Po co komu ludzka akceptacja? Łk 21, 12-19

Mieczysław Łusiak SJ

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić.

A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie".

Pan Jezus nie może nam zagwarantować miłości ze strony ludzi. To nie jest wina Boga i często to nie jest też nasza wina, że ludzie nas nienawidzą. I nie warto kupować sobie ludzkiej akceptacji za wszelką cenę. Kto to robi, ten dużo traci, bo ludzka akceptacja w praktyce niewiele daje, poza dobrym samopoczuciem. Najważniejsza jest nasza przyjaźń z Bogiem, bo od Niego zależy właściwie wszystko, to znaczy życie wieczne. Kto ma życie wieczne, temu „włos z głowy nie zginie”.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Po co komu ludzka akceptacja? Łk 21, 12-19
Komentarze (5)
S
siostra
25 listopada 2010, 13:40
Małgorzato, braku akceptacji nie da się pokonać, na nic tu własne sposoby, także w klasztorze. Podstawa to więź z Jezusem, otwieranie serca przed Nim na modlitwie. Pomyśl, może w ten sposób Pan Jezus woła o kontakt ze Sobą? W końcu osoba konsekrowana związała się ślubem z Jezusem i On niczego poza tym, co ślubowała nie oczekuje ... Pewnie to boli, ale ...
Jadwiga
25 listopada 2010, 08:07
"Człowiek jest wtedy wolny, gdy nie uzależnia swojego życia od innych" [Urlich Schaffer] Tak naprawde nigdy nie doświadczymy całkowitej akceptacji. Zawsze znajdzie się grupa osób, która nas nie zaakceptuje. Chyba, ze wyrzeczemy sie samego siebie i staniemy się marionetką danej grupy.
R
R
25 listopada 2010, 07:39
Powiedzmy sobie szcerze, że dobre samopoczucie jest czymś nie do pogardzenia. Złe prowadzi do zgorzknienia, zamknięcia się w sobie, choroby a w końcu na kozetkę do psychoterapeuty.
M
Mila
25 listopada 2010, 00:42
Wszędzie jesteśmy narażeni na brak akceptacji. Szalenie trudna sprawa! Szczęśliwi są ludzie, którzy wytrwają, którym wystarczy sam Bóg.
M
malgorzata
25 listopada 2010, 00:24
Na to moze pozwolic sobie jezuita, ale w innych zgromadzeniach, zwlaszcza zenskich...jak pokonac brak akceptacji?