Wielu z nas potyka się na ostatnim zdaniu Credo: wierzę w ciała zmartwychwstanie i życie wieczne. Co się kryje za tą prawdą wiary?
Gdy Ateńczycy usłyszeli od św. Pawła o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni - odchodząc - mówili: "Posłuchamy cię o tym innym razem" (Dz 17, 32). Powód tkwi prawdopodobnie w wyobrażeniach, jakie Nowy Testament przejął z wczesnożydowskiej apokaliptyki, a które następnie przejmowało przez wieki i bez retuszu zarówno kościelne przepowiadanie, jak i chrześcijańska sztuka: że mianowicie w "dzień ostateczny [czyli ostatni] naszej rachuby czasu, przy publicznym powtórnym przyjściu Pana na ziemię, będą się otwierały groby, a zwłoki wszystkich zmarłych zostaną ożywione na nowo, tak że wtedy wszyscy ludzie będą mogli zgromadzić się przed obliczem Chrystusa Sędziego, który odczyta im wyroki, na jakie zasłużyli".
Tymczasem jednak wielu wiernych, a także większość teologów jest przekonana, że zmartwychwstanie wyobrazić sobie możemy także inaczej niż w owym modelu masywnie cielesno-realistycznym i przy tym nie tracić niczego z zobowiązującej treści naszej wiary. I tak dzisiaj podkreśla się znacznie silniej j e d n o ś ć ciała i duszy w człowieku i to również w odniesieniu do pełni życia u Boga. To zaś oznacza: wierzymy, iż po śmierci każdy człowiek z "ciałem i duszą", a więc z całym swoim człowieczeństwem i całą barwną historią swego życia, z wszystkim, co przeżywał i wycierpiał, co czynił albo z czego się nie wywiązywał - z wszystkim tym skonfrontowany zostanie z miłością Boga w obliczu zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa.
Ciało oznacza tutaj w swym kontekście - dokładnie jak w Eucharystii, kiedy przyjmujemy "Ciało Chrystusa" (właśnie Zmartwychwstałego!) - nie biologiczny organizm (ze skórą, umięśnieniem i kośćmi), lecz to, co św. Paweł nazywa pneumatycznym [duchowym] Ciałem" zmartwychwstania (1 Kor 15, 44): a więc ciało z gruntu przeniknięte i przemienione przez Ducha Świętego - Dawcę życia. W procesie tym "zachowane" zostaje wszystko to z naszego ziemskiego życia, z naszej minionej cielesności i jej doznań szczęścia, miłości i radości, co dla zbawienia człowieka ma swe znaczenie u Boga.
KORONNY DOWÓD
Z nieodpartą siłą nasunąć się tu może pytanie o źródła pewności zmartwychwstania Jezusa. Dostępna nam baza źródłowa nie wystarcza do uzyskania obiektywnej pewności w tej kwestii. Stwierdzić możemy tylko fakt, że do wiary zmartwychwstania doszło. Nawet opowiadania o pustym grobie nie kryją w sobie decydującej wskazówki, że cielesne zmartwychwstanie miało faktycznie miejsce. Na przykład: pusty grób można wyjaśnić przeniesieniem ciała na inne miejsce. Jezus pochowany został przecież na krótko przez Józefa z Arymatei. Opowiadania o pustym grobie mogą też być konsekwencją wiary zmartwychwstania: Jezus objawił się swym uczniom i wydarzenie to rozbudowywano wciąż o nowe elementy.
Zmartwychwstania Jezusa nie sposób udowodnić. A jednak: bardzo poważnie zastanawiać może - po upływie 2000 lat - fakt istnienia Kościoła, co jest niewątpliwie swego rodzaju koronnym dowodem na rzecz zmartwychwstania. Świadkami zmartwychwstania są nieprzeliczone rzesze ludzi, którzy przez wiarę w Zmartwychwstałego zyskali moc i odwagę do kształtowania swego życia - są oni kwalifikowanymi świadkami zmartwychwstania Jezusa. Co było dokładnie powodem do wiary zmartwychwstania, nie wiemy, możemy w ten ewenement tylko niezachwianie wierzyć.
Wydarzeniem ważniejszym niż historycznie niedostępny fakt jest pytanie: co wiara zmartwychwstania oznacza dzisiaj dla nas? Jezus z Nazaretu umarł jak każdy człowiek. Ale Duch Boży, którego przepowiadał i który w Nim żył, żyje nadal. I dlatego Jego zwolennicy przeżywają Go nawet w roku 2013 po Jego śmierci wciąż jeszcze jako żywego i idą za Nim. Zabójcy Jezusa uśmiercili jego Ciało. Jego Duch działa mimo tego dalej. Wierzyć w zmartwychwstanie Jezusa oznacza jednak też, że istnieje nowe, wieczne życie. Od zmartwychwstania Jezusa chrześcijanie żywią nadzieję, że po śmierci życie nie wygasa, lecz dopiero się zaczyna. Wina, cierpienie i śmierć nie mają ostatniego słowa.
PUSTY GRÓB
Chrześcijanie wierzą w zmartwychwstanie Jezusa. Jezus sam wierzył w swe zmartwychwstanie. Bez Wielkanocy Jezus byłby li tylko postacią przeszłości. Dla chrześcijaństwa jest jednak także postacią czasów obecnych i przyszłych: jest Panem swego Kościoła, Rzecznikiem ludzi po prawicy Ojca, Synem Bożym, który przyjdzie ponownie, aby dopełnić eonu Bożego panowania.
A tymczasem w kwestii zmartwychwstania napotykamy na wątpliwości w samych opowiadaniach biblijnych, jakoby ukazywanie się Mistrza było czystą ułudą. Czy jest to szczerość albo strategia? Przyznajmy: z pewnością byłoby nam lżej, gdybyśmy w tym punkcie nie mieli wątpliwości, nie żywili żadnego sceptycyzmu, gdyby nie było miejsca na żadne zapytania. Postawa taka byłaby jednak nieszczera. Sami Jezusowi uczniowie nie mogli byli uwierzyć w to, co się wydarzyło: zmarły Jezus znów żyje; pozwala siebie oglądać w chwale Boga. Wielkanocne opowiadania nie są specjalnie wyrafinowane, lecz szczególnie wierne. Grają w otwarte karty. Ukazują, jak ciężko pierwotnej gminie chrześcijańskiej przychodziło zmierzenie się z wiarą w zmartwychwstanie. I dlatego też po dzień dzisiejszy opowiadania te przyjmowane są z trzeźwą satysfakcją.
Zapytajmy od razu: czy grób był pusty, czy też wypowiedź tę rozumieć należy jedynie symbolicznie? Odpowiadamy: pusty grób jest cielesnego zmartwychwstania symbolem. Ale gdyby był "tylko" symbolem, wówczas nie mógłby być żadnym znakiem wiary; chrześcijańska wiara ma bowiem zawsze do czynienia z konkretną historią. Mamy oczywiście nasze trudności ze znalezieniem naturalnego wytłumaczenia pustego grobu. Kto jednak zastanowi się głębiej, dojdzie do wniosku, że "naturalne" wyjaśnienie tego fenomenu jest zgoła niemożliwe. Możliwe może być jedynie Boże wytłumaczenie: że Syn Boży przekracza granice śmierci, ponieważ Bóg nigdy nie pozwala na to, aby jego sprawiedliwi byli skazani na unicestwienie.
Kobiety, które wczesnym niedzielnym rankiem spieszą do mogiły, w której spoczął Pan, znajdują według ewangelicznych relacji wpierw pusty grób. Pytamy: dlaczego ich świadectwo nie było wiarygodne, lecz zostaje przez uczniów gładko zbyte jako plotka? Oto dwa powody: ponieważ były kobietami - które rzekomo są istotami łatwowiernymi i szybko histeryzują; i ponieważ jest to opowiadanie nie do wiary. "Z grobu nikt jeszcze nie wrócił" - tak mówi zdrowy rozsądek i uczy ogólne doświadczenie. Wiara widzi jednak głębiej. Bogu dziękować, że sprawa nie utknęła na sceptycyzmie mężczyzn wobec wielkanocnego orędzia kobiet. W przeciwnym wypadku nie moglibyśmy o tej nowinie czytać w Nowym Testamencie.
PYTANIA
Zadajmy sobie kolejne pytanie: dlaczego Ewangeliści nie opisują przebiegu zmartwychwstania? Faktycznie: Ewangelie informują, że grób Jezusa znaleziono pusty i że Jezus pokazał się gronu uczniów. Jedno i drugie to przecież wydarzenia historyczne. Nigdzie jednak zmartwychwstanie nie jest opisywane. Sytuacja zmienia się później w apokryfach. Dlaczego? Ponieważ zmartwychwstanie wykracza poza ramy historyczne - a opowiadać ludziom można tylko o tym, co miało miejsce w historii lub zdarzyć się mogło. Wielkanocne opowiadania Nowego Testamentu nie są baśniami, lecz pierwotnymi świadectwami wydarzenia nie do wiary.
Intryguje nas fakt, że uczniowie nie poznali Zmartwychwstałego. Dlaczego? Czyżby się zmienił? Że uczniowie natrafiają na trudności w identyfikacji, iż faktycznie mają do czynienia ze zmartwychwstałym Jezusem, oto wiodący motyw wielkanocnych Ewangelii. Maria Magdalena ma Go najpierw za ogrodnika, apostołowie sądzą, że mają przed sobą widmo; uczniowie z Emaus są zdania, iż dołączył do nich udający Greka wędrownik. Powód tego zamieszania nie tkwi w okoliczności, że Jezus w jakiś sposób się zmienił lub się maskował, lecz oznacza właśnie fakt, iż nie jest to nikt inny jak ów Jezus. Albowiem scenariusz kryje w sobie wydarzenie nie do wiary: że zmartwychwstał Ten, który rzeczywiście umarł.
Św. Łukasz opisuje bardzo wyraźnie cielesny wymiar zmartwychwstania. Na oczach apostołów Jezus spożywa pokarm. Dlaczego to czyni? Ewangelista podkreśla w całej swej Ewangelii bardzo wyraźnie obecność fizyczną. Jezus nie jest obecny duchem, lecz staje przed ludźmi z ciałem i duszą. Postawa ta nie zmienia się przez Jego powstanie z martwych. Jezus pozostaje sobą w każdym calu. Musi to jednak - jak mówi Łukasz - zademonstrować wobec uczniów, którzy nie mogą uwierzyć, że coś podobnego mogłoby stać się rzeczywistością. I stąd swego rodzaju pewna masywność w przedstawieniu rzeczywistości. W akcie zmartwychwstania Łukasz uwypuklił mocno jeden podstawowy moment - Jezus powstał z martwych w ciele jako cały człowiek.
Uwagę ściąga na siebie jeszcze jeden niuans. Pytamy: dlaczego w wielkanocnym opowiadaniu u św. Jana, Maria Magdalena nie mogła była Jezusa dotknąć? Mówiąc ściśle: w wielkanocnym ogrodzie Magdalena właściwie nie spotyka Jezusa zmartwychwstałego, lecz powstającego z martwych. Jezus znajduje się jeszcze w powrotnej drodze do Ojca. Na tym szlaku jest bardzo blisko Marii: odzywa się do niej po imieniu; sytuacja jak przy chrzcie. Osusza jej łzy, lecz jest w drodze do swego Ojca. I oto wytwarza się pewien dystans -"Nie dotykaj Mnie!" - kryje się w nim założenie dla faktu, że zmartwychwstanie Jezusa faktycznie dokonuje się - dla zbawienia wszystkich ludzi, także Marii Magdaleny. Wzniósłszy się do Ojca, Jezus może w trakcie swych zjawień jako zmartwychwstały nawet Tomaszowi zaoferować dotknięcie zadanych Mu w trakcie tortur ran, jeżeli ten inaczej uwierzyć nie potrafi.
ŚMIERĆ PO ZMARTWYCHWSTANIU
Na końcu nasuwające się pytanie o charakterze konkluzji: jak mówienie o Zmartwychwstaniu ma się do Starego Testamentu? Mówimy: "Zmartwychwstał trzeciego dnia, jak oznajmia Pismo". Sformułowanie to znajduje się w najstarszym wyznaniu wiary chrześcijaństwa. W Nowym Testamencie czytany jest Stary Testament oczami Jezusa. A wtedy jest - jak w silnych pokładach i prądach judaizmu - wyznaniem wiary w jednego Boga, który wskrzesza umarłych. Rozważana z pozycji historii religii wiara w zmartwychwstanie jawi się w Starym Testamencie dopiero później. Sterowana jest nadzieją nastania sprawiedliwości dla ofiar, którym na tym świecie pomóc nie było można. Po stronie tych ofiar staje Jezus.
Jak by nie było: Jezus powstał z martwych - a śmierć pozostaje i dalej zbiera swe żniwo. Jak można wytrzymać ostre napięcie między wiarą a ludzkim doświadczeniem gehenny? Otóż: Jezus nie obiecywał, że śmierci więcej już nie będzie, ani cierpienia, ani męczarni. Obiecał natomiast, że Bóg jest blisko w momencie umierania, w cierpieniu, w sytuacjach beznadziejnych. Na rzecz owej nieskończonej bliskości angażuje się Jezus bez reszty. On nie powstał z martwych dla ocalenia siebie, lecz dla ratowania nas.
Skomentuj artykuł