Grzech jest chorobą – Mk 2, 13-17

Mieczysław Łusiak SJ

Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: "Pójdź za Mną". On wstał i poszedł za Nim.

Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie spośród faryzeuszów widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: "Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?"

Jezus usłyszał to i rzekł do nich: "Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników".

Rozważanie do Ewangelii

DEON.PL POLECA

Grzech jest chorobą. Gdybyśmy zawsze o tym pamiętali, łatwiej byłoby nam żyć. Między innymi dużo łatwiej przebaczalibyśmy sobie i innym. A wiadomo jak bardzo brak przebaczenia potrafi uprzykrzyć człowiekowi życie.

Jeżeli grzech jest w naszym przekonaniu chorobą, to nie jesteśmy na niego obojętni i nie godzimy się na niego. Jednocześnie jednak nie potępiamy grzesznika. No bo czy potępia się chorego za to, że choruje?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Grzech jest chorobą – Mk 2, 13-17
Komentarze (34)
G
Gog(h)
17 stycznia 2010, 19:36
My grzesznicy.... - jestem chory; mam świadomość swej słabości, jestem pokorny; ufam Chrystusowi; próbuję się leczyć; mam świetne lekartwo.....tylko moja natura Jemu  się sprzeciwia. - jestem chory; jestem wierzący: jednak moja postawa i wobec choroby i wiary w Chrystusa jest tak bardzo ambiwalentna....świat w swym grzechu jest taki piękny...jeszcze mam czas, bez przesady, nie muszę przecież każdego dnia, czy miesiąca myśleć tylko o Bogu.....w zasadzie jestem dobrym człowiekiem. - jestem chory; on  i ona też chorzy; wszyscy chorzy? zaraz, zaraz ja w Boga wierzę, ale mój brzuch to nalerzy do mnie;  a do mnie nalerzy mój kieliszek: a do mnie moje życie seksualne;..........to Kościół jest chory, wystarczy  zgodnie z duchem czasu do rozwoju człowieka, nauki, techniki skorygować  dekalog. .....wszyscy chorzy ,ale każdy jakby inaczej.... .....czy jest taki, który wstanie i powie ....ja jestem zdrowy. ..... w zasadzie - raczej ? -  nie chodzi o to: jak cię bliżni widzą, jaka wielkość twojej choroby - grzechu... tylko o twoją nieustanna walkę, o twój wewnetrzny rozwój, o twoją świadomość, o twoją  Komunię z Chrystusem .....i tak do ostatniego namaszczenia.
RK
Robert Kożuchowski
17 stycznia 2010, 17:05
Jurek ma rację to jedyna choroba, na którą w 100% mamy lekarstwo. B.trafne spostrzeżenie. Dodam od siebie:" Ii to za darmochę."
Jurek
17 stycznia 2010, 16:45
W miom rozumieniu trochę zastosowano uproszenie, albo niedopowiedzenie nazywając grzech chorobą. Owszem jest chorobą, czasami nawet śmiertelną, ale w przeciwieństwie do wielu chorób w rozumieniu potocznym mamy na tę chorobę 100% lekarstwo. Trzeba tylko po nie sięgnąć. Czasami jak to lekarstwo jest gorzkie, może bolesne ale daje 100% gwarancję na całkowite wyzdrowienie. Tym lekarstwen jest oczywiście Jezus Chrystus, a w praktycznym wymiarze Sakrament Pokuty, modlitwa i inne samramenty święte. I w zwiąku z tym ta konkluzja: No bo czy potępia się chorego za to, że choruje?  jest trochę myląca. Chociaż też nie może być mowy o potępieniu jeżeli chory nie chce przyjąc lekarstwa. Raczej pochylenie się z troską, ale i konsekwencją nad przyczynami takiego zachowania
RK
Robert Kożuchowski
17 stycznia 2010, 12:49
Jezus zalecił nazywanie rzeczy po imieniu:"Mt 5,37 Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi."
Grażyna Urbaniak
17 stycznia 2010, 12:45
Ponieważ Jezus jest mi bliski, też nie lubię hipokrytów faryzeuszy i wspólczuję cierpiącemu grzesznikowi. Ale miłość bliżniego nie znaczy, że nie mamy nazywać rzeczy po imieniu. Grzech niech będzie grzechem, a choroba chorobą. I bynajmniej nie mam się za doskonałą, co starasz się zasugerować.
Krzysztof Pachocki
17 stycznia 2010, 12:37
Ale biesiadował z grzesznikami a najbardziej nie lubił hipokrytów Faryzeuszy, którzy mieli się za doskonałych. Bliski Mu był każdy grzesznik, który cierpiał. Dziwnego Jezusa wyznajesz.
RK
Robert Kożuchowski
17 stycznia 2010, 12:30
Jeżeli wiara nie wiedzie do miłości, prowadzi do wierzeń i jakiejś nieokreślonej religiności. 1 Kor 13,2 "Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym."
Grażyna Urbaniak
17 stycznia 2010, 12:29
Nie przypominam sobie, żebym na kogoś wydała wyrok, zostawiam to Bogu. I nie przeczę, owszem, chciałabym być bardziej święta. Ale nie mogę milczeć, kiedy się zniekształca naukę Jazusa. Prawda, nazywał się Lekarzem, ale też domagał się, żebyśmy byli doskonali jak jest nasz Ojciec w niebie. Nie dawał nikomu tryfy ulgowej. Stawiał na tyle surowe wymagania, że niektórzy odchodzili od niego.
RK
Robert Kożuchowski
17 stycznia 2010, 12:19
Tak, jak napisałeś złu duch wie, że Bóg jest, a czeka go piekło. Jezus do końca walczy o każdego człowieka. Daj Boże wszystkim zbawienie. Niemniej doskonalenie się w miłości, samemu człowiekowi daje radość.
Krzysztof Pachocki
17 stycznia 2010, 12:16
Salome, obawiam się, że to Ty chcesz być bardziej święta w swoim ferowaniu wyroków. Chrystus sam siebie nazwał Lekarzem i uzdrawiał, zawsze pytając o wiarę, a nie o miłość.
Grażyna Urbaniak
17 stycznia 2010, 12:14
Oczywiście. A twierdzenie Robaka50, że wszyscy którzy łaskawie nie zaprzeczą istnienia Boga hurtem pójdą do nieba, jest co najmniej heretyckie. Jednak będą pewne procedury i nie wszyscy tak od razu dostaną wizę.
RK
Robert Kożuchowski
17 stycznia 2010, 12:03
Wiara bez uczynków jest martwa. Nasza wiara ma prowadzić do miłości. Złe duchy nie potrafią kochać. Na Sądzie ostatecznym będziemy sądzeni z miłości, dlatego, że w Niebie się zajmować będziemy ogólnie sprawę ujmując miłością.
Grażyna Urbaniak
17 stycznia 2010, 11:46
Ale jeśli tylko wiara wystarczy, żeby się zbawić, to pamiętajmy, że złe duchy też wierzą, ba - one wiedzą i co?
RK
Robert Kożuchowski
17 stycznia 2010, 11:14
W obliczu Boga Ojca grzeszny człowiek zginie, czyli "wygnanie z Raju" było ratunkiem. "Sanatorium" zostało już wtedy zapowiedziane, na Imię Mu Jezus Chrystus.
Grażyna Urbaniak
17 stycznia 2010, 11:01
A ostatecznie, jeśli grzech jest chorobą, to czemu Bóg nie wysłał pierwszych rodziców do sanatorium, tylko wygnał z raju. Nie bądźmy świętsi od Pana Boga.
RK
Robert Kożuchowski
17 stycznia 2010, 08:15
Naszą chorobą jest brak miłości. Takiej, o jakiej nauczał Pan. Co jest dobrym uczynkiem? Jeśli ktoś zrozpaczony prosi o pomoc, czy pomagać? A może ma upaść tak, by wreszcie Pana poprosił, a nie pokładał ufność w drugim człowieku? Kto zna definicję dobra? Kto pyta Ducha Świętego, czy ma pomagać? Wszystko jest łaską, ale człowiek ma wolną wolę. Dlatego od człowieka zależy, czy na łaske odpowie, czyli coś jednak od nas zależy. Sąd ostateczny to sprawa wewnętrzna Trójcy Świętej. Byt ludzki nie ma możliwości by jego sąd na drugim człowiekiem był sprawiedliw.Człowiek nie zna ani historii, ani dynamiki rozwoju stanu serca drugiego człowieka, dlatego taki sąd byłby powierzchowny. Oceniać zaś same uczynki i karcić z miłością nam wolno, a nawet trzeba.- Refleksja osobista
Grażyna Urbaniak
16 stycznia 2010, 23:11
Ale Jezus nie powiedział "róbta co chceta", tylko że mamy się zaprzeć samych siebie i wziąć swój krzyż. Po co, skoro według ciebie wszystko jest za darmo? A wspomniał też co nieco o ciemnościach zewnętrznych, gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Krzysztof Pachocki
16 stycznia 2010, 22:59
Bo tak nam trudno przyjąć darmowy dar zbawienia, wciąż chcielibyśmy sami sobie czymś zasłużyć, tak jakby Chrystus niepotrzebnie umarł na krzyżu. To tylko mam na myśli, a nie miłość bliźniego.
Grażyna Urbaniak
16 stycznia 2010, 22:53
A poza tym nie rozumiem, dlaczego z takim przekąsem mówisz o "spełnianiu dobrych uczynków", "klepaniu parcierzy" i "chodzeniu do kościoła". To właśnie robili i robią święci i tym dają świadectwo wiary, która bez uczynków jest martwa.
Grażyna Urbaniak
16 stycznia 2010, 22:43
Nie wolno nam sądzić, kto będzie odrzucony, ale też nie wolno sądzić, że nikt, bo grzech to tylko choroba. To zaprzeczanie samemu Jezusowi.
Krzysztof Pachocki
16 stycznia 2010, 22:28
Po pierwsze, niczym się nie chlubię. Po drugie zgoda: wiara jest łaską. Ergo, niczego, nawet samej wiary nie zawdzięczamy samym sobie, tylko Bogu, który jest źrodlem wszystkiego. Coś chyba jednak możemy i coś od nas zależy, to otwarcie się, gotowośc przyjęcia daru, pewna bierność zamiast gorączkowego "spełniania dobrych uczynków". Chory musi się zgodzić na leczenie inaczej nic z tego. Kto będzie odrzucony a kto nie, nie wolno nam sądzić. Jedyne co wolno, to bać się o swój własny los.
N
nightwing
16 stycznia 2010, 22:24
@robak , pelna zgoda:)  kolejnosc wazna, napisalem z reszta ze wiara to podstawa, ale chcialem zwrocic uwage na fakt :czym byla,  by wiara gdyby nie była udowadniaa uczynkami? to tak jakby duzo mowic a malo robic, sluchac  slowa Bozego o milowaniu blizniego ale nie milowac tego blizniego  ,nie wybaczac sobie wzajemnie  ,bo przeciez skoro wierze w Boga to mam zapewnone zbawienie. wydaje mi sie ze do takich wypaczen moze doprowadzic wlasnie wiara ze tylko wiara mozna zapewnic sobie zbawienie. ex fructibus eourm cognoscetis eos' .. czyli po UCZYNKACH ich poznacie.
Grażyna Urbaniak
16 stycznia 2010, 22:14
Czyli wszyscy szlachetni, ofiarni ludzie, którzy nie otrzymali łaski wiary, będą przez Boga odrzuceni?  Bo właśnie wiara, którą się chlubisz, nie jest twoją zasługą a łaską.  Bez pomocy Ducha Św. nikt nie powie, że Panem jest Bóg.
Krzysztof Pachocki
16 stycznia 2010, 21:54
nightwing, Nie kwestionuję wartosci uczynków, tyle że chodzi o kolejność. Trzeba najpierw spotkać Chrystusa - Lekarza, by być do nich zdolnym. Nie jest natomiast tak, że to my sami, o własnych siłach, uczynkami zasługujemy sobie na cokolwiek, jak chcieli Faryzeusze. Na tym polega rewolucyjność Ewangelii. My jednak wciąż tkwimy w tym faryzeiźmie i w skutek tego chorujemy, popadając często w rozpacz z powodu bezsilnosci. No chyba, że ktos żyje w błogim samozadowoleniu i ułudzie, co do wlasnej doskonałości, ale to zupelnie inny, infantylny rodzaj Chrześcijaństwa.
Grażyna Urbaniak
16 stycznia 2010, 21:44
Ale czy jakość tego życia wiecznego jest jednakowa dla wszystkich? Czy święci pustelnicy są obrani z rozumu? Dlaczego niektórych wynosimy na ołtarze w uznaniu heroiczności cnót, skoro to nie ich zasługa?
N
nightwing
16 stycznia 2010, 21:44
@robak, napisales : "...aby KAŻDY, kto w Niego wierzy miał życie wieczne". Tyle tylko trzeba: wiary.  mysle, ze nie tylko tyle :) wiara to zdecydowanie  ZA MALO. bo mozna wierzyc gorliwie w Boga a jednoczesnie byc złym czlowiekim wobec blizniego. " co jednemu z tych najmiejszych uczunliscie mnie żescie uczunili" . jest tez cytat o ugoszczeniu pielgrzymow ,czy obcych, i tez jest napisamn ze"tak jakbyscie mnie ugaszczali".czy jakos tak. zatem uczynki sa wazne. jasne, wiara w Boga  i Jezusa jest podstawą ale na pewno nie jedynym czynnikiem. tak to widze . pozdarwiam
Krzysztof Pachocki
16 stycznia 2010, 21:37
Owszem "trąci" ale w kwestii usprawiedliwienia z wiary, które KK uznaje tak samo, jak bracia Protestanci. Nie ma tu żadnej predestynacji. J 3, 16 mówi wyraźnie: "...aby KAŻDY, kto w Niego wierzy miał życie wieczne". Tyle tylko trzeba: wiary. Możesz oczywiście zapytać mnie, czym jest wiara. Na to już nie potrafię odpowiedzieć. Napewno nie klepaniem pacierzy i "chodzeniem do kościoła".
Grażyna Urbaniak
16 stycznia 2010, 21:26
To znaczy grzesznicy to ci, którzy "nie otrzymali". To trąci protestantyzmem (predestynacja).
Krzysztof Pachocki
16 stycznia 2010, 21:18
A jakież to mamy zasługi? Co mamy, czegobyśmy nie otrzymali? takie myślenie grozi faryzeizmem. To wiara w Chrystusa zbawia i leczy, nie uczynki ani "zasługi". Jakże trudno ta fundamentalna prawda do nas dociera.
Grażyna Urbaniak
16 stycznia 2010, 21:07
Traktowaniem grzechu w kategoriach choroby zwalniamy się z odpowiedzialności, a twierdząc, że tylko Pan nas uzdrawia, pozbawiamy się zasługi. To bliskie wspólczesnym wizjom Boga, który nas o nic nie zapyta, pogłaszcze po główce jednakowo kata i ofiarę, bo wszak jest miłością.
Krzysztof Pachocki
16 stycznia 2010, 20:55
Cóż wobec tego znaczą Jego słowa: "Beze Mnie nic nie możecie uczynić"? Zgadzam się, co do sumienia, ale sam zastanawiam się, czy dotąd nie przeceniałem własnych sił.  Decyzja dotyczy przyjęcia Chrystusa, ale to ON w nas dokonuje cudu przemiany/uzdrowienia a nie my. Źle główkuję?
Grażyna Urbaniak
16 stycznia 2010, 20:20
Bóg sam nas wyposażył w sumienie, żebyśmy grzesząc odczuwali poczucie winy. Lekarz-Chrystus przynosi nam ulgę w sakramencie pokuty, ale nie może za nas podjąć decyzji o zmianie postępowania.
R
robak
16 stycznia 2010, 20:04
Tekst oddaje "ducha czasu" zgodnie z którym osobistą odpowiedzialność za własne postepowanie zrzuca się na geny, środowisko, wychowanie etc. Ale może nie jest to gorsze niż katowanie się na śmierć paraliżującym poczuciem winy, z którego nie ma żadnego wyjścia? Ostatecznie, gdyby człowiek mógł sam siebie uleczyć zmieniając swoje postępowanie, nie potrzebowalby Lekarza - Chrystusa.
Grażyna Urbaniak
16 stycznia 2010, 15:20
Sądzę, że nie do końca tak jest. Za chorobę nie ponosimy moralnej odpowiedzialności, a za grzech tak.