Jeśli ojca Adama Szustaka drażnią formy "teolożka", "chirurżka", czy "gościni", to dlaczego nie zgrzyta mu prorokini Anna, o której niedawno czytaliśmy w niedzielnej Ewangelii?
Jeśli ojca Adama Szustaka drażnią formy "teolożka", "chirurżka", czy "gościni", to dlaczego nie zgrzyta mu prorokini Anna, o której niedawno czytaliśmy w niedzielnej Ewangelii?
Jest źle - trzeba to jasno i bez owijania w bawełnę powiedzieć. I to tak źle, że jeszcze chyba nigdy - przynajmniej za mojego niespełna 30-letniego życia w Kościele - nie było. Dużo więc upłynęło w Wiśle wody, zanim wreszcie zabrałam się do podsumowania tego, co w mijającym roku działo się w Kościele.
Jest źle - trzeba to jasno i bez owijania w bawełnę powiedzieć. I to tak źle, że jeszcze chyba nigdy - przynajmniej za mojego niespełna 30-letniego życia w Kościele - nie było. Dużo więc upłynęło w Wiśle wody, zanim wreszcie zabrałam się do podsumowania tego, co w mijającym roku działo się w Kościele.
Polska płonie, a każdy kto temu zaprzecza, albo nie docenia skali kryzysu, albo oszukuje sam siebie. Razem z Polską, w wyniku wieloletniego sojuszu ołtarza z tronem, płonie też Kościół — i to na wielu różnych poziomach. I albo ten ogień nas zniszczy, albo oczyści. Tertium non datur.
Polska płonie, a każdy kto temu zaprzecza, albo nie docenia skali kryzysu, albo oszukuje sam siebie. Razem z Polską, w wyniku wieloletniego sojuszu ołtarza z tronem, płonie też Kościół — i to na wielu różnych poziomach. I albo ten ogień nas zniszczy, albo oczyści. Tertium non datur.
Nie ma chyba w internecie dyskusji na temat tzw. klapsów, podczas której nie padłby argument pt. „rodzice mnie bili, a i tak (lub dzięki temu) wyrosłem/am na porządnego człowieka”. Tylko czy porządny oznacza szczęśliwy?
Nie ma chyba w internecie dyskusji na temat tzw. klapsów, podczas której nie padłby argument pt. „rodzice mnie bili, a i tak (lub dzięki temu) wyrosłem/am na porządnego człowieka”. Tylko czy porządny oznacza szczęśliwy?
Wyrastające jak grzyby po deszczu grupy patriotyczno-religijne, które stawiają sobie za cel walkę z szatanem i piętnowanie bluźnierstw, zaczynają napawać mnie lękiem. A gdy do ręki biorą stalowy różaniec i z ostro oszlifowanym krzyżem, zastanawiam się nad tym, ile jeszcze dzieli mnie od tego, by to ostrze zostało skierowane wprost na mnie i moich bliskich.
Wyrastające jak grzyby po deszczu grupy patriotyczno-religijne, które stawiają sobie za cel walkę z szatanem i piętnowanie bluźnierstw, zaczynają napawać mnie lękiem. A gdy do ręki biorą stalowy różaniec i z ostro oszlifowanym krzyżem, zastanawiam się nad tym, ile jeszcze dzieli mnie od tego, by to ostrze zostało skierowane wprost na mnie i moich bliskich.
Pamiętam, że moją pierwszą reakcją na wieść o pomniku Chrystusa z tęczową flagą był smutek. I wcale nie dlatego, że uważam tęczową flagę za coś obraźliwego, czy postulaty podnoszone przez prześladowane środowiska LGBT+ za nieważne, czy bezsensowne.
Pamiętam, że moją pierwszą reakcją na wieść o pomniku Chrystusa z tęczową flagą był smutek. I wcale nie dlatego, że uważam tęczową flagę za coś obraźliwego, czy postulaty podnoszone przez prześladowane środowiska LGBT+ za nieważne, czy bezsensowne.
Jeżeli pasterze nie zauważają swoich owiec — każdej z osobna, a zwłaszcza tych zranionych, ubogich i potrzebujących miłosierdzia w sposób szczególny, to po co w ogóle sprawują swój urząd?
Jeżeli pasterze nie zauważają swoich owiec — każdej z osobna, a zwłaszcza tych zranionych, ubogich i potrzebujących miłosierdzia w sposób szczególny, to po co w ogóle sprawują swój urząd?
Od ukazania się papieskiej encykliki Laudato Si’ minęło pięć lat. Tymczasem, poza nielicznymi wyjątkami, częściej powołują się na nią osoby świeckie, niż duchowni. Czy zatem zielony Kościół w Polsce jest w ogóle możliwy?
Od ukazania się papieskiej encykliki Laudato Si’ minęło pięć lat. Tymczasem, poza nielicznymi wyjątkami, częściej powołują się na nią osoby świeckie, niż duchowni. Czy zatem zielony Kościół w Polsce jest w ogóle możliwy?
Choć w Europie nie jest szerzej znana, dla Ameryki Południowej, a zwłaszcza Amazonii, Dorothy Stang do dziś pozostaje postacią kluczową. Mam nadzieję, że wyniesienie na ołtarze amerykańskiej zakonnicy, która w walce o prawa człowieka i dobro naszej planety poniosła męczeńską śmierć, jest tylko kwestią czasu.
Choć w Europie nie jest szerzej znana, dla Ameryki Południowej, a zwłaszcza Amazonii, Dorothy Stang do dziś pozostaje postacią kluczową. Mam nadzieję, że wyniesienie na ołtarze amerykańskiej zakonnicy, która w walce o prawa człowieka i dobro naszej planety poniosła męczeńską śmierć, jest tylko kwestią czasu.
Powrót do kościelnej rzeczywistości po kwarantannie okazał się trudniejszy, niż myślałam. Brak maseczek, chaos przy rozdawaniu Komunii i ostatecznie zwycięska, lecz okupiona trudnymi rozmowami walka o to, by w parafialnej gablotce zawisł plakat „Zranionych w Kościele”, dały mi się we znaki. Mimo to, a może właśnie dzięki temu, czuję, że wracam do mojej wspólnoty silniejsza.
Powrót do kościelnej rzeczywistości po kwarantannie okazał się trudniejszy, niż myślałam. Brak maseczek, chaos przy rozdawaniu Komunii i ostatecznie zwycięska, lecz okupiona trudnymi rozmowami walka o to, by w parafialnej gablotce zawisł plakat „Zranionych w Kościele”, dały mi się we znaki. Mimo to, a może właśnie dzięki temu, czuję, że wracam do mojej wspólnoty silniejsza.
Obserwując ten spór, początkowo byłam zaniepokojona tym, że z pozoru tak „niewinny” projekt, jakim zdaje się „Biblia dla kobiet”, wywołał tak skrajne reakcje. Po dłuższym zastanowieniu doszłam jednak do przekonania, że to… bardzo dobrze.
Obserwując ten spór, początkowo byłam zaniepokojona tym, że z pozoru tak „niewinny” projekt, jakim zdaje się „Biblia dla kobiet”, wywołał tak skrajne reakcje. Po dłuższym zastanowieniu doszłam jednak do przekonania, że to… bardzo dobrze.
Po obejrzeniu nowego filmu braci Sekielskich towarzyszy mi w zasadzie jedna myśl: za głęboki kryzys Kościoła w Polsce nie odpowiadają takie filmy jak „Kler”, „Tylko nie mów nikomu”, czy wreszcie „Zabawa w chowanego”. Przyczyną jest poważna choroba trawiąca kościelne struktury od wewnątrz. I im mocniej jest negowana, tym większe zbiera żniwo.
Po obejrzeniu nowego filmu braci Sekielskich towarzyszy mi w zasadzie jedna myśl: za głęboki kryzys Kościoła w Polsce nie odpowiadają takie filmy jak „Kler”, „Tylko nie mów nikomu”, czy wreszcie „Zabawa w chowanego”. Przyczyną jest poważna choroba trawiąca kościelne struktury od wewnątrz. I im mocniej jest negowana, tym większe zbiera żniwo.
Ikona, świeca, krzesło. Na krześle laptop, a na jego ekranie widok minimalistycznego wnętrza kaplicy. Na podłodze leży koc, tymczasowo sprawujący funkcję klęcznika. Tak w skrócie wygląda mój domowy kościół, do którego „chodzę” niemal codziennie od czasu ogłoszenia światowej pandemii i zaostrzenia związanych z nią restrykcji.
Ikona, świeca, krzesło. Na krześle laptop, a na jego ekranie widok minimalistycznego wnętrza kaplicy. Na podłodze leży koc, tymczasowo sprawujący funkcję klęcznika. Tak w skrócie wygląda mój domowy kościół, do którego „chodzę” niemal codziennie od czasu ogłoszenia światowej pandemii i zaostrzenia związanych z nią restrykcji.
W tym całym informacyjnym zgiełku i zamieszaniu jest jeszcze coś, co sprawia, że nie mogę zaszyć się w swojej domowej jaskini i milczeć. Tym czymś jest niepokojące przekonanie, że walka ze śmiercionośnym wirusem po raz kolejny obnażyła słabość Kościoła (a przynajmniej niemałej jego części), w którym żyję.
W tym całym informacyjnym zgiełku i zamieszaniu jest jeszcze coś, co sprawia, że nie mogę zaszyć się w swojej domowej jaskini i milczeć. Tym czymś jest niepokojące przekonanie, że walka ze śmiercionośnym wirusem po raz kolejny obnażyła słabość Kościoła (a przynajmniej niemałej jego części), w którym żyję.
W ośrodkach dla uchodźców słyszałam historie, w których to brak wody i susza, były powodem wojny. Czytam czasem na forach: "jak zacznie brakować wody, to trzeba będzie znaleźć swoje miejsce, gdzie jest do niej dostęp i nauczyć się obsługiwać broń, by bronić tego miejsca". Szczerze mówiąc, nie chciałabym dożyć takich czasów - mówi Olga Ślepowrońska, psychoterapeutka i aktywistka społeczna, organizująca spotkania grupy wsparcia dla osób zaniepokojonych zmianami klimatycznymi.
W ośrodkach dla uchodźców słyszałam historie, w których to brak wody i susza, były powodem wojny. Czytam czasem na forach: "jak zacznie brakować wody, to trzeba będzie znaleźć swoje miejsce, gdzie jest do niej dostęp i nauczyć się obsługiwać broń, by bronić tego miejsca". Szczerze mówiąc, nie chciałabym dożyć takich czasów - mówi Olga Ślepowrońska, psychoterapeutka i aktywistka społeczna, organizująca spotkania grupy wsparcia dla osób zaniepokojonych zmianami klimatycznymi.
Codziennie jesteśmy zalewani kolejnymi statystykami dotyczącymi zgonów, nowych zakażeń i - Bogu dzięki coraz częściej - wyzdrowień. Potrafimy być jeszcze dobrzy, czuli, empatyczni i odpowiedzialni, o czym świadczy wysyp wszelkiego rodzaju internetowych grup samopomocy.
Codziennie jesteśmy zalewani kolejnymi statystykami dotyczącymi zgonów, nowych zakażeń i - Bogu dzięki coraz częściej - wyzdrowień. Potrafimy być jeszcze dobrzy, czuli, empatyczni i odpowiedzialni, o czym świadczy wysyp wszelkiego rodzaju internetowych grup samopomocy.
Marta Titaniec
Co jest złego w tym, że chcemy jako katoliczki mieć wpływ na kształt mojego Kościoła? To moja definicja bycia feministką w Kościele.
Co jest złego w tym, że chcemy jako katoliczki mieć wpływ na kształt mojego Kościoła? To moja definicja bycia feministką w Kościele.
Komasa ponownie wsadza w kij mrowisko, pytając, czy nadal potrafimy rozmawiać i czy szanujemy wartość wypowiadanego słowa.
Komasa ponownie wsadza w kij mrowisko, pytając, czy nadal potrafimy rozmawiać i czy szanujemy wartość wypowiadanego słowa.
„Liczę na to, że mój obraz ks. Ziei pozostawi pragnienie spotkania i dialogu ponad podziałami” – powiedział w rozmowie z KAI Robert Gliński, reżyser filmu „Zieja”. Choć w kontekście kampanijnej nerwówki w Polsce i zamieszania wokół szalejącej na świecie epidemii koronawirusa nadzieja ta wydaje się nieco na wyrost to właśnie takich filmów, a przede wszystkim autorytetów - pokroju ks. Jana Ziei - potrzeba nam dziś w sposób szczególny.
„Liczę na to, że mój obraz ks. Ziei pozostawi pragnienie spotkania i dialogu ponad podziałami” – powiedział w rozmowie z KAI Robert Gliński, reżyser filmu „Zieja”. Choć w kontekście kampanijnej nerwówki w Polsce i zamieszania wokół szalejącej na świecie epidemii koronawirusa nadzieja ta wydaje się nieco na wyrost to właśnie takich filmów, a przede wszystkim autorytetów - pokroju ks. Jana Ziei - potrzeba nam dziś w sposób szczególny.
Żydzi, środowiska LGBT+, jezuici , a nawet polski Episkopat - chyba łatwiej i szybciej byłoby wymienić grupy społeczne, których abp Lenga w swoim wykładzie nie obraża. Przekonuje też, że kondycją „zastraszonych” hierarchów w Polsce powinien zająć się psychiatra lub egzorcysta.
Żydzi, środowiska LGBT+, jezuici , a nawet polski Episkopat - chyba łatwiej i szybciej byłoby wymienić grupy społeczne, których abp Lenga w swoim wykładzie nie obraża. Przekonuje też, że kondycją „zastraszonych” hierarchów w Polsce powinien zająć się psychiatra lub egzorcysta.