Wacław Oszajca SJ: kapłani na liturgii bez masek. Czy ten przywilej wyjdzie nam na dobre?
Rząd zdecydował, że kapłani w czasie liturgii są zwolnieni z obowiązku noszenia masek. "Czy ten przywilej wyjdzie nam na dobre?" - zastanawia się jezuita.
„Przypatrzmy się, jak przebiega ta część mszy, podczas której dochodzi do bezpośredniego kontaktu celebransa z chlebem i winem, które następnie mają być podane wiernym. […] Tak to mniej więcej wygląda: „kapłan bierze chleb, unosi go nieco nad ołtarzem, przed wypowiedzeniem słów «podniósł oczy ku niebu», podnosi oczy, (…) lekko się pochyla i wypowiada słowa ustanowienia”. Podobnie postępuje z kielichem” – pisze dla "Więzi" Wacław Oszajca SJ.
Jezuita zaznacza, iż w praktyce kapłan swoje słowa kieruje do chleba i kielicha, a nie do wiernych zgromadzonych w kościele. „A przecież słowa konsekracji są zaproszeniem, które Chrystus kieruje do zebranego w świątyni Kościoła” – dodaje.
Oszajca podkreśla, że w czasie pandemii koronawirusa, trzeba szczególną uwagę zwrócić na względy higieniczne. „Właśnie wtedy, gdy nachylamy się i wypowiadamy nad darami słowa ustanowienia – czy tego chcemy, czy nie – mikro-kropelki śliny spadają wprost na chleb i do wina” – zaznacza i wychodzi z pytaniem, czy nie powinno się w obecnej sytuacji zmienić formuły przeistoczenia. Właśnie ze względów bezpieczeństwa.
Dodaje, że historia zna już tego rodzaju przypadki. Przywołuję obraz chrztu z ubiegłego wieku, podczas którego kapłan odprawiał nad dzieckiem egzorcyzmy. Na zakończenie sakramentu brał nieco śliny i dotykał uszu i nozdrzy dziecka mówiąc: „jak to uczynił Pan Jezus przy uzdrowieniu głuchoniemego” oraz: „Ephpeta, to jest otwórz się, w zapachu wonności. A ty, szatanie, oddal się, gdyż zbliża się sąd Boży”. Dziś trudno sobie wyobrazić kapłana, który własną śliną namaszcza niemowlę. A jednak, kiedyś tak właśnie ten obrzęd wyglądał.
Oszajca SJ w swoim tekście zwraca uwagę także na inne elementy Mszy Świętej, które w dobie panującego koronawirusa powinny zostać poddane pod zastanowienie.
„Warto zastanowić się nad przedziwną gorliwością, wykazywaną przez celebransów puryfikujących, „oczyszczających naczynia eucharystyczne”, kielich i patenę, po zakończeniu komunii. Bywa, że ten obrzęd trwa znacznie dłużej niż konsekracja. Nie mówiąc już o oblizywaniu palców przez prezbiterów po spożyciu Hostii” – pisze jezuita. Zwraca uwagę także na drugie oblicze tak gorliwego czyszczenia naczyń, które może sprawiać wrażenie, że duchowny chce odsunąć od siebie Jezusa na bezpieczną odległość.
Wacław Oszajca SJ pisze także o zarządzeniu biskupa Andrzeja Czai, dotyczące usuwania z internetu zapisów mszy. „Da się zrozumieć troskę biskupa o to, by mszy i Kościoła nie sprowadzać do rzeczywistości wirtualnej. Niemniej, zapisy odprawianych teraz mszy i nabożeństw staną się świadectwem czasu i jako takie warto by je zatrzymać w zbiorowej pamięci internetu” – twierdzi jezuita.
Na zakończenie autor odnosi się także do komunii duchowej, która dla wielu jest uważana jako smutna konieczność. Zdaniem Oszajcy, to właśnie komunia duchowa stoi przed komunią sakramentalną. „To przecież wiara sprawia, że komunia eucharystyczna staje się osobowym, realnym, owocnym spotkaniem poszczególnych chrześcijan i całego Kościoła z Bogiem” – pisze jezuita.
Skomentuj artykuł