Emmanuel 2011
Które to już Boże Narodzenie w naszym życiu? Ile razy przeżywaliśmy te święta? Czy ten okres cokolwiek w nas zmienia? A może z roku na rok jesteśmy coraz bardziej sfrustrowani, bo trochę nam nie wychodzi, albo nawet w ogóle?
Brakuje nam cierpliwości do siebie samych i do naszych bliskich. Jeśli wydaje ci się czasem, że cały ten Adwent, Wigilia i Boże Narodzenie tak naprawdę przechodzą gdzieś obok ciebie, że może i dom jest ładnie przystrojony, jedzenie smaczne, nawet na pasterce byłeś, ale w środku czujesz jakąś pustkę, nie martw się. Właśnie jesteś gotowy do przyjęcia Chrystusa. On chce wypełnić każdą pustkę i rozjaśnić wszystkie ciemności.
Betlejem to my
Dwa tysiące lat temu Bóg stał się człowiekiem i przyszedł do nas, żeby pokazać nam, jak niesamowicie jest w każdym z nas zakochany. Urodził się w Betlejem w prostej i ubogiej stajence. A mówiąc dokładniej i bardziej dosadnie - Chrystus wybrał miejsce skrajnie nieprzygotowane, bardzo mało przyjemne, ciemne i śmierdzące. Miejsce, w którym nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby się urodzić. Tylko że On jest inny.
I Jego wybór jest dla nas wszystkich powodem do niesamowitej radości. Bo ta mizerna, brudna, pozbawiona piękna stajnia, to nasze serca. Serca grzeszników, którymi wszyscy jesteśmy. On widzi naszą biedę i pragnie w nią wejść, rozświetlić ją swoją nieskończoną miłością i zrobić tam sobie dom. Chrystus DZISIAJ, w 2011 roku jest cały czas pośród nas i nieustannie walczy o nas i chce się dostać do naszego codziennego życia. "A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: «BÓG Z NAMI»" (Mt 1,22-23).
Joseph Langford MC - przyjaciel Matki Teresy, z którą wspólnie założył Zgromadzenie Ojców Misjonarzy Miłości - w książce "Matka Teresa. Ukryty Ogień", zamieścił krótką medytację. Jest ona napisana tak, jakby to Chrystus do nas mówił. Wydaje mi się, że te piękne słowa w bardzo trafny sposób pokazują, co Bóg, który przyszedł by być z nami, chce nam dziś - w dzień Bożego Narodzenia - powiedzieć.
"Chcę, abyś wiedział, że kiedykolwiek Mnie zapraszasz, przychodzę. Zawsze, niezawodnie. Przychodzę cicho, niepostrzeżenie, lecz z nieskończoną mocą i miłością, przynosząc wiele darów Mojego Ojca. Przybywam z moim miłosierdziem, pragnieniem, aby ci przebaczyć i wyleczyć cię. Przychodzę z miłością, która przekracza twoje rozumienie - miłością, której każda cząstka jest tak wielka jak miłość, jaką sam otrzymałem od Ojca. «Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem» (J 15,9). Przychodzę w pragnieniu pocieszenia cię i dania ci siły, aby podnieść cię i opatrzyć twoje rany. Przynoszę Moje światło, aby rozproszyć twoje ciemności i wszystkie wątpliwości. Przychodzę z mocą, abym mógł ponieść ciebie i wszystkie twoje brzemiona; z łaską, aby dotknąć twojego serca i przemienić życie; z Moim pokojem, który daję, by ukoić twoją duszę.
Znam cię na wskroś. Wiem wszystko o tobie. Policzyłem nawet włosy na twojej głowie. Nic, co dotyczy twojego życia, nie jest mi obojętne. Towarzyszyłem ci przez wszystkie lata i zawsze cię kochałem, nawet gdy błądziłeś. Znam każdy twój problem; znam twoje potrzeby, lęki i zmartwienia. Słyszę każdą wyszeptaną przez ciebie modlitwę, zawsze. Nawet gdy wydaje ci się, że milczę, zawsze działam w twoim życiu, aby ci błogosławić i chronić cię".
Skomentuj artykuł