Jak otworzyć się na Ducha Świętego? Jest jeden "zasadniczy warunek"
"Mistyka zawsze była niebezpieczna i zawsze istnieli ludzie, uważający, że otrzymali wielkie mistyczne łaski, które w rzeczywistości były tylko halucynacjami". Przeczytaj fragment książki Wilfrida Stinissena OCD "Słyszysz szum wiatru?" i dowiedz się, jak stać się wrażliwym na poruszenia Bożego Ducha.
Osoby zaangażowane w ruch charyzmatyczny są często przekonane o tym, że działają, albo przynajmniej mogą działać pod wpływem Ducha. Zanim czegokolwiek się podejmą, szukają przewodnictwa. Działają pod wpływem inspiracji albo natchnień, które uznają za dane im przez Ducha Świętego.
Obserwatorzy z zewnątrz zwykli traktować to z odrobiną rezerwy: czy ci charyzmatycy rzeczywiście uważają, że mają gorącą linię z niebem?
Nowy Testament i duchowa tradycja Kościoła wyraźnie pokazują, że Bóg prowadzi człowieka nie tylko poprzez powszechne normy i prawa, ale i przez indywidualne natchnienia. Jezus mówi: "Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam, aby z wami był na zawsze" (J 14,16). Dlaczego ten Pocieszyciel miałby być z nami, nie pomagając nam i nie prowadząc?
Rzecz jasna jesteśmy tutaj narażeni na iluzje i oszukiwanie samych siebie. Łatwo można uchwycić się fałszywej wolności i powoływać się na Ducha. To ryzyko jest wpisane w życie. Niewłaściwe byłoby proste rozwiązanie - chcieć unikać każdego ryzyka i okaleczać chrześcijańskie życie, odzierając je z jego najistotniejszego elementu. Mistyka zawsze była niebezpieczna i zawsze istnieli ludzie, uważający, że otrzymali wielkie mistyczne łaski, które w rzeczywistości były tylko halucynacjami. Jednak czym jest chrześcijaństwo bez mistyki? Rozwiązaniem nie jest gaszenie Ducha (1 Tm 5,19), ale badanie duchów (1 J 4,1).
Dwa rodzaje natchnień
Możemy mówić o nadzwyczajnym i zwyczajnym natchnieniu Ducha Świętego.
Kiedy Szaweł w drodze do Damaszku został nagle oślepiony i posłyszał głos: "Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?" (Dz 9,3–4), to na pewno była to nadzwyczajna ingerencja. To samo dotyczy Ananiasza, który usłyszał, że ma udać się na ulicę Prostą (w. 11), albo widzenia Piotra o tym, że również poganie są powołani do Kościoła (Dz 10,11–16). Tradycja zaznacza, a doświadczenie potwierdza, że takie natchnienia są rzadkie. To właśnie przed takimi nadzwyczajnymi natchnieniami srogo przestrzegają pisarze duchowi, szczególnie św. Jan od Krzyża. Nie można być łatwowiernym!
Przede wszystkim nie należy za tymi darami tęsknić.
Zwyczajnym natchnieniom nie towarzyszą wyraźnie wyartykułowane informacje z nieba. Tutaj nie ma ani słów, ani widzeń. Natomiast wyczuwa się wewnętrzne przynaglenie ku temu, co Duch pragnie, byśmy uczynili. Tutaj naprawdę potwierdza się to, że Duch przez człowieka przeprowadza swoją wolę. Przynaglenie może być silne i prawie nieznoszące sprzeciwu, jednak najczęściej jest delikatne i dyskretne. Tak dyskretne, że tylko ten, kto przywykł słuchać, jest w stanie usłyszeć. Im wrażliwsze są nasze receptory, tym łatwiej słyszymy łagodny powiew Ducha.
Mistyka zawsze była niebezpieczna i zawsze istnieli ludzie, uważający, że otrzymali wielkie mistyczne łaski, które w rzeczywistości były tylko halucynacjami. Jednak czym jest chrześcijaństwo bez mistyki? Rozwiązaniem nie jest gaszenie Ducha, ale badanie duchów.
Życie jest zawsze rozwojem. Z początku natchnienia Ducha nie grają żadnej większej roli. Nie dlatego, że Duch działa w mniejszym stopniu, ale dlatego, że w naszym wnętrzu brak jeszcze wystarczającej ciszy i spokoju, byśmy mogli odebrać "kierunek powiewu". Jednak powoli Duch coraz wyraźniej się objawia. Zaczynamy Go rozpoznawać jako wiernego Wspomożyciela, który osobiście nami kieruje, umacnia nas i poucza. Gdy jesteśmy wierni, to może następować szybko. Trapista Eugene Boylan pisze w swojej książce Difficulties in mental prayer: "Jeśli ktoś chciałby, że tak powiem, zrobić eksperyment, i nie odmawiałby Bogu niczego przez jakiś czas, dajmy na to przez sześć miesięcy, to dziwiłby się zmianie, której doznałoby jego życie duchowe".
Podobnie jak mnich posiada Regułę, która ma "regulować" jego życie, tak każdy chrześcijanin ma regułę - jest nią Duch Święty. Ta reguła wnika głębiej w życie niż reguła zakonna. Jest też wszechogarniająca. Duch pragnie "regulować" wszystko. Tę wolność miał w Jezusie. Duch w Jezusie był "regułą" Ojca, która nieustannie Go prowadziła. Jezus nieustannie wpatrywał się w swoją "regułę", by wiedzieć, co ma czynić. "Ja nic sam z siebie nie czynię" (J 8,28).
Im wrażliwsze są nasze receptory, tym łatwiej słyszymy łagodny powiew Ducha.
Największymi wrogami Ducha nie są może te grzechy, które popełniamy "myślą, mową i uczynkiem", ale nasze zaniedbania: nasza letniość, obojętność, duchowa oziębłość, które sprawiają, że żyjemy nieświadomie, jesteśmy rozdarci i rozbici. Naszym wielkim grzechem jest lekceważenie naszego Przewodnika. "Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego", pisze św. Paweł (Ef 4,30). Myślę, że najbardziej Go zasmucamy, nie licząc się z Nim.
Zasadniczy warunek: otwarte trwanie w punkcie zerowym
Warunkiem umiejętności odbioru natchnień Ducha Świętego jest zasadnicza postawa gotowości i otwarcia. Ma ona dwa aspekty: negatywny i pozytywny.
Negatywny św. Ignacy z Loyoli (1491-1556) nazywał indyferencją. Przetłumaczenie tego słowa jako "obojętność" byłoby mylące. Polskie słowo "neutralność" jest chyba najbliższe intuicji św. Ignacego. Znajdujesz się w punkcie zerowym, nie przedkładasz jednej rzeczy ponad drugą. Nie pociąga cię coś bardziej, a coś mniej, a jeśli tak się dzieje, to nie martwisz się tym. Nie żyjesz tym. Nie kierujesz się swoimi upodobaniami: to lubię, a tego nie lubię. Jeśli trwasz w punkcie zerowym, nie jest ważne, czy coś lubisz czy nie. Opuściłeś poziom upodobań i żyjesz głębiej. Oczywiście lubienie czy nielubienie pozostaje w powierzchownej warstwie, ale te uczucia nie panują już nad tobą, ty bowiem jesteś gdzie indziej.
Taka neutralna postawa daje dużą elastyczność i wewnętrzną wolność. Nie jesteś w nic wpatrzony, więc wszystko jest możliwe. Nie jesteś wykrzyknikiem, lecz znakiem zapytania. Nic nie jest rozstrzygnięte z góry, dlatego nie musisz zmieniać swoich planów, ponieważ nie istnieją. Nie musisz uskarżać się i nigdy nie jesteś zawiedziony.
Neutralność sprawia, że żyjesz w nieskończoności, w Szerokości, Długości, Wysokości i Głębokości (por. Ef 3,18). Każde zamiłowanie ma swoje ograniczenia. Pole widzenia zredukowane jest do jednej jedynej możliwości. Nowe możliwości nie mają żadnych szans. Jeśli dokonujemy wyborów w oparciu o nasze upodobanie lub jego brak, wciąż na nowo przywołujemy i potwierdzamy ten sam wybór. Życie jest wtedy skostniałe i stereotypowe. Wytycza się niewiele dróg, a istnienie szablonowo podąża tymi drogami. Życie staje się niezwykle monotonne. Wszystko jest stare, nic nowego.
Natomiast dla tego, kto żyje neutralnie, nie ma granic. Odkrywa, że każdy dzień jest nowy. Bóg bowiem nigdy nie działa schematycznie. Człowiek jest uszczęśliwiony, odkrywając, jak Bóg jest pomysłowy. Każdy dzień to nowa przygoda.
Aspekt pozytywny to otwartość. Właśnie trwanie w punkcie zerowym czyni cię wolnym i otwartym. "Patrz, oto jestem", powtarzasz za Abrahamem, Mojżeszem i Samuelem. A przede wszystkim za Maryją, Ona bowiem jest najwspanialszym przykładem otwarcia. Kiedy wypowiada Bogu swoje "tak", jest w pełni dyspozycyjna i gotowa na to, by pozwolić Duchowi zamieszkać w Niej, tak w ciele, jak i w duszy.
Dla tego, kto żyje neutralnie, nie ma granic. Odkrywa, że każdy dzień jest nowy. Bóg bowiem nigdy nie działa schematycznie. Człowiek jest uszczęśliwiony, odkrywając, jak Bóg jest pomysłowy.
Dlatego Maryja jest doskonałym wzorem dla Kościoła i każdego chrześcijanina. Ona daje Duchowi wolną rękę. Może poruszać nią jak chce, nie napotykając przy tym na żaden opór. Wszystkie drzwi i okna są otwarte. Maryja jest pustym domem, który pozwala wypełnić się Duchem. Przez swoje "tak" oddaje się do dyspozycji. Nie wie dokładnie, co Ją czeka. Nie musi wiedzieć. Z góry wszystko akceptuje. Nie ma własnej woli, albo, ściślej mówiąc, Jej wolą jest, by Jego wola się stała, tak w niebie, jak i na ziemi. "Oto Ja, służebnica Pańska, niech Mi się stanie według słowa twego" (Łk 1,38).
Nigdy nie zostałaby Matką Pana, nie będąc wpierw służebnicą Pańską.
Fragment książki Wilfrida Stinissena OCD "Słyszysz szum wiatru?".
Skomentuj artykuł