Rozżalenie paraliżuje człowieka duchowo. Jest jednak lekarstwo: Eucharystia

Fot. Depositphotos.com

Tragedia polega na tym, że tak wiele rozżalenia jest ukryte wewnątrz samego Kościoła. Jest to jeden z najbardziej paraliżujących aspektów życia chrześcijańskiej wspólnoty. A jednak Eucharystia pokazuje alternatywę. Jest to możliwość wyboru nie rozżalenia, ale wdzięczności – napisał holenderski teolog ks. Henri Nouwen w jednej ze swoich najważniejszych książek o Eucharystii.

Jak się zachować wobec strat? Jest to pierwsze pytanie, na  które musimy odpowiedzieć. Czy nie ukrywamy ich? Czy nie próbujemy żyć tak, jakby to nie były prawdziwe straty? Czy potrafimy dzielić się naszymi stratami z  osobami bliskimi? Czy nie próbujemy przekonywać siebie i innych, że tak naprawdę to nasze straty są niewielkie w porównaniu z naszymi zyskami? Czy nie staramy się obwiniać innych? Przeważnie czynimy wszystkie te rzeczy po trochu, istnieje jednak inna możliwość: opłakiwanie naszych strat. Tak, powinniśmy opłakiwać nasze straty. Nie możemy się zachowywać tak, jakby ich nie było, ale możemy płakać z żalu za nimi. (…)

Kiedy nasz żal otwiera nas na innych

Kiedy odczuwamy ból z powodu naszych strat, nasze skrzywdzone serca otwierają nasze wewnętrzne oczy na inny świat, w którym cierpienie z  powodu strat przekracza nasz własny mały świat rodziny, przyjaciół i  kolegów. Jest to świat więźniów, uciekinierów, chorych na AIDS, głodujących dzieci, nieskończonej liczby ludzi żyjących w ciągłym strachu. Wówczas ból naszych płaczących serc łączy nas z  płaczem i jękiem cierpiącej ludzkości. Wtedy nasz żal staje się większy od nas samych.

Ale pośród tych wszystkich cierpień pojawia się dziwny, szokujący i  niespodziewany głos. Jest to głos Kogoś, kto mówi: „Błogosławieni, którzy płaczą, gdyż oni będą pocieszeni” (por. Mt  5,4). Jest to  owa nieoczekiwana wiadomość: w  naszym żalu jest ukryte błogosławieństwo. Nie ci, którzy pocieszają, są  błogosławieni, ale ci, którzy płaczą! W jakiś sposób pośród naszych łez jest ukryty dar. W jakiś sposób pośród naszego żalu zaczyna się pierwszy krok tańca. W  jakiś sposób szloch z  powodu naszych strat należy do naszej pieśni pełnej wdzięczności.

Możesz przyjść na Eucharystię z sercem złamanym stratą

Przychodzimy na Eucharystię z sercem złamanym wieloma stratami, nie tylko własnymi. Podobnie jak dwaj uczniowie idący do swojego domu mówimy: „A myśmy się spodziewali… ale utraciliśmy nadzieję. Na jej miejsce przyszły tortury i śmierć”. Nie patrzymy już do góry ani przed siebie, ale ze zwieszonymi głowami wpatrujemy się w ziemię. (…) Im bardziej się starzejemy, tym mocniej odczuwamy pokusę, by powiedzieć: „Życie mnie oszukało. Nie ma dla mnie przyszłości, nie ma żadnej nadziei. Jedyne, co mi pozostało, to bronić tej reszty, która mi pozostała, przynajmniej nie stracę wszystkiego”.

Rozżalenie jest jedną z najbardziej niszczących sił w naszym życiu. Zimny gniew opanował całą istotę naszego bytu i sprawił, że nasze serca stały się zatwardziałe. Rozżalenie tak dalece może stać się sposobem życia, że przenika serca i uczynki, a my nie zdajemy sobie już z tego sprawy. (…)

Rozżalenie paraliżuje życie chrześcijańskiej wspólnoty

Zastanawiam się, czy istnieją ludzie nieżywiący uczuć rozżalenia. Rozżalenie jest przecież tak bardzo oczywistą odpowiedzią na nasze rozliczne utraty. Tragedia polega na tym, że tak wiele rozżalenia jest ukryte wewnątrz samego Kościoła. Jest to jeden z najbardziej paraliżujących aspektów życia chrześcijańskiej wspólnoty.

A jednak Eucharystia pokazuje alternatywę. Jest to możliwość wyboru nie rozżalenia, ale wdzięczności. Opłakiwanie naszych strat jest pierwszym krokiem oddalającym rozżalenie i prowadzącym ku wdzięczności. Łzy goryczy mogą skruszyć twardość naszych serc i otworzyć nas na możliwość powiedzenia „dziękuję”.

„Eucharystia” dosłownie znaczy „czynienie dziękczynienia”. Sprawowanie Eucharystii i życie Eucharystią ma zawsze związek z uczuciem wdzięczności. Życie w sposób eucharystyczny – to przeżywanie życia jako daru, daru, za który człowiek powinien być wdzięczny. Ale wdzięczność nie jest tą najbardziej oczywistą odpowiedzią na życie, naturalnie nie wtedy, gdy postrzegamy je jako ciągłą serię strat!

Niemniej jednak wielka tajemnica, którą celebrujemy w Eucharystii i którą przeżywamy, żyjąc Eucharystią, polega właśnie na tym, że przez opłakiwanie naszych strat rozpoznajemy życie jako dar. Piękno i wartość życia są ściśle związane z jego kruchością i śmiertelnością. Możemy tego doświadczać codziennie – kiedy bierzemy do ręki kwiaty, kiedy widzimy tańczącego na wietrze motyla, kiedy przytulamy małe dziecko. Dostrzegamy w tym wszystkim kruchość i dar i nasza radość jest związana zarówno z jednym, jak i z drugim. (…)

Celebrowanie Eucharystii wymaga, byśmy, będąc w tym świecie, wzięli współodpowiedzialność za otaczające i przenikające nas zło. Dopóki będziemy uwięzieni w naszych narzekaniach na straszne czasy, w jakich przyszło nam żyć, straszliwe okoliczności, z jakimi musimy sobie poradzić, i straszliwe przeznaczenie, które stało się naszym udziałem, nigdy nie dojdziemy do skruchy. Poza tym skrucha może się pojawić w sercu skruszonym. Jeśli nasze straty postrzegamy jako zwykłe przeznaczenie, to nasze sukcesy będą dziełem czystego przypadku! Przeznaczenie nie prowadzi do skruchy, a szczęśliwy traf nie prowadzi do postawy wdzięczności.

Tekst jest fragmentem książki „Z płonącymi sercami. Medytacja o życiu eucharystycznym”, która została wydana nakładem Wydawnictwa WAM.

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rozżalenie paraliżuje człowieka duchowo. Jest jednak lekarstwo: Eucharystia
Komentarze (1)
KP
~katolik pomniejszego płazu
17 czerwca 2022, 18:33
A jeżeli to niechlujnie odprawiane, traktowane po protestancku Msze Święte powodują rozżalenie?