Ulituj się nade mną - Mt 15, 21-28

(fot. Sinsong/flickr.com)
Artur Wenner SJ

Jezus podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: Odpraw ją, bo krzyczy za nami! Lecz On odpowiedział: Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela. A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: Panie, dopomóż mi! On jednak odparł: Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom. A ona odrzekła: Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów. Wtedy Jezus jej odpowiedział: O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz! Od tej chwili jej córka została uzdrowiona.

Spotkanie człowieka z Bogiem dokonuje się zawsze w ramach określonej historii. Jest to historia indywidualna naznaczona sukcesami, ale i dramatami, momentami radości i smutku. Jest to także historia społeczna z jej tendencjami, prądami, stereotypami i uprzedzeniami.

Kobieta kananejska dla Izraelitów była poganką, z którą nie powinno się nawet rozmawiać. Aby dotrzeć do Jezusa, musi ona pokonać społeczno-kulturową barierę separacji. Jest to dla niej próba charakteru, a może jeszcze bardziej próba ducha. Czy zdoła uwierzyć, że może osiągnąć upragniony cel - zdrowie córki? Wiara zaś jest po-ręką tych dóbr, których się spodziewamy dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy (Hbr 11, 1). Ważne są uwarunkowania, ale jeszcze ważniejsze jest serce. Tak to kiedyś Abraham uwierzył i stał się ojcem wszystkim wierzących. Także tej kananejskiej kobiety. A ja? Czy mogę powiedzieć, że mam wiarę jak Abraham? Społecznie przynależę do grupy ludzi ochrzczonych, ale czy wierzę?

Wiara, jeśli nie jest podtrzymywana przez nadzieję, może osłabnąć. Kobieta kananejska pokłada swą ufność i nadzieję w Jezusie, którego nazywa Panem, Synem Dawida. Tym samym uznaje w Jezusie "nadzieję Izraela", oczekiwanego Mesjasza. Podobnie jak wiara, także jej nadzieja zostanie poddana próbie. Uczniowie Jezusa, aby mieć wreszcie spokój, zachęcają Mistrza do działania i do "załatwienia" sprawy tej kobiety. Jezus jednak nie ustępuje. Jest obiecanym Mesjaszem, ale Jego misja kieruje się najpierw do domu Izraela. Kobieta jest wytrwała, nie zniechęca się. A my jakże łatwo się zniechęcamy. Nieraz nawet boimy się wyraźnie formułować prośby. Dlatego w wielu sprawach nie prosimy, bo się nie spodziewamy. O co boję się prosić Jezusa?

Kobieta kananejska zostaje sprawdzona jeszcze w jednym, delikatnym punkcie - własnej wartości. Jezus, stawiając ostatnią trudność, odwołuje się do obiegowego przekonania Izraelitów widzących w poganach "niewierne psy". To określenie, które kłuje dotkliwie miłość własną, odsłania istnienie w kobiecie innej miłości, która jest większa niż własne znaczenie. Jest to miłość do własnego dziecka. Nawet okruchy ze stołu Pana wystarczą, aby pomóc jej córce. Miłość, która wszystko zniesie, wygrywa. Jezus nie może się oprzeć takiemu sercu. A jaka jest moja wiara, nadzieja i miłość?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ulituj się nade mną - Mt 15, 21-28
Komentarze (8)
T
teresa
18 sierpnia 2011, 10:02
 Panie pomóż mojej córce Ani i jej chłopakowi Przemkowi wrócić szczęśliwie ze ŚDM w Madrycie. Udaremnij knowania przeciwników Papieża, Matko Najświętsza okryj swoim Matczynym Płaszczem młodzież z całego świata zgromadzoną w Madrycie, ich opiekunów i duszpasterzy a nadto samego Papieża. Błagam i proszę ludzi dobrej woli o modlitwę.
C
caritas
18 sierpnia 2011, 09:08
~caritas Pan Jezus uzdrawiał ciała i ludzkie emocje, wypędzał z opętanych złego ducha. Przecież nie liczył, ze to kogoś, kto nie chce, przekona do Niego. Takdobrze zdawał sobie sprawę, że nawet Jego śmierć za człowieka nie pociągnie większej liczby wierzących Mu i w Niego. Przewidział, jak niewiele będzie tych którzy Go kochają, gdy przyjdzie ponownie, przy końcu dni.. Nasz ludzki los taki sam. Nie mogę się spodziewać serca od drugiego tylko dlatego, że mu to serce okazuję. Nie mogę spodziewać się, że drugi przyjmie Jezusa...naprawdę Go przyjmie. Jedynie zostaje kontemplacja krzyczącej jakby szczekającej kananejk. Ona krzyczała o dręczeniu córki przez złego ducha. We mnie płacze nieprzyjęcie Jezusa.Nawet wiara jest, ale nie ma przyjęcia.Nie ma przemienionego serca. Przeciez dziękuję Jezusowi za swój ból. Wolę go niż jakiś tam komfort psychiczny z braku miłości.. Cytuję swój wpis, bo to o czym pisałam, już się zmieniło. Serce zostało przemienone. Teraz "wracam do domu" Dzielę się tym, co mnie spotkało, żeby dodać otuchy. Mój czas biegnięcia za Jezusem z moją udręką trwał dekadę.
ZB
zaufaj Bogu
14 sierpnia 2011, 19:53
Tak długo już wołam za Jezusem o litość, a on milczy... Ale wierzę, że przyjdzie dzień, kiedy usłyszę: "niech ci się stanie jak chcesz"... Panie, Synu Dawida, niech okruchy Twojej łaski uzdrowią moje dziecko! @Kobieto, ufaj Bogu! Jest Najlepszym Ojcem i doskonale wie co komu jest potrzebne (do zbawienia). Pozdrawiam!
M
matka
14 sierpnia 2011, 19:33
To określenie, które kłuje dotkliwie miłość własną, odsłania istnienie w kobiecie innej miłości, która jest większa niż własne znaczenie. Jest to miłość do własnego dziecka. Ja matka medytowałam właśnie to co ojciec komentator spostrzega. Dawało i daje mi to siłę. Bóg i mnie wysłuchał, odnalazł moje dzieci po kolei. Modlę się do niewiasty kanannejskiej. Kocham ją.
LS
le sz
14 sierpnia 2011, 18:50
[...] A ja? Czy mogę powiedzieć, że mam wiarę jak Abraham? Społecznie przynależę do grupy ludzi ochrzczonych, ale czy wierzę? [...] Kobieta jest wytrwała, nie zniechęca się. A my jakże łatwo się zniechęcamy. Nieraz nawet boimy się wyraźnie formułować prośby. Dlatego w wielu sprawach nie prosimy, bo się nie spodziewamy. O co boję się prosić Jezusa? [...] Miłość, która wszystko zniesie, wygrywa. Jezus nie może się oprzeć takiemu sercu. A jaka jest moja wiara, nadzieja i miłość? Powyższe określenia zdradzają wprost nachalny dydaktyzm prezentowany przez autora.
A
Anna
14 sierpnia 2011, 16:17
 A ja się spodziewałam... wyraźnie formułowałm proðby... A teraz z obawy, że znów nie zostanę wysłuchana, już nie proszę ale oddaję Panu wszystko w Jego ręce: Działaj Panie tak, jak Ty uważasz za słuszne. Nie wiem czy to jest ufność, czy lęk , ale mimo wszystko staram się być blisko Niego
KK
kobieta kananejska
14 sierpnia 2011, 14:30
Tak długo już wołam za Jezusem o litość, a on milczy... Ale wierzę, że przyjdzie dzień, kiedy usłyszę: "niech ci się stanie jak chcesz"... Panie, Synu Dawida, niech okruchy Twojej łaski uzdrowią moje dziecko!
X
xyz
14 sierpnia 2011, 00:32
"Określenie "niewierne psy", które kłuje dotkliwie miłość własną, odsłania istnienie w kobiecie innej miłości, która jest większa niż własne znaczenie." Jak dobrze, że mogę właśnie dzisiaj czytać ten fragment Ewangelii i cytowane słowa komentarza. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego Jezus w taki sposób zwrócił się do kobiety, skoro podobno kocha wszystkich. Teraz wiem, że tego typu sytuacje wywoływane również przez ludzi, z którymi żyję, są świetnym sprawdzianem mojej miłości do nich i do Boga. Modlę się o miłość, która wszystko zniesie.