Jeśli Boga nie ma, to… - rozważanie

(fot. ba1969/sxc.hu)
Anna Connolly

Początek Księgi Mądrości kontrastuje dwie postawy życiowe: człowieka sprawiedliwego i bezbożnego. Sprawiedliwy myśli w taki oto sposób: Bóg stworzył człowieka dla nieśmiertelności, "uczynił go obrazem własnej wieczności", należy zatem postępować sprawiedliwie, aby to życie zachować, aby zostać zbawionym. Złe postępowanie i grzech mają złe następstwa: są zabójcze dla duszy. Konsekwencje złego postępowania prędzej czy później staną się oczywiste i bardzo dotkliwe. (Mdr 2, 1a.12-22)

Jak myśli bezbożny? Wierzy on w nieuchronną przemijalność naszego krótkiego i smutnego życia, w to, że wszystko poddane jest śmierci jako ostatecznemu zniszczeniu. Wyciąga stąd wniosek, że najlepszą strategią życiową jest możliwie najpełniejsze korzystanie z życia, nawet za cenę nieprawości wobec słabych i bezbronnych. Hulaj dusza, skoro nie ma żadnego prawa kosmicznej sprawiedliwości! Bezbożny mówi: "Nasza siła będzie nam prawem sprawiedliwości, bo to, co słabe, gani się jako nieprzydatne". Bezbożni prawo objawione przez Mądrość Bożą zastępują prawem pięści. Sprawiedliwy staje dla nich niewygodny: "Sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina błędy naszych obyczajów, ….chełpi się Bogiem jako ojcem….., życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne". Bezbożny knuje spisek przeciw sprawiedliwemu, chce się go pozbyć, aby móc utrzymać swą władzę, bogactwo, przywileje.

Podobny pesymistyczny obraz świata kreśli Księga Koheleta. Jest to świat, gdzie rządzą i wygrywają silni, a słabi i biedni są pogardzani i przegrani. Jeśli jednak Kohelet zatrzymuje się na stwierdzeniu, że los sprawiedliwych i bezbożnych jest ten sam, to Księga Mądrości zapowiada "nagrodę za prawość" i "odpłatę dusz czystych" dla sprawiedliwych.

DEON.PL POLECA

Nowy Testament drąży ten temat i przedstawia jego pogłębione ujęcie. Św. Paweł pyta, czy ktokolwiek na tym świecie może uważać się za prawdziwie sprawiedliwego. Odpowiada negatywnie, mówiąc, że wszyscy zgrzeszyliśmy. Wiemy też, że Jezus przyszedł uzdrawiać grzeszników, a nie sprawiedliwych. Krąg nadziei się powiększa: pesymista Kohelet prawie jej nie dostrzega, Księga Mądrości gwarantuje zbawienie sprawiedliwym, a Jezus zbawia grzeszników. W Nowym Testamencie wkracza na scenę tajemniczy i paradoksalny plan Boga, by spisek przeciw sprawiedliwemu uczynić narzędziem zbawienia bezbożnych. W tym celu Bóg sam w Jezusie poddaje się prawu siły i śmierci i dowodzi fałszu tego prawa.

To, co słabe, uważane za nieprzydatne, uczynił Bóg symbolem prawdziwego zwycięstwa i mocy. Słabość zamienił w siłę, śmierć w życie. W Jezusie Chrystusie przekreślone zostaje prawo siły i śmierci, a potwierdzenie znajduje prawo miłosierdzia i zbawienia dla grzeszników.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jeśli Boga nie ma, to… - rozważanie
Komentarze (5)
MP
Magister Paweł Tatrocki
23 marca 2012, 14:03
Takie życie ma doprowadzić do unicestwienia piekła, najpierw w sensie ideologicznym - jego propozycje są niekonkurencyjne do propozycji Boga, Bóg przebije każdą stawkę piekła, a w końcu do jego fizycznej likwidacji, mamy wypraszać taką świętość, aby każdy wierny, był w stanie unicestwić piekło jeśli będzie tego chciał i Bóg się na to zgodzi albo danemu wiernemu wprost nakaże likwidację piekła, aby się ono nie chełpiło swoją potęgą nad człowiekiem. Wtedy dopiero bezbożność zniknie. Zadanie trudne, ale dobrze, że jest napisane - Jerozolima będzie deptana przez pogan, aż czasy pogan przeminą i to nie konieczne po Paruzji, sens duchowy może być i taki, że to będzie jeszcze historia doczesna. Więc zadanie jest bardzo trudne, ale możliwe do wykonania, więc jest miejsce na nadzieję, mało tego Bóg oczekuje, abyśmy temu wymaganiu sprostali, takie jest przynajmniej moje zdanie.
MP
Magister Paweł Tatrocki
23 marca 2012, 14:01
Jednakże same cuda wypływające z życia opartego na wierze nie wystarczą. Potrzeba jeszcze głębokiej erudycji, tak, aby nie być wyśmianym jak św. Paweł na Aeropagu, mało tego należy jeszcze dawać materialnie istotny wkład do cywilizacji, tak, aby nie być oskarżonym o bezużyteczność. Zakony kontemplacyjne mają swoją dziedzinę jaką jest modlitwa wstawiennicza i przbłagalna za nasze grzechy, za grzechy całego świata, a nam świeckim pozostaje budowa gwiazdolotów i zasiedlenie całego Wszechświata, i to wszystko w Bogu. Takie świadectwo jest dopiero świadectwem pełnym i wartościowym dla niewierzącego brata. Gdy sparwdzimy się jako konstruktorzy, ludzie bogacie, ludzie święcie sprawujący rządy. Po ludzku jest to niemożliwe, po pieniędz szybko deprawuje, a władza jeszcze szybciej. Zatem cuda to dopiero wstęp do prawdziwych trudów, wszak pierwsi chrześcijanie byli zazwyczaj biedni. Dla ich dobra, bo nie mieli takiej perspektywy jaką miała Proba, do której św. Augustyn napisał list o modlitwie (n.b. nie przetłumaczony nigdzie na polski o ile wiem, warto przeczytać, jak ktoś zna języki obce). Zatem tego światu, w mojej opinii trzeba, czytelnego, pozytecznego, nadprzyrodzonego świadectwa życia, tak aby świat popadł w zachwyt nad Bogiem a nie nad nami.
MP
Magister Paweł Tatrocki
23 marca 2012, 12:35
I jeszcze jedna kwestia. Cuda nie są dla jarmarcznego rozgłosu, ale dla okazania świadectwa miłości Boga do człowieka i są one ważne zawsze i wszędzie - zarówno wtedy jakbym żył w jaskini (regresja cywilizacji) jak i wtedy, gdy będziemy latali jak w ,,Star Treck-u" gwiazdolotem. I nie jest to ważne, że to samo zrobię co Bóg, dzięki swej inteligencji i mądrości. Ważne jest, że to zrobił Bóg dla mnie albo przeze mnie dla bliźniego i to będzie ważne zarówno w jaskini jak i w gwiazdolocie. Wszak to Bóg stworzył wszechświat, i można Jego istnienie wywnioskować z natury - co jest dogmatem i jednoczesnie stwierdzeniem, że Bóg daje się poznać, nie ukrywa się przed człowiekiem, a mógłby - mógłby tak stworzyć wszechświat, z którego nie dałoby się odczytać Jego istnienia. I to jest jeszcze jeden powód do wdzięczności i uwielbienia Boga, że daje nam nadzieje nieśmiertelności już tu na ziemi podczas naszej wędrówki-próby.
MP
Magister Paweł Tatrocki
23 marca 2012, 12:26
Bardzo dobrze, że ksiądz napisał o bezbozności. Jednak trzeba się przyjrzeć temu skąd bierze się bezbożność. W głównej mierze stąd, że jestem złym świadkiem Boga. Dlaczego? Bo nie czynię cudów, o których Jezus mówił odchodząc do Ojca: oto te znaki towarzyszyć wam będą... . Skoro nie towarzyszą mi to jestem złym świadkiem, bo nie prorokuję, bo nie uzdrawiam, bo zamiast tego to zajmuję się rzeczami, które są mniej ważne niż zbawienie i nadaję im prymat nad zbawieniem. Zatem chęć uzdrawiania drugiego człowieka nie jest jakimś kaprysem, a koniecznością, która legitymizuje mnie przed niewierzącym bratem. Jeśli nie czynię cudów to czy słowa wystarczą? Skoro Bóg mówi, że będę czynić a nie czynię to czy sama postawa jest czytelnym świadectwem? W świetle Pisma Świętego jest to okrutne, nie, nie wystraczy tylko dobrze żyć, trzeba jeszcze świadczyć cudami. Bo dopiero takie życie, które przekałada się na cuda jako znaki Bożej miłości do bliźniego jest życiem pełnym w sensie biblijnym. Skoro bowiem żyję, jak twierdzę, zgodnie z nauką Pisma Świętego, to czemu Ci znaki Pisma nie towarzyszą? Znaki te nie mają być incydentem, ale powszechnością. Mówiąc krótko, ja jako Katolik mam tak żyć, aby objawiła się przeze mnie moc nauki Chrystusa w postaci cudów. Jeśli się nie objawia, to źle, za słabo przyjąłem naukę Chrystusa. Tutaj nie ma wymówek - od razu widać kto jest jakim wiernym.
B
bezbożnik?
21 marca 2012, 09:45
<a href="http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=10&id=10-01&sz=&pyt=529">http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=10&id=10-01&sz=&pyt=529</a> Słowo „bezbożnik” jest przetłumaczone w wydaniu paulistowskim: „durniu”, w tłumaczeniu żydowskim znajduję słowo „głupcze”. Powiedzieć do kogoś „ty głupcze”, znaczyło nazwać kogoś bezbożnikiem i człowiekiem złym, a więc dać wyraz swojej nienawiści. Bezbożnik jest wskazaniem na osobę nie uznającą istnienia Boga. Powinniśmy poznać własne emocje, jednak nie wyrażać ich przez okazywanie wściekłości, zabijanie czy stosowanie przemocy. Bezbożność, podobnie jak pobożność, wyraża się w czynach. Jest formą samookreślenia się człowieka przez to, jak postępuje wobec Boga i Jego zamiarów. W tej postawie człowiek zaznacza nie tylko to, co wybiera „na teraz”, lecz także to, co wybiera „na wieczność”. Możesz powiedzieć, że ten oto człowiek jest niewierzący. Nie możesz natomiast ubliżać mu z racji jego niewiary. Nie wolno nazywać go głupcem, człowiekiem pozbawionym rozumu. Rzeczy nazywamy po imieniu, lecz owo nazywanie „po imieniu” nie może być w konflikcie z uznanym i przyjętym przez nas przykazaniem miłości Boga i bliźniego. Naprawdę Bóg zna serce człowieka. To, co widzimy w postawie drugiego, w jego wypowiedziach czy działaniu, jest jakimś niewielkim fragmentem prawdy o nim. Pełną prawdę o człowieku zna jedynie Bóg. Jemu pozostawiamy ocenę ludzkiego życia. Nie zachowanie przykazania miłości prowadzi nas w doświadczenie piekła. A piekło, to klęska i niespełnienie. Przypomina ono, że człowiek może sprawić całkowity, ostateczny zawód samemu sobie. Ks. Józef Pierzchalski SAC