Co z tego, że kogoś osądzę? - Mt 7, 1-5

Mieczysław Łusiak SJ

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim wy sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.

Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: «Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka», gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata".

Rozważanie do Ewangelii:

Co z tego, że kogoś osądzę? Sądzenie nic nie daje. Chyba, że satysfakcję pod tytułem: jestem lepszy od innych.

Nic po mnie w świątyni takiego bóstwa, które by roztrząsało wzrost i tuszę swoich wiernych, ani w domu takiego przyjaciela, który by nie przyjął gości kulawych lub kazał im tańczyć, aby ocenić, czy tańczą dobrze.

Dość spotkasz sędziów na świecie. Nieprzyjaciołom zostaw trud urabiania ciebie, abyś się stał innym, abyś stwardniał. To ich zadanie, tak jak zadaniem burzy jest rzeźbić pień cedru. Przyjaciel jest po to, aby cię przyjął. A kiedy wchodzisz do świątyni, wiedz także, że Bóg nie sądzić cię chce, ale przyjąć (A. de Saint-Exupery).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co z tego, że kogoś osądzę? - Mt 7, 1-5
Komentarze (6)
K
kom
29 lipca 2012, 13:14
 90% Polaków chodzi do Kościoła i przyjmuje komunie świetą, więc skąd tyle w Polsce zła.
@
@Maria
25 czerwca 2012, 11:09
Nie chodzi o bycie ponad emocje. Chodzi o to, żeby uznać, że one nami targają i  że jesteśmy też słabi i grzeszni tak, jak ci, którzy nas zawodzą, mieszają z błotem, czy traktują niesprawiedliwie. Taka jest nasza ludzka kondycja.  Kto tego nie widzi, sam siebie okłamuje, a ponadto wciąż rani bliźnich i o tym nawet nie wie.
M
Maria
25 czerwca 2012, 10:01
Wydaje mi się, że trzeba trochę mieć dla siebie pobłażliwości w tym nieosądzaniu. Osobiście wykluczam tu jakąś emocjonalną reakcję na to, że ktoś nas zawiedzie, zmiesza z błotem, potraktuje niesprawiedliwie. Takie silenie się na bycie ponad emocje... moim zdaniem to też pycha. Ostatecznie jesteśmy istotami emocjonalnymi. Można tylko w chwili wściekłości przypmnieć sobie, czy jednocześnie stać nas na jej odwrotność, na zachwyt dla czyjejś szlachetności, głośne chwalenie kogo, dziękowanie za pomoc, wsparcie. Jednemu i drugiemu nie przypisywać nadmiernej wagi, potępiania się za wściekłość, wywyższania się za okazaną wdzięczność. Wreszcie warto się zbadać, czym dla siebie smego jest to, że ktoś mnie do kogoś obsmaruje, że bliski kochany przypisze mi jakieś motywacje, których  wcale w sobie nie odnajduję a czym jest dla mnie jakaś pochwalna litania na mój temat. Jeśli w tym drugim wypadku zachowuję się spokój, czyli nie wpadam w euforię na swój temat, to  mogę też ewentualne reakcje negatywne uznać za typowo ludzkie, normalne.  Jeszcze  powtórzę: tak mi się wydaje.
E
Ewa
25 czerwca 2012, 09:37
 Osądzanie wcale nie jest podjreslaniem, ze się jest lepszym od innych. Jest to jedynie wyrazanie swoich wartosci. Załozmy - sąsiad znęca sie nad rodziną. Nie robimy ani nie mówimy nic. Nie osadzamy. I jak sie to konczy? Czesto tragedia. Interwencja jest w zasadzie osadzaniem. No bo interweniujemy gdy widzimy zło - musimy osądzic, że jest to zło, aby zainterweniowac. Nie osądzajac - robimy się bierni i przyzwalamy na zło "Jedyną rzeczą potrzebną złu do zwycięstwa jest bierność dobrych ludzi".[ Edmund Burke ]
P
przykład
25 czerwca 2012, 08:47
Nikt nie chce być osądzany, a tak łatwo sami wypowiadamy sądy. Każde odezwanie jest nieomalże oceną drugiego człowieka: zrobił tak, wygląda tak.... Trzeba wiele zmienić w sobie, aby przerwać bezustanne nakręcanie tej sprężynki. Ja słowo, ty słowo...a potem niesmak, wyrzut sumienia. O dobro warto zawalczyć. Powiedz coś dobrego. Ile razy złapiesz się na krytykowaniu, zanim skończysz i rozstaniesz się zrozmówcą - powiedz coś dobrego o tym samym człowieku. Z drugiej strony katolicy cierpią na przewrażliwione czepianie się najmniejszej formy upominania i mówią "nie oceniaj", "masz belkę w oku". Jesteśmy biedni w tym przewrażliwieniu. Czas się otrząsnąć i jak sąsiad leje żonę, to należy więc nie upominać, tylko zgłaszać to od razu na policję. Wtedy taki zbir nie odwoła się do Twoich wartości chrześcijańskich!
I
ip
25 czerwca 2012, 08:20
Nikt nie chce być osądzany, a tak łatwo sami wypowiadamy sądy. Każde odezwanie jest  nieomalże oceną drugiego człowieka: zrobił tak, wygląda tak.... Trzeba wiele zmienić w sobie, aby przerwać bezustanne nakręcanie tej sprężynki. Ja słowo, ty słowo...a potem niesmak, wyrzut sumienia. O dobro warto zawalczyć. Powiedz coś dobrego. Ile razy złapiesz się na krytykowaniu, zanim skończysz i rozstaniesz się zrozmówcą - powiedz coś dobrego o tym samym człowieku.