Kazanie o końcu świata i... słodkiej fidze
Co roku, na kilka tygodni przed Adwentem, czytamy w kościele trochę trudne czytania. Czytamy zawsze o końcu świata, czytamy różne prorockie wizje, które opowiadają o tym, jak to będzie strasznie, o tym, jak to słońca nie będzie, jak niebo spadnie na ziemię. Czytamy o wszystkich kataklizmach, o wszystkich przerażających rzeczach. Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że trochę nie wiemy, co z tym wszystkim zrobić…
Jezus powiedział do swoich uczniów: "W owe dni, po wielkim ucisku słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba. A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec".
[-2012.11.18.xxxiii.niedziela.zwykla.mp3-]
Skomentuj artykuł