Kaznodzieja katedralny w Krakowie – św. Szymon z Lipnicy
Przyszły święty, obdarowany charyzmatem życia ukrytego, wyjątkowym nabożeństwem do Najświętszego Sakramentu i Matki Bożej umartwiał się, głosił kazania i służył wiernym jako spowiednik. W 1482 roku, kiedy dżuma nawiedziła Kraków, nazwał ją „jubileuszem” lub „miłościwym czasem”. Chodził po ulicach, posługiwał chorym, udzielał sakramentów i… prosił Boga, by pozwolił mu umrzeć.
Pewnego razu stanął przed sądem za nadużywanie imienia Jezus, ale kiedy proces się kończył, to sędziowie prosili go o modlitwę. Był tak skromy, że „gdy z posłuszeństwa przychodziło mu sprawować urząd przełożonego, poczytywał to za jeden z najcięższych krzyżów, jakie Bóg nań dopuszczał za jego grzechy i wzdychał za chwilą, gdy od tego będzie uwolniony” (Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.). Wzorem średniowiecznych praktyk pokutnych pozwalał, by ciało raniła nie tylko włosienica, ale i kolczasty żelazny pas. Podobno zamiast i tak surowej klasztornej celi czasami wybierał dół na śmieci pełen robactwa i gnijących odpadków.
Szymona z Lipnicy (dziś Lipnicy Murowanej), wsi położonej nieopodal Bochni w Małopolsce, znanej współcześnie także z konkursu palm wielkanocnych, kanonizował papież Benedykt XVI w 2007 r. Dziś w miejscu rodzinnego domu świętego stoi wybudowany przed beatyfikacją (dokonaną w 1685 roku) kościół pod wezwaniem zakonnika. Jest to również jego sanktuarium, w którym są przechowywane relikwie świętego.
Gdy z posłuszeństwa przychodziło mu sprawować urząd przełożonego, poczytywał to za jeden z najcięższych krzyżów, jakie Bóg nań dopuszczał za jego grzechy i wzdychał za chwilą, gdy od tego będzie uwolniony.
Szymon przyszedł na świat ok. 1438–40 roku. O jego rodzinie i dzieciństwie niewiele wiemy. Zapewne był pobożnym dzieckiem, które chciało się uczyć. Jego ojciec był prawdopodobnie niezbyt zamożnym piekarzem, który mógł wyłożyć zaledwie „jeden grosz”, stanowiący tylko czwartą cześć opłaty za edukację syna na wydziale nauk wyzwolonych (atrium) Akademii Krakowskiej. I jak się z czasem okazało ta „inwestycja” w syna bardzo się opłaciła.
Warto było posłać dziecko do szkół, ponieważ bardzo zdolny żak prawdopodobnie wtedy właśnie mógł zapoznać się z naukami Jana Kapistrana – ucznia św. Bernardyna ze Sieny. Ten płomienny kaznodzieja na zaproszenie Kazimierza Jagiellończyka pojawił się na kilka miesięcy w Polsce. Owocem jego pobytu było między innymi sprowadzenie nad Wisłę Zakonu Braci Mniejszych – obserwantów, zwanych bernardynami. Zgromadzenia, które otworzyło swą furtę dla niejednego absolwenta krakowskiej uczelni – a wśród nich znalazł się również i Szymon z Lipnicy.
Funkcja ta nie tylko dla samych franciszkanów miała szczególne znaczenie – powierzano ją tym, którzy byli najlepsi, najzdolniejsi. Co więcej, Szymon był też kaznodzieją katedralnym, a tymi zostawali do tej pory profesorowie teologii Akademii Krakowskiej. Czyli głosząc kazania, a dane mu to było czynić przez kilkanaście lat, musiał sprostać odpowiednim wymaganiom. Nie tylko wykazać się doskonałym opanowaniem łaciny, ale przede wszystkim zadbać o ich wysoki poziom.
Szymon z Lipnicy, którego życie i działalność są szczególnie związane z Krakowem (jest również jednym z patronów miasta) pojawił się także w miejscach i sytuacjach ważnych dla Kościoła, a i wyjątkowych dla samych bernardynów. W 1472 brał udział w uroczystościach przeniesienia relikwii św. Bernardyna do nowej świątyni wzniesionej ku jego czci w Akwilei. Był delegatem na kapitułę generalną w Pawii w północnych Włoszech, a potem pielgrzymował aż do Ziemi Świętej.
A kiedy z niej powrócił niewiele mu już życia zostało… Przyszły święty, obdarowany charyzmatem życia ukrytego, wyjątkowym nabożeństwem do Najświętszego Sakramentu i Matki Bożej umartwiał się, głosił kazania, służył wiernym jako spowiednik. Kiedy w Krakowie w 1482 roku rozszalała się przyniesiona z Węgier dżuma, którą Szymon nazwał „jubileuszem” czy też „miłościwym czasem”, była to dla niego okazja do większego poświęcenia się dla innych. Zakonnik ruszył między cierpiących – chodził po ulicach, udzielał sakramentów i… prosił Boga by pozwolił mu umrzeć.
Była oktawa święta Nawiedzenia Matki Bożej, kiedy po kazaniu na ciele mnicha pojawił się czerwony wrzód. Kolejnego dnia był już czarny, a po sześciu dniach – 18 lipca 1482 roku Szymon zmarł. I choć chciał, by pochowano go pod progiem kościoła klasztornego, został złożony w centralnym miejscu świątyni, pod ołtarzem. Dziś grób św. Szymona z Lipnicy znajduje się w kaplicy św. Szymona, w nawie kościoła o.o. Bernardynów u podnóża Wawelu.
Św. Szymon z Lipnicy, który w ikonografii jest przedstawiany jako głoszący kazanie, patronuje młodzieży akademickiej, a także kobietom w ciąży. Jest również orędownikiem w czasie zarazy.
Skomentuj artykuł