk, a one zaczynają się dzięki temu odprężać. Przeprowadzając te ćwiczenia, musimy przyjąć wygodną, niewymagającą żadnego wysiłku postawę. Pozycją najbardziej zalecaną jest położenie się na plecach na macie albo na twardym łóżku. Głowa spoczywa na podłodze, nogi, nie stykając się ze sobą, są ułożone prawie równolegle, ramiona leżą swobodnie obok ciała.
Z zamkniętymi oczami wyobraźmy sobie teraz, że czujemy własny ciężar. Wydaje nam się, że powiększona nagle siła ciężkości Ziemi ciągnie nas w dół. Możemy sobie też wyobrazić, że nasze ciało jest z ołowiu. W ten sposób w myślach przemierzamy całe ciało: stopy, nogi, uda, pośladki, całe podbrzusze z narządami płciowymi, cały obszar żołądka z dwunastnicą i wątrobą, klatkę piersiową, dłonie i ramiona, plecy, szyję, głowę pokrytą włosami, czoło, skronie, uszy razem z narządem słuchu, policzki, szczękę, język, nos i w końcu oczy.
Ćwiczenie to, gdy zaczynamy się go uczyć, zajmuje przynajmniej dziesięć do piętnastu minut. Z czasem coraz bardziej się skraca, aż do kilku sekund, które wystarczają, by pojawiło się wrażenie uczucia ciężkości. Na początku musimy zarezerwować więcej czasu, w przeciwnym razie albo w ogóle nic nie osiągniemy, albo wyniki będą mierne, ponieważ nie jesteśmy w stanie odprężać się zbyt szybko. Uspokojenie jest lekarstwem na nerwy, pośpiech byłby niecelowy. (Może nam dopomóc wyobrażenie, że leżymy na plaży i opalamy się na słońcu. Niecierpliwość przeszkadza zarówno w zdobyciu pięknej opalenizny, jak i w osiągnięciu spokoju).
Gdy ciało jest napięte, zwężają się naczynia krwionośne, co wpływa ujemnie na krążenie. Gdy się natomiast rozszerzają, przepływa przez nie więcej krwi, a my odczuwamy ciepło. Aby spowodować odprężenie naczyń krwionośnych, musimy sobie wyobrazić, że czujemy ciepło, dzięki któremu powiększają się tętnice, żyły, a w szczególności naczynia włoskowate. W następstwie przynosi to uczucie przyjemnego ciepła. Takie samo uczucie pojawia się w kilka minut po wzięciu zimnego prysznica. Kąpiel słoneczna wywołuje zbliżony efekt odprężenia. Podobnie jak przy ćwiczeniu z uczuciem ciężkości, możemy przejść także teraz w myślach całe ciało, starając się poczuć ciepło.
Te ćwiczenia mogą się na początku wydawać uciążliwe, ponieważ nie wolno ominąć żadnej części ciała. Z czasem jednak ten proces ulega uproszczeniu i już sam zamiar odprężenia się wprawia w ruch wewnętrzny mechanizm.
Nauka odprężania może trwać miesiące, doskonałe opanowanie tej sztuki nawet lata; ale pierwsze oznaki - uczucie ciężkości w dłoniach - pojawiają się bardzo szybko.
Częściowe odprężenie jest możliwe również podczas jazdy, spaceru i w wielu innych sytuacjach. Gdy np. zauważam, że w czasie jakiejś rozmowy coraz bardziej podnoszę głos, siadam wygodnie i zaczynam się odprężać. Odzyskuję mój wewnętrzny spokój razem ze spokojem gestów i słów. Odprężenie przed udaniem się na spoczynek jest również godne polecenia, ponieważ - jak już wspomnieliśmy - wypoczynek podczas snu zależy od naszego samopoczucia przy zasypianiu. Jeżeli w ciągu dnia uda nam się między dwoma zajęciami całkowicie odprężyć, czujemy się jak nowo narodzeni.
Tekst pochodzi z książki Franza Jalicsa SJ "Praktyka modlitwy"
Skomentuj artykuł