Ile jeszcze potrzebujemy czasu, żeby to zrozumieć? Jeżeli chcesz powstrzymać zarazę, to kochaj! To jest przykazanie Boga, to jest sekret: kochaj!
Nie wiem, czy wyczuliście i zwróciliście uwagę, że w tym co słyszymy, szczególnie ze strony człowieka niewidomego z Ewangelii według św. Jana, jest mnóstwo ironii. Jest oskarżany, wypytywany i widać ewidentnie, że faryzeusze nie są w stanie poradzić sobie z tą sytuacją. Ona ich totalnie przerasta. Można powiedzieć, że w jakimś sensie ta sytuacja bardzo mocno kwestionuje to, w co wierzą, co myślą. Nie wiedzą, jak się zachować, jak sobie poradzić w tej sytuacji, która się wymyka ich sposobowi postrzegania świata. W tej Ewangelii możemy sobie zadać pytanie: kto tutaj tak naprawdę jest niewidomy? Człowiek, który został uzdrowiony, czy faryzeusze, uczeni w Piśmie?
Bóg się wkurzył i ukarał ludzkość, ale to nie nasza wina
Zanim jednak do tego przejdziemy, chciałbym żebyśmy przyjrzeli się pytaniu uczniów z samego początku Ewangelii. Oni pytają: „Kto zgrzeszył, że spotkało go takie cierpienie?”. Jezus odpowiedział: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał”. W obecnej sytuacji wielokrotnie już słyszałem z czyjej winy świat spotkała pandemia koronawirusa, kto jest winny. Próbujemy znaleźć odpowiedź, dlaczego to się dzieje. Wielu odpowiada na przykład, że jest to kara za grzech. Żeby było jasne – to jest kara za grzech Chin, które dokonały najwięcej aborcji na świecie, dlatego Bóg przez Chiny tego wirusa zsyła. Niektórzy tak mówią. Inni mówią, że to przez grzech homoseksualizmu, który się pleni, albo że to przez grzech, że komunię świętą można na rękę przyjmować. Bóg się wkurzył i ukarał ludzkość.
Najważniejsze jest to, że mamy na kogo zwalić winę. My jesteśmy czyści. To nie nasza wina. To nie nasza odpowiedzialność. To przez nich teraz wszyscy muszą cierpieć. Mamy winnych, możemy się poczuć lepiej. Mamy winnych, mamy czyste ręce. Ale, moi drodzy, łatwo się bije w cudze piersi. Łatwo innych oskarżać o grzechy. Nawet niektórzy ośmielają się mówić o zamknięciu bram Bożego miłosierdzia. Cenzorzy Bożej łaski, sędziowie Boży. „Pan Bóg już ma dość” – skąd oni to wiedzą? Bo ta Ewangelia i wszystkie Ewangelie, które czytamy, mówią ewidentnie coś innego. To co się wydarzyło na krzyżu mówi coś zupełnie innego. Karę za grzech ludzkości poniósł Chrystus, On ją wziął na siebie i zadośćuczynił. Nie ma potrzeby żebyśmy teraz musieli być karani z tego powodu. Na tym polega fenomen Ewangelii i skandal Bożego miłosierdzia, jak mówi biskup Ryś, że to jest tak proste, że Bóg to zrobił wszystko za nas, a my wystarczy, że to przyjmiemy. To jest Ewangelia. Ewangelia nie oskarża, Ewangelia usprawiedliwia. To jest Ewangelia.
Niektórzy ośmielają się mówić o zamknięciu bram Bożego miłosierdzia. Cenzorzy Bożej łaski, sędziowie Boży. „Pan Bóg już ma dość” – skąd oni to wiedzą? Bo ta Ewangelia i wszystkie Ewangelie, które czytamy, mówią ewidentnie coś innego.
Jaki obraz Boga musi się kryć za takim myśleniem? Jaki ojciec tak traktuje swoje dzieci? Nawet świat mówi, że takie myślenie i budowanie relacji to jest jakaś patologia. To nie jest Bóg Ewangelii, to nie jest Bóg, o którym mówi Jezus, bo Jezus mówi o Bogu, który ratuje człowieka, szuka człowieka i cierpi z człowiekiem. Jezus mówi o Bogu, który umiera z człowiekiem, jest obecny w każdym cierpieniu i kocha wszystkie swoje dzieci. Wszystkie! Nie ma lepszych i gorszych dzieci, Bóg wszystkich kocha miłością, którą kocha Jezusa. Taką miłością nas kocha.
Jestem kochanym grzesznikiem
To właśnie czynią faryzeusze – wytykają grzech uzdrowionemu. Mówią: „Ty masz grzechy, my tych grzechów nie mamy”. Wytykają też grzech Jezusowi, mówią, że Jezus jest grzesznikiem, bo uzdrowił w szabat, bo uzdrowił błotem ze śliny i ziemi, nie wolno mu tego było robić. W ich głowach nie mieści się, że grzesznik może doświadczyć Boga. Ich system oparty na prawie, zasadach i poczuciu, że oni są sprawiedliwi, chwieje się w posadach w tej sytuacji. Cud zakwestionował ich sposób myślenia. To cud, któremu nie mogą zaprzeczyć i próbują go na różne sposoby obalić. Dlatego trwają w uporze, czyli w swojej ślepocie, chociaż mówią, że widzą i wiedzą co się dzieje. Nawet wezwali go ponownie, a on im zarzucił brak wiary, mówiąc: „Gdyby ten człowiek nie był Bogiem, nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić”. Ich serca są tak zatwardziałe, że nic nie jest w stanie ich przekonać. Wyrzucili go na zewnątrz wiedząc, że ma rację, ale będąc zbyt dumnymi i zapatrzonymi w siebie by mu ją przyznać.
A prawda jest taka, że wszyscy zgrzeszyli. Wszyscy zgrzeszyliśmy i potrzebujemy miłosierdzia, i nawrócenia. Może najpierw potrzebujemy nawrócić się z myślenia, że świat dzieli się na grzeszników i świętych? My, Kościół, oczywiście jesteśmy święci. Oni – wszyscy inni – to są grzesznicy. To kłamstwo i to iluzja. Albo takie kłamstwo, że okej, może wszyscy jesteśmy grzesznikami, ale są mniejsi i więksi grzesznicy. My jesteśmy ci mniejsi, dlatego jesteśmy lepsi. Kościół jest grzeszny i Kościół jest święty. Naszym wkładem jest grzeszność, a wkładem Pana Boga jest świętość. Kościół to Kościół grzeszników i to jest stan podstawowy, wszyscy nimi jesteśmy. Jeśli tego nie widzimy, to jesteśmy ślepi. Bo jeśli nie widzimy, że jesteśmy grzeszni, to nie zobaczymy miłosierdzia – bo go nie potrzebujemy. Bramy królestwa pozostaną dla nas zamknięte. Będziemy żyć jak faryzeusze przekonani o swojej świętości i słuszności, chociaż wszystko, cała rzeczywistość może to zakwestionować. Uznać tę słabość, to jest przyjąć światło Jezusa. Uznać tę prawdę, a prawda jest taka, że jestem grzesznikiem i jestem kochany przez Jezusa. Grzesznik umiłowany. Jestem kochanym grzesznikiem. Tak myśli o nas Bóg, tak mówi do nas Bóg.
Kościół jest grzeszny i Kościół jest święty. Naszym wkładem jest grzeszność, a wkładem Pana Boga jest świętość.
Potrzebujemy nawrócenia z grzechu pychy
To czego dokonuje teraz Bóg, co się dzieje – nie wiemy, dlaczego się dzieje. Wiemy, że nasz świat się rozpada. Nasza wieża Babel, którą sobie zbudowaliśmy: społeczeństwa, systemów religijnych, wszystko co daje nam poczucie bezpieczeństwa, nagle okazuje się, że jest kruche i nie mamy nad tym kontroli. Umierają wszyscy – w krajach pierwszego, drugiego i trzeciego świata. Ta sytuacja pokazuje, że w obliczu śmierci, wszyscy jesteśmy równi i potrzebujemy nawrócenia. Wyznania grzechów i przyjęcia łaski miłosierdzia. Łaski, której jest więcej, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. A najbardziej potrzebujemy nawrócenia z grzechu pychy. Pychy politycznej, pychy narodowej, pychy społecznej, pychy rasowej, pychy płci, pychy religijnej, pychy wyznaniowej. Potrzebujemy nawrócenia z pychy świętości, bo jak kruchy jest świat, który sobie zbudowaliśmy. Jak krucha jest iluzja, że jesteśmy w stanie sobie poradzić sami ze wszystkim.
Ewangelia mówi jasno: tym co jest nas w stanie ocalić, jest tylko miłość. W tej sytuacji tym, co jest nas w stanie ocalić, jest tylko miłość. Miłość i pokora. Tym, co może nas ocalić jest relacja miłości do człowieka i do Boga, jedno i drugie. W chrześcijaństwie tego się nie da oddzielić. Nie da się oddzielić kochania Boga i kochania człowieka. Nasze okazywanie miłości, nasze próby przebaczania, nasze nieumiejętne, ciągle słabe próby kochania, to jest to, co porusza serce Boga. To jest to na czym On jest skupiony, to jest to czego On pragnie i to jest to, o czym trąbi w tym Wielkim Poście od samego początku: „Miłości pragnę, nie ofiary. Przebaczenia grzechów bardziej niż całopaleń. Miłości pragnę”. Ile jeszcze potrzebujemy czasu, żeby to zrozumieć? Jeżeli chcesz powstrzymać zarazę, to kochaj! To jest przykazanie Boga, to jest sekret: kochaj! Przebaczaj, troszcz się o drugiego człowieka. Zobacz, że za ścianą mieszka ktoś, kto może potrzebuje twojej pomocy. W twojej wspólnocie może jest ktoś, z kim nigdy nie rozmawiałeś. W twoim domu jest ktoś, z kim potrzebujesz się pojednać. Kochaj.
Ile jeszcze potrzebujemy czasu, żeby to zrozumieć? Jeżeli chcesz powstrzymać zarazę, to kochaj! To jest przykazanie Boga, to jest sekret: kochaj!
„Zasłyszane przy wyjściu z koncertu: «Co za śpiewak! Jego głos wypełnia salę». «Prawda. Wielu z nas musiało wyjść, żeby zostawić mu miejsce». Ciekawe! Panie i panowie, możecie zostać na swoich miejscach, głos śpiewaka wypełni salę, ale nie zajmie miejsca. Zasłyszane w czasie pewnej sesji duchowności: «Jak mogę kochać Boga tak, jak mówi Pismo? Jak mogę dać Mu całe serce?». «Najpierw musisz opróżnić swoje serce z wszystkich rzeczy stworzonych». Kłamstwo! Nie bój się wypełnić twojego serca ludźmi i rzeczami, które kochasz, gdyż miłość Boga nie zajmie miejsca w twoim sercu, tak samo jak głos śpiewaka nie zajmie miejsca w sali koncertowej. Miłość nie jest jak bochen chleba. Jeśli dam tobie kawałek chleba, zostanie mi mniej dla innych. Miłość podobna jest raczej do chleba eucharystycznego. Kiedy go otrzymuję, otrzymuję całego Chrystusa. Ale przez to ty nie otrzymujesz mniejszej części Chrystusa; ty również otrzymujesz całego Chrystusa; tak samo ktoś inny i jeszcze inny. Możesz kochać twoją matkę z całego serca i twoją żonę, i twoje dzieci. Zdumiewające jest to, że dając całe twe serce jednej osobie, nie musisz przez to dawać mniej innej. Wręcz przeciwnie, każda z nich otrzymuje więcej. Bo jeśli kochasz tylko twojego przyjaciela i nikogo więcej, siłą rzeczy ofiarujesz mu serce dość ubogie. Zyskałby, gdybyś ofiarował serce także innym. Także Bóg straciłby, gdyby nalegał, byś ofiarował swe serce jedynie Jemu. Daruj twoje serce innym: twojej rodzinie, przyjaciołom, w wtedy Bóg zyska, jeśli ofiarujesz Mu całe swe serce” – pisze Anthony de Mello w „Śpiewie ptaka”.
Tym, co jest w stanie nas dzisiaj ocalić, jest miłość. Zawsze tak było, zawsze tak będzie, tu się nic nie zmieniło. Zawsze jesteśmy wezwani, żeby kochać, ufać Bogu i żeby wierzyć. Nie wiemy, dlaczego to się dzieje. Wiemy co się dzieje i wiemy, że potrzebujemy nawrócenia. Wszyscy. A nawrócenie dokonuje się wtedy, kiedy zaczynamy kochać.
Skomentuj artykuł