Ziółek SJ: Mini historie o Maxi Sprawie (3)

(fot. sxc.hu)

Publikujemy kazanie i konferencję o. Wojciecha Ziółka SJ z trzeciego dnia rekolekcji wygłoszonych u krakowskich dominikanów.

Było święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy.

W Jerozolimie zaś znajduje się Sadzawka Owcza, nazwana po hebrajsku Betesda, zaopatrzona w pięć krużganków. Wśród nich leżało mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych.

Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: «Czy chcesz stać się zdrowym?»
Odpowiedział Mu chory: «Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę, inny schodzi przede mną».

DEON.PL POLECA


Rzekł do niego Jezus: «Wstań, weź swoje łoże i chodź». Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łożę i chodził.

Jednakże dnia tego był szabat. Rzekli więc Żydzi do uzdrowionego: «Dziś jest szabat, nie wolno ci nieść twojego łoża».

On im odpowiedział: «Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź swoje łoże i chodź». Pytali go więc: «Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i chodź?» Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest; albowiem Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym miejscu.

Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: «Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło». Człowiek ów odszedł i doniósł Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w szabat.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ziółek SJ: Mini historie o Maxi Sprawie (3)
Komentarze (3)
M
maruda
21 marca 2012, 10:57
A, i jeszcze jedno(jak zwykle;) głodna jestem... :) Takiego Chleba którego u mnie zawsze deficyt, a którego można się najeść jedynie chyba poprzez rozdawanie dalej z tego deficytu ;p
M
maruda
21 marca 2012, 10:32
Faktycznie, takie zwykłe historie (a ja się spodziewałam nie wiadomo czego;) to żart... Ale takie mi przyszło do głowy- Co to może oznaczać w realu, w codzienności, to powierzanie siebie Bogu, i to zrezygnowanie ze swoich planów? Co to moze oznaczać(no bo chyba nie to, że teraz to pozwalam żeby inni decydowali o moim zyciu, i jestem zadowolony/a że sam/a nie musze podejmować żadnych decyzji. To mnie interesuje, jak to pogodzić. Branie odpowiedzialności za swoje życie(za swoje decyzje-konsekwencje które się z nimi wiążą) i takie puszczenie cugli (rezygnacja z siebie, czyli w pewnym sensie powierzanie siebie drugiemu) Jeszcze do poprzednich nagrań, było coś tam o zmuszaniu... Nie może mi się zmieścić w głowie taki obraz Boga, który chciałby do czegoś zmusić... Ale raczej właśnie takie mam pojęcie, że On zawsze prowadzi łagodnie I czy nie jest troche tak, że zmuszając sie do czegoś(ja musze to zrobić choćbym pękł/a) właśnie próbuję budować jakiś ideał...siebie. I oddalam się od prawdy, od Boga. Nie znam bajki o ołowianym żołnierzyku, ale też na szczęście , nie wychowałam sie na pokemonach.
B
Beata
21 marca 2012, 09:49
Dziękuję ! Mam to co lubię - dominikański kościół z jezuickimi rekolekcjami ! :))