Żyć Eucharystią - ale jak?

(fot. Catholic Church (England and Wales)/flickr.com/CC)
Błażej Tobolski

W tygodniu, w naszej zabieganej codzienności wciąż brakuje nam czasu. Niejednokrotnie bywa jednak, że w wypełniony wydawałoby się po brzegi grafik "wciśniemy" jeszcze coś, co jest dla nas naprawdę ważne. A kiedy znajdujemy czas na Mszę św.? Czy aby tylko nie stała się ona jeszcze jednym, tym razem niedzielnym, obowiązkiem?

Jeżeli jako ludzie wierzący postrzegamy Eucharystię jedynie w kategoriach obowiązku, niewiele trzeba, by stała się dla nas ciężarem. A od tego, co nam ciąży, staramy się uwolnić. Również takie formy pobożności, jak adoracja Najświętszego Sakramentu czy procesja eucharystyczna w uroczystość Bożego Ciała, stają się wówczas niezrozumiałym wysiłkiem i niepotrzebną stratą czasu w wolny przecież od pracy dzień.

DEON.PL POLECA

Tymczasem Mszę św. nie bez przyczyny nazywa się źródłem i szczytem chrześcijańskiego życia. Jest też najdoskonalszą modlitwą, w jakiej my, niedoskonali ludzie, możemy uczestniczyć. To bowiem nie tylko wspomnienie historycznych wydarzeń z Wieczernika i Golgoty. W Eucharystii staje się realnie, cieleśnie (choć niewidocznie dla naszych oczu) obecny sam Chrystus. Dzieje się to mocą udzieloną przez Niego ludziom w sakramencie kapłaństwa i poprzez działanie Ducha Świętego. Dzięki temu także my mamy możliwość uczestniczenia w śmierci Chrystusa - zbawczej dla nas, bo otwierającej nam możliwość życia wiecznego - i w Jego zmartwychwstaniu, spożywając Jego Ciało w postaci chleba konsekrowanego podczas Eucharystii. Sporo, jak na te dwa, trzy kwadranse, które trwa Msza św., prawda? Musimy tylko znaleźć czas i "wcisnąć" ją do naszego tygodniowego rozkładu zajęć. Powinno się udać, jeśli naprawdę nam zależy.

Tylko w pełni

Niedzielę, dzień Pański, w którym wspominamy zmartwychwstanie Jezusa, trudno wyobrazić sobie bez Eucharystii. Ona powinna być wręcz sercem tego dnia przeżywanego we wspólnocie rodziny, parafii czy bliskich. Aby tak rzeczywiście było, warto przygotować się do przeżycia tego wydarzenia, chociażby przez wcześniejszą lekturę Słowa Bożego, które będzie czytane podczas Mszy św. Nic nie stoi również na przeszkodzie, by podczas liturgii mieć przed sobą tekst czytań, czy to zabierając do kościoła Pismo Święte, czy specjalnie wydawane mszaliki. Wówczas, nawet kiedy dopadnie nas rozproszenie myśli, nie grozi nam, że chwilę po usłyszeniu Ewangelii zapomnimy, o czym z jej kart mówił do nas Jezus.

Bez uczestnictwa w Eucharystii - i to pełnego, czyli z przyjęciem Komunii św. - nie można też mówić o żywej relacji z Chrystusem, a tym samym o rozwoju życia duchowego. Jeśli nie przystępujemy do "stołu Pańskiego", stawiamy siebie jakby w kategorii biernych widzów wspaniałej uczty, którzy nie robią tego, co w takiej sytuacji jest jak najbardziej naturalne, wręcz najważniejsze - nie jedzą, a jedynie się przyglądają. A tu mamy coś nieporównywalnego nawet z najwykwintniejszymi daniami, gdyż Jezus daje nam do spożywania swoje Ciało, gwarantujące nieśmiertelność. Jeśli to więc tylko możliwe, pozwólmy Chrystusowi przerwać stan grzechu ciężkiego, w którym tkwimy, a który oddziela nas od Niego, i skorzystajmy z sakramentu pojednania. W wielu świątyniach kapłani słuchają spowiedzi przed Mszą św., nie zmarnujmy więc danej nam szansy na zjednoczenie się w Komunii ze Zbawicielem. Tym bardziej że nigdy nie wiemy, czy to nie była ta ostatnia.

Jak najczęściej

W niektórych krajach zachodniej Europy, aby dotrzeć do kościoła na Mszę św., trzeba czasem pokonać kilkadziesiąt albo nawet kilkaset kilometrów. W wielu krajach misyjnych są natomiast rejony, do których kapłani mogą dotrzeć jedynie raz w miesiącu albo jeszcze rzadziej. W takich przypadkach tamtejsi katolicy gromadzą się w niedziele razem jedynie na liturgii słowa. Karmią się tym, co mówi do nich Bóg w swoim Słowie, jednak z pewnością towarzyszy im głód i pragnienie przyjęcia Komunii św., tego bardzo osobistego, intymnego wręcz spotkania z Jezusem Eucharystycznym. Doceńmy więc łaskę, jaką są w naszym kraju tak liczne kościoły, w których codziennie sprawowana jest Eucharystia - w większych miastach ponadto o różnych godzinach w ciągu dnia. A my zazwyczaj nie mamy czasu lub nawet nie pomyślimy o tym, żeby po prostu przyjść. W ciągu tygodnia, jeśli już nie uda nam się inaczej, wystarczy jeśli dotrzemy na Mszę św. przed Komunią. W takim przypadku, po wzbudzeniu aktu żalu za grzechy powszednie, możemy do niej przystąpić. Jeżeli i takiej możliwości nie ma, praktykujmy tzw. Komunię duchową. Wystarczy na chwilę wyciszyć się i zaprosić Jezusa do swojego serca. To pragnienie można wyrazić choćby w takich prostych słowach: "Przyjdź Panie Jezu, przyjdź do serca mego, bo Cię bardzo kocham". Na taki akt strzelisty i chwilę rozmowy w myślach z Jezusem zawsze znajdzie się czas. Trzeba mieć jednak pragnienie takiej bliskości ze Zbawicielem na co dzień. A ono rodzi się z czasem i jest owocem modlitwy oraz codziennego kontaktu, "karmienia się" Słowem Bożym. I tu nie trzeba od razu wiele. Niech to będzie nawet jedno zdanie z Pisma Świętego, które przypomnimy sobie kilka razy w ciągu dnia.

Wciąż obecny

Sama Msza św., podczas której Jezus jest obecny pod postaciami chleba i wina, nie trwa długo. Jest On jednak w tych postaciach eucharystycznych tak długo, dopóki są przechowywane. Stąd piękną i niezwykle wartościową praktyką Kościoła jest adoracja Najświętszego Sakramentu. Czas spędzony na adoracji: na kolanach, w milczeniu, z różańcem, Pismem Świętym czy modlitewnikiem w dłoni, nigdy nie będzie zmarnowany. Wprost przeciwnie, bez niego aktywność podejmowana na wszelkich polach szybko nas wypali i znuży. Zwłaszcza dzisiejszy świat, w którym jest tak wiele hałasu, zagubienia i chaosu, potrzebuje tej milczącej adoracji Jezusa ukrytego w hostii. Przypomnieć mają nam o tym m.in. procesje eucharystyczne, w których zwłaszcza w czasie Bożego Ciała przemierzamy ulice naszych miast i wsi. Wówczas sam Chrystus przechodzi drogami, które my przemierzamy. On chce jednak być obecny w naszym życiu na co dzień, w naszym postępowaniu, wyborach, wszystkich sprawach, ale także czeka na nas w tabernakulum parafialnego kościoła.

Kryterium autentyczności

Wydawać by się mogło, że kiedy trwamy na adoracji, sam na sam z Bogiem, odcinamy się od ludzi i świata. Ale paradoksalnie przebywanie z Chrystusem Eucharystycznym nie tylko nie oddala nas od ludzi, lecz otwiera na nich serce, uwrażliwia na ich sprawy i potrzeby, zwłaszcza tych żyjących wokół nas, a potrzebujących może naszego wsparcia. Kontemplowanie Jego ofiary podjętej z miłości do człowieka uczy nas także tego, na czym polega prawdziwa miłość do innych ludzi, solidarność z nimi i braterstwo. Daje też siłę i wewnętrzne przekonanie, aby podejmować zadanie praktycznego realizowania tej miłości oraz ewangelizacji i ożywiania społeczeństwa duchem chrześcijańskim. Św. Jan Paweł II w swoim Liście na Rok Eucharystii napisał wprost: "Nie możemy się łudzić: tylko po wzajemnej miłości i trosce o potrzebujących zostaniemy rozpoznani jako prawdziwi uczniowie Chrystusa. To właśnie jest kryterium, wedle którego będzie mierzona autentyczność naszych celebracji eucharystycznych". Trzeba nam więc wciąż dorastać do tego, żeby liturgia miłości, w której uczestniczymy, była spójna z naszym życiem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Żyć Eucharystią - ale jak?
Komentarze (10)
M
magis10
20 czerwca 2014, 21:45
cd. 6. Podłóż ogień całopalnej ofiary i spraw, bym jak hostia ofiarna, którą Ty sam będziesz konsekrował w ciągu mego życia – spłonęła zupełnie, jako ofiara za kapłanów i grzeszników. 7. Kiedy moja dusza kroczy za wzgardzonym, cierpiącym Jezusem – czuję, że chociaż jestem taka mała i słaba – duszę mam bardzo szeroką, że w tej duszy nie tylko mogę zmieścić świat cały, lecz  tego, który ten świat stworzył i wtedy czuję, że ta ofiara jakiej dokonał Pan Jezus tu na ziemi, jest mi tak bardzo drogą i bliską, że i JA MUSZĘ W NIEJ WZIĄĆ UDZIAŁ. 8. WCHODZĘ  DO  KOŚCIOŁA, całą  duszą  obejmuję wszystkich obecnych, a  zwłaszcza te dusze, które  najwięcej  potrzebują pomocy  duchowej. 9. Przechodzę  obok  kogoś - on  się  nie  domyśla, Że  go  zanurzam we  Krwi  Jezusa. Idę  ulicą; tłumy  się  obracają  obok  mnie - a  ja,  malutka... jestem  szafarką Boskiej  Krwi, a  wie  o  tym  tylko   Jezus. 10. ZLEWAM  NA  TEN  KONFESJONAŁ AK  I  NA  WSZYSTKIE, CAŁEGO  ŚWIATA, BOSKĄ  KREW, która  w  ciągu  dnia  dzisiejszego będzie  płynęła na  wszystkich  ołtarzach.
M
magis10
20 czerwca 2014, 21:44
Żyć EUCHARYSTIĄ można tak - migawki z zapisków naszej siostry zmarłej w opinii świętości (Irena Dziewałtowska - Gintowt) jednak to jak przeżywała Eucharystię dotyczy zapisków z jej młodości zanim wstąpiła do naszego Zgromadzenia. Była w nim tylko 4 lata - jej świętość i przeżywanie Eucharystii kształtowały się wcześniej: 1. A  w  czasie  wzniesienia  Hostii rzucam  pod  stopy  Jezusa  cały  świat Boską  Krew i  kocham,  wielbię,  cierpię  i  wynagradzam Wtedy  czuję  się  malutką, a  zarazem  bardzo  wielką, bo  mogę  objąć  cały  świat - a  nawet  Tego, Który  ten  świat  stworzył. 2. Msza  św.  się  skończyła,  ale MSZA  NASZEGO  ŻYCIA  TERAZ  DOPIERO  SIĘ  ZACZYNA, Nie  skończy  się  dopóki  chociaż  jedna  łza  będzie  na  świecie, DOPÓKI  CHOĆ  JEDNO  SERCE  BĘDZIE  BÓLEM  ROZDARTE… 3. HOSTIA .... CAŁY  CZAS  NA  RĘKACH  KAPŁANA TRWA  NIEUSTANNIE MIĘDZY  NIEBEM  A  ZIEMIĄ WIELBIĘ JĄ ..., PROSZĘ,  BY  JEZUS  ZLEWAŁ  SWOJĄ KREW  NA  DUSZE  LUDZKIE.... 4. MOJE ŻYCIE – to ma być ciągła ofiara, to ma być jedna długa MSZA ŚWIĘTA w czasie której ta mała czarna Irka – hostia, ma być konsekrowana przez samego Pana Jezusa. 5. Gdyby tej Męki nie było, nie miałabym Jezusa w Tabernakulum, ofiary Mszy świętej i tylu łask, jakie ta ofiara ze sobą przyniosła I chciałabym razem z Jezusem zawisnąć na odwrotnej stronie Jego krzyża, by z Nim razem lud kochać i cierpieć i mieć współudział w odkupieniu.
K1
Kobieta 123
20 czerwca 2014, 11:16
Odpowiedź na pytanie z tytułu - CODZIENNIE !
Rafał Dąbrowa
19 czerwca 2014, 11:17
Nie powinno dziwić, że uczestnictwo we Mszy niedzielnej jest postrzegane jako obowiązek. Przecież ono JEST obowiązkiem.
Kamila
19 czerwca 2014, 12:34
Jeśli TYLKO obowiązkiem, to bardzo kiepsko. I o tym jest ten tekst
N
Natalia
19 czerwca 2014, 12:47
Mamy wolną wolę. Nikt nie jest zmuszany no niczego. Jeśli się kogoś kocha, to się chce z nim być. Jak najczęściej. Nawet poświęcając inne sprawy. Jak najczęściej też chce się słyszeć, że się jest kochanym. Po to jest Msza Święta.
D
Daria
19 czerwca 2014, 15:37
Pięknie napisane, właśnie tak.
Rafał Dąbrowa
19 czerwca 2014, 22:56
Sam wiem że jestem beznadziejny, i im więcej słyszę lub czytam jak bardzo jest ze mną kiepsko, tym bardziej mi się wszystkiego odechciewa.
Rafał Dąbrowa
19 czerwca 2014, 23:06
To nie Jezus zmusza do chodzenia na Msze w niedziele. On takich rzeczy nie robi.
N
Natalia
20 czerwca 2014, 10:26
W rakim razie dlaczego czujesz się zmuszany do uczestnictwa we Mszy Świętej? Msza Święta jest dla nas. Dla nas Jesus oddał się cały. Dzięki Jego ofierze możemy się z Nim jednoczyć, żyć z Nim w komunni, być z Nim ściśle, w bliskiej relacji. "Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim." [J 6, 56] Komunia święta daje nam życie. Daje nam siły do życia tu, a ziemi, ale jest też przyjęciem ofiarowanego nam życia wiecznego. "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym." [J 6, 53-54] Komunia Święta umacnia nas - tak jak pokarm umacnia ciało, tak Eucharystia umacnia naszego ducha, w końcu karmimy się chlebem z nieba. I właśnie dlatego jest to, nam, ludziom, tak bardzo potrzebne - nam z wszystkimi wątpliwościami, słabościami, grzechami. Bóg kocha nas dokładnie takimi. Nawet nie pomimo tego wszystkiego, co jest w nas słabe, grzeszne... tylko razem z tym wszystkim! Kocha nas w całości jako osobę, którą w tym momencie jesteśmy. I chce do nas przychodzić, przemieniać nas swoją miłością. Trzeba zaufać, a będzie się działo. ;)