Epidemia wyzwoliła w nas dobro. Oto najpiękniejsze przykłady

Pan Bogdan mieszka ze swoim psem w przyczepie kempingowej na jednym ze stołecznych parkingów. Choć wydawałoby się, że to on sam potrzebuje pomocy, na jednej z warszawskich „odnóg” grupy samopomocowej „Widzialna Ręka", znajduję jego wpis, w którym proponuje pomoc opiekunom czworonogów. „Spokojnie się zmieścimy” - pisze mężczyzna.

To już oficjalne - świat, w tym Polska, walczy z pandemią koronawirusa. Codziennie jesteśmy zalewani kolejnymi statystykami dotyczącymi zgonów, nowych zakażeń i - Bogu dzięki coraz częściej - wyzdrowień. Nie bylibyśmy Polakami, gdybyśmy w tzw. „międzyczasie” nie pokłócili się niemal o wszystko - od sposobów przyjmowania komunii w Kościele, przez wyższość rozcieńczonego spirytusu nad żelem antybakteryjnym, aż po wojnę o papier toaletowy w dyskontach.

A jednak potrafimy być jeszcze dobrzy, czuli, empatyczni i odpowiedzialni. Świadczą o tym nie tylko pustki na ulicach zatłoczonej zwykle Warszawy (najwidoczniej ci, którzy mogą zostać w domach, wzięli sobie zalecenia ekspertów do serca), ale także wysyp wszelkiego rodzaju internetowych grup samopomocy. Wśród nich króluje „Widzialna Ręka” - facebookowa grupa zrzeszająca już 70 tys. osób, które albo potrzebują pomocy, albo ją nieodpłatnie oferują. Wachlarz takich „usług” jest szeroki: od opieki nad czworonogiem po wsparcie psychologiczne.

DEON.PL POLECA

Wykupię leki, wyprowadzę psa

„Grupa jest przestrzenią dla przyjaznej komunikacji. Nie jest miejscem na złośliwości i przytyki osobiste. Nie ma tu miejsca na uprzedzenia - mikroby na pewno ich nie mają i wszystkich nas traktują jednakowo” - piszą twórcy inicjatywy. W zaledwie kilka dni Widzialna Ręka rozrosła się w rozległą siatkę społecznego wsparcia, a jej odnogi („odręki”?) sięgają setki: oprócz ogólnopolskiej grupy-matki, powstało wiele lokalnych grupek, w których mieszkańcy danego rejonu lub członkowie konkretnych społeczności wymieniają się wiedzą, umiejętnościami, a czasem ofiarują „tylko” swój wolny czas i uwagę.

Pan Bogdan mieszka ze swoim psem w przyczepie kempingowej na jednym ze stołecznych parkingów. Choć wydawałoby się, że to on sam potrzebuje pomocy, na żoliborskiej odnodze Widzialnej Ręki, znajduję jego post, w którym proponuje pomoc opiekunom czworonogów.

„W razie potrzeby oferuję się do opieki, również całodobowej nad pieskiem w potrzebie. Spokojnie się zmieścimy” - pisze mężczyzna.

Kiedy poruszona jego wielkim sercem pytam go, czy możemy mu z mężem jakoś pomóc, on przede wszystkim życzy mi zdrowia (od kilku dni kaszlę i staram się nie opuszczać mieszkania). Pisze, że chce pomagać, bo sam doświadczył pomocy „od dobrych ludzi”. Dopiero później, gdy nalegam - przesyła mi link do trwającej zbiórki pieniędzy na ogrzanie przyczepy, w której mieszka z kochaną „hasiorką” Emi (jeśli ktoś z Czytelników zechce wesprzeć pana Bogdana, może to zrobić tutaj).

Takich wpisów jest masa - tysiące, a może już setki tysięcy. Ludzie oferują pomoc w wyprowadzaniu psów na spacery, wykupieniu leków z apteki czy zrobieniu podstawowych zakupów. Jeden z grupowiczów, Jakub Król, stworzył również darmową aplikację, specjalnie na czas pandemii, mającą na celu „połączenie osób, które chcą pomagać sobie nawzajem w codziennych czynnościach, takich jak np. wychodzenie z psem, czy zrobienie zakupów”. Aplikacja nazywa się IHELPYOU i można ją pobrać tutaj.

Kochani seniorzy, kochane seniorki

Jakiś czas temu internet obiegło zdjęcie listu zostawionego przez mieszkańców jednego z budynków, skierowanego do starszych sąsiadów. Autorzy listu oferują seniorom pomoc w załatwieniu spraw „na mieście”, tak by oni sami, znajdujący się przecież w grupie ryzyka, mogli pozostać bezpiecznie w mieszkaniach. Ta wspaniała inicjatywa wywołała prawdziwą eksplozję empatii i „zaraziła” dobrem wszystkich, którzy poszli śladem autorów akcji.

A jednak nie zawsze seniorzy są gotowi na naszą pomoc:

„Chciałam zapytać sąsiadów czy nic nie potrzebują i jeden starszy Pan bał się nawet otworzyć drzwi, więc rozmawiał ze mną przez zamknięte. Wyglądało to jakby był cały przepełniony strachem, sam mówił, że nie wie co robić, że nawet to, co ma w domu, już może być skażone, że ja mogę być skażona dlatego nie otwiera. Poniekąd to rozumiem, ale nie wiem czy kogoś ma i trochę to przerażające...14 dni może da radę a co dalej?” - pyta Sandra, jedna z członkiń Widzialnej Ręki na Żoliborzu.

Na odpowiedzi nie trzeba długo czekać. Wśród padających propozycji pojawia się pomysł, by „uwięzionemu” w mieszkaniu starszemu mężczyźnie przekazać numer Telefonu Zaufania dla osób starszych (22 635 09 54), nadzorowanego przez Stowarzyszenie Mali Bracia Ubogich.

W tym trudnym dla nas wszystkim czasie wiele starszych osób odczuwa niepokój, nasila się stres, a stąd już o krok do nasilenia się różnych chorób. Prosimy, przekazujcie tę informację dalej! Pomóżcie nam zadbać o psychiczne bezpieczeństwo seniorów - czytamy na stronie stowarzyszenia. Telefon czynny jest od poniedziałku do piątku w godz. 17:00-20:00.

W ten sposób działalność grupy wykracza już poza jej własny obręb. W końcu nie wszyscy seniorzy sprawnie obsługują smartfona, o mediach społecznościowych nie wspominając. Cudownie, że znajdują się tacy, którzy tę pomoc rozszerzają także na tych, którym trudniej o nią poprosić.

Nakarm lekarza, uszyj maskę

Nadzieją i wzruszeniem napawa wdzięczność względem pracowników ochrony zdrowia. Na samopomocowych grupach można natrafić na wolontariuszy przygotowujących ciepłe posiłki i dostarczające je na Szpitalne Oddziały Ratunkowe (taką akcję prowadzi np. Fundacja Samodzielność od Kuchni).

W stanie permanentnej mobilizacji służby zdrowia, takie gesty mają ogromne znaczenie. Są nie tylko wyrazem ludzkiej wdzięczności za to, że pielęgniarki, ratownicy medyczni i lekarze pracują dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu, by zminimalizować skutki epidemii i objąć troską każdego chorego. To również realna pomoc, która leży w interesie każdego z nas - najedzony lekarz i wyspana pielęgniarka (która dzięki dostarczonemu na SOR obiadowi zamiast stać przy garnkach, mogła dłużej odpocząć) efektywniej zadbają o nasze zdrowie i życie.

Oprócz dostarczania do szpitali żywności, trwa akcja szycia masek ochronnych - zapotrzebowanie na nie wśród personelu medycznego ciągle rośnie, a zapasy kurczą się w zastraszającym tempie. W związku z tym od kilku dni działa grupa „Polskie krawcowe uszyją maseczki ochronne dla służby zdrowia”. W jej ramach powstają maski przekazywane do „hospicjów, miejsc gdzie przebywają starsi ludzie, dla fundacji zajmujących się wychodzeniem ludzi z bezdomności; dla tych, którzy teraz tych masek najbardziej potrzebują”. Podobnego zadania podjęły się podopieczne Fundacji Kobiety Wędrowne:

- Jesteśmy grupą uchodźczyń z Czeczenii, które w Gdańsku znalazły swój nowy dom. Kiedyś same potrzebowałyśmy pomocy w odnalezieniu swojego miejsca w Polsce, teraz chcemy być przydatne w trudnym dla wszystkich czasie - piszą wolontariuszki, które zaoferowały swoją pomoc w szyciu masek ochronnych.

Zostań w domu, graj na ukulele

Oprócz pomocy, w grupach kwitnie wymiana umiejętności. Instruktorzy jogi oferują streamingi, podczas których uczą pozycji poprawiających gibkość ciała i redukujących stres, znani pisarze czytają fragmenty swoich powieści, a niektórzy oferują nawet darmową naukę gry na instrumentach online.

- Postanowiliśmy umilić Wam trochę czas w domu i dla tych wszystkich, którzy chcieli nauczyć się grać, ale gdzieś z tą nauką było nie po drodze, albo nie było na nią czasu, mamy warsztaty online. Warsztaty w formie live streamingu będą odbywać się zarówno na facebooku jak i na naszym instagramie. Dodatkowo na instagramie live będzie zapisany i będzie możliwość obejrzenia go przez 24h. Dostaniecie również od nas materiały, które będziecie mogli sobie wydrukować i korzystać z nich w domu - piszą muzycy z Ukulelab.

- Uczę grać na gitarze i ukulele. Jeśli chcesz rozjaśnić ten trudny czas muzyką i śpiewem zapraszam do kontaktu. Proponuję darmowe lekcje on-line. Służę swoim czasem i doświadczeniem - zachęca Sylwia Patyna z „Gitarowego Raju”.

Do wyboru, do koloru. W kwarantannie możesz uczyć się grać, śpiewać, szydełkować, a także rzeźbić swoją sylwetkę lub umysł z pomocą profesjonalistów, którzy nie wezmą za to ani grosza.

A co jeśli wszyscy umrzemy?

W pozytywnej epidemii dobra, która zalała nas wraz z pandemią koronawirusa, niczym łyżka dziegciu, pojawia się temat zagrożenia zdrowia i życia. Wśród przywracających wiarę w ludzkość ofert pomocy, co chwila wybrzmiewają podszyte lękiem o życie własne lub bliskich pytania ostateczne.

„Mieszkam za granicą, mój osiemdziesięcioletni tata żyjący w Polsce ciężko choruje. Boję się, czy jeszcze zobaczę go żywego - pisze Asia.

„Od lat zmagam się z depresją i stanami lękowymi. Staram się nie czytać zbyt wiele tych ciągłych informacji o kolejnych ofiarach, ale pokusa jest zbyt duża. Boję się, że skończymy jak Włosi, albo jeszcze gorzej”- martwi się Darek (imiona zmienione).

To zdecydowanie najtrudniejsza część funkcjonowania takich grup. O ile stosunkowo łatwo podzielić się przepisem na setną wersję makaronu z serem, czy zaoferować pomoc w opiece nad kotem, o tyle świat ludzkich emocji wymaga od nas szczególnej delikatności. Ale i tu nie jesteśmy bezradni - na każdej z grup są również certyfikowani psychoterapeuci i psychologowie, oferujący bezpłatne konsultacje, na przykład przez telefon, Skype lub Messengera. Wychodząc naprzeciw potrzebom, również Strefa Psyche Uniwersytetu SWPS przygotowała webinar pt. „Jak radzić sobie z lękiem przed koronawirusem”.

Zaraza? Razem raźniej!

Ci, którzy z lękiem przed wirusem mierzą się w kontekście wiary, również znajdą w sieci bogaty repertuar rekolekcji, transmisji Mszy Świętych, czy wspólnie odmawianego zgodnie z zachętą Episkopatu różańca (16 marca na youtubowym kanale Langusty na palmie wystartował wspólny różaniec z o. Adamem Szustakiem). Od siebie polecam transmitowane codziennie rano o godz. 7:30 Msze Święte z abp. Grzegorzem Rysiem (dostępne na kanale Archidiecezji Łódzkiej).

Nie bądźmy w tych dniach sami, ale też nie rezygnujmy z ukojenia, jakie może płynąć z modlitwy - zamknięty kościół czy odwołana msza niech będą pretekstem do tego, żeby zaprosić Boga do naszych domów.

Na koniec pozwolę sobie oddać głos Oldze Ślepowrońskiej, terapeutce i aktywistce społecznej, pomysłodawczyni projektu CzujCzuj wspierającego (również teraz, podczas pandemii) rodziców i opiekunów dzieci z niepełnosprawnościami:

„Niepokoi mnie koronawirus. Obawiam się co wyczyni z gospodarką (a przecież czeka nas też upalne lato, problemy z wodą i klęska nieurodzaju). Budzą złość i niedowierzenie ataki na osoby z Azji. Irytują kolejne spiskowe teorie. Współczuję tym, którzy z powodu kwarantanny potracili pracę. Ogromnie żal mi tych, którym wirus zabrał bliskich. Martwi mnie, że wirus uderza w najsłabszych. Myślę o uchodźcach na granicach, o bliskich osób chorych przewlekle - teraz całkowicie odizolowanych.

[…]

Jednocześnie jest to czas, w którym uczę się ogromnie dużo.

O solidarności, wdzięczności, wyciszeniu, pokorze i byciu tu i teraz. Myślę, że o tym co dobre w czasach gdy trudno i źle, też trzeba mówić. Oto kilka takich wzmacniających pomysłów czy historii, które zauważyłam w ostatnich dniach. Przywołuję je, pamiętając o wszystkich, którym jest teraz szczególnie trudno. Mam nadzieję, że odrobimy tę lekcję i wrócimy do życia na pełnych obrotach, uważniejsi na potrzeby innych ludzi i przyrody".

Cytat pochodzi z bloga "Czujczuj".

Tutaj znajdziesz mapę grup samopomocowych, dołącz do pomagania.

Dziennikarka kulturalna, publicystka DEON.pl. Współpracowała m.in. z "Plusem Minusem", "Gościem Niedzielnym", Niezalezna.pl i TVP Kultura.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Epidemia wyzwoliła w nas dobro. Oto najpiękniejsze przykłady
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.