(fot. Angelo González/flickr.com/CC)
Krzyszof Osuch SJ
Bóg ze swej strony nigdy się nas nie wypiera. Przeciwnie, prosi i przynagla, by wybrać Go całym sercem.
Mojżesz przemówił do ludu: Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im - oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu. Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego (Pwt 30, 15-20).
Wolność i wybór
Budząc się rano, nie zastanawiamy się: oddychać czy nie; przyzwalać na akcję serca czy nie. Te czynności, i wiele innych, są z góry określone i dokonują się automatycznie, i poza naszą świadomością. Po prostu bez wahania poddajemy się biologicznej konieczności, będącej zresztą wielkim dobrodziejstwem.
Jednak nad inną kwestią trzeba się zastanawiać: jak żyć, jak postępować? Jak ustrzec się wybierania dobra pozornego? W naszym odróżnianiu dobra od zła jest pewien "automatyzm", ale zawsze dokonuje się to w polu świadomości. Ponadto w pewnych sytuacjach potrzebny jest szczególny namysł i duchowe zmaganie, by wybrać dobro, a oddalić zło. Stwórca obdarował nas wolnością i zdolnością rozumienia rzeczywistości. Dary te - to "coś" najbardziej własnego. Nikt zatem nie może zająć naszego miejsca i stanowić o nas. Każdy osobiście rozstrzyga, co uważa za najwyższą wartość i największe dobro; dokładniej: w czym, w kim tę wartość rozpoznaje.
Niektórzy twierdzą, że to własna osoba i doczesne życie jest dobrem najwyższym. Inni rozpoznają to dobro w Bogu i w życiu wiecznym. Prawdopodobnie, Drogi Czytelniku, dokonałeś w tym względzie fundamentalnego rozeznania i wyboru. Ale nawet i w tej sytuacji należy pamiętać, że jedynie stopniowo dojrzewamy do zasadniczego opowiedzenia się za Bogiem - za teocentryzmem, a przeciw egocentryzmowi.
Często potrzeba wielu lat, by stać się pewnym tego, że to nie w nas samych i w doczesnym życiu jest najwyższe dobro. Potrzeba czasu, by nabrać głębokiego przekonania, że to Bóg, Pan Jedyny, jest Dobrem Najwyższym.
Skowyt serca
Po grzechu pierworodnym wszyscy jesteśmy tacy, że dość długo wahamy się, czy wybrać tylko siebie i siebie ponad wszystko miłować, czy też wybrać i miłować Boga ponad wszystko, a w Nim odnaleźć i siebie, i bliźnich, i wszystkie stworzenia.
Bóg niewątpliwie stworzył nas dla wspaniałego rodzaju istnienia: w miłosnej więzi z Nim. Wielkim darem Boga dla nas jest obecny czas życia. Jednak Jego dobrem większym i największym jest szczęśliwa wieczność. Smutne jest to, że my (niestety) poprzez jakiś czas, dłużej lub krócej, próbujemy obejść się bez Boga i znaleźć sobie szczęście w świecie i w innych osobach. Sądzimy, że to, i tyle (tylko) nam wystarczy. Jeśli jednak zbyt długo (a przy tym naiwnie i niemądrze) obstajemy przy swoim, przy swej samowystarczalności, to musimy wiele wycierpieć. Psalmista powie o "skowycie" (por. Ps 38, 9). Wątpienie o miłości Boga i nieufność trzeba okupić różnymi smutkami, lękami, beznadziejnością, a nawet rozpaczą... Takie są żałosne skutki uwiedzenia przez Szatana. Takie marne owoce wydaje pójście za złudnym urokiem grzechu powątpiewania o Miłości Boga.
Nie można milczeć
Przywołanej sytuacji nie można pomijać milczeniem. I nie można być obojętnym na własne i cudze cierpienia, związane z fałszywym wyborem!
Różnorakie cierpienia, nasze własne i innych ludzi, winny dawać nam do myślenia i pobudzać do otwarcia się na Boże zbawienie. Wcale nie jest to takie oczywiste, zwłaszcza dzisiaj, gdy panuje myślowa "moda", która każe raczej maskować i głęboko skrywać dramatyczną sytuację człowieka, bardzo cierpiącego wskutek oderwania (się) od Boga.
Jeden z myślicieli podkreśla niepokojącą prawidłowość naszych czasów. Stwierdza, że mamy dzisiaj do czynienia - i to na wielką skalę - ze zobojętnieniem wobec dramatycznej alternatywy: sensu i bezsensu, życia i śmierci, szczęścia i nieszczęścia, afirmacji i negacji. Miejsce żarliwości - w wierze czy w ateizmie - zdaje się zajmować właśnie fatalna obojętność. Weszliśmy w "erę postate-istyczną, to znaczy w epokę, w której ludzie pogodzili się z nieobecnością Boga i sami organizują sobie własne życie, poważnie lub lekkomyślnie, ale bez odniesienia do Boga". Nad naszymi czasami zaległa straszna noc, noc świata. "Czas Nocy Świata jest marnym czasem, gdyż marnieje coraz bardziej. Zmarniał aż tak, że nie potrafi już rozpoznać, iż brak Boga jest właśnie brakiem" (M. Heidegger).
Płynąć pod prąd
Rekolekcje Ignacjańskie (i każde inne) są takim czasem, w którym płyniemy pod prąd bezbożnych trendów cywilizacji. Bo czyż nie lepiej jest świadomie sprzeciwiać się złu grzechu fundamentalnego, niż cierpieć "obojętnie" i z kamienną twarzą twierdzić, że nic złego się nie dzieje? Jeśli już cierpimy (a jest to właściwie nieuchronne), to cierpimy "żarliwie" i przytomnie, dopytując się, co to właściwie znaczy! I jakie jest wyjście?
Odpowiedź daje nam Bóg Ojciec w całej Historii Zbawienia, a najpełniej w Swoim Synu, który dla nas urodził się na Ziemi, na niej żył, umarł i zmartwychwstał. Bóg, stwarzając nas na Swój obraz i podobieństwo, ukierunkował nas ku Sobie. Jest to zatem normalne, gdy świadomie i dobrowolnie lgniemy do Boga i szukamy Go z pasją coraz większą.
Pięknie wyraził tę rzeczywistość ludzkiego serca św. Augustyn: "Jakże wielki jesteś, Panie, i godny, by Cię sławić. Wspaniała jest Twoja moc, a Twojej Mądrości nikt nie zmierzy. Pragnie Cię sławić człowiek, cząstka Twego stworzenia, który dźwiga swój śmiertelny los; nosi świadectwo swego grzechu i dowód tego, że Ty pysznym się sprzeciwiasz. A jednak pragnie Cię sławić ta cząstka Twego stworzenia. Ty sam sprawiasz, że znajduje on ukojenie w wielbieniu Ciebie. Stworzyłeś nas bowiem dla siebie i niespokojne jest nasze serce, dopóki nie spocznie w Tobie" (św. Augustyn, Wyznania, I, 1, 1).
Czyż nie z radością i z podniesionym czołem powinniśmy przeżywać i obwieszczać tę wielką prawdę, że "w definicję człowieka wpisany jest Bóg".
Bóg nas przynagla
Bóg ze swej strony nigdy się nas nie wypiera. Przeciwnie, prosi i przynagla, by wybrać Go całym sercem. Zapewnia, że ma nas wyrytych na obu swych dłoniach (por. Iz 49, 16). A używając innych obrazów i porównań, Bóg nas zapewnia, że przed nami jest dal, a nie cieśnina (por. Hi 36, 16). Nie jesteśmy skazani na cieśninę samej tylko doczesności i przemijalnego kształtu życia.
Jest jednak moment decyzji i wyboru. Bóg w jasnych słowach stawia przed nami fundamentalną alternatywę: Bóg położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę. Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane (Syr 15, 16-17).
On na początku stworzył człowieka i zostawił go własnej mocy rozstrzygania (Syr 15, 14).
To samo przynaglenie, pełne powagi, rozbrzmiewa w tych słowach: Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. [... ] Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego.
Przeobfity stół życia
Bóg, Miłujący i Wszechmocny, zastawia dla nas przeobfity stół życia doczesnego i wiecznego. Jeśli chcemy mieć pełny udział w życiu przeobfitym, to winniśmy codziennie żyć w wychyleniu - ku Bogu.
Tak, należy codziennie, wiele razy na dzień, "wyrywać się z siebie i przechodzić w Boga" (św. Ignacy Loyola). Trzeba "wyrywać się z ciasnoty swego serca i wrastać w nieskończoność życia Chrystusowego" (św. Teresa Benedykta, Edyta Stein). Trzeba nam codziennie, i to po wielekroć, dokonywać zrywu - ku Bogu i w ten sposób świadomie i z nadzieją pielgrzymować do Domu Ojca. Owo "wyrywanie się" czy "zryw" ku Bogu dzieje się w sakramentach świętych, w każdej prawdziwej modlitwie. A modlitwą jest także każdy akt strzelisty, którego treścią jest ufna wiara, nadzieja, a zwłaszcza miłość, a także prośba, uwielbienie, dziękczynienie, itp.
Do wybrania Boga i Jego Prawa pięknie i przekonująco wzywa nas Psalmista:
Błogosławiony człowiek, który nie idzie za radą występnych,
nie wchodzi na drogę grzeszników
i nie zasiada w gronie szyderców,
lecz w prawie Pańskim upodobał sobie
i rozmyśla nad nim dniem i nocą.
On jest jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą,
które wydaje owoc w swoim czasie,
liście jego nie więdną,
a wszystko, co czyni; jest udane.
Co innego grzesznicy:
są jak plewa, którą wiatr rozmiata.
Albowiem znana jest Panu droga sprawiedliwych,
a droga występnych zaginie (Ps 1).
Tekst pochodzi z książki ojca Krzysztofa Osucha SJ
"Przed tobą jest dal" - zobacz więcej
"I ciebie chce On wybawić z nieszczęść, przed tobą jest dal". Te natchnione słowa, jakie do cierpiącego Hioba skierował przyjaciel, wciąż niosą nadzieję na Bożą pomoc i szczęśliwy finał życia. W podobnym duchu utrzymane są niniejsze rozważania. Pomogą one dostrzec miłość Boga, której doświadczanie jest przedsmakiem Nieba.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł