Główne źródła Ćwiczeń duchownych
Kiedy 20 maja 1521 roku Iñigo z Loyoli został ranny w czasie obrony twierdzy w Pampelunie, nie wiedział, czy przeżyje bolesne uderzenie pocisku w nogi ani czy - jeśli przeżyje - będzie mógł chodzić. Poddany bolesnej rekonwalescencji leżał na zamku w Loyoli i cierpliwie czekał na to, co się stanie.
W tym samym czasie nasz Pan (por. Ćd 47) był na nowo "w drodze do Jerozolimy", milczący jak w opisie męki u św. Marka1 i zupełnie niewidzialny nie tylko dla oczu Iñiga, lecz także dla jego rozpalającego się powoli serca. Po drodze i jakby niechcący - na prośbę naszego rannego bohatera i rękami jego bratowej donii Magdaleny Araoz - Jezus dał mu do czytania dwie książki: "W tym domu jednak żadnych takich książek nie było, które zwykł był czytać. Dlatego dano mu Życie Chrystusa i księgę Żywotów Świętych w języku hiszpańskim"2.
I kiedy Iñigo, zapewne z wielkim trudem, przebrnął przez niezwykle głębokie teologicznie i niełatwe do pojęcia dla przeciętnego czytelnika Wprowadzenie do Życia Chrystusa napisanego przez Ludolfa z Saksonii (dla mnie czytanie tego wstępu też nie było łatwe), zetknął się z modlitwą, która uderzyła w niego jak grom z jasnego nieba, a w późniejszym życiu całkowicie nim zawładnęła:
"Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, pozwól, bym ja, ułomny i biedny grzesznik, zawsze miał przed oczyma serca Twoje życie i sposób postępowania i naśladował je według moich możliwości. Spraw też, bym mógł w tym postępować i wzrastać na człowieka doskonałego i na przybytek święty w Panu. Proszę Cię, oświeć moje serce światłem Twojej łaski, abym mając Ciebie jako Przewodnika na wszystkich moich drogach, mógł wypełnić wszystko, co się Tobie podoba, i uniknąć tego, co się Tobie nie podoba. Proszę Cię, kieruj moimi myślami, rozmowami i czynami odpowiednio do Twojego Prawa, Twoich przykazań i rad, o Najwyższy, abym pełniąc we wszystkim wolę Twoją, zasłużył sobie dzięki Twojej łasce na wieczne zbawienie, Amen"3.
Nagły dotyk Bożej miłości
Dochodzący powoli do zdrowia Iñigo chciał więc zająć się lekturą, ponieważ wiele - może nawet bardzo wiele jak na tamte czasy - czytał i "bardzo był rozmiłowany" w książkach "światowych i pełnych różnych zmyślonych historii, tak zwanych romansów rycerskich" (OP 5). Czując się dobrze, postanowił czytaniem męczącą go nudę oszukać. Otrzymał jednak książki, których się nie spodziewał - wspomniane już Vita Christi, czyli Życie Chrystusa opisane przez kartuza Ludolfa z Saksonii, i Flos sanctorum, czyli Złotą legendę Jakuba de Voragine.
Iñigo nie na takie książki czekał i nie na takie miał ochotę, ponieważ jednak się nudził, zaczął czytać to, co mu dano. I stało się to, co często się dzieje z grzesznikami, jeżeli Zbawiciel chce ich całkowicie i na zawsze zmienić w apostołów, jeżeli chce, by się tylko Jemu samemu oddali i gorliwemu szerzeniu Ewangelii. Miłość Boża jest bowiem tak wielka i pozbawiona jakichkolwiek warunków wstępnych, że ogarnia każdego grzesznika, a on - mimo zła popełnionego w swoim życiu i jeśli sam też odstąpi od wszelkich warunków wstępnych - rzuca się niespodziewanie w ramiona Pana Boga, a ledwo tląca się w nim miłość do Najwyższego wybucha nagłym płomieniem i spala wszystko, co było, grzesznika w świętego przemieniając.
Iñigo mimo popełnionych grzechów mocno kochał Pana Boga. Wpadł zatem zupełnie nieświadomie i nie tyle może wbrew własnej woli, ile bez dokładniejszego czysto ludzkiego przemyślenia w "podstępnie" zastawione Boże sidła. Wpadł w nie dokładnie tak jak mucha wpada w niemal niewidzialną dla oka pajęczynę, a chytry i uradowany łupem pająk przez jakiś czas udaje, że jej nie dostrzega. A kiedy w człowieku już się wszystko dopełni, kiedy do samego końca dokonają się w nim Boże zamiary i plany, kiedy w Bożych sidłach mnogość pożywienia i bogactw wszelkich odnajdzie i do swojego dawnego świata, choć już ciężarem Bożym bezsilny, dostać się usiłuje zdumiony i zagniewany nieco, "Bóg chytrze się uśmiecha, że o niczym nie wie"4. Grzesznik tymczasem nie zdoła się już wydobyć z mocnych i przez samego miłosiernego Boga zastawionych sideł. Już jest zbyt późno na odniesienie zwycięstwa nad Jego świętymi planami.
Wróćmy jednak do książek, które sam Pan i Stworzyciel dłońmi donii Magdaleny podrzucił Ignacemu, chociaż on ciągle jeszcze był Iñigiem i czekał na coś o wiele ciekawszego.
Rycerz Chrystusa
Ludolf z Saksonii, autor Życia Chrystusa, przez dwadzieścia sześć lat był franciszkaninem i dopiero około 1340 roku wstąpił do kartuzów. Zmarł 10 kwietnia 1377 lub 1378 roku. Napisane przez niego dziełko, którego pełny tytuł brzmi Vita Christi quatuor Evangeliis et scriptoribus orthodoxis concinnata, powstało w latach 1348-1368, a drukiem ukazało się w Kolonii w 1472 roku. Ignacy w czasie swojej rekonwalescencji nie znał jeszcze łaciny, dostał zatem do rąk przekład hiszpański Ambrożego di Montesino wydany w latach 1502 (tom pierwszy i czwarty) i 1503 (tom drugi i trzeci). Warto jednak wspomnieć, że w tamtych czasach przekłady na język hiszpański nie były tłumaczeniami, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni obecnie, a jedynie opracowaniami tekstu oryginalnego na użytek hiszpańskich czytelników5.
Z kolei Jakub de Voragine (naprawdę Iacopo da Varazze, choć on sam najchętniej podpisywał się jako "Frater Iacobus de Varagine"), autor Złotej legendy, urodził się najprawdopodobniej w Genui w roku 1229 lub w drugiej połowie 1228. Był dominikaninem, później biskupem Genui. Złotą legendę napisał zapewne przed rokiem 12676. Po pierwszym pewnym wydaniu z roku 1474 do końca XV wieku naliczono osiemdziesiąt osiem edycji dzieła w różnych tłumaczeniach. Napisane przez niego żywoty świętych noszą rozmaite tytuły: Flos sanctorum (Kwiat świętych), Flores sanctorum (Kwiaty świętych), Vitae (Żywoty), Legenda sanctorum (Czytanki o świętych). Najczęściej jednak posługiwano się tytułem Legenda aurea (Złota legenda, a właściwie Złote czytanki).
Ignacy czytał przekład hiszpański zdaniem Piotra Leturii dokonany prawdopodobnie przez Gauberta Fabrycjusza Vagada7, nie wiadomo jednak, które było to wydanie. Pewne jest, że musiało się ukazać na początku XVI wieku, skoro do zamku w Loyoli przywiozła je z sobą bratowa Ignacego.
Złotą legendę Jakuba de Voragine Pan Bóg podrzucił Ignacemu jako chytrą przynętę i zachętę dla późniejszego autora Ćwiczeń duchownych, który może nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że przetłumaczył ją żołnierz - wspomniany Gaubert Fabrycjusz Vagad - i to tak bardzo żołnierskim językiem, że w napisanym przez siebie wstępie świętych nazywa on z hiszpańska caballeros de Dios - po polsku moglibyśmy określić ich mianem "Bożych ułanów" albo "Bożej husarii". W zamyśle tłumacza oznaczało to, że w planach Boga święci odgrywają dokładnie taką samą rolę jak rycerze w planach króla ziemskiego.
Jeśli jednak dokładniej przeanalizujemy wyraz caballero, dojdziemy do czegoś o wiele piękniejszego. Słowo to wywodzi się bowiem od bardzo pospolitego wyrazu caballo, czyli "koń". Caballero zatem to w podstawowym znaczeniu "człowiek siedzący na koniu, jadący wierzchem, konny", w czasach Ignacego był to zazwyczaj "rycerz". Rycerzy uważano wówczas nie tylko za wojowników, lecz także za ludzi o wysokiej moralności i niepospolitej kulturze, szlachetnych zatem, wiernych i pod każdym względem uczciwych. Stąd caballero to także "człowiek szlachetnego pochodzenia", "szlachcic", a nawet "pan", któremu należy się szacunek i podziw8.
W tym właśnie kierunku prowadził swojego czytelnika Gaubert Fabrycjusz Vagad. Święci, o których pisze, to twórcy wielkich dzieł, założyciele zakonów, misjonarze na polu religijnym i prawdziwi pionierzy na polu kulturalnym i cywilizacyjnym. Nic więc dziwnego, że kiedy Ignacy dostrzegł w świętych rycerskość w takim właśnie znaczeniu, bez trudu zauważył także, że służyli oni pod przedziwnym sztandarem. Przedziwnym, gdyż zawsze - nawet mimo rzucających się w oczy porażek i nieodpartych klęsk - był to sztandar zwycięski.
Nic więc dziwnego, że dzielny Iñigo zauroczony i zachwycony musiał zapytać, komu owi caballeros de Dios służyli, jak Mu służyli i dlaczego. A na to odpowiedź zarówno autora, jak i tłumacza Złotej legendy była prosta: to Król odwieczny, Jezus Chrystus, którego życie, działalność i naukę tak uroczo i pociągająco przedstawia z kolei w Życiu Chrystusa Ludolf z Saksonii i tłumacz tego dzieła Ambroży Montesinos9.
Pragnienie naśladowania świętych
Czytając Złotą legendę, Iñigo musiał zauważyć, że mękę Jezusa Jakub de Voragine ukazuje z potrójnego punktu widzenia. Po pierwsze, kładzie on nacisk na ogrom cierpień fizycznych i moralnych Zbawiciela, które przecież dotykały najmniejszej nawet cząstki Jego ciała i uderzały we wszystkie Jego zmysły. Jakże haniebne jest już samo to, że zabito Go na Kalwarii (por. J 19, 17), na miejscu, gdzie dokonywano egzekucji największych zbrodniarzy. A przecież Jezus z Nazaretu nie był zbrodniarzem, tylko miłującym nas do ostatniego tchnienia Jednorodzonym Synem Bożym. Jakże haniebne jest to, że skazano Go na śmierć krzyżową (por. J 19, 16), na którą skazywano złoczyńców. A przecież Jezus z Nazaretu jako Jednorodzony Syn Boży miał pełną władzę nad swoimi prześladowcami i pokazał to chociażby w Ogrodzie Oliwnym, gdy słowami: Ja jestem (J 18, 5), wspartymi potęgą ukrytego bóstwa, położył u swych stóp całą kohortę żołnierzy wysłanych przez arcykapłanów i urzędników sanhedrynu (por. J 18, 6).
Po drugie, Jakub de Voragine podkreśla okrucieństwo obelg i szyderstw, które Jezus z Nazaretu musiał znieść podczas swojej męki: przed trybunałem Annasza (por. J 18, 13) i Kajfasza (por. J 18, 24), w pałacu Heroda, na dziedzińcu Piłata aż po ostatnie tchnienie na krzyżu (por. Łk 23, 6-47).
Po trzecie, autor Złotej legendy wskazuje także na niezwykłe owoce męki Jezusa, tak bardzo dla nas pożyteczne i zbawienne. Krzyż - dotąd narzędzie hańby - dzięki śmierci Jezusa staje się zaszczytnym znakiem chwały. Niewinnego i bezgrzesznego Jezusa zrównano ze złoczyńcami, a Jego krzyż ustawiono tak haniebnie, że jednego łotra Zbawiciel miał po prawej stronie, drugiego po lewej (por. Łk 23, 32-33). Tymczasem On temu po prawej odpuścił grzechy i obiecał natychmiast po swojej śmierci wprowadzić go do nieba. To znak nadziei dla wszystkich grzeszników: jeżeli pokutować będą i okażą prawdziwą skruchę, to mimo nawet wielkich grzechów, niebo mają zapewnione. Jezus mu odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam ci: Dziś będziesz ze Mną w raju" (Łk 23, 43).
Jezus przed swoją śmiercią pozostawił niejako w testamencie różne polecenia. Apostołom zapowiedział prześladowania (por. Łk 21, 12), ale swoim i ich uczniom obiecał także pokój (por. J 14, 27). Swoje ciało pozostawił Żydom (por. J 19, 40-42), własnego ducha oddał Ojcu niebieskiemu (por. Łk 23, 46). Swojej Matce wygłosił orędzie o zaślubinach z odwiecznym Oblubieńcem (por. J 19, 26-27), złoczyńcy obiecał raj, zatwardziałym grzesznikom zagroził piekłem, a każdemu wyznającemu Go przed ludźmi i podejmującemu pokutę za grzechy własne i cudze zalecił wytrwałe dźwiganie krzyża (por. Mt 16, 24).
Antoni Godzieba10 zwraca ponadto uwagę, że pod koniec rozważań nad męką Jezusa Jakub de Voragine dociera do szczytu nauczania o zbawieniu człowieka i wskazuje cztery powody, dla których taki właśnie sposób odkupienia człowieka - przez mękę i śmierć na krzyżu - jest dla nas zbawienny. Przede wszystkim to sposób miły Bogu, bo niesie ze sobą pokój, a także skuteczny w leczeniu choroby, jaką synowie i córki Adama nabyli wskutek grzechu pierworodnego. Ponadto to sposób pociągający ludzką naturę jako coś znajomego i swojego, wreszcie umożliwiający pokonanie każdego zła.
Jeżeli zatem Iñigo przeczytał w całości Złotą legendę - a nie ma powodów, by tezę tę podważać - to nic dziwnego, że w pewnej chwili, kiedy odkrył, kim jest podziwu godny Pan, któremu wspomniani caballeros de Dios służyli, zapytał siebie: "«Co by to było, gdybym zrobił to, co święty Franciszek, albo co zrobił święty Dominik?» I rozmyślał o wielu rzeczach, które wydawały mu się dobre, a zawsze miał na oku rzeczy trudne i ciężkie. A kiedy je sobie przedstawiał, wydawało mu się rzeczą łatwą wcielić je w czyn. I całe jego rozważanie sprowadzało się do tego, że mówił sam do siebie: «Św. Dominik zrobił to, więc i ja muszę to zrobić. Św. Franciszek zrobił to, więc i ja muszę to zrobić»" (OP 7).
Sceptyczny czytelnik powie, że mogła to być często spotykana gorliwość neofity, a może nawet nie do końca przemyślany zapał niedojrzałego jeszcze dziecka, zwłaszcza kiedy Iñigo - jak później wyznał w Opowieści Pielgrzyma - "myślał o odbyciu boso pielgrzymki do Jerozolimy lub o tym, żeby odżywiać się samymi tylko jarzynami i oddawać się innym surowościom, jakie widział u świętych" (OP 8). Z pewnością słuszna to uwaga. Pośrednio wskazuje na to nawet fakt, że po latach Iñigo, już jako Ignacy, z uśmiechem politowania wspominał swoje dawne zapędy.
Na początku Konstytucji, jakie ułożył dla swojego zakonu, napisał na przykład: "Poza tym zewnętrzny sposób życia dla słusznych racji i zawsze ze względu na większą chwałę Bożą jest zwyczajny, nie ma też w nim żadnych powszechnie przyjętych [w zakonach] pokut ani umartwień ciała, których należałoby się podjąć z obowiązku. Każdy jednak za zgodą przełożonego będzie mógł te podejmować, które się mu wydadzą odpowiednie dla jego większego postępu w duchu i które przełożeni w tym samym celu będą mogli na nich nakładać"11.
W tym czasie jednak źródłem wielkich, chociaż nie do końca rozsądnych, planów Ignacego stało się pragnienie, które zrodziło się w nim w czasie jakże trudnej i bolesnej rekonwalescencji pod wpływem treści wspomnianych dwóch pobożnych ksiąg. Było to pragnienie, by pokutować za dawne grzechy i naśladować świętych, a "po odzyskaniu zdrowia udać się do Jerozolimy i tam praktykować takie biczowania i takie posty, jakich pragnie serce hojne i rozpalone miłością Bożą" (OP 9)12.
Jan Ożóg SJ (ur. 1934), tłumacz i redaktor w Wydawnictwie Apostolstwa Modlitwy w Krakowie (1972-1979), redaktor "Posłańca Serca Jezusowego" (1982-1988), autor przekładu Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli. Opublikował między innymi: Przeciw Tobie zgrzeszyłem; Wieczory pod sosną. Rozmowy z młodymi o Bogu i o ludziach; Poświęcenie rodziny Najświętszemu Sercu Jezusa.
Przypisy
1. Por. C. M. Martini, L’itinerario spirituale dei dodici nel vangelo di Marco, Roma 1977, s. 72-78.
2. Św. Ignacy Loyola, Opowieść Pielgrzyma, Kraków 2004, 5. Dalej: OP.
3. Ludolphus de Saxonia, Vita Jesu Christi, Lugdunum 1644, s. 13.
4. J. Liebert, Pan Bóg i bąki, [w:] M. Hydzik-Żmuda, A. Żmuda (red.), Serca połów, Warszawa 1997, s. 31.
5. Por. A. Codina, Los orígines de los Ejercicios espirituales de San Ignacio de Loyola, Barcelona 1926, s. 220.
6. Por. W. G. Ryan, Introduction, [w:] Jacobus de Voragine, The Golden Legend: Readings on the Saints, t. 1, Princeton 1993, s. XIII-XVIII.
7. Por. P. Leturia, El Gentilhombre Iñigo López de Loyola en su Patria y en su siglo. Estudio historico, Montevideo 1938.
8. Por. F. Alvero Francés, Cervantes diccionario manual de la lengua española, Hawana [b.r.w.], s. 142; S. Wawrzkowicz, K. Hiszpański, Podręczny słownik hiszpańsko-polski, Warszawa 1982, s. 128.
9. Por. J. De Guibert, La spiritualitá Della Compagnia di Gesù, Roma 1992, s. 6.
10. Por. A. J. Godzieba, From "Vita Christi" to "Marginal Jew": The Life of Jesus as Criterion of Reform In Pre-Critical and Post-Critical Quests. Referat wygłoszony na sympozjum Sourcing the Quests na Katholieke Universiteit Leuven 30 kwietnia 2004 roku.
11. Św. Ignacy Loyola, Konstytucje Towarzystwa Jezusowego, Kraków - Warszawa 2006, 8.
12. W kolejnych numerach "Życia Duchowego" opublikujemy szersze omówienia dwóch podstawowych źródeł Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli: Życia Chrystusa Ludolfa z Saksonii i Złotej legendy Jakuba de Voragine.
Skomentuj artykuł