Wszyscy czasem gramy

(fot. Alaskan Dude/flickr.com)

Nareszcie. Po cierpliwym rozprawieniu się z podstępami i zarzutami faryzeszów, Jezus w końcu im przyłożył. Bo ileż można. Nawet cierpliwość ma granice wytrzymałości. Teraz nadszedł czas rozliczeń i wytykania błędów przeciwników, żeby nie czuli się tacy świętobliwi. Czy rzeczywiście o to chodzi Chrystusowi, kiedy kieruje ostrze krytyki przeciwko religijnym przywódcom Izraela?

Faryzeusz to nie człowiek. To ucieleśnienie chorobliwej postawy, potocznie utożsamianej z obłudą i kojarzonej najczęściej z ludźmi religijnymi. Ewangelia pokazuje jednak, że to stereotyp. Faryzeizm to wirus, który atakuje każdego człowieka: księdza, wychowawcę, rodzica, męża, żonę, polityka, dziennikarza. To również największa przeszkoda w przyjęciu i wypełnianiu przesłania Jezusa Chrystusa. Dlatego worek faryzeizmu jest o wiele pojemniejszy niż nam się wydaje. Przekonuje o tym dzisiejsza mowa Jezusa (Mt 23, 1-12).

DEON.PL POLECA

Kiedy człowiek, łaknąc rozpaczliwie akceptacji, próbuje się wybić i staje na rzęsach, żeby w końcu ktoś zauważył jego wysiłki i docenił go, oddycha już duchem infantylnego faryzeizmu.

Kiedy jego opowieści polegają głównie na niekończącej się mantrze o tym, gdzie był, co zobaczył, w jakże dostojnych kręgach się obracał, z jak wielce znamienitymi personami nawiązał kontakt i jadał z nimi obiady, stroi się w piórka i frędzle jak faryzeusz.

Kiedy nie lubi stać w cieniu, ale woli grać pierwsze skrzypce, bo pokorna i niewidoczna służba wydaje się uwłaczać jego godności i nie przydaje mu nimbu chwały, nadyma się jak faryzeusz.

Kiedy uparcie obstaje przy zachowaniu, jego zdaniem, niezmiennych i szacownych form w religii, wychowaniu, edukacji czy zarządzaniu i na trwałe skleja się z "zewnętrzną stroną kubka lub misy", sztucznie wzmacniając swoje chybotliwe poczucie pewności, wchłonął już w siebie kwas faryzeuszów.

Kiedy cały swój wysiłek wkłada w budowanie zapór i z pieczołowitą wnikliwością bada ich szczelność, by do jego umysłu i serca nie wdarły się jakiekolwiek wody nowości, ukrywa się za murami faryzejskiej twierdzy.

Kiedy sukces mierzy wyłącznie barometrem pęczniejących środków: struktur, budowli, przywilejów, zabezpieczeń finansowych, pomijając ducha, bez którego wszystko to podobne jest do muszli pozbawionej szumu morza, upaja się ułudą samozadowolenia.

Kiedy cel zlewa mu się ze środkami, a zachowanie prawa przedkłada ponad wszystko, popadając przy tym w ociężałą rutynę, trwa w uspokajającym śnie faryzeusza.

Kiedy patrzy z góry na innych, z definicji gorszych, moralnie zwichrowanych, życiowo przegranych, męty społeczne, wchodzi w buty faryzeusza.

Kiedy stosuje podwójne standardy moralności, to znaczy stawia wiernemu, dziecku, uczniowi, żonie wysokie wymagania, a sam przykłada do siebie inną miarę etyczną, przesiąkniętą dużą dozą pobłażliwości, staje się "ślepym przewodnikiem", który prędzej czy później w dół wpadnie.

Kiedy instynkt interesu osobistego z wolna bierze górę nad deklarowanymi początkowo szczytnymi motywami, jego serce wypełniły już opary faryzeizmu.

Kiedy człowiek nie widzi, że zachowuje się jak faryzeusz, jest nadal faryzeuszem.

Jeśli tak się rzeczy mają, to czytając Jezusowe napomnienia, przechodzą mi ciarki po plecach. Czuję dyskomfort. Ale tylko wtedy, jeśli się zgodzę, iż ten tekst dotyczy również mnie. Swoją drogą, nie sądzę, aby św. Mateusz miał na myśli wyłącznie faryzeuszy. A nawet gdyby, to przecież Słowa Bożego nie można traktować jak nabrzmiałego tradycją albumu zdjęć rodzinnych, otwieranego co pewien czas, by podtrzymać ducha łączności z przodkami. Takie podejście również trąci faryzeizmem.

Szczególnie w Kościele pokusa uporczywego zaprzeczania istnienia faryzeizmu, to jedno z poważnych niebezpieczeństw, jakie mu zagraża. No bo wydawałoby się, że skoro Jezus nie szczędził mocnych słów pod adresem faryzeuszy, a przecież ludzie Kościoła stoją po stronie Mistrza, to jak można doszukiwać się tutaj aluzji skierowanych do chrześcijan? Tyle że chcąc być uczciwym, nie ucieknę przed uznaniem, iż ta Ewangelia to wprawdzie potwornie niewygodny i świerzbiący, ale w sumie wyzwalający rachunek sumienia. Jezus nie chce pognębiać, lecz uwolnić.

"Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać". W tym zdaniu Jezus piętnuje brak wewnętrznej spójności, niekonsekwencję, grę pozorów. A wskazuje na to pojawiające się w Jego mowie wyraźenie "pros to theathenai" - "aby być widzianym jak na deskach teatru". Nasze słowo "teatralny", użyte w sensie przenośnym, zdradza związki z nienaturalnością, udawanymi gestami, patosem i przerostem formy nad treścią. Jezusowi nie chodzi bynajmniej unikanie ludzkich oczu, bo przecież na innym miejscu poleca, aby światło chrześcijan świeciło przed światem. Chrystus ostrzega przed religijno-moralnym aktorstwem, kreującym wokół siebie atmosferę nieautentyczności. Za analogię niech posłuży następujący przykład: będąc rzecznikiem prasowym mogę wygłosić oświadczenie, z którym się zupełnie nie zgadzam, ale czynię to na polecenie instytucji lub osoby, którą reprezentuję. Co innego myślę, co innego mówię. Podstawiam swój głos, nie utożsamiając się z duchem przesłania.

Jezus faryzeuszów nazywa również hipokrytami. Pierwotnie słowo "hipokrisis" oznaczało w literaturze greckiej odpowiedź, interpretację, wygłaszanie mowy łącznie z gestykulacją i minami; "hipocrites" - to aktor dramatyczny, a "hipocrisia" czynność grania roli na scenie. W sumie pozytywne określenia oznaczające zdolność radzenia sobie z publicznymi wystąpieniami. Z czasem hipokryta stał się jednak pokrewny sofiście, który swoim talentem oratorskim potrafi oczarować widzów, czerpiąc nadto z tego pokaźne zyski.

Także w Starym Testamencie, w Septuagincie, słowo "hipokrisis" nabiera pejoratywnego znaczenia. Kojarzone jest z ukrywaniem prawdy, z oszustwem czy wręcz staje się synonimem grzechu. Jezus w hipokryzji widzi rozerwanie związku między głoszonym słowem a czynem. Właściwie dobry aktor jest w stanie wcielić się w niemalże każdą postać i wcale nie musi się z nią identyfikować. To tylko gra. Takich właśnie pozorów nie może kultywować człowiek, jeśli chce być uczniem Chrystusa. A ponieważ - jak powie św. Paweł - "nie czynię dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę (Rz 7, 18)", zaleczanie tego rozszczepienia trwa przez całe chrześcijańskie życie. Zaczyna się od przebudzenia, że taki mały faryzeusz siedzi sobie wygodnie w kluczowej izbie mojej duszy i dyskretnie każe mi zakładać maski. Ale przecież życie to coś więcej niż teatr.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wszyscy czasem gramy
Komentarze (18)
!
!
1 listopada 2011, 03:44
Dobrze by było, gdyby ludzie próbujący kształtować nasze sumienia, byli bardziej wyraziści. Dzisiejsza interpretacja /moim zdaniem/ tylko gmatwa /co również czyni telewizja/. W DEONIE powinno być jasno powiedziane: tu jest racja; taka jest prawda. Życzę dobrego, świątecznego dnia. OTÓŻ TO WŁAŚNIE ! „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.” (Mt 5,37)
.
...
31 października 2011, 18:33
Wszyscy czasem gramy... szczególnie gdy nie wiadomo czy ma się do czynienia z kapłanem, czy może z TW ? To kto jest wtedy faryzeuszem ? A propos faryzeizmu - bp Wiktor Skworc został metropolitą katowickim !!! http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,7698,bp-wiktor-skworc-metropolita-katowickim.html O tempora, o mores!
NW
no właśnie
31 października 2011, 16:00
Wszyscy czasem gramy... szczególnie gdy nie wiadomo czy ma się do czynienia z kapłanem, czy może z TW ? To kto jest wtedy faryzeuszem ? A propos faryzeizmu - bp Wiktor Skworc został metropolitą katowickim !!! http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,7698,bp-wiktor-skworc-metropolita-katowickim.html
C
ciekawy
31 października 2011, 14:09
Wszyscy czasem gramy... szczególnie gdy nie wiadomo czy ma się do czynienia z kapłanem, czy może z TW ? To kto jest wtedy faryzeuszem ?
B
Bogusława
31 października 2011, 07:27
Dziękuję po raz kolejny ojcze Dariuszu. Temat kluczowy dla chrześcijanina. Szczęść Boże Bogusława
?
???
31 października 2011, 00:23
Wszyscy czasem gramy...  szczególnie gdy nie wiadomo czy ma się do czynienia z kapłanem, czy może z TW ?
W
wanda
30 października 2011, 22:17
Tych co nie grają,jest wielu.Zostają zwolnieni z pracy.....Ojciec żyje w nierealnym świecie.
F
faryzeusz
30 października 2011, 20:58
Czuje ze jest we mnie duzo z faryzeusza chociaz niektorzy uwazaja mnie za wspaniala osobe - to przykre :(. Czasami mam ochote uciec od ludzi aby nie udawac, nie pouczac ich, nie glosic ze jestem lepsza od innych, ale ucieczka nie jest rozwiazaniem. Mozna jechac na rekolekcje zeby w ciszy przed Bogiem to przemyslec i sprobowac wsluchac sie w to co On mowi, Jego swiadomie postawic na I miejscu. No i oczywiscie bez pracy nad soba sie nie obejdzie. Moj slomiany zapal mnie dobija :(. Pozdrawiam i prosze o modlitwe.
K
kaska
30 października 2011, 19:24
jak zwykle ks. Dariuszu, świetne i b. trafne sposyrzeżenia. Nazywanie rzeczy po imieniu i przypominanie o tym bardzo pomaga otrząsnąć sie ze swojego 'ego' /mnie rownież/
E
esza
30 października 2011, 12:19
Również dziękuję za świetny komentarz. Może w końcu pora zacząć mówić, co jest białe, a co czarne. Co jest dobre, a co złe i oddzielać prawdę od fałszu. Ktoś mi kiedyś, radził wybierać szarość. Szarość to też czerń i szybko byłam w kłopotach. Gdzie jest prawda?
30 października 2011, 08:23
 Kazdy z nas kiedyś grał lub gra , ileż to rzy pokazywałem się tak jak chciałbym żeby mnie ludzie widzieli a nie takim jakim jestem naprawdę ile razy zamiast być sobą przywdziewałem maskę. Dobry komentarz dziękuję ojcze Dariuszu
M
ms
30 października 2011, 08:11
Dobrze by było, gdyby ludzie próbujący kształtować nasze sumienia, byli bardziej wyraziści. Dzisiejsza interpretacja /moim zdaniem/ tylko gmatwa /co również czyni telewizja/. W DEONIE powinno być jasno powiedziane: tu jest racja; taka jest prawda. Życzę dobrego, świątecznego dnia. 
A
Anula
30 października 2011, 07:21
Słowa mocne, tarfne i otrzeżwiające .Sprowadzające do odpowiedniej perspektywy.Jak dla mnie zimny prysznic. Dzięki i pozdrawiam.
S
sn
30 października 2011, 05:42
Faryzeizm grozi tym najbrdziej zaangażowanym, a zaczyna się kiedy poklepujemy się po polecach i wmawiamy sobie jacy to jesteśmy dobrzy, jak to codziennie uczestniczymy we Mszy św., codziennie przyjmujemy komunię św., codziennie odmawiamy różaniec itd i zaczynamy się porównywać z innymi. Trzeba więc pamiętać o czujności, oceniać innych jako lepszych od siebie, albo wcale, no i nigdy nie poklepywać sie po plecach.
FI
fałsz i uzurpacja
30 października 2011, 01:29
Wszechobecna pokusa faryzeizmu.  PRZYPOWIEŚĆ O WINNICY (Mt 21,33-43.45-46). Jezus przedstawia tę przypowieść kapłanom i faryzeuszom, którzy zresztą zdają sobie świetnie sprawę, że ona ich dotyczy. Przypowieść mówi o panu, który oddał rolnikom w dzierżawę swoją winnicę, czyli o Bogu, który powierzył wybranym ludziom swój Kościół. Ci ludzie nie wywiązali się z obowiązku. Co więcej, Jezus zapowiada już tutaj, że Jego jako dziedzica będą się starali zabić, zgładzić, że będą zdolni do największej zbrodni, aby utrzymać swoje egoistyczne interesy, swoje dobre samopoczucie, aby zwiększyć swój stan posiadania - działając egoistycznie, a nie dla swojego Pana ani nie dla tego, do czego ich powołał. Tą przypowieść można odnieść także do wydarzeń, które miały miejsce 11 marca 2009 r. Myślę o postawie naszych biskupów, którzy odmówili rozmowy ze swoim narodem na temat lustracji, zapomnieli, że zostali powołani przede wszystkim do służby, okazali, że nie poczuwają się do odpowiedzialności za przeszłość. A przecież Pan Jezus najsurowiej ocenia Faryzeuszy właśnie za to, że w swojej postawie są fałszywi. Co innego głoszą a inaczej postępują.
C
cosia
30 października 2011, 00:16
Dziękuję :-)
OP
O.TILMANN PESCH SI
29 października 2011, 23:47
"I w czasach obecnych jest wielu religijnych faryzeuszów, którzy udaną pobożnością pokrywają najwystępniejsze usposobienie. Nowożytny jednak faryzeusz lubi się stroić w inny płaszczyk. Tym płaszczykiem – to nauka. Pod pozorem nauki wykłada się dzisiaj najpotworniejsze błędy. Tym płaszczykiem to wolność i braterstwo. Występuje się pozornie w obronie uciśnionych, w rzeczywistości zaś wypowiada się walkę prawdziwej wolności i prawu. Tym płaszczykiem to pozory humanitarności; mówią ci nowocześni faryzeusze dużo o godności ludzkiej, a najczęściej ciągną człowieka w błoto. Pod słowami "uczucie", "miłość", które często wygłaszają, ukrywa się najzwyklejszy nierząd i rozpusta; pod pozorem uszczęśliwienia ludu pchają ten lud do zguby w interesie swego samolubstwa. Nieraz nawet pod pozorem wykształcenia, cnoty, wewnętrznej religijności ukrywa się rzeczywisty ateizm i gruby materializm. Faryzeizm nowoczesny co do swej istoty zupełnie się zgadza z faryzeizmem dawnym, tylko strój sobie zmienił. Jest to ta sama pycha, która chwałę i cześć należną Bogu, sobie chce przywłaszczyć; ta sama zarozumiałość, to samo przecenianie siebie, ta sama zaciekłość przeciw Chrystusowi, ta sama nienawiść przeciw Bogu i przeciw porządkowi od Niego ustanowionemu. Postępowanie Chrystusa stoi w ostrym przeciwieństwie do postępowania faryzeuszów. Chrystus nie chce wprawdzie, abyśmy cnotę ukrywali, żąda od apostołów, aby ich światłość świeciła ku czci Boga przed ludźmi, lecz przede wszystkim domaga się cnoty wewnętrznej, czci Boga w duchu i prawdzie. Chrystus mówił zawsze prosto i bez wybiegów. Wszystkim, którzy Go chcieli naśladować, mówił otwarcie o potrzebie zaparcia się i znoszenia prześladowań. Śmiało karcił, co było do skarcenia". 
L
leolo
29 października 2011, 22:36
świetnie napisane