Dzieci i psy. Kiedy Słowo kruszy wszystkie mury

(fot. shutterstock.com)

Nie można mówić o równości pomiędzy członkami narodu wybranego i poganami: ci pierwsi są dziećmi, ci drudzy psami, zwierzętami uznawanymi za nieczyste i narzędziami szatana.

Biblijne teksty, powstałe w oparciu o doświadczenia ludów koczowniczych, pomagają nam odkryć zwyczaje i normy zachowania, które gościnność traktowały nie tylko jako obowiązek, ale nadały mu wymiar sakralny.

Niesprzyjające warunki życia na pustyni sprawiły, że gościnność uznawano za jedną z najwyższych cnót, gdyż była równoznaczna z samym przeżyciem. Przyjąć wędrowca, w tym także nieprzyjaciela, w obozowisku, oznaczało obdarzyć go życiem, natomiast zamknięcie się na przybysza było jednoznaczne ze skazaniem go na śmierć.

DEON.PL POLECA

Na dowódcy obozowiska spoczywał obowiązek czuwania nad bezpieczeństwem gościa do tego stopnia, że życie przyjętego było dla niego ważniejsze niż życie członków własnej rodziny, jak o tym zaświadczają bardzo wymowne biblijne epizody z Sodomy (Rdz 19,1-8) i z Gibea (Sdz 19,11-30). Gość był nie tylko przyjmowany, ale na jego cześć wyprawiano ucztę, dając w ten sposób jasny sygnał, że nie będzie się tolerowało jakiegokolwiek aktu agresji wobec przybysza (Ps 23,5).

Gościnność okazana nieprzyjacielowi pozwalała na wzajemne poznanie się, a to zazwyczaj prowadziło do pojednania i odkrycia wspólnych wartości przewyższających wszelkiego rodzaju różnice szczepowe. Przyjęcie gościa stawało się sztuką, która przemieniała wzajemną wrogość w bliskość, nieufność w serdeczność, istniejące konflikty w nowe szanse i dalekich sobie ludzi czyniła bliskimi.

Gość mógł pozostać w obozowisku trzy dni, za co nie była pobierana żadna opłata, i w tym czasie cieszył się protekcją i ochroną całego szczepu. Według Pisma Świętego Bóg wynagradzał tego, kto przyjmował wędrowców, i często sam Bóg przybierał postać gościa, jak w epizodzie spod dębów Mamre, kiedy to Abraham przyjął z wszelkimi honorami trzech wędrowców, uznając ich jako swego Pana (Rdz 18,1-33). Nawiązując do tego fragmentu Pisma, autor Listu do Hebrajczyków nakazuje: "Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę" (Hbr 13,2).

W przepisach prawa Mojżeszowego zawarte są liczne normy dotyczące ochrony przybysza ("Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej", Wj 22,20), a Hiob, wymieniając swoje zasługi, mówi: "Obcy nigdy nie sypiał na dworze, podróżnym otwierałem podwoje" (Hi 31,32). W Pierwszym Liście do Tymoteusza gościnność wymieniona jest jako konieczna cnota, jaką powinien charakteryzować się biskup (1 Tm 3,2).

Ewangeliczny nakaz

Stopniowo, kiedy społeczność koczownicza przekształca się w osiadłą, gospodarka pasterska ustępuje miejsca uprawie roli, a tymczasowość obozowiska ewoluuje w kierunku osiadłego życia w miastach bronionych przez mury, więc gościnność zatraca swój sakralny wymiar. W czasach Jezusa istnieje przepaść pomiędzy Żydami i cudzoziemcami, co potwierdza św. Piotr: "Wiecie, że zabronione jest Żydowi przestawać z cudzoziemcem lub przychodzić do niego" (Dz 10,28; Ga 2,12.15-16).

Każdy Hebrajczyk zobowiązany był trzy razy dziennie odmawiać modlitwę błogosławieństwa, w której dziękował Bogu, że nie urodził się poganinem. Obcokrajowcy wykluczeni byli z tych, których należało traktować jako bliźnich, i stan ten trwał także po śmierci: groby cudzoziemców nie mogły bowiem znajdować się na tym samym terenie co groby ludzi należących do ludu wybranego; cudzoziemcy grzebani byli na miejscu odosobnionym, które uznawane było za nieczyste (zob. Mt 27,7).

W tym kontekście na pewno musiało dziwić słuchaczy, że Jezus identyfikuje się z tymi, którzy uznani byli za ostatnich w społeczeństwie: "Byłem przybyszem i przyjęliście Mnie" (Mt 25,35). I jeśli Jezus ogłasza błogosławionymi tych, którzy przyjęli i ugościli cudzoziemca ("Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo", Mt 25,34), to także ogłasza przeklętymi tych, którzy tego nie czynią ("idźcie precz ode Mnie, przeklęci, […] bo byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie", Mt 25,41.43).

Odmówić gościny proszącemu jest równoznaczne z zabiciem tej osoby, a kto zamyka się przed życiem, sam siebie przeklina. Cudzoziemiec postrzegany był jako potrzebujący. Co więcej, w ewangeliach wszystkie postaci pogan (z wyjątkiem Piłata, będącego uosobieniem władzy) ukazane są w sposób pozytywny i są nosicielami wartości.

Pierwszymi obcymi, którzy pojawiają się w ewangeliach, są Mędrcy (Mt 2,1-13): poganie, którzy ogłaszają Żydom narodziny ich króla, i gdy cała Jerozolima wraz z Herodem żyje przepełniona lękiem z powodu tego, co może utracić, mędrcy doświadczają wielkiej radości i sami niosą dary. Jezus, który spotykał się z odtrąceniem i niewiarą nawet ze strony swych najbliższych, członków rodziny i innych Żydów, zdobywa wielki szacunek i wiarę u poganina, rzymskiego setnika, i ogłasza, że gdy poganie wchodzą do królestwa, pobożni Żydzi zamykają sobie wejście do niego (Mt 8,5-13; Mt 27,54).

W synagodze w Nazarecie ryzykuje bycie zlinczowanym, gdyż miał czelność przypomnieć Żydom dwie historie, które chcieli wymazać z pamięci. Bóg bowiem, gdy człowiek prosi o pomoc, nie zwraca uwagi na to, czy dana osoba należy do narodu wybranego, czy też nie, lecz zawsze kieruje się miłością i pomaga temu, kto tej pomocy potrzebuje. Tak więc w czasie wielkiej suszy, która dotknęła cały kraj, Pan wspomógł wdowę w Sarepcie Sydońskiej, wysyłając do niej proroka Eliasza (Łk 4,26), i spośród wszystkich trędowatych, którzy byli w Izraelu za czasów proroka Elizeusza, uzdrowił Syryjczyka Naamana, dowódcę wojsk króla aramejskiego (Łk 4,27).

Samarytanie uznawani byli za lud nieczysty i za heretyków. Jednak to przedstawiciela tego narodu Jezus postawił wszystkim za wzór do naśladowania (Łk 10,30-37) i pochwalił wiarę uzdrowionego Samarytanina (Łk 17,11-19). To Samarytanie uznają w Jezusie obiecanego Mesjasza ("Wierzymy, […] że On prawdziwie jest Zbawicielem świata!", J 4,42). To nie żaden pobożny Żyd pomógł Jezusowi dźwigać krzyż, lecz uczynił to obcy: Szymon z Cyreny (Mt 27,32).

Znamiennym jest, że pierwszymi, którzy zostali nazwani chrześcijanami, nie byli uczniowie z Jerozolimy, lecz zamieszkujący obce ziemie, wierni wywodzący się z pogan: "W Antiochii też po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami" (Dz 11,26). Paweł, po zatonięciu statku u wybrzeży Malty, został poruszony "niespotykaną życzliwością", jaką jemu i innym rozbitkom okazali mieszkańcy tej śródziemnomorskiej wyspy (Dz 28,2), i zrozumiał bardzo ważną prawdę: "A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus" (Kol 3,11; por. Ga 3,28).

Nie było łatwo Jezusowi wytłumaczyć swoim uczniom, wyrosłym w tradycji żydowskiej, widzącym w poganach nieprzyjaciół, których nawet należy eliminować (por. Pwt 7,1-6; 20,16-18), że nie istnieją narody wybrane, że nikt nie może domagać się jakichś specjalnych przywilejów u Boga ze względu na pochodzenie, gdyż miłość Boga nie uznaje granic wytyczonych przez ludzi i nie można jej zamknąć do wyznawców określonej religii lub przedstawicieli danej rasy.

Epizodem, poprzez który Jezus wskazuje, że nie istnieje nic takiego, co automatycznie by kwalifikowało lub wyłączało z prawa do Bożej miłości, lecz że wszyscy ludzie w takim samym stopniu są ukochanymi dziećmi Boga, jest spotkanie z kobietą kananejską (por. Mt 15,21-28; Mk 7,24-30). Przebywając na obcej ziemi, "w okolicach Tyru i Sydonu", Jezus spotyka kobietę kananejską (fenicką), która prosi go, aby uzdrowił jej córkę: "Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko nękana przez złego ducha" (Mt 15,21-22).

Niewiasta dostrzega w Jezusie osobę posłaną przez Boga ("Panie!"), który może przyjść jej z pomocą, a jednocześnie określając Jezusa jako "Syna Dawida", króla pogromcy pogan, kobieta ta uznaje się za osobę, której nie przysługuje zbawienie, jakie Mesjasz ma przynieść swemu narodowi. Jezus odpowiada jej zatem tak, jakby to uczynił król Dawid: "Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela" (Mt 15,24).

Według tradycji judaistycznej Mesjasz, wypełniając funkcję pasterza, powinien interesować się wyłącznie owczarnią Izraela (Ez 34,4.6.16). Wobec nieustępliwości proszącej Jezus dopowiada: "Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom" (Mt 15,26). Jest to obraźliwe określenie, którym to nazywano pogan i nieprzyjaciół (1 Sm 17,43; Ps 22,17.21): traktować kogoś jak psa znaczyło uznawać go jako tego, który pozbawiony jest Bożej opieki.

Nie można mówić o równości pomiędzy członkami narodu wybranego i poganami: ci pierwsi są dziećmi, ci drudzy psami, zwierzętami uznawanymi za nieczyste i narzędziami szatana. Jak można zrozumieć tę bezduszność Jezusa, który zawsze okazywał wobec wszystkich serce pełne litości? Swoją pełną znieczulenia odpowiedzią Jezus chciał pomóc kobiecie (a tym samym i uczniom), aby zrozumiała irracjonalność i nieludzkość ideologii dzielącej ludzi na tych, którzy zasługują na Bożą pomoc i na tych, którzy nie mają prawa na nią liczyć. I kobieta to wyczuwa. Zwraca się znowu do Jezusa, nazywając go jednak tym razem wyłącznie "Panem" i już nie "Synem Dawida": "Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów" (Mt 15,27).

Kobieta zrozumiała lekcję Jezusa: nie ma dzieci i psów, lecz wszyscy mogą na równi posilać się z jednego chleba, który daje życie. Pojęła już wtedy to, co uczniom sprawiało jeszcze trudności i czego nie potrafili jeszcze zaakceptować: że współczucia i miłości nie można zawęzić do jakichkolwiek granic wytyczonych w oparciu o rasę, pochodzenie etniczne lub wyznawaną religię i że nigdy nikomu nie można odmówić ludzkiego gestu bliskości i życzliwości. Jezus jest pełen podziwu dla tej kobiety: "O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!" (Mt 15,28).

Nauki Jezusa, który nie jest synem Dawida, lecz "Synem Boga żywego" (Mt 16,16) i którego Królestwo nie ma granic, nie można pogodzić z jakąkolwiek próbą tłumaczenia konieczności wznoszenia murów i barier. Co więcej - zobowiązuje nas On do tego, abyśmy burzyli mury, które ludzie postawili ("On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur", Ef 2,14). I nie tylko mury zewnętrzne, być może najłatwiejsze do zburzenia, ale także te wewnętrzne: ideologiczne, teologiczne, moralne, religijne, czyli te najtrudniejsze do obalenia, gdyż wielu jest przekonanych, że mury te są z ustanowienia Bożego.

* * *

Alberto Maggi - zakonnik z Zakonu Sług Maryi, teolog, biblista, publicysta, dyrektor Centrum Studiów Biblijnych "Giovanni Vannucci" w Montefano (Włochy). Info: www.studibiblici.it.

Tłumaczenie: Kasper Kaproń OFM.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dzieci i psy. Kiedy Słowo kruszy wszystkie mury
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.