"Jan Paweł II odprawiał, Benedykt odprawiał, czy oni są heretykami?"

O. Leon Knabit OSB (fot. YouTube/Opactwo Benedyktynów w Tyńcu

"Wyobraźmy sobie Mszę św. na Błoniach, gdzie są dwa miliony ludzi i cały tłum olbrzymi aż dyszy chęcią bycia razem z Ojcem Świętym, modli się, a tu dwóch ministrantów z obsługi papieskiej w sutannie klęczy przy ołtarzu i odpowiada: Et cum Spiritu Tuo… A reszta co robi? Może sobie wziąć partyturę i patrzeć na to, co oni odpowiadają w naszym imieniu. A dlaczego w naszym imieniu, czy my jesteśmy niemowy czy jak?" - poddaje pod rozwagę benedyktyn o. Leon Knabit.

O. Leon Knabit: Stara czy nowa liturgia?

Msza św. do Soboru Watykańskiego II była odprawiana w rycie tak zwanym rzymskim klasycznym. Ale to nie był jedyny ryt, o tym warto pamiętać, był ryt dominikański, ryt mozarabski, Kościoły wschodnie miały swój ryt i dbano o to, by było zachowane to, co jest istotne: mianowicie liturgia czytań, liturgia… to się rozmaicie nazywało: liturgia katechumenów itd. Potem było złożenie darów ofiarnych, przemienienie tych darów, ofiarowanie Bogu i przeistoczenie, i potem Komunia św. wiernych. I koniec. Oczywiście wszystkie sposoby realizacji były poddane autoryzacji Stolicy Świętej, przypieczętowane pozwoleniem czy wprost nakazem.

Potem, już przed Soborem, było bardzo dużo uwag związanych z tym, że Msza łacińska oddziela całkowicie wiernych świeckich, którzy są tylko słuchaczami. Przez cały czas w czasie Mszy św. w większości kościołów odmawiano modlitwy, śpiewano Godzinki, odmawiano różaniec, do tego były nawet dzwonki, żeby ludzie zorientowali się, co się dzieje, kiedy trzeba uklęknąć, a kiedy wstać.

Ewangelia często była odczytywana w języku ojczystym dopiero po Mszy św. Część ludzi wychodziła, a część, która miała ochotę – zostawała na takie czy inne kazanie. Oczywiście na takiej Mszy św. uświęcały się setki, tysiące ludzi, dlatego nie uważamy, żeby ona była, jakby to powiedzieć, złą Mszą św. Istotne części, które były ongiś przez całe wieki, swoją rolę spełniały w stosunku do swoich potrzeb, przynajmniej od Piusa V aż do Soboru Watykańskiego II.

W miarę wzrostu znaczenia ludzi świeckich przypominano, że ludzie świeccy to jest właściwa treść Kościoła, że cała hierarchia jest dla laikatu, ludzi świeckich. Wybiera się księży, biskupów – papieża nawet – którzy otrzymują specjalne powołanie od Pana Boga i mają wszystko czynić, żeby przez posługę swojego słowa i posługę liturgii tym świeckim pomóc w realizacji ich zadania. Dlatego przed Soborem Watykańskim II długo mówiono, że powinien być większy udział ludzi świeckich we Mszy św. Nawet opowiadali ludzie z Pax Romana – do tych organizacji należało „Odrodzenie” nasze, polskie – że kiedyś mieli Mszę św. jeszcze z Piusem XI w jego kaplicy, kiedy on zaczął po łacinie: In nomine Patris, et Filii, et Spiritus Sancti. Amen. I dalej: Introibo ad altare Dei, a zgromadzeni dodali: Ad Deum qui laetificat iuventutem meam. Ceremoniarze spanikowali, zaczęli machać: „Cisza, cisza!”, że ludzie świeccy nie mają odpowiadać, tylko ministranci. Ale powiedzieli właśnie: „Coś tu nie grało”. Pełen kościół ludzi, kapłan zwraca się do wiernych: Dominum vobiscum czyli „Pan z wami”, a dwóch ministrantów, czy jeden, odpowiada: Et cum Spiritu Tuo – to jakaś nieprawda w tej Mszy św. była.

Oczywiście to, co dzisiaj się dzieje, to są nonsensy – przepraszam – przeinaczenia i wypaczenia, że aż szkoda na ten temat mówić. Rozumiemy zwolenników tradycyjnej liturgii, którzy wobec nadużyć są zgorszeni i słusznie, bo i my, którzy praktykujemy nową liturgię jesteśmy zgorszeni samowolą. Chociaż Sobór powiedział wyraźnie: nikomu nie wolno niczego zmieniać, choćby był kapłanem, poza tymi miejscami w liturgii, gdzie nowe przepisy pozwalają na zmiany, na improwizację, ale bez pozwolenia Stolicy Apostolskiej nie wolno. Zdarza się, że i wierni – zwłaszcza duchowni – nie przejmują się tymi przepisami i każdy robi, jak mu się podoba. Czasem jest to improwizacja, która przybliża ludziom liturgię, a czasem – przepraszam – ale wydziwianie księdza według jego widzimisię – to nie jest za bardzo w porządku.

Powinno więc być bez adaptacji, która powoduje śmieszność, a liturgia śmieszną nigdy nie była, chyba że była wykonywana w głupi sposób, nie wiadomo jaki. Jednocześnie tamta stara liturgia nie chroniła od błędów. Były świętokradzkie Komunie św. na kolanach i z wielką pobożnością przyjmowane, byli księża, którzy też molestowali młodzież, mieli dzieci nieślubne, konkubiny itd. Liturgia łacińska nie była więc znakiem tego, że wszystko jest idealne, że Kościół bez przeszkód toczy się na drodze do zbawienia.

Przedział między skutecznością działania liturgicznego a nieskutecznością, między dążeniem do świętości a bimbaniem sobie z Pana Boga, nie przebiega między starą a nową liturgią, tylko idzie przez serce każdego człowieka. Można w starej być łobuzem, można w nowej być świętym.

Wyobraźmy sobie Mszę św. na Błoniach, gdzie są dwa miliony ludzi i cały tłum olbrzymi aż dyszy chęcią bycia razem z Ojcem Świętym, modli się, a tu dwóch ministrantów z obsługi papieskiej w sutannie klęczy przy ołtarzu i odpowiada: Et cum Spiritu Tuo… A reszta co robi? Może sobie wziąć partyturę i patrzeć na to, co oni odpowiadają w naszym imieniu. A dlaczego w naszym imieniu, czy my jesteśmy niemowy czy jak?

Źle oceniam wmawianie w nas, że pewne elementy Mszy św., tej nowej, są elementami heretyckimi, np. że kobieta czytająca lekcję w prezbiterium to jest grzech ciężki, że nadzwyczajny szafarz Komunii św. popełnia grzech ciężki, bo swoimi rękoma dotyka Pana Jezusa. A niby, jak ja językiem dotykam, to język lepszy od rąk? (A poza tym w starym Kościele świeccy nosili Komunię św. do domu.) Że przyklęknięcie przed Komunią to za mało, że trzeba na klęcząco? To rozumiem, doceniam, ale nie upieram się.

Papież Benedykt nie wydał rozporządzenia, ale powiedział: „Proszę was, przyjmujcie na klęcząco, żeby w duchu postępującego zeświecczenia jednak adoracja Eucharystii była dla człowieka czymś bardzo ważnym”. Jednocześnie bardzo często były wypadki, że ludzie na klęcząco przyjmowali, ale świętokradzko.

Więc jeśli ktoś chce przyjąć Komunię z szacunkiem, to z szacunkiem przyjmie i na stojąco na rękę. A jak ktoś chce obrazić Pana Jezusa, choćby na klęcząco, choćby upadł na twarz, jak zechce – grzech nadużycia będzie popełniał.

Najważniejszą rzeczą w liturgii jest miłość, trzeba o tym pamiętać. Jeśli wyklinamy się teraz nawzajem, to jest źle. Nowa Liturgia trwa już pół wieku, proszę się z tym liczyć. Ja odprawiłem chyba 15 tysięcy Mszy św., Jan Paweł II odprawiał, Benedykt odprawiał, czy oni wszyscy grzeszą, są heretykami? No, nie bardzo – trzeba się z tym zgodzić.

Szanujemy wszystkich, ale kiedy zaczynają nam gadać takie rzeczy, panowie kochani, dlaczego kanonizowali papieża Jana Pawła II – „heretyka”, który odprawił parę tysięcy Mszy św. w tym rycie, to przekornie zapytam: może cofnijcie kanonizację? – A może jednak nie.

Fragment książki „Ojca Leona słów kilka”

Leon Knabit OSB – ur. 26 grudnia 1929 roku w Bielsku Podlaskim, benedyktyn, w latach 2001-2002 przeor opactwa w Tyńcu, publicysta i autor książek. Jego blog został nagrodzony statuetką Blog Roku 2011 w kategorii „Profesjonalne”. W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Jan Paweł II odprawiał, Benedykt odprawiał, czy oni są heretykami?"
Komentarze (10)
MR
~Michał Rafalit
22 września 2021, 15:57
Zdanie z nagłówka strony pod zdjęciem...idiotyczne. Całkowity brak zrozumienia Mszy tradycyjnej i tego co powinien robić wierny. Na dobrą sprawę o wszystkim mozna tak powiedzieć. Kazanie też możemy sobie powiedzieć i Ewangelię poczytać...
GB
~Grzegorz Borecki
21 lipca 2021, 13:30
Ale przecież gdyby Jan Paweł II odprawiał na Błoniach Mszę św. trydencką, to przecież zapewne nie byłaby ona Mszą cichą, recytowaną, ale śpiewaną, w dodatku uroczystą. Nie byłoby więc słychać modlitw u stopni ołtarza bo byłby śpiewany Introit. Argument użyty przez ojca Knabita jest więc nieadekwatny do sytuacji. Większość Mszy trydenckich obecnie odprawianych to Msze śpiewane, a wszędzie tam gdzie są przewidziane odpowiedzi wiernych - wierni odpowiadają. W pewnym sensie można powiedzieć, że Msze św. trydenckie odprawiane współcześnie są realizacją postanowień Soboru Watykańskiego II jeśli chodzi o uczestnictwo wiernych.
MW
~michal wisniewski
21 lipca 2021, 16:00
Bez znaczenia, kościół jest KATOLICKI i ma ryt który łączy, mimo że tradycjonaliści chcą w swoim snobstwie dzielić. Nowy ryt jest realizacją postanowień wszystkich wcześniejszych soborów, owocem wieków ewolucji kościoła.
JW
~Jarosław Wyszyński
22 lipca 2021, 15:19
@michał wisniewski - nie jest to prawda. kard. Ratzinger we wstępie do książki ks. K. Gambera: "To, co zaszło po Soborze, jest czymś zupełnie innym – w miejsce liturgii będącej owocem nieprzerwanego rozwoju, wstawiono liturgię wyprodukowaną. Zerwano z żywym procesem przemiany oraz wzrostu i zastąpiono go produkcją. Nie chciano kontynuować owej żywej przemiany i organicznego dojrzewania, natomiast, zupełnie jak w produkcji technicznej, zastąpiono je banalnym produktem, powstałym dla potrzeb chwili".
AN
~Adaś Niezgódka
20 lipca 2021, 17:18
Jan XXIII nie odprawiał, Pius XII nie odprawiał, Pius XI nie odprawiał, Benedykt XV nie odprawiał, Pius X nie odprawiał, Leon XIII nie odprawiał, itd. - czy oni byli schizmatykami?
PG
~Piotr Godula
27 grudnia 2022, 21:02
Wyżej wymienieni papieże nie odprawiali Mszy świętej wg rytu św. Pawła VI, bo za ich czasów Mszał św. Pawła VI jeszcze nie był wydany. To tak samo, jakby ktoś chciał oskarżać św. Piotra, że nie korzystał z Mszału św. Piusa V.
AS
~Antoni Szwed
20 lipca 2021, 14:16
""Potem, już przed Soborem, było bardzo dużo uwag związanych z tym, że Msza łacińska oddziela całkowicie wiernych świeckich, którzy są tylko słuchaczami." To było 60 lat temu, dziś wcale tak nie musi być! Dziś z łatwością można wydrukować "Ordo Missae" w dwóch językach: łacińskim i polskim. Każdy może aktywnie uczestniczyć we Mszy św. mając do dyspozycji tekst polski, a w międzyczasie może nieco "liznąć" łaciny - od tego nikomu na głowie rogi nie urosną. Żyjemy w czasach, w których różne autorytety wzywają nas, byśmy się uczyli przez całe życie czegoś nowego, a nie popadali w martwą rutynę. A cóż by się stało gdyby ktoś w parafii znający trochę łacinę (w tym jej gramatykę) zrobił przyspieszony kurs wszystkim chętnym. Czy byłoby to złe? O. Knabit był zapewne wiele razy zagranicą i widział jakim ułatwieniem dla katolika jest uczestnictwo w mszy łacińskiej, a nie odprawianej w miejscowym narzeczu, którego ni w ząb pojąć nie można. Czy taki kościelny uniwersalny język to coś złego?
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
19 lipca 2021, 16:30
Akcent w tym sporze jednak chyba gdzie indziej jest postawiony. W Polsce długo, bo aż do połowy lat 70, panowała niechęć do zmian liturgicznych posoborowych. I to było obserwowane zwłaszcza wśród inteligencji. Kardynał Wojtyła specjalnie chodził do duszpasterstw akademickich, aby wzmocnić działania duszpasterzy takich jak Pawłowski u dominikanów, czy Drążek u jezuitów, bo młodzież była przeciw. Przecież całe dekady pracowano na to, aby zaktywizować świeckich w aspekcie uczestnictwa liturgicznego. Rozdawano mszaliki młodzieży, aby uczyła się na pamięć mszy św. Widać choćby na filmie dokumentalnym z 1938, gdy przywieziono trumnę Boboli do Polski, że msze św. były recytowane dość powszechnie. I nagle Vaticanum II to przerwał i zdyskredytował. Ludzi też bolało, że człowiek stał się najważniejszy w liturgii, a nie Bóg. Ludzie zaczęli przychodzić na mszę św. nie dla Boga, spotkania z nim, ale dla siebie, własnego dobrego samopoczucia. I ten narcyzm się pogłębia
EA
~Ewa Adam
21 lipca 2021, 12:32
Jeśli pani nie rozumie, że Boga spotyka się w drugim człowieku, to nic pani z Ewangelii nie rozumie
JK
~Joanna Katarzyna
22 lipca 2021, 19:05
Msza św. jest nam dana przez Boga byśmy się uświęcali, ale jednocześnie nikt nie neguje tego, że Boga spotykamy w drugim człowieku. Bogu tak naprawdę nie potrzebna jest msza świeta. Ona potrzebna jest NAM. Całe jej bogactwo zawiera się w tradycji.